Największy polski ubezpieczyciel chyba zamierza włączyć się do wyścigu na innowacje w branży ubezpieczeniowej. Co prawda w branży finansowej (i chyba w większości innych) słowo „największy” kłóci się z „najbardziej innowacyjny”, ale na pewno klientom PZU nie zaszkodzi sytuacja, w której PZU przynajmniej postarałby się zmieścić w głównym nurcie ulepszeń, ułatwień i unowocześnień, które firmy ubezpieczeniowe szykują klientom.
O pierwszym z nich już szefowie PZU wspomnieli. Ubezpieczyciel chce zaoferować klientom aplikację, która sama wezwie pomoc w razie wypadku. To coś w rodzaju „samoobsługowego panic button”, wywołującego kontakt z ubezpieczycielem w kryzysowej sytuacji. Niedawno „panic button” wbudował w sprzedawane przez siebie ubezpieczenie turystyczne Bank Millennium. I bardzo go za to pochwaliłem, bo dzięki temu kupowanie ubezpieczenia przez smartfona wreszcie zaczyna mieć sens.
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Czytaj: Bank Millennium i ubezpieczenie, które opłaci się kupić przez smartfona. Dla własnego bezpieczeństwa
W przypadku PZU Go, bo tak się ma nazywać „ratunkowa” aplikacja dla posiadaczy polis w tym towarzystwie, to nie człowiek będzie wywoływał kontakt z ubezpieczycielem za pomocą „panic button”, lecz niewielkie urządzenie typu beacon przyklejane na szybie samochodu.
Zestaw czujników tam zamontowanych ma pozwolić na wykrycie sytuacji awaryjnej i wysłanie sygnału do centrum alarmowego PZU. A ono skontaktuje się z kierowcą i zapyta jak trzeba pomóc. A jeśli beacon i aplikacja dadzą sygnał, że coś jest nie tak, ale nie uda się skontaktować z klientem przez telefon, to PZU automatycznie wyśle we wskazane miejsce służby ratunkowe.
Czytaj też: Ubezpieczenie to cena świętego spokoju. Ile warto zapłacić? I jak to policzyć?
Czytaj też: Siedem pytań, które musisz zadać agentowi zanim kupisz jakiekolwiek ubezpieczenie
Beacon bezpieczeństwa, czyli jak wprowadzić telematykę kuchennymi drzwiami
Rzadko opisuję pomysły, których nie ma jeszcze na rynku i których nie mogę osobiście przetestować, ale tym razem robię wyjątek, bo rzecz jest godna uwagi. Z jednej strony dlatego, że rozszerza działanie ubezpieczyciela. Nie jest tylko reaktywny, lecz jest w stanie ruszyć na pomoc z własnej inicjatywy. Z drugiej strony zamiast abstrakcyjnej ochrony ubezpieczeniowej, którą trudno sobie wyobrazić, pojawia się konkretny „magic shield”, powłoka ochronna nad podróżującym autem klientem.
Jeśli głównym problemem ubezpieczycieli jest to, że są dla ludzi „przezroczyści” i nikt nie lubi o nich myśleć (bo służą głównie do ściągania składek) to tego typu usługi nadają usłudze ubezpieczenia nowy wymiar – tu ochrona staje się bardziej „dotykalna”, można ją „zobaczyć” w formie beacona, który czuwa nad bezpieczeństwem klienta. To ułatwia akceptowanie składki jako ceny świętego spokoju, a nie pieniędzy wpuszczanych w kanał.
Jest i trzeci aspekt rozwiązania planowanego przez PZU: okrężną drogą klientom będzie można proponować ubezpieczenia operte na telematyce. A więc: jeśli jedziesz bezpiecznie – płacisz niższą składkę (ubezpieczenie oparte na monitoringu stylu jazdy). Jeśli auto stoi w garażu – płacisz niższą składkę (płacisz tylko wtedy, gdy używasz). Takie polisy już są na polskim rynku, ale nie zyskały dużej popularności.
Czytaj też: Link4 wprowadza ubezpieczenie, które może być o 30% tańsze, o ile dasz się śledzić
Dlaczego? Ludzie po prostu nie lubią jak się ich śledzi. Śledzenie jest w pakiecie obowiązkowym (i w dodatku nie wiadomo co ubezpieczyciel zrobi z danymi), a korzyść – mglista i nie dla każdego. No i niezbyt wielka, bo przecież nikt nie obniży bezpiecznemu kierowcy składki o 70%, bo nie wszystkie aspekty bezpieczeństwa na drodze zależą od jego bezpiecznej jazdy (przeciwnie: od niej zależy relatywnie niewiele).
Ale jeśli możliwość geolokalizacji klienta wprowadzić kuchennymi drzwiami, czyli dzięki instalowaniu w samochodach beaconów, a w smartfonach klientów aplikacji, których główną funkcją będzie rola „ratunkowa” i wzmacniania bezpieczeństwa… Potem może już pójść z górki, bo „inwigilacja” w pakiecie z bezpieczeństwem i ewentualnie niższą składką to jednak dużo lepsza opcja, niż „inwigilacja” tylko z ewentualnie niższą składką.
Prezes PZU chce „zarządzać ryzykiem klientów”. Czy klienci na tym skorzystają?
PZU ma wiele planów na innowacje i lepsze wykorzystanie bazy klientów i ma szansę na to, żeby sporo wskórać. Pamiętajmy: jeśli dodać klientów PZU, Banku Pekao i Alior Banku z przejętymi przezeń mniejszymi bankami to mamy konglomerat mający pod opieką większość Polaków.
Pole do programów lojalnościowych wspomagających dosprzedawanie klientom nowych polis, do wykorzystania wiedzy o klientach pochodzącej z kilku źródeł (jeśli klient Banku Pekao jest jednocześnie klientem PZU to grupa może wiedzieć o jego finansach i potrzebach prawie wszystko).
Ale ze wszystkich wypowiedzi szefa PZU Pawła Surówki jedna wydaje mi się znamienna i najważniejsza. Odnosi się ona do przyszłości ubezpieczeń: „Wcześniej ubezpieczyciel jedynie wyceniał ryzyko. Teraz chcemy wspólne zarządzać ryzykiem naszych klientów. To przewrót kopernikański w tej branży. Chcemy mówić do klienta: „Oto są ryzyka, które występują w twoim życiu. Zastanówmy się razem, co zrobić, żeby żyło ci lepiej”
I to jest właśnie clue zmian, które zobaczymy wkrótce w ubezpieczeniach. Coraz więcej usług ubezpieczeniowych będzie miało w sobie komponent „jakościowy”, uzależniony od tego jak się zachowujemy. A więc: jeśli jeździsz bezpieczniej – płacisz mniejszą składkę ubezpieczenia komunikacyjnego. Jeśli zdrowo się prowadzisz (monitoring tego da się ogarnąć aplikacją mobilną), to płacisz mniej za ubezpieczenie na życie i za ubezpieczenie medyczne. Jeśli często jesteś w domu, płacisz mniej za ubezpieczenie mieszkania.
Czytaj też: Ubezpieczeniowa kuchnia. Na co tak naprawdę idą nasze składki?
Czytaj też: Screenity, czyli aplikacja, która zdalnie sprawdzi i ubezpieczy ekran twojego smartfona. Warto ją mieć?
Dla firm ubezpieczeniowych to oznacza konieczność zbudowania zupełnie na nowo oferty produktów – by odpowiadała nowym czasom, a nie tylko zwykłej ocenie ryzyka. Wbrew pozorom wprowadzenie komponentów związanych ze stylem życia klienta nie będzie proste. I – przynajmniej przejściowo, do momentu „skalibrowania” na nowo ryzyka – może oznaczać dla klientów, że będą per saldo płacili za te ubezpieczenia więcej (bo ubezpieczyciel wypływa na nieznane wody i wliczy to w cenę).
Ale PZU w tym kontekście jest w lepszej sytuacji, niż mniejsi konkurenci – ma skalę działalności i ogromną bazę klientów, a to zawsze pomaga skalibrować nowy produkt i ograniczyć do minimum wzrost ceny. Tyle, że w dużej firmie jest też duży opór materii. I dlatego to właśnie mniejsze firmy, bardziej gibkie, wprowadzają na rynek więcej innowacji.
Czytaj też: Takich ubezpieczeń jeszcze nie widziałeś/łaś. A wkrótce będą codziennością. Re-wo-lu-cja!
Więcej na temat roli ubezpieczeń w naszym życiu: czytaj w raporcie „Jak ubezpieczenia zmieniają Polskę i Polaków” – plik pdf jest tutaj
Czytaj też: Jak będzie wyglądało nasze życie za 20-30 lat? I ile będzie kosztowało?
Czytaj: Ukąszenie pająka, wizyta UFO? Od czego warto się ubezpieczyć
na zdjęciu tytułowym: prezes PZU Paweł Surówka i „magic beacon”