Ostatnimi czasy znowu rozbawił mnie prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek. We wtorek z groźną miną oświadczył, że zna przyczyny ostatniego osłabienia złotego. Zna, ale ich nie ujawni: „Nie możemy o nich mówić. Podzielimy się nimi z państwem w odpowiednim czasie – powiedział prezes NBP na konferencji prasowej. I tyle. Prezes Skrzypek zostawił wszystkich w niepewności, pośród licznych domysłów. Czy to jakiś bank inwestycyjny znowu bawi się naszą walutą? A może to fundusze inwestycyjne znowu się umówiły i robią złotemu na złość? Nie wiadomo, prezes wie, ale nie powie..
- To będzie w tym roku najmodniejszy sposób inwestowania. Nie przegap ważnego trendu! [WYCISKANIE EMERYTURY]
- Dlaczego warto inwestować pieniądze na emeryturę z biurem maklerskim? [INWESTUJ ŚWIADOMIE]
- Od stycznia zmiany w e-zakupach. Na jakie dodatkowe wymogi powinniśmy się przygotować? [O WYGODNYM PŁACENIU...]
Rozumiem, że w ustach prezesa NBP każde słowo ma znaczenie i nie może on powiedzieć niczego, co byłoby tylko spekulacją, na co nie byłoby dowodów. Ale, do licha, po co w takim razie prezes w ogóle coś mówił? Jego zachowanie trochę przypomina standardy obowiązujące w czasach rządów PiS. Wtedy też mówiono, że oplata nasz jakiś „układ”, tylko nie wiadomo było kto w nim jest – oczywiście poza oligarchami i większością mediów.
Rozumiem, że prezes Skrzypek chciałby być trochę jak były szef rezerwy federalnej Alan Greenspan, który specjalizował się w wymyślaniu zdań, które można było interpretować na różne sposoby. Ale nie powinien siać na rynku niepotrzebnej niepewności. Nie taka jest rola szefa banku centralnego. Prezes Skrzypek już raz postąpił w podobny sposób: jesienią zeszłego roku ogłosił, że wprowadzi pakiet specjalnych rozwiązań dla banków, żeby ułatwić im pozyskiwanie pieniędzy w czasach kryzysu. Dwa dni zajęło mu, zanim wreszcie ujawnił o co chodzi. Widać ten zły nawyk szefowi NBP się utrwala.