Są tacy, którzy nieuchronne załamanie obecnie funkcjonującego modelu gospodarczego zapowiadają od wielu lat. I jak na przepowiadaczy końca świata przystało, rok w rok, kryzys w kryzys, musieli mierzyć się z szyderczymi uśmiechami całej reszty rynku. Świat finansów chwieje się w posadach, geopolityka rozgrzana do czerwoności, a gospodarka waha się na krawędzi recesji. Czy tym razem będą mieli rację? I jak… zainwestować w przygotowania do wielkiego resetu?
Zwyczajowo raporty kwartalne z prognozami banków inwestycyjnych pełne są okrągłych tez, wyważonych opinii, ostrożnie zarysowanych scenariuszy rynkowych – najlepiej jeszcze w kilku wariantach. Można często wyczytać mądrości typu: zależnie od rozwoju sytuacji na giełdach mogą być wzrosty lub spadki, choć nie można wykluczyć trendu bocznego.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
W sumie to uczciwe podejście. My też w „Subiektywnie o Finansach” rzadko obstawiamy jeden scenariusz. Raczej staramy się wytłumaczyć, co się może stać, jeśli wydarzy się to, to i to. I jak się na to przygotować. Czasami zdarzają się jednak takie ciekawostki jak kwartalna prognoza Saxo Banku na końcówkę 2023 r.
Co w niej jest takiego nietypowego? Ano to, że koncepcja „wielkiego resetu” została nie tylko uznana za całkiem realistyczny scenariusz, ale i wyjaśniona od strony ekonomicznej oraz… inwestycyjnej.
Wielki reset – dlaczego może nastąpić?
Na czym miałby polegać ten wielki reset? I zwolennicy, i przeciwnicy funkcjonującego po wielkim kryzysie finansowym modelu gospodarczego zgodzą się pewnie co do jednego. Jest on coraz mocniej oparty na interwencji państwa.
Luzowanie ilościowe banków centralnych (zwane potocznie „drukowaniem pieniądza”, która to nazwa ma tyle wspólnego z prawdą co nazwa „Bezpieczny kredyt na 2%” z bezpiecznym kredytem na 2%), które rozpoczęło się w 2008 r., było twórczo rozwijane przez kolejną dekadę o nowe elementy. Kulminacją procesu był wybuch pandemii i przejście od wspierania systemu finansowego na bezpośrednie dopłaty od państwa do firm i konsumentów.
Potem mieliśmy wojnę, mały kryzys energetyczny, wielką inflację, gwałtowne podwyższanie stóp procentowych przy jednoczesnych próbach łagodzenia skutków ostrzejszej polityki pieniężnej dla gospodarstw domowych.
I tak od jednego kryzysu do drugiego różne gospodarki na świecie są przepychane przez ingerencję państwa. Jakim kosztem? Rośnie zadłużenie, inflacja i uzależnienie od pakietów pomocowych.
Problem w tym, że im więcej jest podpórek i łat, na których trzyma się jeszcze cały ten mechanizm, tym poważniejsze skutki może mieć pęknięcie tego systemu. Co tylko sprawia, że przy kolejnym zachwianiu się czy pęknięciu interwencja państwa musi być jeszcze mocniejsza.
Czas na ujemne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych?
Weźmy przykład polskiego rynku nieruchomości. W pandemii stopy procentowe spadły prawie do zera, kredyty były tanie jak nigdy, więc ludzie rzucili się kupować mieszkania i budować domy. To spowodowało, że do gospodarki popłynęło mnóstwo pieniędzy. Ceny nieruchomości wzrosły, wystrzeliły koszty pracy i materiałów budowlanych.
Był to jeden z czynników napędzających inflację – więcej pieniędzy w kieszeni to wyższa konsumpcja. Gdy mocno spóźnione NBP oraz KNF wzięły się za podnoszenie stóp i ograniczanie zdolności kredytowej, nagle okazało się, że spora część ludzi ma problem ze spłatą rat, a ci, którzy kredytu nie wzięli – nagle stracili możliwość.
Co zrobiło państwo? Uruchomiło program dopłat do kredytów (sławetne „2%”), który napędził sprzedaż kredytów i obroty na rynku mieszkaniowym. Ceny nieruchomości znowu wystrzeliły, a dużą część tej zdolności kredytowej, którą kredytobiorcy zyskali dzięki rządowemu programowi, zjadły wzrosty cen.
Jaki będzie ciąg dalszy? Jeśli władza będzie dalej chciała „pomagać” ludziom w kupowaniu mieszkań, wprowadzi „kredyt na 0%” czy inne dopłaty do najmu. A jak to się skończy – chyba każdy może przewidzieć.
Każda kolejna interwencja zakłada, że „to tylko na chwilę, a jak się sytuacja unormuje, to się wycofamy z ingerencji”. Ale jakoś do tej normy nie możemy dojść od kilkunastu lat, a manetek i pokręteł, którymi sterowana jest gospodarka, przybywa.
Interesują Cię obligacje skarbowe? Przeczytaj: Powyborczy powrót do normalności? Ceny benzyny rosną, a oprocentowanie obligacji… spada. Ostatnie dni, by zapewnić sobie lepsze warunki
Czym będzie wielki reset?
Tak na „zdrowy chłopski rozum” tego nie da się utrzymać w nieskończoność. Ale też na „zdrowy chłopski rozum” samolot nie poleci, bo jest za ciężki. Co by się musiało stać, żeby wydarzył się wielki reset obecnego modelu gospodarczego? Analitycy Saxo w swojej najnowszej analizie wymieniają zbieg trzech czynników.
Po pierwsze, wysokie stopy procentowe (chodzi o te realne, a więc skorygowane o inflację) zostaną z nami na dłużej. Banki centralne (te poważne) będą chciały pokazać, że walkę z inflacją traktują serio i płacz i zgrzytanie zębami u polityków nie przeszkodzi im w hamowaniu wzrostu cen.
Po drugie, doprowadzi to do spowolnienia gospodarczego. Koszt kapitału jest wysoki, więc spada zapał firm do inwestycji, a konsumenci mają coraz mniej pieniędzy na zakupy. Co zrobią rządy? To, co dotychczas. Będą regulować, ingerować i interweniować. I na poczet tego – zapożyczać się.
Może się jednak okazać, że powoli nie będzie od kogo pożyczać. Portfele inwestorów też mają ograniczoną pojemność i nie są w stanie wchłonąć każdej ilości rządowego długu.
Po trzecie, narastające nierówności mogą sprawić, że to od wyborców wyjdzie impuls do zmian. Do – wybaczcie skojarzenie – „wywrócenia stolika”.
„Ryzyko [kryzysu, który doprowadzi do zmiany modelu gospodarczego – przyp. MJ] w tym przypadku polega prawdopodobnie na tym, że musi on zostać wywołany przez stale rosnące nierówności. Nierówności między młodym i starszym pokoleniem, między małymi i średnimi przedsiębiorstwami a międzynarodowymi koncernami, między tymi, którzy coś mają, a tymi, którzy nie mają nic”
– piszą analitycy Saxo. Co się wówczas stanie? Prawdopodobnie przez świat przetoczy się potężna recesja. Taka, która „oczyści” gospodarki z nieefektywnych firm, modeli biznesowych, a nawet całych sektorów im bardziej polegających na państwowych dopłatach i regulacjach, tym bardziej narażonych na zmycie przez tę falę.
To oznacza prawdopodobnie krach na giełdzie, załamanie na rynku kredytowym, być może w nieruchomościach (zubożenie konsumentów sprawi, że inwestorzy kupujący mieszkania na wynajem stracą źródło dochodów), i ogólnie ucieczkę kapitału w kierunku najbezpieczniejszych przystani.
Taki wielki reset, zgodnie z teorią austriackiego ekonomisty Josepha Schumpetera, określany jest mianem momentu „twórczej destrukcji”. Prawdziwe innowacje doprowadzają do zniszczenia starego porządku (wynalazek samochodu zmiótł cały sektor gospodarki związany z transportem konnym). Tak i teraz na gruzach przeregulowanej gospodarki miałaby rozkwitnąć nowa hossa.
Kto zarobi na katastrofie?
Czy tak się stanie? W raporcie Saxo określono prawdopodobieństwo takiego scenariusza („zresetowanie gospodarki do dystrybucji rynkowej, przy akceptacji pełnych cykli koniunkturalnych”) na 15%. Nie jest to dużo, ale nie jest to też mało.
Jak się na taki scenariusz przygotować? Odpowiedź jest chyba jedna – przynajmniej zdaniem Saxo: zwiększać udział obligacji w portfelu. A polskiemu inwestorowi warto dopowiedzieć: chodzi o cały rynek długu, a więc zachowując proporcje, czyli w największej części o obligacje USA.
Dlaczego akurat te? Rentowność amerykańskich 10-letnich papierów zbliża się do poziomu 5%. Co to oznacza? Że inwestor, który je kupi dzisiaj i będzie trzymał do dnia ich zapadalności, zarobi 5% rocznie. Jeśli można wierzyć w determinację banku centralnego USA, to jest szansa na to, że doprowadzi inflację do celu, czyli do 2%. A więc można mieć na najbezpieczniejszym instrumencie świata realne 3% zysku przez dekadę.
A co się wydarzy, jeśli rzeczywiście dojdzie do recesji i ograniczenia rządowych programów subsydiujących gospodarkę? Bank centralny obniży w końcu stopy procentowe, co siłą rzeczy doprowadzi do wzrostu ceny obligacji (ten rynkowy mechanizm wyjaśniłem w tym artykule). A ograniczenie ich podaży – bo rząd będzie mniej się zadłużał – jeszcze tylko spotęguje ten efekt.
——————
ZAPROSZENIE (materiał promocyjny Saxo Banku)
Polskich klientów do przechowywania części oszczędności w bezpiecznej jurysdykcji oraz do ich inwestowania w aktywa z całego świata zaprasza duński Saxo Bank, który zgromadził ponad 100 mld dolarów aktywów klientów. Depozyty w nim umieszczone, jak w każdym unijnym banku, są chronione do 100 000 euro przez duński krajowy fundusz gwarancyjny. Bank oferuje wsparcie techniczne i obsługę w języku polskim, bezpłatny raport podatkowy oraz lokalny numer IBAN dla wpłat w złotych.
Dania jako jeden z niewielu krajów na świecie ma najwyższy możliwy rating kredytowy (AAA/Aaa) ze stabilną perspektywą, zgodnie utrzymywany przez wszystkie największe międzynarodowe agencje ratingowe. Dla porównania: Polska oceniana jest także jako stabilny rynek, ale dwa poziomy niżej (A-). Natomiast ocena wiarygodności kraju wiąże się też z wiarygodnością jego banków.
Jak możesz inwestować w Saxo Banku?
- Subkonta walutowe. Możesz posiadać kilka subkont walutowych i wpłacać pieniądze bezpośrednio w walucie, w której chcesz zainwestować. Brak jest minimalnego depozytu do założenia rachunku Classic. Subkonta walutowe są oprocentowane, więc zarabiasz na odsetkach – do: 4,05%* w dolarach, 2,65% w euro i 4%* na kontach złotowych na rachunkach VIP (*stopa procentowa zmienna na dzień: 28 października 2023 r.).
- Wpłaty pieniędzy na rachunki.
- W złotych – odbywają się poprzez polski IBAN (czyli za pośrednictwem polskiego banku). Można przelać do Saxobanku złote i wymienić je na docelową walutę (wysokość prowizji za wymianę walut zależy od rodzaju rachunku – np. na rachunku VIP wynosi 0,5%).
- W euro – poprzez system SEPA (z reguły korzystanie z niego jest bezpłatne dla klientów polskich banków)
- W dolarach i innych walutach – przez system SWIFT (opłaty podobne jak w innych bankach).
- Prowizje za transakcje. Korzystaj z niższych kosztów niż te, które oferują tradycyjne banki detaliczne, działając w regulowanym i bezpiecznym środowisku inwestycyjnym. Saxo Bank nie pobiera opłaty za przechowywanie instrumentów.
- Dla bardzo popularnego wśród inwestorów rynku amerykańskiego prowizja w Saxo Banku jest naliczana niezależnie od wartości zlecenia, tylko od liczby zakupionych akcji – od 0,01 dolara do 0,02 dolara za akcję, ale co najmniej 1-5 dolarów w zależności od posiadanego rachunku. Najniższe opłaty są pobierane w przypadku kont VIP.
- Z kolei na rynkach europejskich prowizja jest naliczana jako procent od wartości zlecenia i średnio wynosi od 0,05% do 0,2% (minimalnie 5-6 euro) w zależności od posiadanego rachunku i giełdy.
- Na pozostałych rynkach podobnie jak na europejskich prowizja wynosi od 0,05% do 0,2% (min. 3-5 euro)
- Konto w Saxo Banku jest bezpłatne dla większości klientów poza klientami Classic, którzy nie wykonali transakcji na platformie SAXO przez rok i jednocześnie mają wartość rachunku mniejszą niż 10 tys. EUR.
Globalne rozwiązania dla Twoich pieniędzy poleca Saxo Bank – KLIKNIJ I SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY
——————
A co jeśli nie?
Rynek potrafi zostać irracjonalny znacznie dłużej niż ty wypłacalny – brzmi jedna z maksym słynnego ekonomisty Johna Maynarda Keynesa. Nie da się wykluczyć, że zapał polityków do „utrzymywania wszystkiego na stabilnym poziomie i unikania recesji za wszelką cenę” – jak pisze Saxo – będzie większy, niż wydaje się tym, którzy wieszczą wielki reset.
Prowizorki mają niezwykłą trwałość. Ucieczka z jednej interwencji w drugą, łatanie lokalnych kryzysików, tłumienie paniki, zanim się wymknie spod kontroli, może udawać się jeszcze przez wiele lat. A w długim terminie… w długim terminie to – jak powiedział przywołany przed chwilą Keynes – wszyscy będziemy martwi.
Nie zmienia to faktu, że sytuacja gospodarcza i finansowa zachęca do inwestowania w obligacje. Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w wielki reset czy nie. A dla tych, którzy są tak przekonani, że ten domek z kart, który nazywamy współczesnym system finansowym, na pewno się zawali, iż gotowi są postawić na ten scenariusz wszystko, zostawiam z inną myślą. Tym razem od znanego inwestora Howarda Marksa:
„Zbytnie wyprzedzanie swoich czasów jest nie do odróżnienia od bycia w błędzie.”
(“Being too far ahead of your time is indistinguishable from being wrong.)”
A może na czasy niepokoju najlepsze będzie złoto? Wojna na Bliskim Wschodzie, pogłoski o zakończeniu podwyżek stóp procentowych, słabnący dolar… „Złota era”? Kruszec znów jest w cenie. Na krótko czy długo?
———————
Artykuł jest częścią akcji edukacyjnej dotyczącej bezpiecznego przechowywania i inwestowania pieniędzy za granicą, której Partnerem jest Saxo Bank. To duński bank działający w bezpiecznej jurysdykcji, który zgromadził ponad 100 mld dolarów aktywów klientów. Depozyty w nim umieszczone, jak w każdym unijnym banku, są chronione do 100 000 euro przez duński krajowy fundusz gwarancyjny. Bank oferuje wsparcie techniczne i obsługę w języku polskim, raport podatkowy oraz lokalny numer IBAN dla wpłat w złotych. Sprawdź globalne rozwiązania dla Twoich pieniędzy | Saxo Bank (home.saxo)
Źródło zdjęcia: imgflip