Rzecznik Finansowy zaapelował do sumienia ubezpieczycieli i do rządu, żeby zmienić regulacje i w czasach epidemii… zrezygnować z kar za brak komunikacyjnego OC, a także odroczyć płatność składek klientom borykającym się z brakiem dochodów. I żeby Polak w tarapatach mógł „wypisać” pojazd na pewien czas z ruchu, by radykalnie ograniczyć wysokość składki na OC. Czy Polscy kierowcy to docenią? Wątpię
Trwa epidemia, przybywa też pomysłów na ulżenie konsumentom obciążeń finansowy: ceny mają być regulowane, a składki do ZUS umorzone, zaś płatności podatków opóźnione. Pojawił się też pomysł Rzecznika Finansowego, dotyczący składek komunikacyjnego OC. Chodzi o to, by kierowcy mogli zmniejszyć obciążenia dla domowych budżetów przy zachowaniu ciągłości ochrony ubezpieczeniowej.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Propozycja polega na zawieszeniu kar za brak OC, możliwości obniżenia składki jeśli pojazd jest czasowo wyłączony z ruchu oraz prolongacie w opłaceniu składek dla tych kierowców, którzy nie mają na to pieniędzy, bo np. stracili pracę. Sprawdzam czy to jest w ogóle możliwe – zachować ochronę, ale za nią nie płacić. Albo płacić mniej?
Czytaj też: Bardzo drogie ubezpieczenie OC? Sprawdź w sieci dlaczego cię tak potraktowali. I czy mieli rację
Brak kar za brak OC. Pomoc antykryzysowa, czy niebezpieczna furtka?
Ubezpieczenie komunikacyjne to najpopularniejszy (bo obowiązkowy) produkt ubezpieczeniowy w Polsce. Średnia cena polisy to 664 zł. Ubezpieczyciele zbierają z tytułu ubezpieczania naszych aut ok. 24 mld zł składek rocznie (w tym i AC). OC uratowało skórę (i portfel) już niejednemu kierowcy, który spowodował wypadek i uszkodził czyjeś auto, a nierzadko i czyjeś zdrowie. Szkody wyrządzone w wypadku mogą przecież iść w miliony złotych. Suma ubezpieczenia w ramach polisy OC (czyli maksymalna wysokość ochrony udzielanej przez ubezpieczyciela) wynosi 5 mln euro za szkody osobowe i 1 mln euro za szkody majątkowe).
Kara za brak OC jest surowa. To 1040 zł jeśli spóźnimy się z płatnością do 3 dni i aż 5.200 zł za jazdę bez ubezpieczenia dłużej niż dwa tygodnie. Baza aktywnych polis OC jest skomputeryzowana, a z roku na rok rośnie szybkość i dokładność namierzania ubezpieczeniowych „gapowiczów”. W ubiegłym roku było ich ok. 126.000 (to liczba wezwań o zapłacenie kary za brak komunikacyjnego OC).
Rzecznik Finansowy proponuje czasowe zawieszenie pobierania opłat karnych za brak OC komunikacyjnego. Kierowcy mieliby być jedynie informowani, że zostali namierzeni i muszą wyjaśnić brak polisy. To kiepski pomysł, bo uderza w samych kierowców. Zwiększyłby liczbę tych, którzy chcieliby sobie zrobić „wakacje od polisy” i jeździć bez OC.
Gdy dochodzi do wypadku, a sprawcą jest kierowca bez OC, poszkodowany dostaje wypłatę od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego (UFG). Gdyby w krótkim czasie gwałtowanie wzrosła skala świadczeń wypłacanych z kasy UFG, to niewykluczone, że firmy ubezpieczeniowe musiałyby płacić wyższe składki na utrzymanie UFG. I że przerzuciłyby ten koszt na klientów. UFG wydał oświadczenie, w którym wstrzemięźliwie odnosi się do pomysłów Rzecznika Finansowego:
„Trudno jest mówić o udogodnieniach dla posiadaczy pojazdów, jeśli miałyby one jakkolwiek zachwiać najistotniejszą rolą ubezpieczenia OC, czyli ochroną poszkodowanych w wypadkach”
– czytam w oświadczeniu. Co UFG ma na myśli? Zapewne to, że w razie stłuczki czy groźnego wypadku sprawcy z nieopłaconą składką będą musieli pokryć 100% wyrządzonych szkód. Ale i poszkodowani nie będą mieli łatwiej, bo procedurę likwidacji szkody będzie przejmował UFG, co wiąże się z dodatkowymi formalnościami.
Czytaj też: Polacy ogołocili sklepy z żywności. Czy naprawdę mogłoby jej zabraknąć w czasie „narodowej kwarantanny”?
Składka na OC jak rata kredytowa – z prolongatą?
„Należy zadbać o to, żeby nawet przy braku środków na opłacenie ubezpieczenia kierowca miał ochronę, szczególnie w zakresie OC komunikacyjnego” – mówi Rzecznik Finansowy. Chodzi o wprowadzenie czegoś na kształt „wakacji od składki”, czyli prolongaty podobnej do tej, którą oferują obecnie banki.
Niektóre firmy ubezpieczeniowe oferują takie dobrodziejstwo, np. raz na kilka lat można poprosić o zawieszenia płacenia składki. Co by się stało, gdyby kierowcy gremialnie zawnioskowali o prolongatę, a firmy musiałyby ich posłuchać? W scenariuszu optymistycznym świat by się nie zawalił, płatności zostałyby po prostu odroczone, a firmy musiałyby żyć nadzieją, że klienci zapłacą w końcu brakujące składki. Ale jest też czarny scenariusz, Przy dużej skali odpływu składek mogłoby to zachwiać sytuacją ubezpieczycieli (no może z wyjątkiem PZU).
W sytuacji, gdy nagle dopływ składek ustaje, a szkód wcale nie jest mniej (nie mamy danych czy przez kwarantannę mniej jest zdarzeń drogowych i czy są mniej kosztowne), to stwarza w dłuższym terminie zagrożenie płynnościowe dla firm, szczególnie tych działających w mniejszej skali.
Rozwiązaniem byłoby przejęcie płacenia składek przez rząd, ale zapewne pojawiłyby się wtedy głosy takie, jak w przypadku zawieszenia płatności składek na ZUS. Za trzy miesiące sytuacja finansowa wielu osób wcale nie musi się polepszyć. Po drugiej stronie jest problem płynnościowy firmy ubezpieczeniowej i agenta, który nie sprzedał ubezpieczenia i nie zarobił.
Czytaj też: Koronawirus już tu jest. Czy jesteśmy gotowi do walki z epidemią? Ta tabelka wiele mówi…
Nie masz pieniędzy? Wycofaj auto z ruchu
Ten pomysł to akurat nic nowego. Już dziś korzystają z takiego rozwiązania przedsiębiorcy, którzy – pod pewnymi warunkami – odstawiają ciężarówkę albo autokar na parking i płacą składkę o 95% niższą. Rzecznik Finansowy proponuje, by rozszerzyć teraz tę opcję na innych przedsiębiorców i osoby fizyczne.
Chciałbym napisać, że ręce mi się składają do braw, ale jednak nie mogę, bo w polskich warunkach byłoby to trudne do przeprowadzenia. Czy warto wodzić na pokuszenie kierowców, którzy mogliby zadeklarować, że wyłączają samochód z ruchu tylko po to, żeby płacić symboliczne 5% składki? Gdyby zastosować telemetrię, czyli zainstalować w samochodzie czujnik, który monitorowałby jego faktyczne użycie – to miałoby sens. W innym wypadku, ten pomysł byłby ryzykowny.
Poza tym nie zapominajmy, że samochód, który stoi, też może stwarzać niebezpieczeństwo. Do klasyki gatunku przeszły (nie tak rzadkie) historie o samozapłonach aut pozostawionych na parkingu, czy w garażu. Albo takich, które stoczyły się mimo, że były na hamulcu ręcznym.
Trudno odmówić Rzecznikowi Finansowemu dobrych chęci i kreatywności, ale – inaczej, niż w przypadku kredytów bankowych – przy ubezpieczeniach trzeba bardzo uważać z antykryzysowymi rozwiązaniami, bo łatwo przedobrzyć.
źródło zdjęcia: PixaBay