193.396.500 zł – tyle wynosi od piątku najwyższa wygrana w historii polskich gier losowych. Słownie: sto-dziewięćdziesiąt-trzy miliony i prawie pół. Brutto. Tyle właśnie wygrał Polak w Eurojackpot. Co powinien zrobić szczęśliwiec, żeby nie zwariować? Jakie zlecenia stałe ustanowić? Co powinien sobie kupić w prezencie? A na co go nie stać?
Nie wiadomo jeszcze kim jest szczęśliwiec. Na razie Lotto – polski operator europejskiej loterii – powiedział tylko, że główną wygraną w grze podzielił się z osobą, która zagrała w Niemczech. A kwota jest tak wysoka, bo to była megakumulacja, dość często zdarzająca się w Eurojackpot.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Liczby, które przyniosły polskiemu multimilionerowi ogromną fortunę to 5, 7, 15, 19, 29 oraz 3 i 8. W zasadzie możecie sobie podarować tę kombinację liczb wypełniając swoje kupony, bo nic dwa razy się nie zdarza, zwłaszcza w grach losowych i przy tak dużej stawce. Czyli: wiemy już niemal na pewno z jaką kombinacją liczb na pewno już nie wygracie.
Ale za to możecie od niedawna grać w Lotto przez internet. A jak? Więcej szczegółów podaję w tekście: „To prawie taki sam problem, jak luka VAT-owska. Lotto zaczyna walkę z lukę hazardową. Dlatego kupony możecie już kupić online”
Czytaj też: Lotto ma nową grę. Do wygrania 5000 zł pensji przez 20 lat
Czytaj też: Eurojackpot już w Polsce. Główna nagroda to setki milionów złotych. A jaka szansa na wygraną?
Nie ma się co chwalić, szału nie ma!
„Nie ma się co chwalić”, „Szału nie ma”. „Mogło być lepiej”. My tu w Polsce uwielbiamy narzekać i stękać, a nawet w tym przypadku pojawia się pole do stękania, bo wygrana – choć gigantyczna – nawet nie umywa się do rekordowych wygranych w światowych loteriach, a nawet w samym Eurojeckpot, w którym najwięksi szczęściarze wygrywali już po 90 mln, ale euro, a nie złotych.
Niejaka Mavis Wanczyk, 53-latka z Massachusetts, wygrała w loterii Powerball – amerykańskim odpowiedniku naszego Lotto – największą w historii nagrodę, 758,7 mln dolarów. Po dzisiejszym kursie „zielonego” jest to równowartość 2,7 mld zł. Bywały w Powerball większe pule (rekordowa wynosiła 1,6 mld dolarów), ale nigdy nie padła większa „jednoosobowa” wygrana. A więc – jeśli spotkacie szczęściarza – możecie mu powiedzieć, że co to jest te jego 200 mln zł, skoro inni wygrywają ponad dziesięć razy tyle? Phi!
Czytaj też: Miała „odrobinkę” szczęścia i do końca życia może sobie wypłacać 100.000 zł. Dziennie!
Do tej pory najwyższa wygrana w Polsce w grze losowej to „szóstka” w Lotto warta 36.726.210 zł, trafiona w 2017 r. w Skrzyszowie. Najwyższa kumulacja była jeszcze wyższa, w 2016 r. do wzięcia było 60 mln zł. Ale ta kumulacja została wtedy rozbita na trzech lotto milionerów, więc na każdego z nich wypadło nędzne 20 mln zł.
Czytaj też: Agnieszka Radwańska skończyła karierę. Przez całą dekadę na korcie zarobiła ponad 150 mln zł
Do jak dużej furgonetki trzeba będzie zapakować wygraną?
Na pocieszenie dla wszystkich, którzy nie wygrali mam informację, że od wygranej w Eurojackpot płaci się podatek w wysokości 10%, więc zwycięzca dostanie o prawie 20 mln zł mniej, niż wygrał. W rzeczywistości na jego konto bankowe trafi „tylko” ok. 174 mln zł. Na konto, bo niestety aby wziąć taką kasę w gotówce trzeba by było wziąć ze sobą ciężarówkę.
Kiedyś – przy okazji kryzysu finansowego – sprawdzałem ile zajmują duże kwoty w fizycznych banknotach i wyszło mi, że 100 mln (wtedy akurat chodziło o euro, ale złote chyba nie są dużo bardziej „pakowne”) to standardowa paleta o wysokości człowieka. A więc nasz zwycięzca w Eurojackpot musiałby przyjechać z furgonetką taką, w jakiej swoje miliony odbierał z lotniska Jurek Kiler ;-)). Dwie palety o wymiarach metr na metr i o wysokości człowieka trzeba byłoby mu zapakować. I dorzucić w gratisie kilku ochroniarzy.
Czytaj też: Jak wygląda procedura odbioru dużej wygranej w Lotto?
Jak żyć mając taką kasę na koncie?
Przy założeniu, że zwycięzca jest w średnim wieku i że do końca życia zostało mu jeszcze 50 lat, po ulokowaniu pieniędzy w banku na nędzne 2,5% rocznie (minus podatek) może sobie wypłacać po 290.000 zł odsetek. Czyli dostał „w prezencie” – a właściwie sam sobie „zainwestował” i ma teraz fajną stopę zwrotu – mniej więcej tyle, ile zarabia prezes banku w Polsce. Tyle, że prezesa banku kiedyś zwolnią, a tu wypłata jest gwarantowana do końca życia i nie wymaga naruszania kapitału.
Czytaj też: Oto człowiek, który zarządza wielkim bankiem i zarabia… 45.000 zł. Dziennie
Według firmy doradczej KPMG jest tylko 23.000 osób w Polsce, którym na konto rocznie wpływa milion złotych (czyli niecałe 100.000 zł miesięcznie) lub więcej. Tutaj mamy wpływ, który gwarantuje opcję trzy razy większego „wypływu”, niż ten, o którym pisze KPMG. Spokojnie można więc założyć, że zwycięzca w Eurojackpot z marszu wszedł do elity kilku tysięcy najzamożniejszych Polaków.
Czytaj też: Jeden na 30.000 obywateli świata ma więcej, niż… zarabia Lewandowski
Czytaj: Jak powinien ulokować oszczędności najlepiej zarabiający piłkarz?
Co ciekawe, ów delikwent mógłby nie deponować pieniędzy w banku, tylko np. zakopać w ogródku i również wypłacać sobie po te 300.000 zł miesięcznie – tyle, że nie z odsetek, lecz zmniejszając posiadany kapitał. I zredukowałby go do zera dopiero po 50 latach. Oczywiście, w tym czasie wartość realna tych pieniędzy nieco by się zredukowała, w końcowej fazie życia nasz szczęśliwiec miałby równowartość tylko obecnych 100.000 zł w „realnej” sile nabywczej. Ale – przyznacie – nawet za równowartość 100.000 zł miesięcznie da się skromnie przeżyć.
A może by się wybrać w jakieś miłe miejsce? Jeden dzień w jednym z najdroższych apartamentów hotelowych świata (pełen luksus, włącznie z służbą, limuzyną i prywatnym kucharzem) to koszt 50.000-75.000 dolarów, co oznacza, że wygrana naszego szczęśliwca wystarczyłaby na spędzenie w tych okolicznościach przyrody mniej więcej dwóch lat.
Ale z drugiej strony… może wystarczyłby apartament prezydencki w pięciogwiazdkowym hotelu? W przeciętnie miłej lokalizacji taki apartament kosztuje jakieś 10.000 zł za dobę (w fajniejszych miejscówkach 20.000 zł) – co oznacza, że przynajmniej jedną trzecią, może połowę życia nasz bohater może spędzać w przeciętnych apartamentach prezydenckich przeciętnych hoteli pięciogwiazdkowych ;-)).
Na co NIE starczy wygrana w Eurojackpot?
Rangyai Island, największa w Azji prywatna wyspa wystawiona na sprzedaż była niedawno do kupienia za jedyne 160 mln dolarów. Wyspa położona jest w Tajlandii, 20 minut drogi od lotniska w Phuket, zaś do najbliższego miasteczka jest zaledwie 10 minut łodzią. Jest elektryczność, woda pitna i zasięg dla telefonów komórkowych. Oprócz tego piaszczyste plaże, las tropikalny i ładne widoczki. No, ale na nią niestety zwycięzcy w Eurojackpot nie stać.
Prywatny odrzutowiec? Airbus lub Boeing w wersji lux można mieć za 150-200 mln euro i to w wersji luksusowo wykończonej. Za trochę większe pieniądze – np. 500 mln dolarów – można mieć samolot… pozłacany. Taki, jaki kupił sobie Al-Waleed bin Talal, władca Arabii Saudyjskiej. To prawdopodobnie najdroższy samolot świata. No, ale na to też naszego szczęśliwca nie stać.
Może chociaż dom w Los Angeles? Jeszcze do niedawna był na sprzedaż – za jedyne 250 mln dol. To był dom w luksusowej dzielnicy Bel Air. Podobno najdroższy dom w Stanach Zjednoczonych. 12 sypialni, 21 łazienek, pięć barów i trzy kuchnie. Oczywiście prywatna sala kinowa, duży basen. Rzecz jasna SPA oraz siłownia i kręgielnia w standardzie. I dwie piwnice z kolekcją win i francuskich szampanów.
Byłbym zapomniał – do tego helikopter na dachu i kilkanaście samochodów w podziemnym garażu. Opłacona osoba sprzątająca, kucharz i masażysta. Lecz – heloł! – niektórych na to nie stać! Na przykład tych, którzy wygrali główną nagrodę w Eurojskcpot i muszą się nią podzielić z Niemcem.
Noc w najdroższym aprtamencie w najdroższym hotelu świata – The Mark w Nowym Jorku – kosztuje mniej więcej 75.000 dolarów. W tej cenie jest 1100 m2 powierzchni do spacerowania na dwóch piętrach, pięć sypialni, sześć łazienek, oranżeria i 200-metrowy taras z widokiem na Central Park. Szef kuchni ma trzy „gwiazdki Michelin”.
Kto woli widoki mniej miejskie, a bardziej egzotyczne, może wybrać się na Fidżi, gdzie znajduje się Delana Hilltop Estate – rezydencja na wzgórzu wśród egzotycznych palm i gajów kokosowych. Widok na Ocean Spokojny, plaża, podświetlany basen, osobisty kucharz, kierowca i opiekunka do dzieci. Cena za dobę to jakieś 55.000 dolarów.
Tutaj: Wizualizacje tych wszystkich rzeczy, na które nie stać zwycięzcy w Eurojackpot
Ile trzeba mieć szczęścia, żeby wygrać 200 mln zł? Liczymy!
Ile trzeba zainwestować, żeby mieć szansę na taką wygraną? Kupony Eurojackpot są dużo droższe, niż te służące do wygrywania w „lokalnych” grach Lotto, na jeden trzeba wyłożyć aż 12,5 zł, podczas gdy w „normalne” Lotto gra się za 3 zł, a w MiniLotto można nawet i za złotówkę). W Eurojackpot „wejściówka” jest ponad cztery razy droższa, niż w Lotto, ale maksymalna wygrana – nawet być nawet dziesięć razy większa, niż najwyższe w historii wygrane w Lotto.
A ile trzeba mieć szczęścia, żeby tyle wygrać? Cóż, kiedyś to liczyłem… W Lotto prawdopodobieństwo trafienia szóstki wynosi mniej więcej 1:14.000.000. Znacznie łatwiej jest np. zginąć w katastrofie lotniczej, niż wygrać główną nagrodę w Lotto. Bo jeśli rocznie linie lotnicze na świecie wykonują 28 milionów lotów rejsowych i przewożą ok. 2,1 miliarda pasażerów,, a rocznie w katastrofach lotniczych ginie średnio 1300-1500 osób, to statystyczne prawdopodobieństwo śmierci w katastrofie lotniczej wynosi jakieś 1:1.500.000.
A transport lotniczy jest przecież relatywnie najbezpieczniejszym, więc aż strach liczyć dalej. Kiedyś oszacowałem, że prawdopodobieństwo śmierci w wypadku samochodowym jest 50-60 razy większe, niż prawdopodobieństwo wygranej w Lotto. Poniekąd jest to argument na rzecz grania, bo skoro jakoś wszyscy jeżdżą samochodami…
Czytaj też: Czy opłaca się grać w Lotto? I co zrobić z tymi wszystkimi milionami?
1:14.000.000 szansy na szóstkę w Lotto to niezbyt dużo, ale w Eurojackpot zasady gry są nieco inne – trzeba trafić dubeltowo: najpierw pięć liczb z 50, a później dwie z 10. Dopiero łączne spełnienie tych warunków oznacza wygraną pierwszego stopnia.
W sumie potrzeba aż siedmiu celnych strzałów z 60 możliwych do wylosowania liczb. W internecie znalazłem wyliczenia, z których wynika, że prawdopodobieństwo trafienia wszystkich liczb w Eurojackpot jest jak 1:95.344.200. Słowem: ponad sześć razy mniejsze, niż szansa na szóstkę w Lotto. Ile to jest 1:95.000.000?
Ano proszę sobie wyobrazić drogę o długości 950 km – to więcej, niż z północy na południe Polski lub ze wschodu na zachód. Te 950 km składa się 95 mln centymetrów. I trzeba trafić jeden szczęśliwy centymetr na tej drodze. Ale – jak widać na załączonym obrazku – i takie cuda się zdarzają.
Jak ulokować te pieniądze?
Niezależnie od tego ile wygracie w jakiejkolwiek grze losowej, możecie od razu przyjść z tym problemem do mnie, bo mam już gotowy plan. W skrócie: część pieniędzy powinna wylądować w bankach, żeby zapewnić godziwe życie (np. 10 mln zł ulokowane na 2,5% da spokojne 20.000 zł miesięcznie z wypłacanych odsetek). Być może to nie powinny być tylko polskie banki, ale też np. szwajcarskie. Część pieniędzy trzeba więc ulokować w zagranicznych walutach: euro i dolarze oraz we franku szwajcarskim i może jenie japońskim (to dwie „kryzysowe” waluty), bo nigdy nie wiemy która z walut najlepiej będzie utrzymywać wartość.
Ale banki nie są przecież stuprocentowo bezpieczne dla dużych deponentów (gwarancje państwowe dotyczą tylko kwot poniżej równowartości 100.000 euro), a poza tym pieniądz w banku jest narażony na inflację i dewaluację. Nie zawadzi więc mieć też solidny udział złota jako „waluty”, której wartość nigdy nie spadnie do zera, czego nie można wykluczyć w przypadku papierowych banknotów (stawiałbym koniecznie na złoto fizyczne, w sztabkach, przechowywane w Szwajcarii lub Austrii, być może dorzuciłbym też inne metale szlachetne).
Oczywiście część kasy powinna pójść w nieruchomości, z których preferuję mieszkania na wynajem, condohotele, a także w ziemię. No i do tego dorzuciłbym inwestycje na rynkach kapitałowych: spółki dywidendowe w Polsce i za granicą, najbardziej renomowane fundusze inwestycyjne. Wybierałbym te inwestycje, które dają szansę na zarabianie na starzeniu się społeczeństw i na nowoczesnych technologiach… A 5-10% przeznaczyłbym na fundusze venture capital – wspieranie początkujących firm, które mają pomysły na ułatwianie konsumentom życia. Taka inwestycja, zrobiona z głową, może wielokrotnie pomnożyć kapitał.
Można też kupić sobie… prywatną wyspę razem z rezydencją – i tam sobie mieszkać, nie zawracając sobie głowy bankami, odsetkami i zakupami. Bo na takiej prywatnej wyspie przecież wszystko, co potrzeba do życia – jedzenie, dobra pogoda, cisza i spokój – już jest. Ewentualnie można zamienić całą wygraną na np. tonę złota.
Czytaj też: Jak lokują pieniądze najbogatsi obywatele świata?
Ilu nowy multimilioner mógłby wziąć na utrzymanie?
A gdyby spojrzeć na sprawę bardziej demokratycznie? Po co jedna osoba ma wygrywać kwotę, która daje 300.000 zł miesięcznych odsetek do końca życia, skoro można byłoby np. 174-milionową wygraną podzielić sprawiedliwie pomiędzy wielu, z których każdy mógłby do końca swoich dni żyć godnie z odsetek? Załóżmy, że do takiego godnego życia wystarczą nam niecałe trzy średnie krajowe, czyli 10.000 zł miesięcznie. Aby – przy obecnym oprocentowaniu pieniędzy w banku na poziomie 2% w skali roku – zgarniać takie odsetki, trzeba by mieć na lokacie 6 mln zł.
To oznacza, że najbardziej „ekonomicznie” dałoby się obdzielić wygraną mniej więcej 30 szczęśliwców, z których każdy mógłby do końca życia nie pracować i móc sobie pozwolić na większość „zwykłych” przyjemności zamożnego obywatela.