Wejść do sklepu, ściągnąć z półki potrzebne rzeczy i wyjść, nie zahaczając nawet o kasy, bo rachunek zapłaci się sam? Sieć sklepów „Piotr i Paweł” mocno zbliżyła swoich klientów do tego ideału, wprowadzając opcję „Skanuj i kupuj”. Już pierwszego dnia przetestowałem ją na własnej skórze. Czy rzeczywiście jest tak szybko i łatwo?
Niedoścignionym, światowym ideałem zakupów jest stacjonarny sklep Amazona. Tam rzeczywiście ani sprzedawcy, ani kasjerzy nie są potrzebni, klient od A do Z obsługuje się sam. W Polsce do tej pory najbardziej zaawansowany system kupowania w pełni samoobsługowego, ze smartfonem w roli kasy, zaprezentował Carrefour. Ale właśnie prześcignął go Piotr i Paweł.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Skanujesz, zaliczasz „check-point” i płacisz. Kasa niepotrzebna
Uruchomiony właśnie – na razie pilotażowo w sześciu sklepach – system samoobsługowych zakupów działa w oparciu o aplikację mobilną sklepu, skanowanie pasków kreskowych towarów oraz o płatności mobilne. Aby z niego skorzystać wystarczy ściągąć apkę oraz przypiąć do niej kartę płatniczą z której będą ściągane pieniądze i… iść na zakupy.
Podobnie, jak w rozwiązaniu zaproponowanym przez Carrefoura, klient wkładając zakupy do koszyka skanuje je (w przypadku towarów na wagę – najpierw waży, a dopiero potem skanuje), a na koniec musi pojawić się w specjalnej strefie sklepu, w której finalizuje płatność smartfonem, potwierdzając wartość rachunku i zgadzając się na obciążenie karty.
O ile jednak Carrefour umieścił na końcu drogi klienta specjalną kasę, w której kasjerka przegląda i „autoryzuje” zakupy, o tyle w rozwiązaniu Piotra i Pawła jest tylko urządzenie, które drukuje klientowi paragon (potwierdzenie transakcji kartą przychodzi na smartfona).
Nikt nie sprawdza czy zeskanowaliśmy wszystkie zakupy włożone do koszyka. Klient musi jedynie przejść przez kilkumetrowy sektor, bo tylko tam zadziała opcja zapłacenia smartfonem. Jest tam też możliwość „dobicia” do rachunku niektórych produktów, nie mających kodów paskowych (np. pieczywa), albo tych, których zapomnieliśmy wcześniej zeskanować.
Czytaj też: Nowy pomysł handlowców. Zamów zakupy spożywcze online i odbierz w ulicznej lodówce. Czy to się może udać?
Czytaj też: Automat z przekąskami i napojami ma już sztuczną inteligencję. I co? I strach podejść
Skanowanie kontra kasy automatyczne. Co lepsze?
Zapewne ten fragment sklepu jest w specjalny sposób monitorowany, by wykluczyć ryzyko fraudów. Wprawdzie przedstawiciele Piotra i Pawła nie chcieli odpowiadać na pytania o to w jaki sposób bronią się przed oszustwami i kradzieżami, ale nietrudno się domyślić, że system monitoruje wszystkich znajdujących się w sklepie klientów z aktywną aplikacją mobilną.
Poza tym losowo – a może i nie tylko losowo? – wybrani klienci mogą być proszeni o wyłożenie artykułów z koszyka celem porównania ich z listą zeskanowanych w aplikacji towarów. W ramach jednego z testów włożyłem do koszyka alkohol i zeskanowałem jego kod paskowy. Gdy pojawiłem się w strefie płacenia, jak spod ziemi wyrosła przede mną pracownica sklepu i potwierdziła organoleptycznie, że jestem już od dawna pełnoletni.
Pomijając takie wyjątki korzystanie z samoobsługowych zakupów w wersji Piotra i Pawła definitywnie likwiduje ryzyko czekania w kolejce do kasy, a tym samym pozwala uczynić zakupy jeszcze bardziej wygodnymi oraz przewidywalnymi czasowo. Czy to bardziej wygodne rozwiązanie, niż kasy samoobsługowe (też znajdujące się już niemal w każdym sklepie)? W końcu tam też sam skanuję swoje zakupy i sam płacę kartą.
Cóż, to kwestia gustu. Jeden klient będzie wolał skanować towary smartfonem już przy półce, a drugi – przy kasie samoobsługowej. Jeden będzie wolał zatwierdzić transakcję smartfonem, a drugi – tradycyjnie zapłacić kartą lub gotówką (niektóre kasy samoobsługowe przyjmują banknoty).
Czytaj też: Carrefour jak multimedialne centrum rozrywki. Dla tych, którzy lubią dobrze zjeść i męczą ich zakupy
Czytaj też: W sklepie jak w Uberze? Zrób zakupy sąsiadowi, dostarcz i zarób
Ściągnąłem aplikację i się zarejestrowałem
Przetestowałem na żywo i na własnym smartfonie działanie nowego sposobu kupowania w warszawskim sklepie sieci Piotr i Paweł w centrum handlowym Blue City (to jedna z dwóch lokalizacji w Warszawie, w których to działa – poza tym jeszcze w sklepie przy ul. Stawki, a także markety w podwrszawskich Markach, w Poznaniu, Płocku i Wrocławiu).
Ściąganie aplikacji i rejestrowanie się w niej poszło szybko. Nie musiałem podawać zbyt dużo danych (imię, nazwisko, e-mail, numer telefonu i takie tam). Nieco bardziej złożoną sprawą było przypinanie do aplikacji karty płatniczej. Nie dość, że nie da się tego zrobić poprzez jej zeskanowanie – trzeba samodzielnie wpisać wszystkie dane do formularza – to jeszcze system wymusza dodatkową weryfikację.
Połączona z aplikacją „piotropawłową” karta jest obciążana losowo wybraną (co do grosza) kwotą z zakresu od 0,01 do 4,99 zł. Aby „aktywować” kartę w apliakcji trzeba odpowiedzieć na swoistą zagadkę zadaną na ekranie smartfona: „jaką kwotą został obciążony twój rachunek karty?”. W ten sposób aplikacja sprawdza czy przypięta karta rzeczywiście należy do jej właściciela. Jeśli klient nie jest w stanie ustalić kwoty testowego obciążenia to sprawa jasna – karta nie należy do niego i nie zadziała na zakupach.
Po „aktywowaniu” karty można już iść na zakupy. Dopóki nie kupuję dużej liczby towarów „zarządzanie” aplikacją nie jest kłopotliwe. Gdybym miał bardzo duży koszyk zakupów, może byłoby mi trochę niewygodnie trzymać koszyk, smartfona i skanować nowe towary ściągane z półek.
Czytaj też: Frisco owocuje i zaskakuje. Teraz na darmową dostawę zasłużą tylko nieliczni
Czytaj też: Zakaz handlu w niedzielę? Tych innowacji nikt nie ukatrupi!
Dużo wygody i dwa problemy
Dwie rzeczy mnie zmroziły. Po pierwsze: zdarzyło mi się w czasie testów zamknąć na chwilę aplikację Piotra i Pawła (ktoś do mnie zadzwonił w trakcie zakupów). I wiecie co się stało? Po ponownym wejściu apka nie „pamiętała” listy już zeskanowanych zakupów. To ewidentny błąd, który twórcy aplikacji powinni szybko naprawić.
W Piotrze i Pawle mówią, że to bardzo rzadkie przypadki i raczej nie zdarzają się przypadkowo. Może coś poprawili w aplikacji?
„Robiąc zakupy poprzez aplikację „Skanuj i Kupuj” można korzystać z innych aplikacji, rozmawiać przez telefon itd. Aplikacja działa w tle, tak jak inne. Natomiast istnieją tylko dwie możliwości skasowania bieżącego koszyka zakupów: całkowite wyłączenie aplikacji i wielokrotne cofanie się strzałką w aplikacji do tyłu na iOS lub przyciskiem „wstecz” na Androidzie. W obu wypadkach trudno mówić o przypadkach”
Drugi zonk pojawił się już przy samym płaceniu. Zatwierdziłem kwotę rachunku, wybrałem jako formę płatności opcję mobilną i zamiast podziękowania za poczynione zakupy zobaczyłem… prośbę aplikacji, bym podał kod CVV/CVC karty przypiętej do apki. To te trzy cyferki znajdujące się na odwrocie każdej karty. Musiałem więc grzecznie odłożyć koszyk i smartfona, odkopać w portfelu kartę, wyjąć, spisać kod i dopiero wtedy wyjść ze sklepu.
Sorry, ale to jest jakieś nieporozumienie. Intuicyjne, szybkie, w pełni samoobsługowe zakupy nie mogą rzucać klientowi takich kłód pod nogi. Gdyby w aplikacji Ubera zamiast wyjść z samochodu trzeba było podać kod CVV/CVC z karty przypiętej do aplikacji, to nigdy już do samochodu Ubera bym nie wsiadł. Właśnie po to wybieram zakupy za pomocą smartfona, żebym nie musiał wyciągać karty.
Czytaj też: „Biedronka”, świetny pomysł na sobotnie kupowanie i… wściekli klienci. Co poszło nie tak?
W tym przypadku Piotr i Paweł deklaruje, że jest gotowy na sugestie klientów i jeśli klienci powiedzą, że nie podoba im się konieczność podawania kodu CVV – wchodzi w grę zmiana sposobu autoryzacji transakcji:
„CVV to próba kompromisu. Wpisywanie CVV jest pomysłem na szybką autoryzację płatności, zwiększając bezpieczeństwo transakcji. Ale oczywiście jesteśmy otwarci na sugestie klientów. Są inne możliwości autoryzacji płatności, jak np. ustalany indywidualnie przez klienta PIN w aplikacji”
Nawet jednak biorąc pod uwagę te niedociągnięcia nie ulega wątpliwości, że Piotr i Paweł zaprezentował nową jakość zakupów. Oby jak najszybciej aplikacja do samodzielnego skanowania zakupów i opłacania ich smartfonem działała w całej sieci sklepów Piotr i Paweł.
Ale prawdziwa rewolucja to będzie kupowanie bez skanowania – gdy czujniki umieszczone na półkach będą zliczały rachunek, a płacenie nie będzie wymagało w ogóle dotykania smartfonem, bo przy przechodzeniu przez specjalną bramkę klient będzie identyfikowany biometrycznie i pieniądze automatycznie będą ściągane z jego konta bankowego.
źródło zdjęcia tytułowego: Piotr i Paweł