Rynek hotelowy i turystyczny zamarł. A właściciele pokojów w condohotelach pytają: „Co z moim gwarantowanym zyskiem 8% rocznie?” No właśnie, co?

Rynek hotelowy i turystyczny zamarł. A właściciele pokojów w condohotelach pytają: „Co z moim gwarantowanym zyskiem 8% rocznie?” No właśnie, co?

Jedną z najbardziej dotkniętych epidemią koronawirusa branż w gospodarce jest hotelarstwo. W Polsce boom przeżywały ostatnio wszystkie jego odmiany – jak np. condohotele – oraz dziedziny pokrewne – jak najem krótkoterminowy. Wielu inwestorom na tym rynku obiecywano „gwarantowane” 7-8% zysku. Czy załamanie oznacza, że stopy zwrotu stanęły pod znakiem zapytania? A może właśnie zasiadamy do odrobienia kolejnej lekcji z inwestowania i z tego, że poza lokatą w banku nikt nam niczego nie może zagwarantować?

Inwestycje w nieruchomości stały się w ostatnich latach jedną z nielicznych w miarę bezpiecznych alternatyw dla trzymania kasy na depozycie bankowym. Jak grzyby po deszczu hotele, condohotele, aparthotele i apartamenty na wynajem krótki, długi, na godziny… Teraz dla wszystkich inwestorów i właścicieli przyszedł czas próby.

Zobacz również:

Turystyka praktycznie nie istnieje, podróżuje tylko ten kto musi, a obłożenie w hotelach nie przekracza 5-6%. W tej sytuacji wiele hoteli się po prostu zamknęło, np. Bristol, Raffles Europejski, czy Westin. Choć w Warszawie działa m.in. Hilton, Marriott, czy InterContitental.  Airbnb i Booking.com oddają pieniądze za już złożone rezerwacje, choć oferty cały czas są dostępne. Jeśli tylko znajdzie się chętny na urlop – proszę bardzo, droga wolna. Tyle, że chętnych brak.

Zawał w turystyce nastąpił w momencie, gdy liczba odwiedzających nasz kraj była rekordowa. W 2015 r. było mieliśmy 16,8 mln gości z zagranicy, a w roku ubiegłym – grubo ponad 20 mln. Na rynku bez problemu było miejsce dla hoteli, condohoteli (tego rodzaju obiekty miały na koniec roku 12.000 lokali), jak i dla apartamentów na wynajem. Najem krótkoterminowy stał się najbardziej rentowną formułą zarabiania na nieruchomościach.  

Czytaj też: I bez koronawirusa byłby problem? Oni ostrzegali przed condo-tsunami

Czytaj też: Inwestycja w mieszkanie na wynajem? W condohotel? Firmy obiecują 7-9% zysku rocznie bez ryzyka. A jaka jest prawda?

Pewne 8% z condoinwestycji? Koronawirus nie słyszał o gwarancji zysku

Co to takiego te condo-apartamenty? Rynek nie doczekał się jednolitej definicji, ale z grubsza to lokale w hotelu albo apartamentowcu, których właścicielami nie jest sieć hotelowa, ani operator budynku inwestor indywidualny. Klient kupuje lokum i oddaje je w zarządzanie firmie, która bierze ok. 25-30% prowizji liczonej od przychodu netto. To ból głowy operatora żeby wycisnąć z niego jak najwięcej, dbać o wszelkie formalności, sprzątanie i obłożenie.

Głównym wabikiem dla kupujących tego typu apartamenty była w wielu przypadkach gwarancja zysku dawana np. na 10 lat. Operator gwarantował, że przed cały czas będzie w stanie dostarczać 7-8% rocznego zysku właścicielowi apartamentu. Ba, jeszcze 22 marca, mimo panoszącej się zarazy, nie brakowało w internecie ofert sprzedaży z gwarancją 8% zysku. W teorii, szczególnie w przypadku najmu na doby, taką stopę zwrotu wykręcić nietrudno.

Załóżmy, że nasz condoapartament kosztował okrągłe 400.000 zł, a jego obłożenie – licząc z duuużą rezerwą to 150 dni w roku. Cena za dobę to powiedzmy 300 zł, czyli też raczej tanio. Ale już przy tych ostrożnych założeniach przychód z najmu wynosi 45.000 zł, minus marża operatora (30% czyli 13.500 zł), minus podatek (załóżmy, że ryczałtowe 8,5%, czyli 2677 zł) i  wychodzi nam na czysto prawie 29.000 zł, czyli 7,2%. I to zastrzegam kolejny raz:  przy bardzo wstrzemięźliwej kalkulacji.

 

Czytaj też: Czy akcja #LOTdoDomu to zawoalowany sposób na pomaganie LOT-owi w czasach koronawirusa? Bilety nie są tanie, ale…

Czytaj też: Koronawirus na zakupach, czyli jak płacić, żeby się nie zarazić? WHO o wątpliwościach dotyczących używania gotówki. Co wy na to?

Niestety, właśnie materializuje się z siłą huraganu największe ryzyko związane z działalnością condohotelową: przez koronawirusa spada obłożenie, a wraz z nią rentowność lokali. Nie znam nikogo, kto myślałby teraz o weekendzie nad Bałtykiem czy chwili relaksu z widokiem na Tatry. O tym, czy i o ile spadły ceny wiedzą tylko portale rezerwacyjne, ale nie podają szczegółów.

Airbnb podaje zbiorcze dane o tym, o ile spadły przychody właścicieli lokali w różnych miastach w Azji, Europie i w USA, wraz z prognozą na podstawie bieżących rezerwacji. Z wykresu poniżej wyraźnie widać,  że o ile w lutym tygodniowy przychody wynosiły kilka milionów dolarów, to od połowy marca nastąpiło wyraźnie tąpnięcie, a wakacje można spisać na straty – wielkość wpływów wynosi przeważnie zero lub 1-2 mln dol. W porównaniu z ubiegłym rokiem to spadek o prawie 90%.  Na wykresie widać wyraźne wybicie w Tokio – to duża liczba rezerwacji na czas Igrzysk Olimpijskich. Ale to już nieaktualne, bo igrzyska przełożone na 2021 r.

Poniżej wyciągnąłem z AirDNA (to dedykowany  właścicielom nieruchomości serwis, który udostępnia dane o stawkach najmu) dane o liczbie procesowanych przez Airbnb rezerwacji. Również i na tej infografice widać, że zainteresowanie noclegami spadło niemal do zera, a na horyzoncie nie ma ani jednej jaskółki nadziei na odwrócenie trendu.

Zapewne wiele osób przyjęło strategię na przeczekanie. Skoro nie ma klientów, najlepsze co można zrobić, to zamknąć obiekt, żeby ograniczyć koszty funkcjonowania – chociażby energii, ogrzewania. Poza tym marzec i tak był raczej martwym okresem. Z punktu widzenia właścicieli i operatorów condohoteli najważniejsze pytanie brzmi: czy w maju uda się opanować epidemię na tyle, by ludzie zaczęli się ruszać z domu. Dopiero od maja wyraźnie rośnie zainteresowanie podróżami.

Czytaj też: Jak państwo napędza inwestycje w nieruchomości, a potem przed nimi ostrzega

Czytaj też: NBP policzył, ile naprawdę zarabia sie na wynajmowaniu mieszkania. Zaskakujące?

Kiedy doczekam się na moje 8%?

Obiekty stoją niemal puste i nie generują przychodów. Jak długo to potrwa? Może klienci wrócą na rynek w czerwcu, lipcu lub sierpniu? Być może zostaną utrzymane ograniczenia w podróżach zagranicznych i gros Polaków wybierze wypoczynek w rodzinnych stronach? Na Mazurach, w górach, czy nad morzem? Wtedy jest szansa, że ten sezon nie będzie całkowicie stracony. Ale nie brakuje opinii, że ograniczenia w poruszaniu się potrwają nawet przez rok.

A co jeśli operator obiektu gwarantuje zysk? Od razu powiedzmy, że ten renomowany, odpowiedzialny i mający doświadczenie na rynku raczej nic gwarantował nie będzie, bo wie, że w turystyce bywa różnie i nic nie da się przewidzieć kilka lat naprzód. Gwarancja gwarancją, ale pytanie brzmi: jaka jest podstawa tego typu obietnic. Przeważnie jest wątła i jest to przede wszystkim chwyt marketingowy. Choć oczywiście wiele zależy od konstrukcji umowy. Te można podzielić z grubsza na dwie kategorie.

Pierwsza zakłada, że operator przez całą długość umowy najmu, czyli np. przez 10 lat dzieli się z nami wypracowanymi zyskami, ale bez wskazania minimalnej stopy zwrotu. W tym sensie tytułową „gwarancję” należy rozumieć jako oszacowanie przyszłych zysków. Jedyne, co jest gwarantowane, to fakt, że operator odda nam część zysku, który potencjalnie wypracuje. I że będzie się starał, by było to co najmniej 7% w skali roku.

Drugi wariant polega na tym, że gwarancja konkretnego minimalnego zysku, owszem, występuje, ale przeważnie obowiązuje przez pierwsze 3-5 lat,  a potem zamienia się w proporcjonalny udział w zyskach całego obiektu. Albo zawiera pewne obostrzenia lub wyłączenia. Ile warta jest taka gwarancja, gdy rynek się załamie? Tyle co papier, na której została spisana oraz tyle, co wiarygodność, marka i rynkowa reputacja gwaranta.

Trzeba zadać sobie kilka pytań. Czy operator ma własny kapitał, żeby pokryć ewentualne straty wynikające ze zbyt niskiego obłożenia obiektu? Czy ma gwarancje bankowe, które dadzą się łatwo uruchomić, gdyby przestał płacić faktury? Na jakie kwoty opierają te gwarancje? I na jaki okres? Nie tylko na najbliższy rok przypadkiem? Operator, widząc, że nie będzie w stanie wywiązać się z umów, może po prostu ogłosić bankructwo. I zapewne nierzadko taki scenariusz będzie „grany” w przypadku inwestycji condohotelowych z gwarantowaną stopą zwrotu.

Marlena Kosiura, z portalu Inwestycjewkurortach.pl, która rynek zna od podszewki, przypomniała ostatnio w komentarzu, że firmy zarządzające apartamentami nie mają zwykle ani majątku, ani rezerw finansowych, za to mają duże koszty (zatrudniają obsługę lokali). To może oznaczać, że prędzej zbankrutują, niż wywiążą się z obietnic 8% rocznego zysku dla właścicieli apartamentów. Analityczka napisała:

„Obecna sytuacja dla branży wynajmu krótkoterminowego jest jednoznaczna: ten rynek właśnie się w Polsce skończył, przynajmniej na najbliższe ok. 2-3 lata. Problem mają nie tylko właściciele, ale przede wszystkim firmy zarządzające najmem krótkoterminowym. Ten kryzys pociągnie za sobą w dół również rynek najmu długoterminowego”

Z punktu widzenia właściciela mieszkania w condohotelu (albo apartamentu na wynajem), o ile kupił swój lokal za gotówkę, sytuacja nie jest aż tak dramatyczna. Cały czas ma w ręku konkretne aktywo, które w długim terminie (5-10 lat) może okazać się dobrym nośnikiem wartości (choć nie musi, wartość nieruchomości potrafi też spadać). Ale wiele osób, które inwestowały spekulacyjnie, na kredyt i z myślą o łatwym zysku, może mieć problem.

Trudno sobie wyobrazić, żeby w miejscowościach turystycznych w tym – a może i w przyszłym roku – udało się utrzymać ubiegłoroczne poziomy obłożenia. W dużych miastach możemy być świadkami wielkiego przestawiania zwrotnicy z najmu krótkoterminowego na długoterminowy. Przybędzie ofert, a więc i spadną wywindowane w ostatnich miesiącach stawki za najem.

W najbardziej komfortowej sytuacji są właściciele w największych miastach, gdzie łatwiej będzie zmienić model z krótkoterminowego na długoterminowy. W najgorszej – właściciele apartamentów z dala od najpopularniejszych kurortów i atrakcji turystycznych.

Condohotel nad polskim morzem. Stan na grudzień 2019

W niepewnej sytuacji są inwestorzy, którzy kupili condohotel na etapie „dziury w ziemi”. Jest sporo takich inwestycji, tutaj na zdjęciu jedna z nich. Deweloperzy finansują się wpłatami klientów i należy brać pod uwagę ryzyko (choć oczywiście nie mówimy w tym momencie o tej konkretnej inwestycji ze zdjęcia), że wielu z nich nie zdoła dokończyć budów, sporej części apartamentów nie uda się upłynnić, a inwestycji dokończyć.

źródło zdjęcia: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
26 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Michał
4 lat temu

Strasznie dużo literówek i błędów stylistycznych w tym tekście. Rozpraszały uwagę. Sam artykuł też troszkę przydługi…

Jurek
4 lat temu

To wykonczy tylko tych którz posiłkowali się kredytem, jak ktoś traktował to jako lokatę kapitału, długofalową inwestycję to po prostu nie będzie miał takiego zysku jak planował. A jak ktoś brał kredyt pod taką inwestycję to ma problem.

Radek
4 lat temu

„Ale wiele osób, które inwestowały spekulacyjnie, na kredyt i z myślą o łatwym zysku, może mieć problem.”

Smutne jest to, że przechodzimy przez całe to zamieszanie spowodowane wirusem. Ciężko jednak współczuć tym, którzy inwestowali spekulacyjnie (ogólnie w mieszkania, nie tylko w condohotele) bez zabezpieczenia się (oszczędności) przed możliwym niewypałem inwestycji. Dla społeczeństwa taka czystka jest dobra, gdy ci którzy chcą iść na łatwiznę i psują rynek muszą się z niego wycofać.
A reszta? Przeczeka i wygrzebie się z tego.

krzyszp
4 lat temu
Reply to  Radek

Zapominasz o tych, którzy startują od zera, a w gryzienie się w rynek bez kilku „baniek” od rodziców nie mają…
Po prostu znowu kapitalizm wytnie tych ambitnych, którym się chciało i zamiast posiadania kapitału podjęli ryzyko.
Smutne to, ale „od pucybuta do milionera” już nie działa, bo takie okoliczności najpierw tych biednych ambitnych wykoszą.

Radek
4 lat temu
Reply to  krzyszp

Też nie mam kilku baniek od rodziców i chcąc wejść w rynek zacząłbym od zera. I nie uważam się za wyciętego przez kapitalizm. On jest w swej elastyczności genialny. Dlaczego? 1) szukam inwestora/ów. Ja wiem jak prowadzić biznes (mam przygotowanie w postaci nabytej wiedzy oraz doświadczenie nabyte w pracy dla kogoś) , ktoś inny ma pieniądze bez wiedzy. Wchodzimy w temat i zyskujemy wspólnie. Jak się nie uda? Nie ryzykuję własnym majątkiem. Inwestor bierze ryzyko finansowe na siebie, ale stać go na to. 2) dorabiam się na pracy w innej branży i odkładam nadwyżki. Jak już mam odpowiednio dużo, to… Czytaj więcej »

Wincenty
4 lat temu
Reply to  Radek

Dlaczego mówimy o inwestowaniu spekulacyjnym ? Przecież to normalne inwestowanie obarczone jak każde określonym ryzykiem. Ze spekulacją to mamy chyba do czynienia wtedy gdy jakaś grupa inwestorów koordynuje działania aby wykupić czy wyprzedać jakieś walory, przekupuje polityków i znając nowy akt prawny dokonuje odpowiednich inwestycji. Gdzie jest spekulacja przy zakupie mieszkań inwestycyjnych ? Jest tylko określone ryzyko , a Państwo (jeśli nie myśli tylko o zapewnieniu sobie władzy absolutnej) powinno przewidywać co będzie dziać się na rynku i ewentualnie korygować podatkami niekorzystne zjawiska – jak szybki wzrost najmu krótkoterminowego, niepodatkowanego i nie podlegającego normalnym zasadom obrotu gospodarczego.

Radek
4 lat temu
Reply to  Wincenty

Wincenty, myślę że dlatego, iż ci inwestorzy biorą na siebie ryzyko bez właściwego zabezpieczenia się. Nie mówimy o wszystkich, ale o tych, którzy posiłkują się głównie kredytem, nie posiadają odpowiednich oszczędności na wypadek problemów i nie wykonują żadnej pracy, która ma wpłynąć na rentowność biznesu. Po prostu liczą, że wstrzelą się w moment gdy rynek jest na górce. Poza strategią „szczęścia” nie mają od siebie nic do zaoferowania.

Mariusz
4 lat temu

Jajco 🙂

4 lat temu

Znam kilka osób inwestujących w condo. Wszyscy to ludzie majętni i poszukujący miejsca ulokowania swoich dużych nadwyżek finansowych. Sądzę, że takich inwestorów jest większość. Przeczekają. Wystarczy im 2 % stopa zwrotu przez kilka lat. Spekulujący i „zakredytowani” będą musieli odpaść. Tak się dzieje w czasach kryzysu.

Mikołaj
4 lat temu
Reply to  Jacek

Za kilka lat te condo wybudowane 3-4 lata temu będą do kapitalnego remontu o czym ci którzy to kupili jeszcze nie mają pojęcia…… i wtedy ten ich zysk zostanie zjedzony ostatecznie. Wartość też spadnie bo powstaną nowe lepsze i ładniejsze obiekty a starych nikt nie będzie chciał kupić. Klienci też wolą jechać do nowego….. też znam osoby które w te lokale zainwestował na zasadzie że zysk obiecany i pewny bo nieruchomości a teraz oczy się otwierają. Majętni ludzie też tracą to nie jest tak że są nieomylni, większość z nich traktowała te inwestycje jako pasywne a one takie nie są.

Don Q.
4 lat temu
Reply to  Mikołaj

„Majętni ludzie też tracą” — oj tak. Widać to w różnych ambergoldach i innych getbackach, gdzie najgłośniej krzyczą, jak to zostali oszukani, ludzie, którzy „zainwestowali” nawet setki tysięcy złotych…

Jola vdr Veer
4 lat temu

Niestety artykuł oparty na plotkach nie twardych danych.
Najm na cele hotelowe nie ma ryczałtu 8.5% tylko albo 17% albo dochodowka.
Zapomniał autor zdjęcia takim drobnym szczególe jak VAT.

Cena za dobę też z sufitu, a wystarczy sprawdzić booking. Com. Ach jak portal to prowizja w Warszawie 15% plus VAT.

Zapraszam przy kolejnej edycji artykułu o hotelarstwie to skonsultuje aby głupot nie pisać

Grzegorz
4 lat temu
Reply to  Jola vdr Veer

Pomorskie Apartamenty, które reklamują się najniższą prowizją na rynku pobierają 26% więc porównywalnie z tym o czym pisze autor.

Jarosław
4 lat temu
Reply to  Jola vdr Veer

Zgadzam się, zbyt dużo błędów w artykule. Wyszedł taki „finansowy Pudelek”

Asia
4 lat temu

Czytam i czytam te wszystkie artykuły z clickbait’owymi tytułami i zastanawiam się, czy ich autorzy naprawdę wierzą, że (zakładając oczywiście, że wszyscy nie zginiemy) ludzie przestaną zupełnie jeździć na wakacje? Teksty w stylu „najem krótkoterminowy umarł w Polsce” są niepotrzebnym sianiem paniki. Zastanówmy się nad tym rozsądniej, czy naprawdę wierzycie w to, że już cała Polska będzie siedziała w Warszawie, Krakowie czy innych wielkich miastach i już nigdy nie wyjedzie na weekend majowy czy wakacje w góry lub nad morze? Rozsądku, rozsądku i jeszcze raz rozsądku. O d.. rozbić te pieniądze, jeżeli ludzie mieliby je zarabiać i siedzieć na blokowiskach… Czytaj więcej »

Admin
4 lat temu
Reply to  Asia

Pani Asiu, ma Pani trochę racji, aczkolwiek Naród jest rzeczywiście przerażony wirusem i jeszcze przez jakiś czas podróżował nie będzie. Lufthansa uziemia wszystkie samoloty do września. Co najmniej. To coś oznacza… Po drugie przed nami kryzys, który uderzy większość z nas, ograniczając dochody lub pozbawiając ich w ogóle. Wydatki na turystykę są do ścięcia w pierwszym rzucie. W skrajnie złym scenariuszu będzie kilka lat bardzo ciężkiego osłabienia koniunktury, może recesji. Może niektóre tytuły są zbyt paniczne, ale nie można też mówić, że nic się nie stało. Owszem, jest scenariusz, w którym będziemy w stanie bezbłędnie przebadać cały Naród i odizolować… Czytaj więcej »

Asia
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Oczywiście, że nadchodzą ciężkie czasy, z tym się zgadzam. Nie zgadzam się jednak z tym, że nikt już nie pojedzie na wakacje w góry lub nad morze. Obłożenie zapewne będzie mniejsze, być może ten martwy sezon, który od kilku lat ożywał (kwiecień, maj, czerwiec) znów stanie się martwy, ale o brak ludzi w lipcu, sierpniu czy na długie weekendy, raczej być się nie martwiła. Takie jest moje zdanie. Nie mówię o tym sezonie (2020), a o kolejnych. Biorąc pod uwagę opinię ekonomistów, po bessie przychodzi hossa, a sama bessa trwa ok. kilku kwartałów. Może w tym roku część ludzi zrezygnuje… Czytaj więcej »

Admin
4 lat temu
Reply to  Asia

Zobaczymy, sezon 2021 to oczywiście wróżenie z fusów. Może już będzie szczepionka, a może zaatakuje kolejny wirus. Oby nie.

Asia
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Może również wybuchnąć wojna lub spaść asteroida 🙂 Rozważanie kolejnych katastroficznych scenariuszy, nie dotyczących obecnego stanu rzeczy w mojej ocenie mija się z celem. Lek i szczepionka oczywiście jest również kwestią istotną, chociaż uwzględnioną już w moich przypuszczeniach (jeżeli nie będzie leku lub szczepionki i będziemy nadal w takiej sytuacji epidemicznej jak obecnie, to wiadomo, że nikt nie będzie jeździł na wakacje). Ja bardziej rozpatruję scenariusz, w którym epidemia przygasa, ewentualnie szczepionka i lek są dostępne, a na ruch turystyczny ma wpływ wyłącznie sytuacja gospodarcza w PL i na świecie. Wiadomo, że pierwszą potrzebą jest włożenie czegoś do garnka, ubranie… Czytaj więcej »

Dominik
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Trafna uwaga. Dodatkowo jeżeli sytuacja potrwa do np. końca sierpnia, to wypada 1 sezon.
Kryzys finansowy po pandemii może trwać spokojnie ponad rok. Wynika to z poprzednich kryzysów. Może nawet rok 2022 dopiero będzie dobry dla branży.

Asia
4 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Jako, że przyszłość sezonu 2020 jest już nam znana, chciałam tylko napisać (odnosząc się dyskusji o śmierci rynku najmu krótkoterminowego), że jeszcze tak dobrego sezonu jak ten nie widzieliśmy na Podhalu. Odkąd „odmrożono” wynajem (tj. początek maja), moi znajomi i rodzina mają wszystko zajęte na zakładkę praktycznie do września. Okazało się, że jednak miałam racje co do siania paniki (nad wyraz) przez media. Na marginesie polecam książkę Czarny Łabędź Pana Taleba, w szczególności rozdziało ekspertach. Pozdrawiam

krzyszp
4 lat temu
Reply to  Asia

” które wynajmują pokoje turystą w górach”

Nie wiem, ja jest z „turystą”, ale ja mam problem taki, że urlop mam zarezerwowany na 9 czerwca w Grecji… Decyzję muszę podjąć do 8 maja i już wiem, że odwołam. Dlaczego? Bo w maju nie przewidzę co będzie w czerwcu… Proste, a takich jak ja będzie dziesiątki tysięcy…

Asia
4 lat temu
Reply to  krzyszp

dziękuję, za zwrócenie uwagi na błąd językowy (miało być „turystom”). Ja rozumiem. Też obstawiam scenariusz, że w czerwcu ludzie jeszcze się nie ruszą z domów, a już na pewno nie pojadą za granicę. Ja pisałam bardziej o długoterminowej perspektywie tj. np. o sezonie za rok. Niezależnie, myślę, że jeżeli nie przedłużą roku szkolnego na lipiec, to w lipcu i sierpniu nie będzie pustek w górach. Ktoś na pewno przyjedzie 🙂

Łukasz
4 lat temu

Panie Macieju Artykuł ciekawy natomiast wydaje mi się że wyliczeniach powinno zostać uwzględnione również utrzymanie budynków podczas gdy nie są wynajmowane. Można ograniczyć zużycie prądu, wody czy ogrzewania ale jednak pewne stałe opłaty pozostają. Pytanie co jeżeli przychody nie pozwolą na pokrycie tych kosztów ? Zakładam że właściciele takiej nieruchomości musza zrobić zrzutkę. Nieogrzewane budynki dość szybko ulegają degradacji – to samo z instalacjami więc potencjalne usterki obniżają w czasie wartość takiej nieruchomości. Drugi pytanie co jeżeli firma obsługująca takie lokale również ogłosi upadłość… Między innymi te wątpliwości nie pozwoliły mi nigdy zainwestować pomimo kilku rożnych podejść i jednej prawie… Czytaj więcej »

Admin
4 lat temu
Reply to  Łukasz

Panie Łukaszu, słuszne uwagi!
m

Marek
4 lat temu

***nasz condoapartament kosztował okrągłe 400.000 zł. Cena za dobę to powiedzmy 300 zł, czyli też raczej tanio. Możnaby pomyśleć, że pan redaktor to ceny warszawskie wziął, gdyby nie condo za 400 tys, bo o to trudno w stolicy. Ale z kolei cena wynajmu condo za dobę to nawet w Warszawie jest wygórowana. W zależności od potrzeb zdarzało mi się nocować w weekendy w condo w stolicy, i cena nie dochodziła do 235-250 zł/db. Raczej była niższa niż 200 zł. A u nas w Polsce B i C to ceny wynajmu condo rzadko kiedy uzyskują 200 zł. A i na prowincji… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu