Ceny rosną najszybciej od 20 lat. Jak w takich warunkach powinna wyglądać ochrona przed inflacją? I jak w ogóle planować większe zakupy? „Zamierzamy za półtora roku kupić nowy samochód, ale boimy się, że w międzyczasie inflacja pożre nam oszczędności. Jak się zabezpieczyć?” Złoto? Waluty obce? Czy da się gdzieś „zaparkować” oszczędności, żeby nie straciły na wartości do czasu sfinalizowania inwestycji?
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Powoli wszyscy przyzwyczajamy się do wysokiej inflacji, a to oznacza, że dostosowujemy do niej też nasze zachowania konsumpcyjne. W końcu poziom i dynamika cen to jeden z głównych czynników motywujących nas do zakupów.
O inflacji ostatnio piszemy całkiem sporo, ale trudno się dziwić. Maciek Samcik odpowiedział na pięć najważniejszych pytań, które nasuwają się w warunkach wysokiej inflacji, a tutaj zastanawiał się nad tym, co rząd może zrobić, aby zdusić inflację. Z kolei Irek Sudak podpowiadał, po jaką podwyżkę pójść do przełożonego, aby zniwelować negatywny wpływ inflacji oraz analizował sens Tarczy Antyinflacyjnej.
Inflacja zjada nasze marzenia
Ja natomiast przygotowałem odpowiedź na jeszcze jedną wątpliwość, która dotyka wielu z Was. Pomysł na niniejszy artykuł zrodził się po wiadomości, którą otrzymałem od naszych czytelników. Jest to dojrzałe małżeństwo, Anna i Ryszard (imiona zmienione), ale już na emeryturze. Oddajmy im głos:
„Panie Michale, chcemy kupić samochód za około półtora roku. Mamy już nazbieraną wystarczającą kwotę, ale poprzedni samochód będziemy spłacać jeszcze właśnie przez 18 miesięcy. Jak w takiej sytuacji chronić nasze oszczędności przed inflacją? Myśleliśmy o złocie lub euro”.
Podobny dylemat ma obecnie wiele rodzin. Niekoniecznie dotyczy on akurat nowego samochodu, ale jakiegokolwiek większego wydatku, który był planowany na najbliższe miesiące. Pojawia się – całkiem logiczna – obawa, że obiekt pożądania podrożeje, a nasze oszczędności nie nadążą. Jak powinna wyglądać ochrona przed inflacją w takiej sytuacji?
Oczywiście można przyspieszyć decyzję o zakupie, ale wtedy sami pośrednio wpływamy na wysokość inflacji (widząc zwiększony popyt, sprzedawcy zwiększą ceny). No i nie każdy ma wystarczające oszczędności, aby bez kredytu przyspieszyć decyzję o zakupie. A kredyt to dodatkowe koszty. Z każdą kolejną podwyżką stóp procentowych większe.
Dosyć dobrze jest to widoczne na rynku nieruchomości, gdzie ceny ciągle rosną. Prawdopodobnie nieruchomości kupują też ludzie, którzy normalnie poczekaliby jeszcze z taką decyzją. Takie osoby czują potrzebę zakupu, bo ceny rosną z miesiąca na miesiąc i niedługo nie będzie ich w ogóle stać na zakup.
Wróćmy jednak do naszych czytelników i ich nowego samochodu. Mają odłożone, powiedzmy, 80 000 zł. Ich samochód w rozliczeniu będzie wart 40 000 zł, a za półtora roku będą chcieli nabyć nowe auto warte 120 000 zł. Dlaczego akurat za półtora roku? Ponieważ poprzedni samochód jeszcze spłacają.
Co mają zrobić, aby w momencie zakupu ich 120 000 zł wystarczyło na samochód? Skoro, patrząc na inflację, może on zdrożeć do np. 130 000 zł?
Gdy wszyscy zaczynają rozmawiać o inflacji
Analizując powyższy przypadek, możemy wywnioskować, że coraz więcej osób myśli o inflacji, martwi się nią i zamierza chronić swoje oszczędności. To nie jest tak, że Anna i Ryszard odziedziczyli nagle jakąś fortunę. Nie brali też udziału w żadnej loterii.
Oni po prostu regularnie od wielu miesięcy oszczędzali jakąś kwotę (za co należy się ogromny plus!). Natomiast nigdy wcześniej nie interesowała ich żadna ochrona przed inflacją. Środki odkładali na koncie oszczędnościowym, które od długiego czasu zapewniało całe 0,01% odsetek. Coś się jednak ostatnio zmieniło, że nasi czytelnicy zaczęli szukać alternatywnych rozwiązań – rozważali na przykład zakup złota lub waluty obcej (euro).
Z jednej strony cieszy mnie, że coraz większa część społeczeństwa staje się bardziej świadoma finansowo. Z drugiej strony, przy tak dużej chęci inwestowania oszczędności, może zdarzyć się tak, że znów będziemy mieli jakąś falę ryzykownych inwestycji.
Po pierwsze warto spłacić kredyt
Wróćmy jednak do naszych czytelników. Moja odpowiedź na zadane pytanie bardzo ich zaskoczyła, bo w pierwszej chwili nie doradziłem im ani złota, ani euro, ani żadnej innej inwestycji. Natomiast udało mi się znaleźć około 3000 zł oszczędności w ich planach.
Co ciekawe, moja rada nie była niczym niezwykłym. Po prostu zwróciłem uwagę na coś, co zwykle można przeoczyć. Zaproponowałem wcześniejszą spłatę poprzedniego kredytu. Skoro już udało im się zaoszczędzić na kolejny samochód, a ich pieniądze tylko leżą na koncie, to naprawdę nie ma sensu płacić za korzystanie z czyjegoś kapitału.
Tym sposobem czytelnicy zaoszczędzili około 1500 zł na odsetkach i drugie 1500 zł na zwrocie proporcjonalnych kosztów kredytu (trzeba było wysłać dodatkowe pismo do banku w tej sprawie). Takiej kwoty, mając 80 000 zł, raczej nie zaoszczędziliby w żaden bezpieczny sposób w te 18 miesięcy.
Ochrona przed inflacją. Czy złoto „zarobi” na samochód?
No dobrze, ale nawet po spłacie kredytu zostaną oszczędności, które mogłyby (powinny?) „pracować”. To jest chyba dobre miejsce, by przypomnieć o pewnej zasadzie – jakakolwiek bardziej ryzykowna i mniej płynna inwestycja nigdy nie powinna obejmować całości naszych oszczędności. Zawsze powinniśmy mieć dostępną kwotę półrocznych (lub przynajmniej trzymiesięcznych) zarobków odłożoną na kontach bankowych. Pozwoli nam to przezwyciężyć różne niekorzystne zdarzenia losowe, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Generalnie nie powinniśmy też lokować poza bankiem pieniędzy, których możemy w przewidywalnej przyszłości potrzebować. Horyzont czasowy rzędu półtora roku to zbyt mało, by narażać pieniądze na ryzyko.
Złoto wydaje się być czymś, co dobrze przechowuje wartość. W długim terminie może ochronić nasze oszczędności przed inflacją. Nie można go w końcu (przynajmniej na razie) dodrukować. Niedawno Maciek Samcik dokonał obszernej analizy ochrony przed inflacją z wykorzystaniem złota – do poczytania tutaj.
Problem pojawia się w związku z datą wyjścia z inwestycji. Jeżeli oszczędności mają zostać ulokowane na konkretny – i do tego krótki – termin, to nie ma żadnej gwarancji, że wtedy akurat złoto będzie w dobrej cenie. A skoro rosną już stopy procentowe i umacnia się dolar – w najbliższym czasie złoto może potanieć.
Oczywiście, jeżeli ktoś rozważa inwestycję długoterminową, to złoto może być całkiem niezłym pomysłem. Znam wielu analityków, którzy doradzają posiadać trochę złota w swoim portfelu inwestycyjnym. Opisywany przypadek jest jednak całkiem inny, bo nasi czytelnicy chcą zamknąć inwestycję za półtora roku. A nie ma żadnej gwarancji, że złoto będzie wtedy wyceniane minimum tak samo jak dzisiaj.
Poza tym jest też inny problem – jeśli nasi czytelnicy chcieliby kupić złoto w formie fizycznych monet, musieliby po pierwsze gdzieś je bezpiecznie przechowywać, a po drugie móc sprzedać po cenie rynkowej, a nie zaniżonej. Ze złotem w formie fizycznej jest ten problem, że mennice i jubilerzy odkupują je często po znacznie niższej cenie (z dyskontem).
Czy warto przechować oszczędności w walutach obcych?
Podobny problem dotyczy walut obcych. Euro to solidna, międzynarodowa waluta, której wartość zabezpieczają m.in. Niemcy. Wprawdzie dodruk pieniądza w celu ratowania gospodarki miał miejsce także w strefie euro, ale inflacja jest tam (na razie) jednak niższa niż w Polsce (4,1% w październiku w stosunku do okresu sprzed roku). Może więc w ten sposób „zaparkować” pieniądze, które będą potrzebne za półtora roku i nie chcemy, żeby straciły na wartości?
Długoterminowe ulokowanie części oszczędności w walutach obcych (najlepiej na oprocentowanym rachunku, jak tutaj w Aion banku) wydaje się dobrym pomysłem. Szczególnie, jeżeli nasza RPP nie poradzi sobie z inflacją. Jednak nikt Wam nie obieca, że za półtora roku sprzedacie euro za wyższą kwotę niż ta, którą dzisiaj musicie na nie wyłożyć. Nawet najbardziej wiarygodna, najpewniejsza waluta świata nie daje gwarancji stałego wzrostu wartości. A jeżeli ktoś spróbuje to obiecać, to… nie wierzcie mu.
Z powodu horyzontu czasowego odpadają też inwestycje w akcje, nieruchomości czy fundusze inwestycyjne. Tych akurat nasi czytelnicy nie rozważali, ale – w warunkach niskich (jeszcze) stóp procentowych – stają się one coraz bardziej popularne. W zaistniałej sytuacji pozostało mi zaproponować czytelnikom dwie pozostałe możliwości: poszukanie wyższego oprocentowania w bankach lub obligacje skarbowe.
Ochrona przed inflacją? Miej pieniądze w banku, który ciut lepiej płaci
Możliwości wyciągania z banków wyższych odsetek opisałem tutaj. Jeszcze wyższe oprocentowanie oferują zagraniczne banki. W estońskim InBanku znajdziemy obecnie lokatę oprocentowaną na 1,2% (na 3 miesiące), 1,4% (na 6 miesięcy) lub 1,6% (na 12 miesięcy). Jeżeli planujemy zainwestować 40 000 zł, to przełoży się to na zysk w wysokości odpowiednio 97,2 zł, 226,80 zł lub 518,40 zł. Niedawno w Polsce wystartował też belgijski Aion Bank, który oferuje oprocentowanie w wysokości 1-1,5% w zależności od wybranego planu.
Zostały jeszcze obligacje skarbowe. Są one niżej oprocentowane, ale ciągle to dobry sposób na krótkotrwale przechowanie oszczędności. Nasi czytelnicy mogą zdecydować się na obligacje 3-miesięczne (0,50%) lub 2-letnie (1%). Te pierwsze mogą oczywiście kilkukrotnie odnawiać. I to wydaje się dla nich najsensowniejszą opcją (zestawiając niezbędny czas, ryzyko i ich doświadczenie finansowe).
Chociaż po listopadowej podwyżce stóp procentowych poczekałbym, czy nie zmieni się oprocentowanie, i decydowałbym się na maksymalnie 3-miesięczne obligacje.
Każdy ma swoją prywatną inflację
Każde gospodarstwo domowe ma inną strukturę wydatków, a więc inaczej odczuwa inflację. Powtarzamy to jak mantrę, ale to bardzo ważne. Jedni bardziej odczują podwyżkę cen prądu (bo na przykład posiadają ogrzewanie elektryczne), a innych zmartwią rosnące ceny paliwa (dwa samochody w rodzinie i długie dojazdy do pracy). Czyli to nie będzie tak, że skoro inflacja wyniosła ostatnio 6,8%, to wydacie dokładnie o 6,8% więcej niż rok temu. GUS uśrednia ten wskaźnik. Część z Was będzie miała wyższa inflację, a część niższą, w zależności od tego, co kupujecie.
W omawianej historii sprawa jest dosyć prosta, bo nasi czytelnicy wiedzą, że chcą przeznaczyć oszczędności na zakup nowego samochodu. Czyli czysto teoretycznie (bo nikt nie lubi rosnących cen) nie powinna ich obchodzić inflacja w Polsce, a jedynie zmiana cen danego modelu samochodu, bo to na niego planują przeznaczyć swoje obecne oszczędności. Podręcznikowej inflacji, czyli takiej, że dany model samochodu, w takiej samej wersji i z tego samego roku, kosztuje więcej niż kilka miesięcy temu, raczej się nie spotyka na tym rynku.
Chociaż ten rok jest wyjątkowy, bo obecnie bardzo trudno jest kupić nowy samochód z powodu niedoboru komponentów i drożeją nawet samochody używane. Ochrona przed inflacją w tych warunkach jest trudna. Słyszę teraz wiele historii, w których czas realizacji zamówienia na samochód znacznie się wydłużył już po podpisaniu umowy. Coraz częściej firmy motoryzacyjne wysyłają też swoich pracowników na postojowe.
Ochrona przed inflacją. Jak uniknąć podwyżki ceny samochodu?
Państwo Anna i Ryszard po spłacie kredytu i wykupie poprzedniego samochodu powinni więc zorientować się, jak może zmienić się cena ich upragnionego modelu, sprawdzić jego (realną) dostępność i podjąć decyzję. Mogą też szybciej podpisać umowę, wpłacić zaliczkę i zapewnić sobie dzisiejszą cenę lub poczekać półtora roku, a w tym czasie bezpiecznie ulokować swoje oszczędności.
Podsumowując, zawsze dostosowujcie swoje zachowania finansowe do aktualnych potrzeb. Po pierwsze, Wasze oszczędności powinny „pracować ” niezależnie od wysokości inflacji. Po drugie, zawsze zwracajcie uwagę na Wasz horyzont czasowy inwestycji. Jeżeli pieniądze będą Wam potrzebne za kilka miesięcy, to w grę wchodzą tylko całkowicie bezpieczne i bardzo płynne inwestycje. Po trzecie, nie płaćcie za korzystanie z cudzego kapitału, jeżeli go nie potrzebujecie. Kredyt zawsze można wcześniej spłacić i odzyskać część poniesionych opłat. Tak powinna wyglądać bezpieczna i rozsądna ochrona przed inflacją.
Zdjęcie główne: Alexey Marcov / Pixabay