45.000 zł. Dziennie. Tyle zarabiał w zeszłym roku „najcenniejszy” prezes banku w Polsce. Nie do wiary? A jednak. Jakkolwiek nie jest pewne jakie są zasługi prezesa w tym, że kierowany przez niego bank zarabia grube miliardy dla swoich akcjonariuszy, to przecież nie sposób wykluczyć, że dobór odpowiednich menedżerów i odpowiednie zmotywowanie ich do motywowania dyrektorów :-)) to zasługi warte każdych pieniędzy. Na pocieszenie zawistnikom zarabiającym 3400-3500 zł brutto (tyle wynosi mediana miesięcznego wynagrodzenia w Polsce) powiem, że ten 45-tysięcznik to mimo wszystko wyjątek, wybryk natury. Przeciętna prezesowska pensja jest jednak ciut skromniejsza i nie przekracza 10.000-15.000 zł dziennie. Że co? Też za dużo? No dobra, czas na konkrety. Prawie wszystkie banki opublikowały już raporty roczne, więc tradycyjnie przyjrzałem się portfelom największych tuzów finansów.
WIELCY IMPERATORZY? GÓRĄ KRÓL JAGIEŁŁO. Są tylko dwie instytucje finansowe w Polsce, które widać z każdego miejsca w Europie, nawet z Londynu, skąd naprawdę mało widać ;-)). To ubezpieczeniowy środkowoeuropejski gigant ubezpieczeniowy PZU i największy w naszej części Europy bank – PKO BP. Ile się zarabia zarządzając takimi kolosami? Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP, ma stały kontrakt w wysokości niecałych 2 mln zł rocznie. Ale do tego dochodzi zmienna część wynagrodzenia, uzależniona od dobrych, a przede wszystkim stabilnych wyników finansowych zarządzanego przez niego banku. Z tego tytułu w 2016 r. Jagiełło zainkasował 950.000 zł bonusów, więc łącznie jego pobory można podsumować na 2,9 mln zł. To mniej więcej 11.000 zł dziennie (licząc tylko dni pracujące). Prezes drugiego wielkiego koncernu finansowego należącego do państwa, Michał Krupiński, właśnie pożegnał się z prezesurą w PZU, ale to nie była dobra robota, bo przygarnął jedynie 1,4 mln zł, czyli połowę tego, co szef PKO. No, ale PKO BP jest maszynką do zarabiania pieniędzy, a zyski PZU były w zeszłym roku znacznie niższe, niż w poprzednich latach (choć oczywiście byłoby niesprawiedliwe, gdybyśmy przypisywali to wyłącznie „złotemu dziecku PiS” na fotelu prezesa).
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Czytaj też: PKO BP czyli perfekcyjnie skuteczna „dojarka” klientów. Jak oni to robią?
NAJDROŻSZY PREZES OD LAT ZAROBIŁ 11,8 MLN ZŁ. JUŻ PO RAZ OSTATNI? Najdroższym prezesem banku w Polsce jest od lat ten sam człowiek – Luigi Lovaglio szefujący Bankowi Pekao. W 2015 r. jego wynagrodzenie „gotówkowe” podsumowałem na 9,3 mln zł, a razem z tzw. akcjami fantomowymi w ramach planu motywacyjnego – na 12,3 mln zł. Jak było teraz? W 2016 r. podstawowy kontrakt Luigiego Lovaglio wynosił 4,4 mln zł (okrąglutki milion euro, czyli umiarkowanie jak na pensje zachodnioeuropejskich prezesów banków). Dodatkowo szef drugiego największego polskiego banku zainkasował 3,85 mln zł zł odroczonych premii za poprzednie lata (2012-2015), co czyni 8,2 mln zł. Gdyby dodać wypłacone prezesowi należności z tytułu akcji fantomowych zarządzanego przez siebie banku – w zeszłym roku dostał ich 24.000 – trzeba byłoby dopisać mu do rachunku jeszcze dodatkowe 3,6 mln zł. Zaś łączne wynagrodzenie podsumować na 11,8 mln zł. A więc na 45.500 zł dziennie.
Godnie. A Grzegorz Piwowar i Andrzej Kopyrski, najlepiej opłacani „polscy” członkowie zarządu otrzymali w zeszłym roku po 1,3-1,7 mln zł plus 850.000 zł w akcjach fantomowych – czyli w sumie zarobili po 2-2,5 mln zł. Tyle, ile w innych bankach zarabiają prezesi! W tym roku Bank Pekao trafi pod skrzydła PZU (została już podpisana umowa jego sprzedaży przez włoski Unicredit), co zwiastuje obniżkę prezesowskich poborów (i być może też zmianę prezesa, choć na pewno jeszcze nie teraz).
Czytaj też: Bank Pekao sprzedany! Co to oznacza dla jego klientów?
NAJGORĘTSZE NAZWISKO POLSKIEJ BANKOWOŚCI WARTE 2,5 MLN ZŁ PLUS AKCJE. Najbardziej gorącym nazwiskiem w branży bankowej jest Wojciech Sobieraj, czyli człowiek, który siłą woli i pieniędzy włosko-francuskiej rodziny przemysłowej Carlo Tassara urzeźbił najszybciej rosnący polski bank. To jedyny bankowy start-up, który był w stanie w ciągu kilku lat przebić się do pierwszej dziesiątki największych banków. Najpierw w tempie błyskawicy rósł organicznie, potem sprzymierzył się z T-Mobile, kupił Meritum Bank i na koniec przejął detaliczną część Banku BPH. Dla Skarbu Państwa talenty Sobieraja w repolonizacji banków są zapewne bezcenne, ale jego wynagrodzenie jest – jak na prezesa banku w Polsce – dość umiarkowane. To 2,5 mln zł plus akcje fantomowe, które prezes będzie mógł transzami realizować aż do 2020 r. – w sumie w ten sposób stanie się właścicielem 670.000 akcji Alior Banku (jedna jest warta 75 zł, ale niestety nie wiem po jakiej cenie prezes będzie je obejmował).
Czytaj też: Ten bank najskuteczniej w Polsce wyciska klientów. Oto recepta
POJEDYNEK GIGANTÓW. TYM RAZEM GÓRĄ PREZES SIKORA. PONAD PIĘĆ „BANIEK”! Najbardziej doświadczeni – z obecnie zasiadających na stołkach prezesowskich – polscy menedżerowie bankowi to Cezary Stypułkowski (szefujący mBankowi), Sławomir Sikora (prezes Citibanku) oraz Brunon Bartkiewicz (wrócił z Holandii, by znów poprowadzić ING Bank Śląski). Czarno na białym mam wysokość wypłaty Cezarego Stypułkowskiego w mBanku i Sławomira Sikory w Citibanku. Ten ostatni bank opublikował raport roczny dopiero w czwartek wieczorem. Zacznijmy od Stypułkowskiego. W zeszłym roku prezes czwartego największego banku w Polsce zarabiał – jak zwykle – godnie. Był łaskaw otrzymać 3,75 mln zł łącznie z premiami za poprzednie lata (jego standardowy kontrakt jest bardzo podobny do poborów prezesa PKO BP – wynosi 2 mln zł). A prezes Sikora? Amerykański właściciel tradycyjnie wycenia go wysoko. Ponad 2 mln zł podstawowego kontraktu, 300.000 zł dodatków, a do tego nagrody kapitałowe, czyli akcje Citigroup oraz akcje fantomowe Citi Handlowego przyznane za lata 2011-2016. W sumie ich wartość w raporcie rocznym wyceniono na jakieś 3 mln zł. To oznacza, że łączne wynagrodzenie prezesa Sławomira Sikory – w gotówce i w „papierach” to 5,3 mln zł.
WSCHODZĄCE GWIAZDY JESZCZE BEZ „TRÓJKI” Z PRZODU. Michał Gajewski, nowa twarz na stanowisku prezesa w BZ WBK, zdążył popracować w zeszłym roku tylko przez miesiąc, ale i tak przygarnął z tego tytułu 176.000 zł. To by oznaczało, że jego roczny kontrakt wynosi mniej więcej 2,1 mln zł, czyli jest porównywalny z wypłatami jego poprzednika, obecnego wicepremiera w rządzie PiS Mateusza Morawieckiego. Trudno uznać za nową twarz Artura Klimczaka, od niedawna prezesa Getin Banku. To człowiek, który zbudował potęgę bankowości detalicznej w Banku Millennium, ale prezesem wielkiego banku jeszcze nie był. W zeszłym roku – najpierw jako wiceprezes, a potem jako głównodowodzący bankiem – osiągnął dochód w okolicach 2,7 mln zł (czyli mniej więcej 10.000 zł dziennie, ciut poniżej wypłaty inkasowanej przez prezesa PKO BP Zbigniewa Jagiełłę).
Czytaj też: Getin Bank już na dnie. A co na to Leszek C.? Uczy konia latać!
CO TU SIĘ WYRABIA? 45.000 zł za każdy dzień pracy (licząc tylko dni pracujące i nie potrącając podatku dochodowego) prezesa Lovaglio, ponad 20.000 zł za każdy dzionek roboty prezesa Sikory, czy Jorge Brasa, a nawet 11.000 zł dziennych poborów Zbigniewa Jagiełło – to pieniądze niewyobrażalne dla zwykłego Polaka-szaraka i zapewne sprowokują wielu do zastanowienia się nad rozwarstwieniem wynagrodzeń. Gdy prezes banku zarabia 10-20 razy więcej, niż szary pracownik, to wydaje się jeszcze dopuszczalne. Ale jeśli zwykły człowiek ma 200 zł dniówki, a prezes banku zarabia tyle w ciągu dwóch minut, to można się zastanawiać czy to nie przesada.
Choć właściciele banku mogą dowolnie wysoko wynagradzać człowieka, który zarządza kurą znoszącą złote jajka, a takimi są w większości polskie banki. Zwrócę Waszą uwagę, że najlepiej wynagradzany piłkarz Legii Warszawa zarabia 3,5 mln zł rocznie, co oznacza, że odpowiadając tylko za team spirit w szatni ma podobne pieniądze, co prezes banku odpowiadającego za team spirit 10.000 pracowników. A także za ROE, ROA i C/Z ;-). Zaś taki Robert Lewandowski, pracując co prawda w Niemczech, też wyciąga ponad 5 mln zł, ale… miesięcznie. Czyli wciąga wszystkich prezesów banków na śniadanie. I to są dopiero nierówności ;-).
Zarobki prezesów banków w 2015 r. znajdziecie tutaj:
http://samcik.blox.pl/2016/03/Chude-czasy-dla-bankow-ale-wlasnie-padl-rekord.html
… zaś ich zarobki w 2014 r. omawiałem tutaj:
http://samcik.blox.pl/2015/03/Banki-zarobily-w-zeszlym-roku-rekordowo-duzo-A.html