Ubezpieczenie, czyli cena świętego spokoju. Ile warto zapłacić? I jak to obliczyć? Sprawdzam!

Ubezpieczenie, czyli cena świętego spokoju. Ile warto zapłacić? I jak to obliczyć? Sprawdzam!

Widziałem ostatnio kilka wyników badań i sondaży dotyczących naszej przezorności, odpowiedzialności za losy bliskich i rodzin. Dość mocno mną ta lektura wstrząsnęła, bo z cyferek wynikało niezbicie, że dość odważnie poczynamy sobie z rosyjską ruletką, jaką jest życie. Nie zastanawiamy się nad tym „co by było gdyby było”, żyjemy chwilą i beztrosko zakładamy, że żadna kłoda nie pojawi się na naszej drodze. Oczywiście, życzę wszystkim – także sobie i moim bliskim – żeby tak było, ale…

To, że połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności „na czarną godzinę” jestem w stanie zrozumieć – nasze dochody są wciąż niskie i część osób z ledwością jest w stanie zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, nie mówiąc już o fanaberiach takich jak napełnianie pieniędzmi finansowej poduszki na przyszłość. Ale jednocześnie niechętnie kupujemy jakiekolwiek ubezpieczenia, które w założeniu mają chronić nas i nasze rodziny przed finansowymi skutkami nieszczęść, pecha i niefartu.

Zobacz również:

Z badań wynika, że jeśli już mamy jakąś polisę, to jest to „grupówka” kupiona w zakładzie pracy (często niestety zapewniająca atrapę ochrony za przystępną cenę ;-)) albo jakaś obowiązkowa polisa, której brak oznaczałby dla nas karę od urzędników (np. komunikacyjne OC). Dobrowolnie od nieszczęśliwych zdarzeń ubezpiecza się kilkanaście procent Polaków, zaś ubezpieczenia zdrowotne kupuje „duże” kilka procent. Zatem gromadnie uważamy, że nic złego nam się w życiu nie przydarzy i wszyscy będziemy żyli długo i szczęśliwie. Młodzi Bogowie po prostu 😉

Partnerem merytorycznym cyklu tekstów, który dziś zaczynam – a który ma tę naszą beztroskę zmienić – jest firma ubezpieczeniowa Prudential. Nie oznacza to, że będę namawiał do kupowania wyłącznie jej polis, choć nie będę też ukrywał, że na mojej prywatnej liście ubezpieczycieli ta firma mieści się w czołówce jeśli chodzi o jakość oferty. Co prawda sam mam polisę od ciężkich chorób wykupioną w innej firmie, ale kiedy ją kupowałem Prudentiala nie mogłem wziąć pod uwagę, bo go jeszcze w Polsce nie było (choć jest to jeden z największych koncernów ubezpieczeniowych działających na świecie).

Dlaczego ubezpieczamy majątek, a nie ubezpieczamy rąk, które pozwalają nam zarabiać?

Większość z moich znajomych ma ubezpieczenie mieszkania, bo – całkiem słusznie – uważa, że należy zabezpieczyć przed ryzykiem zniszczenia to, czego się dorobili przez długie lata ciężkiej pracy. Porządne ubezpieczenie mieszkania i sprzętów domowych nie tylko od katastrof naturalnych (wybuch, pożar, zalanie), ale też od działalności złodziei, to koszt kilkuset złotych w skali roku. Niemało, ale nie po to przez całe życie do czegoś dochodziliśmy, żeby w jednej chwili wszystko stracić. Ci sami znajomi stosunkowo rzadko mają polisę na życie (a jeśli już to taką najtańszą, bo np. wymaga jej bank), a jeszcze rzadziej – polisę od poważnych zachorowań.

Czy to ma sens? Zabezpieczamy przedmioty, których się dorobiliśmy, owoce naszej pracy, a nie zabezpieczamy „aparatury”, która zapewnia nam możliwość pracowania i dorabiania się. A więc własnych rąk, nóg, głowy, najogólniej zdrowia. Gdybyśmy nie mieli ubezpieczonego mieszkania i z jakiejś przyczyny ono by się zanihilowało, to byłoby oczywiście bardzo źle i smutno. Ale można zakasać rękawy i zacząć od nowa. A jak zepsuje nam się zdrowie wskutek choroby lub nieszczęśliwego wypadku? Możemy już na zawsze stracić zdolność osiągania poprzedniej wydajności pracy lub pracowania w ogóle.

„Dlaczego to robisz, do jasnej cholery?” – zdarza mi się zapytać znajomego po czwartym piwie, gdy rozmowa schodzi na tak śliskie tematy jak ubezpieczenia (po czwartym piwie schodzi rzadko, ale i tak częściej, niż na trzeźwo ;-)). Odpowiedź?

  • Najczęściej: „wiesz, nigdy się nad tym nie zastanawiałem”.
  • Rzadziej: „Ubezpieczenia to pic, firmy ubezpieczeniowe to kanciarze, płacisz składki, a potem i tak ci nic nie wypłacą”.
  • Zdarza się też odpowiedź: „Był u mnie kiedyś agent i próbował wcisnąć ubezpieczenie od ciężkich chorób, ale było tak drogie, że go pogoniłem”.

Nie wiem, której odpowiedzi byście udzielili, gdybym Was zapytał o to dlaczego macie ubezpieczone mieszkanie, a nie zadbaliście o ubezpieczenie zdrowia, chociaż jest pięć razy ważniejsze, niż majątek. Albo dlaczego ubezpieczyliście cudzy samochód od zniszczenia (bo do tego sprowadza się komunikacyjne OC), a nie macie polisy od własnej ciężkiej choroby. Ale rozumiem każdego, kto powołuje się na jedną z tych trzech odpowiedzi. Bo sam jakiś czas temu walczyłem z tymi dylematami.

Pomyśl chwilę o przyszłości. I o świętym spokoju

Dlatego przez kilka najbliższych miesięcy będziecie czytali na „Subiektywnie o finansach” – mniej więcej co dwa tygodnie – teksty poświęcone ubezpieczaniu zdrowia, życia i przyszłości (w sensie: porządnej emerytury). Czyli tego wszystkiego, co w życiu najważniejsze.

Wiadomo, że nie każde ubezpieczenie jest dobre (zdarzają się takie, których nie poleciłbym najgorszemu wrogowi), nie zawsze potrafimy wybrać to, które będzie dla nas najlepsze. I nie zawsze potrafimy ocenić ile warto zapłacić. Będę starał się Was zapłodnić myślą o tym, że warto przynajmniej zastanowić się nad takim zabezpieczeniem, a jeśli już to zrobicie – podpowiem na co zwrócić uwagę, jak porównywać oferty, które zapisy w polisach są pułapkami i jak odróżnić polisę dobrą od złej. I jak wybrać dobrą jakość za przyzwoitą cenę.

Polisa ubezpieczeniowa – każda, niezależnie od tego czy chronimy majątek, życie czy zdrowie – to cena świętego spokoju. Płacisz ileś-tam złotych i dzięki temu nie musisz się martwić o to, co będzie gdy dopadnie Cię pech. Święty spokój jest dobrem „niewymiernym”, docenianym dopiero wtedy, gdy coś się stanie. Wszyscy ubezpieczeni zrzucają się na jednego pechowca, którego coś złego spotkało – to właśnie istota ubezpieczeń. Święty spokój dostają wszyscy, a ten jeden pechowiec dostaje pieniądze.

Najważniejsze dla mnie jest żebyś zaczął się zastanawiać nad tym co Cię może czekać w przyszłości i rozważył zakup jakiejkolwiek polisy chroniącej Ciebie przed różnymi nieszczęściami (w tym niemożnością pracowania, czasową lub trwałą). I żebyś – jeśli już się na zakup takiej polisy zdecydujesz – wziął polisę porządną, a nie byle jaką.

Jakie wypadki chodzą po ludziach, czyli Lotto wysiada

Co Cię czeka w przyszłości? Oby same dobre rzeczy. Ale nie wszystkim, niestety, dzieją się wyłącznie dobre rzeczy. Przypominamy sobie o tym – ale przeważnie tylko na krótko – gdy w telewizji trąbią o śmierci w młodym wieku młodej aktorki, czy sportowca. Albo kiedy okaże się, że jakaś ciężka choroba dopadła kogoś z rodziny. I że skierowanie z klauzulą „pilne” do szpitala na operację powoduje, że ów pechowiec dostanie się do lekarza np. za pół roku.

Najbardziej do wyobraźni przemawia nam rak. Nie jest to największa zdrowotna zgryzota Polaków, ale rakiem przestraszyć nas najłatwiej (z czego zresztą chętnie korzystają firmy ubezpieczeniowe reklamując polisy „antyrakowe”). Liczba osób chorujących na nowotwory zwiększa się o kilka tysięcy osób rocznie i przekroczyła w zeszłym roku 180.000 pacjentów. To oznacza, że owo badziewie dopada mniej więcej co dwusetnego Polaka. Dużo? Mało? Oceń sam. Podobno niektórzy boją się latać samolotami, choć tylko jeden lot na cztery miliony kończy się jakąś awarią (niekoniecznie katastrofą).

Na niewydolność układu krążenia choruje w Polsce mniej więcej milion osób i w ciągu najbliższych kilkunastu lat ta liczba może wzrosnąć o 250.000 osób (ludzie będą na to umierać, ale jeszcze szybciej będzie się namnażała liczba chorujących). Połowa z 400.000 zgonów rocznie to właśnie „zasługa” chorób krążenia. Na cukrzycę – najpopularniejszą chorobę cywilizacyjną – choruje w kraju już 2,7 mln osób (z czego pół miliona jeszcze o tym nie wie).

Nieszczęśliwe wypadki? Same tylko wypadki samochodowe to jakieś 35.000 zdarzeń rocznie oraz 43.000 osób poszkodowanych (lekko rannych lub doprowadzonych do inwalidztwa). Czyli co pięćsetna osoba kierująca samochodem ulega wypadkowi. Dużo? Mało? Oceń sam. Dla porównania: prawdopodobieństwo wygranej w Lotto wynosi 1:14.000.000. I wszyscy grają :-).

No dobra, nie wszyscy, z ostatnich badań wynika, że gra „tylko” 53% Polaków i że trzech na pięciu wierzy w wygraną. Od nieszczęśliwych wypadków ubezpiecza się 15% Polaków, choć prawdopodobieństwo śmierci w nieszczęśliwym wypadku jest 500 razy większe, niż prawdopodobieństwo wygranej w Lotto (nie mówiąc już o prawdopodobieństwie, że się ucierpi w wypadku, lecz przeżyje).

Strategiczne pytanie: jaka suma zapewniłaby ci poczucie bezpieczeństwa?

Mam nadzieję, że tych kilka liczb pokazało Ci, iż to nie jest tak, że nic nie może się stać. Owszem, trzeba wierzyć, że się nie stanie, ale warto też pomyśleć o tym, by mieć jakić backup na wszelki wypadek. Szanse w ruletce o nazwie „życie” nie są może rozłożone idealnie równo, ale wiele rzeczy zależy od zwykłego losu. Zastanów się w wolnej chwili – a w wakacje tych wolnych chwil jest więcej, niż zwykle – jak zmieniłoby się życie Twojej rodziny gdyby w Twoim życiu zdarzyło się coś, co ograniczyłoby lub całkiem zabrało możliwość pracowania.

Ile masz miesięcznie stałych rachunków do zapłacenia? Na jak długi czas opłacania stałych rachunków wystarczyłoby Ci oszczędności gdyby coś niebezpiecznego (wypadek, choroba) się wydarzyło? Z jak dużym kredytem do spłacenia zostaliby Twoi bliscy, gdybyś strukturalnie stracił możliwość pracowania? Ile pieniędzy potrzebowałbyś, żeby zapewnić bliskim choćby porównywalny standard życia do obecnego w sytuacji, gdyby „coś” się wydarzyło?

W świecie ubezpieczeń są dwie proste zasady. Pierwsza mówi, że warto mieć ubezpieczenie na wypadek śmierci lub niemożności pracowania warte tyle, ile wynoszą nasze roczne dochody. To oznacza, że w przypadku zawirowań w życiu (także tych zakończonych skutkiem śmiertelnym) będziesz miał (lub Twoi bliscy) kasę przez rok na zreorganizowanie się – np. sprzedaż zbędnych składników majątku, znalezienie nowej pracy, rezygnację z drogich szkół dla dzieci na rzecz tańszych itp.

Druga zasada mówi, że polisa zabezpieczająca przed finansowymi konsekwencjami przedwczesnej śmierci lub ciężkiej choroby (uniemożliwiającej pracę) powinna wynosić mniej więcej tyle, ile dwu-trzyletnie koszty utrzymania (czyli stałe rachunki). Chodzi o to, żeby w kryzysowej sytuacji mieć kasę na leczenie, a jednocześnie żeby rodzina nie przymierała w tym czasie głodem.

Warto czasem uświadomić sobie ile jesteśmy warci. Policz ile rocznie zarabiasz. Może 30.000 zł, a może 300.000 zł. To jest Twoja wartość, Twoja cena. Ludzie zamożni to rozumieją, dlatego aktorki ubezpieczają swoje pośladki, a śpiewacy – struny głosowe. Ale, paradoksalnie, to nie oni najbardziej potrzebują poczucia bezpieczeństwa na wypadek kłopotów chorobowych, ale my – zwyczajni ludzie. Bo jak słynna aktorka nie będzie mogła już zarabiać swoim tyłkiem, to będzie zarabiać pisząc książki o losach tego tyłka. A jak ktoś z nas nagle będzie musiał się zająć leczeniem zamiast pracą – bez planu B oznacza to kłopoty nie tylko dla niego, ale i dla całej jego rodziny. A to niefajne. I to jest właśnie stawka w tej grze w ruletkę własnym życiem, którą uprawiamy jeśli się nie ubezpieczamy.

Ile kosztuje święty spokój? Policzyłem!

Ile to kosztuje? Zawsze za dużo. Ubezpieczenie jest zawsze za drogie, bo nie oprawisz go w ramki i nie powiesisz na ścianie jak drogiego obrazu. To po prostu pieniądz, który wyparowuje z portfela. Czy to oznacza, że płacąc składki tracimy pieniądze? Nie patrzyłbym tak na to. „Poczucie bezpieczeństwa? Bezcenne. Za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard ;-))” – tak mogłaby wyglądać reklama ubezpieczenia.

Pierwsza zasada brzmi: lepiej mieć jakąkolwiek ochronę, niż żadną. Nie stać Cię na to, żeby opłacić polisę dającą 200.000 zł świadczenia w razie ciężkiej choroby? To weź taką, która daje choćby 50.000 zł. Byle tylko ta polisa była dobrze urzeźbiona, nie miała zbyt wielu wyłączeń, kruczków, haczyków, gwiazdek. O tym jak nie dać się nabić w „nibypolisę” napiszę w kolejnych tekstach z niniejszego cyklu.

Druga zasada brzmi: warto zapłacić kilka procent tego, co będzie ci wypłacone w przypadku nieszczęścia. Jeden z moich znajomych ma polisę na życie, za którą płaci 132 zł miesięcznie. Polisa ma sumę 200.000 zł i 20-letni okres ubezpieczenia. To oznacza, że ów znajomy w całym czasie obowiązywania umowy zapłaci za „święty spokój” (w tym przypadku spokój jego rodziny) jakieś 31.000 zł. Zapewne i składka i suma ubezpieczenia są waloryzowane inflacją, ale relacja wynosi mniej więcej tak, że znajomy kupuje święty spokój za 15% jego wartości (to jest zresztą polisa w Prudentialu).

Ja mam nieco inną polisę – na życie i od kilku możliwych wydarzeń, które uniemożliwiłyby mi pracę (np. utrata ręki lub wzroku). Płacę ok. 300 zł miesięcznie, a suma ubezpieczenia na pięć najbliższych lat jest zafiksowana na ponad 300.000 zł. Czyli przez pięć lat zapłacę za mój święty spokój 6% jego wartości. Mój znajomy zapłaci relatywnie mniej, bo jego święty spokój będzie kosztował 15% w ciągu 20 lat, a mój 6% w ciągu lat pięciu.

Jeszcze inny znajomy ma polisę, za którą płaci 460 zł miesięcznie. To już jest sporo, ale polisa ta zawiera nie tylko odszkodowanie 200.000 zł dla rodziny, gdyby ów znajomy w ciągu 20 najbliższych lat zszedł z tego padołu łez i rozpaczy. Zawiera też wypłatę w 210.000 zł w przypadku zdiagnozowania u znajomego jednej z 50 ciężkich chorób, które mogą stanąć mu w tym czasie na drodze oraz 260.000 zł w przypadku poważnego uszczerbku na zdrowiu po nieszczęśliwym wypadku. Poza tym jest jeszcze kilka opcji dodatkowych (np. przejęcie opłacania składek).

Gdyby znajomy chciał mieć tylko polisę na 200.000 zł od poważnego zachorowania, to rocznie płaciłby za nią niecałe 3000 zł (czyli jakieś 240 zł miesięcznie). To też oczywiście nie są małe pieniądze, ale on tak właśnie wycenił swoją wartość mierzoną kilkunastomiesięcznymi zarobkami. Gdyby ciężko zachorował, tyle właśnie by stracił przez to, że nie byłby w stanie pracować. A nie jest to etatowiec, lecz przedsiębiorca, więc państwo żadnych zasiłków by mu nie wypłacało.

Jak nie dać się nabrać na badziewiastą nibypolisę? O tym w kolejnych tekstach!

Jak widzisz, opcji do wyboru jest sporo. Kogo nie stać na ochronę na 200.000 zł i płacenie po 240 zł składki, może kupić mniejszą „porcję” świętego spokoju za złotych kilkadziesiąt. Czy w naszych domowych budżetach taki pieniądz może się znaleźć? Nie wiem ile zarabiasz, ale kiedyś na sobie sprawdziłem – przez pół roku skrupulatnie spisując swoje dochody – że 12% moich wydatków to jest przepalanie kasy na rzeczy niepotrzebne (jakieś abonamenty, z których nie korzystam, wyrzucone jedzenie, przepłacone usługi). I to było znacznie więcej, niż kilkadziesiąt złotych miesięcznie.

Proszę cię tylko o jedno: pomyśl trochę w wakacje o tym czy przypadkiem nie warto byłoby mieć finansowe zabezpieczenie na wypadek rzeczy, które niektórych z nas (jednego na kilkuset) w życiu spotykają. Trochę więcej informacji na ten temat jest też na stronie www.mlodzibogowie.pl. Odwiedź ją w wolnej chwili, to nic nie kosztuje i do niczego nie zobowiązuje.

Jeśli będziesz chciał mnie o coś zapytać, albo się poradzić – pisz na maciej@maciejsamcik.pl. Możesz też pogadać z ludźmi z Prudentiala.  Wszystkie namiary znajdziecie pod tym linkiem. Zachęcam, bo to to jedna z tych firm ubezpieczeniowych, których polisy oraz procedury wypłat świadczeń dość dokładnie prześwietliłem i wydaje mi się, że są OK, więc ryzyko wpadki jest relatywnie niewielkie. Dlatego zresztą zaprosiłem ich jako partnera merytorycznego tego cyklu. Dziś lub za kilka tygodni, gdy będziemy wszyscy wiedzieli więcej o ubezpieczeniach – możecie urządzić im „ostre strzelanie” i opowiedzieć w komentarzach jak było ;-).

ZOBACZ: Młodzi Bogowie i kubka miętolenie, czyli komu opłaci się gwarantowana emerytura?

Kolejne artykuły z tego cyklu będą m.in. o tym:

  • Ile kosztuje nas choroba, czyli jak właściwie oszacować właściwą dla nas sumę ubezpieczenia – nie przesadzić (czasem agenci ubezpieczeniowy namawiają do sufitowych sum ubezpieczenia, zupełnie bez sensu), ale i żeby nie obudzić się kiedyś z niby-polisą, która niewiele kosztuje, ale i nic nie gwarantuje.
  • Czego najbardziej boimy się w życiu, a na co chorujemy? Wrew pozorom dziś już dość rzadko umiera się ze starości. Warto więc zabezpieczyć się głównie przed tymi „strategicznymi” chorobami, które dopadają nas najczęściej.
  • Czym różnią się między sobą polisy na życie i na wypadek chorób? Jak odróżnić dobrą polisę od badziewnej? Jakich zapisów w polisach unikać? Które powinny spowodować, że
  • Jak w przyszłości zmieni się nasze życie, czego będziemy potrzebowali i ile to będzie kosztowało? Czyli: na co warto zbierać pieniądze, żeby w przyszłości korzystać ze wszystkich udogodnień dostępnych w czasie jesieni życia dla najbardziej zapobiegliwych?
  • Jak zapewnić sobie pieniądze na zdrowe i długie życie po zakończeniu kariery zawodowej? Bez ściemy i naganiania – plusy i minusy każdej z opcji i konkretne przykłady

Jeśli chcesz dorzucić jakieś dodatkowe tamaty – pisz w komentarzach, będę uzupełniał listę zagadnień. Podziel się też swoimi doświadczeniami z kupowaniem ubezpieczeń. Jak kupić najlepiej dopasowaną do swoich potrzeb polisę i nie przepłacić? Jeśli masz na to sprawdzony na sobie patent – opisz go, pomagając innym czytelnikom.

Subscribe
Powiadom o
33 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
michal
7 lat temu

Idealny timing 😉 Akurat miałem zgłębiać temat dla siebie.

Mirek
6 lat temu
Reply to  michal

06.2017 złamanie V kości śródstopia, 10.2017 po złożeniu i rehabilitacji wniosek o odszkodowanie i.. 2% utraty = 1200 PLN wypłacono… to mniej niż zapłaciłem składek w 2017 roku.. kpina… sam się na odszkodowanie złożyłem – nie inni… Odszkodowanie nie uwzględniło kosztów: leków, utraty zarobków itp itd… w Skandynawii: osoba w moim wieku przytrzasnęła sobie palec drzwiami i przez 2 miesiące około problem z pisaniem… doszła do zdrowia i dostała 1,5x miesięcznej pensji odszkodowania… tak jest w RP z ubezpieczeniami na życie i zdrowie… słyszy się ile razy ubezpieczyciele zaniżają odszkodowania, unikają płacenia – zawsze i mocno szukają powodów… mając prawników… Czytaj więcej »

pajacyk_123
7 lat temu

To, że połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności „na czarną godzinę” jestem w stanie zrozumieć – nasze dochody są wciąż niskie i część osób z ledwością jest w stanie zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, nie mówiąc już o fanaberiach takich jak napełnianie pieniędzmi finansowej poduszki na przyszłość. Ale jednocześnie niechętnie kupujemy jakiekolwiek ubezpieczenia, które w założeniu mają chronić nas i nasze rodziny przed finansowymi skutkami nieszczęść, pecha i niefartu. Niskie dochody niskiimi dochodami, potrafię zrozumieć, że najbiedniejsze 10% nie ma żadnych oszczędności, ale 50%? To jest wybór życiowy – TV+abo. kablówki/platformy cyfrowej jest niezbędne do życia, podobnie jak 4 zgrzewki piwa,… Czytaj więcej »

Nerkofil
7 lat temu

90% populacji przeznacza swój dochód na konsumpcję. Tak jesteśmy skonstruowani psychicznie – nastawieni na natychmiastowe zaspokajanie pragnień, przyjemności. Na to że na stres nawet lepiej zapalić, niż się napić. Dużo szybszy efekt odprężenia. Ten sam mechanizm przekłada się na decyzaje finansowe. Bierzemy TV osiemset-calowy, miliard-rdzeniowego laptopa na raty i natychmiast cieszymy się nową zabawką. Ubezpieczenie to coś ulotniego, co nie daje natychmiastowej przyjemności, a pewność i poczucie bezpieczeństwa jest iluzoryczne! W razie zagrożenia zdrowia – może rodzina pomoże, TV się do lombardu zaniesie, żeby łapiduchowi na łapówkę uzbierać, w szpitalu połatają. Jakoś to będzie! Z drugiej strony, żadne ubezpieczenie nie… Czytaj więcej »

Nerkofil
7 lat temu

Inna sprawa – ubezpieczamy się PRZED ISTOTNĄ STRATĄ!
stratę najprościej szacować wg. miesięcznego dochodu.
Mieszkanie – jaka to wielokrotność Twojego dochodu? A Samochód? Im większa wielokrotność, tym większe poczucie straty, i potrzeba zabezpieczenia.
A z drugiej strony – osoba zarabiająca minimum socjalne prostą pracą fizyczną, po utracie nogi, oka czy kontroli nad wypróżnianiem, finansowo tego nie odczuje tak mocno, jak kierownik średniego szczebla w przeciętnej korporacji o dochodzie powyżej średniej krajowej. Jemu przychód spadnie znacznie, biedny pójdzie na rentę,a resztę i tak przepije za 4×500+. Ergo, ubezpieczają się ci, którzy mają świadomość mozliwości największej straty.

Lucyferek
7 lat temu

Ubezpieczenie na milion to obecnie koszt ok 4000-8000 zł/rok. Warto je posiadać bo po upływie dwóch lat, w krytycznym momencie życia można zapić się na śmierć i obsypać rodzinę kasiorką, na której komornik łapy nie może położyć 🙂 A przecież i tak kiedyś wszyscy umrzemy, więc dlaczego robić to „za darmo”? 🙂

Pawel
7 lat temu
Reply to  Lucyferek

W Prudential masz 12 miesiacy karencji przed samobojstwem

zaufany
7 lat temu

Pewnie istnieją dobre ubezpieczenia, ale jak nie jesteś ekspertem w tej sprawie, to Cię wyrolują. Proste. Ludziom się po prostu nie chce miesiącami zgłębiać temat.

Ppp
7 lat temu

„Dlaczego to robisz, do jasnej cholery?” 1. Firmy ubezpieczeniowe to kanciarze, Proponuję panu przypomnieć sobie sprawę pewnego żaglowca, któremu PZU nie chciało wypłacić odszkodowania, bo ich zdaniem “sztorm” po angielsku, to coś innego, niż po polsku. Z kolei mój ojciec, płacący składkę OC od kilkudziesięciu lat, miał drobną stłuczkę na parkingu (lekkie wgniecenie zderzaka) – od razu mu podnieśli składkę, chociaż przedtem w składkach wpłacił wielokrotnie więcej, niż wynosiła wartość szkody – czy to nie jest oszustwo? 2. Ubezpieczenia są za drogie. Nie zawsze chodzi o to, że kogoś “nie stać”, ale praktyczna i postrzegana wartość usługi jest bardzo niska… Czytaj więcej »

Lolca
7 lat temu
Reply to  Ppp

Ad pkt1. Samochodowe OC to nie ubezpieczenie dla Ciebie! W przypadku drobnej stłuczki z naszej winy czasami bardziej się opłaca dogadać i samemu zapłacić za nowy zderzak, by nie stracić dobrej ceny za ubezpieczenie. Jednak jak po wypadku z twojej winy (odpukać, by nikomu z nas się to nie przytrafiło) bedziesz musial zapłacić powiedzmy 1mln zł + 2tys dożywotniej renty bo kogoś zupełnie niechcący wsadzisz na wózek inwalidzki, to jak ma się do tego te pare, paręnaście tysięcy które byłbyś w stanie sam odłożyć? Ludzie chyba nawet nie wiedzą co oznacza skrót OC – Odpowiedzialność Cywilna, czyli twój dupochron a… Czytaj więcej »

mirek
7 lat temu
Reply to  Ppp

Ppp dnia 20 lipca- trafione w punkt.
Az drugiej strony- chcialem ubezp. mieszkanie, 25 m2 w samym centrum Katowic , na identycznych waryunkach, jakie ma kolega w Bytomiu, w centrum miasta z mieszkaniem o powierzchni 65 m2 w kamienicy. ( u tego samego ubezpieczyciela i tą samą nazwa polisy) . Moja najbardziej podstawowa składka ponadtrzykrotnie przewyższyła jego wypasioną składkę. No niestety, on ma rodzinę, koszty rozkladają się na 2 os . dorosłe, i za dużo wieksze mieszkanie. Mnie , niestety , nie stać…

Marcjanna
7 lat temu

Z tego co orientuję się wypłaty są od uszczerbku na zdrowiu, który jest stały. Jeśli więc zaniemogę np. na ból nóg i będę wymagać rehabilitacji, to raczej standardowa polisa mi nie pomoże.
Póki co mam ubezpieczenie grupowe w pracy i okazało się właśnie, że jest tam taki pakiet na nagłe 'zaniemożenie’ i np. są zwroty za przejazdy karetką. wizyty domowe czy rehabilitację. Tak też póki co przy tym pozostanę.

Monikam
7 lat temu
Reply to  Marcjanna

Radziłabym dobrze poczytać Ogólne Warunki Ubezpieczenia, ponieważ często zdarza się przy takich super grupówkach, że owszem wszystko jest ala na papierze, a jak zagłębimy się w lekturę, to już nie jest tak pięknie. Dlatego dobrze dobrane ubezpieczenie ale indywidualne jest zdecydowanie lepsze. W ubezpieczeniach owszem bardzo ważny jest zakres i kwota, ale nie mniej ważne są wyłączenia.

Jacek
7 lat temu

Maciej Samcik, jakie książki na o tematyce ubezpieczeniowej polecasz? Chodzi mi bardziej o takie poradnikowe, dla zwykłych ludzi (akademickich już się naczytałem).

TomekR
7 lat temu

Zdecydowanie zgadzam się z tezą, że na życie ubezpieczają się ci, którzy w przypadku wypadku/choroby mogą dużo stracić. Pewnie po tym wpisie sprawdzę ofertę Prudentiala, ale na razie mam polisę Leadenhall/Lloyd’s. Oprócz standardowych pozycji ubezpieczenia jest tam ciekawa opcja dla niezdolności do pracy w skutek wypadku/choroby – wypłacanie przez 2 lata miesięcznych pensji w wysokości 65% dotychczasowego wynagrodzenia. Za całość płacę rocznie 1.300zł.

Monikam
7 lat temu

Zdecydowanie zgadzam się z tezą, że ważniejsze od ubezpieczenia majątku jest ubezpieczenie życia i zdrowia, od tego może zależeć nasze i naszej rodziny dalsze życie, które w przypadku poważnych zdarzeń i tak już będzie dość skomplikowane, a Polska nie jest krajem, w którym pakiety socjalne są rozbudowane i dają realną pomoc.

Klakier 40
7 lat temu

Witam serdecznie szanowalem pana Macieja Samcika, ale jego reklama mlodego boga jest subiektywna, jast wiele czynnikow,które wplywaja na składkę,wiek zawód stan zdrowia, takie podawanie mija się z celem, ma na celu reklame konkretnej firmy. Ubezpieczenie 25 latka inaczej kosztuje niz ubezpieczenie 45 latka inne jest ryzyko dla firmy i inna cena mam 45 lat i mam polise za 86 zlotych a suma ubezpieczenia jest 240 tysiecy na kazda smierc nawet naturalna

Cyfers
7 lat temu

Tez uważam, ze warto sie ubezpueczyc… majatek ubezpueczamy, a sami siebie nie. Slyszalam ze ubezpieczenia wlasnie sa dla biednych, bo nie maja położonej kasy. Zgadzam sie z tym. Ale zwróćmy uwage ze prudencjal nie ma centralu w polce i jak cos to chyba przez anglie odwolania. No i tetaz mozna wybrac fitme ktora czesc ubezpieczenia odda. A np. Z oc auta nikt nam nie odda.

strach
7 lat temu

no…ciekawe chyba przekonał mnie kot :)…poważne zachorowania…wystarczy popatrzec na kolejke w szpitalu onkologicznym.Choruje moj wujek..

7 lat temu

Też szukam jakiejś ubezpieczalni bo jestem na dziełówce i praktycznie nikt mi nie zapewnia żadnej ochrony.

[…] znieczulenia o ubezpieczeniach”. W niej m.in. o tym ile naprawdę kosztuje chorowanie, jaka jest cena świętego spokoju i iczy opłaca się grać z życiem w ruletkę. Wejdź na stronę “Bez znieczulenia o […]

[…] “Bez znieczulenia o ubezpieczeniach”. W niej m.in. o tym ile naprawdę kosztuje chorowanie, jaka jest cena świętego spokoju i iczy opłaca się grać z życiem w ruletkę. Wejdź na stronę “Bez znieczulenia o […]

[…] Czytaj też: Jeśli nie masz tyle szczęścia co Mavis, to lepiej się zabezpiecz przed pechem w życiu […]

[…] Przeczytaj: Ubezpieczenie czyli cena świętego spokoju. Ile warto zapłacić? […]

[…] Czytaj też: Jeśli nie masz tyle szczęścia, to lepiej zrób to […]

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu