Pan Tomasz został wdowcem. Jego zmarła żona oszczędzała na emeryturę na koncie IKE założonym w mBanku. Choć nasz czytelnik ma wyrok sądu w sprawie spadku, od grudnia nie jest w stanie odzyskać pieniędzy z IKE małżonki. Sytuacja jak u Kafki, bo niby wszystkie papiery są w porządku, ale… coś jednak nie jest w porządku. I nikt nie wie co
Śmierć bliskiej osoby to dla rodziny dramat. Lawina formalności, porządki w papierach, rozprawa spadkowa. Pan Tomasz nawet nie podejrzewał, że rok po śmierci swojej żony wciąż będzie walczył o zgromadzone przez nią pieniądze na Indywidualnym Koncie Emerytalnym. Co poszło nie tak?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Żona naszego czytelnika zmarła wiosną 2017 . nie osiągając wieku emerytalnego. Małżonkowie oszczędzali na dodatkową na emeryturę za pośrednictwem IKE założonego w mBanku. To trzeci, prywatny filar systemu emerytalnego obok ZUS-u i Otwartych Funduszy Emerytalnych. Pieniądze zebrane na IKE można wypłacić sobie po osiągnięciu wieku emerytalnego bez podatku Belki.
W grudniu 2017 r. Pan Tomasz – z prawomocnym wyrokiem sądu w sprawie działu spadku po żonie pomiędzy czterech członków najbliższej rodziny – stawił się w oddziale mBanku. Od tego momentu bank miał miesiąc na wypłatę zgromadzonych przez żonę pieniędzy. Minęło 30 dni i nic.
Reklamacyjny ping-pong, czyli o co chodzi z miejscami po przecinku?
Nasz czytelnik złożył reklamację. Odpowiedź przyszła pod koniec lutego, czyli dwa miesiące po złożeniu wniosku o wypłatę. Bank twierdzi, że brakuje dokumentów potrzebnych do wypłaty. Ale jakich? Tego już nie wskazał. Czytelnik wysłał w tej sprawie kolejne zapytanie i czekał kolejnych 30 dni na odpowiedź.
To już jest ten moment, kiedy każdy zacząłby tracić cierpliwość. Odpowiedź z banku brzmiała: w papierach przekazanych klienta brakuje dokumentu podziału spadku na cztery części. Czytelnik najpierw załamał ręce, a potem odpowiedział, że przecież w sentencji wyroku sądu była informacja o równym podziale dla spadkobierców. Bank na to odpowiada, że wyrok sądu nie wystarczy, gdyż…
„Agent transferowy nie może równo podzielić z dokładnością do czwartego miejsca po przecinku jednostek, które miała osoba zmarła. Zgodnie z postanowieniem sądu, każdy spadkobierca powinien otrzymać równo 1/4 części spadku”.
Co zrobić, by matematycy byli w stanie podzielić jednostki „do czterech miejsc po przecinku”? Bank poprosił o umowę międy spadkobiercami w tej sprawie. „Niech im będzie” – pomyślał czytelnik, ale nauczony doświadczeniem kontaktów z bankiem poprosił o wzór takiego dokumentu. Żeby znów się nie okazało, że notarialna umowa jest nie taka jak trzeba.
Kłopot w tym, że bank… takiego wzoru nie ma. Wie, że potrzebuje umowy dzielącej z dokładnością do czterech miejsc po przecinku „spadkowe” jednostki IKE, ale nie wie czy zaakceptuje przedstawioną umowę, bo nie dysponuje żadnym wzorcem zatwierdzonym przez własnych prawników.
Po kolejnych kilku dniach przyciśnięty przez czytelnika mBank w końcu dostarcza wzór umowy. Ta została sporządzona, podpisana przez wszystkich spadkobierców i wysłana do centrali mBanku.
A więc koniec epopei? Cóż, to byłoby za proste. Jest druga połowa czerwca, co oznacza, że od momentu wysłania umowy, o którą prosił bank, minęły dwa miesiące, zaś czytelnik ciągle nie ma ani pieniędzy, ani odpowiedzi na czym polega problem z realizacją wypłaty.
Klient nie ma już siły i nerwów wysyłać kolejnych reklamacji, więc kolejne pytania do mBanku wysyła Ekipa Samcika. Zapytaliśmy się mBanku czy może coś poradzić?
Na wstępie chcieliśmy klienta jeszcze raz bardzo przeprosić za zaistniałą sytuację. Rozumiemy, że sprawa jest trudna, dlatego kontaktowaliśmy się z klientem wielokrotnie. Jesteśmy w tym wypadku jedynie pośrednikiem między klientem a Skarbiec TFI, odpowiedzialnym za wypłatę pieniędzy.
W całej tej sprawie nasi pracownicy na bieżąco kontaktowali się z przedstawicielami TFI. Jeszcze raz serdecznie przepraszamy klienta i zapewniamy, że pilnie zajęliśmy się jego sprawą tak, aby wreszcie znalazła swój – szybki i pozytywny – finał.
To się nie miało prawa zdarzyć
To przykra historia z co najmniej kilku powodów. Pierwszy, najważniejszy, to rozdrapywanie ran po śmierci żony i problemy w wyjaśnieniu prostej zdawałoby się sprawy. KIlka reklamacji, lakoniczne odpowiedzi, być może brak odruchu serca? Z pewnością to woda na młyn dla tych, którzy stawiają tezę o bezduszności instytucji finansowych.
Ale ta historia to też kamyczek do ogródka przeciwników samodzielnego odkładania na emeryturę. Bo po co oszczędzać, skoro ja i tak mogę nie zdążyć wykorzystać tych pieniędzy, a moje rodzina straci z ich powodu zdrowie? Mniejsza o to, czy zawinił bank-dostawca platformy do inwestowania, czy fundusz inwestycyjny – w tym wypadku był to Skarbiec TFI.
Jednym z zalet takiego oszczędzania jest to, że pieniądze czy to z OFE, czy IKE, IKZE, a także z przyszłego PPK są dziedziczone. Jeśli osoba umrze nie osiągając wieku emerytalnego, to rodzina ma prawo do tych pieniędzy. Również kiedy przejdzie na emeryturę – to co zostanie, może odebrać rodzina. W praktyce, jak pokazał przykład naszego czytelnika, dostęp do tych pieniędzy wcale nie jest taki łatwy.
źródło zdjęcia: pixabay/goszka