Gdzie w zeszłym roku lokowaliśmy pieniądze, które przypłynęły nam do portfeli dzięki wyższym zarobkom? Tradycyjnie gwiazdą są banki, ale wcale ochoczo nie zakładamy depozytów. A dalej? Obligacje, nieruchomości… Kasa powinna też płynąć szerokiem strumieniem do funduszy inwestycyjnych. Ale nagle płynąć… przestała. Co się dzieje?
Z niepełnych jeszcze statystyk Narodowego Banku Polskiego wynika, że w 2018 r. w bankach przybyło ok. 50 mld zł naszych pieniędzy. Tak naprawdę przypłynęło ich ponad 60 mld zł – jest już 803,5 mld zł na koniec litsopada – ale część to odsetki dopisane do wcześniej ulokowanego kapitału, a nie „nowy” pieniądz.
- Zbieranie pieniędzy na inwestowanie przy okazji codziennych zakupów? Nietypowy pomysł dużego brokera. Ile można z tego wycisnąć? [POWERED BY XTB]
- Podwyżka pensji: jak jej nie zmarnować? Cztery sposoby, które sprawią, że wreszcie zaczniesz mieć oszczędności dzięki wyższej pensji [POWERED BY RAISIN]
- To była przez ostatnie trzy lata świetna inwestycja. Jaka przyszłość funduszy obligacji skarbowych? Ile zarobią w ostatniej fazie obniżek stóp NBP? [POWERED BY UNIQA TFI]
Więcej o tym: Te liczby dają po oczach. Policzył ile na jego depozycie zarabia bank, a ile on sam
Większość naszych nowych oszczędności trzymamy „w pogotowiu”. W ogóle nie urosły depozyty terminowe, niemal cały przyrost pieniędzy w bankach to kasa na rachunkach bieżących i kontach oszczędnościowych – a więc takich, z których można w każdej chwili pieniądze zabrać. Pieniędzy Polaków w bankach więc przybywa, ale ich lojalność jest coraz mniejsza.
Gdzie jeszcze w zeszłym roku płynęły pieniądze? Na rynek nieruchomości – według różnych szacunków – przyszło „duże” kilka miliardów złotych, a niektórzy twierdzą, że nawet kilkanaście (głównie na zakup mieszkań „pod” wynajem). Mniej więcej 10 mld zł przeznaczyliśmy na zakup obligacji skarbowych (tu też nie ma jeszcze pełnych danych). To dwa razy więcej, niż w poprzednich latach.
Czytaj też: Nasze pieniądze płyną do obligacji. Nic dziwnego, można zarobić dwa razy więcej, niż w największych bankach
Czytaj też: Tak Samcik inwestuje swoje oszczędności w obligacje. Do wyjęcia 5-6% rocznie
Głównym poszkodowanym tej sytuacji są… fundusze inwestycyjne, czyli druga najpopularniejsza w Polsce forma lokowania oszczędności. Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami oraz Analizy Online podliczyły właśnie, że na koniec zeszłego roku w funduszach inwestycyjnych zgromadziliśmy łącznie 256,8 mld zł. Z tego jakieś 145 mld zł stanowią pieniądze w funduszach dostępnych dla każdego, zaś reszta – aktywa funduszy przeważnie niedostępnych dla klientów detalicznych.
Polacy nie obrazili się tylko na jeden rodzaj funduszy. Kuriozalne?
Rok wcześniej w funduszach było 279 mld zł, co oznacza, że na przestrzeni całego zeszłego roku ich aktywa stopniały o jakieś 22 mld zł. Tylko częściowo da się to wytłumaczyć spadkiem wyceny akcji na światowych giełdach (średnio o 10%). Wartość pieniędzy zainwestowanych przez fundusze różnej maści w akcje to najwyżej 65 mld zł, co oznacza, że wpływ dekoniunktury na ich aktywa nie powinien przekraczać 6 mld zł.
Dwie trzecie funduszowego chudnięcia wynika więc z tego, że wypłacaliśmy pieniądze z funduszy. Ile dokładnie? Porównując tabelki z zeszłego i z tego roku łatwo zauważymy, że o prawie 8 mld zł stopniały fundusze akcji, o ponad 9 mld zł – w sumie fundusze absolutnej stopy zwrotu i mieszane, zaś o ponad 16 mld zł – fundusze aktywów niepublicznych. Mniej więcej 3 mld zł odpłynęły z funduszy obligacji.
Wśród „wygranych” są w zasadzie tylko fundusze pieniężne, które zyskały 15 mld zł, zwiększając swój udział w funduszowym rynku do 22%. Czyli już prawie co czwarta złotówka ulokowana w funduszach jest umieszczona w funduszach, które są zamiennikiem depozytu bankowego! A jeśli wyłączymy z reguły niedostępne dla klientów detalicznych fundusze aktywów niepublicznych, to już co trzecia złotówka!

Czytaj też: Przez rok zarobiłem 10% (podobno) bez ryzyka. I zostałem globalnym lichwiarzem
Czytaj też: Nadchodzi dobry czas dla funduszy pieniężnych. Jak wybrać najlepszy dla siebie?
Czytaj też: Każdy może być wyjadaczem wisienek? Robot przeczesze rynek i wybierze za ciebie najlepsze depozyty
Fundusze: od afery do afery i jeszcze ta drożyzna…
Sęk w tym, że fundusze inwestycyjne nie powstały po to, by przechowywać pieniądze klientów na rynku pieniężnym, tylko po to, by je inwestować na rynku kapitałowym, zapewniając większe dochody, niż depozyt bankowy. Spadająca popularność funduszy innych, niż superbezpieczne to policzek dla tego przemysłu.
Przyczyny? Niewykluczone, że są strukturalne. Rynek funduszy inwestycyjnych podąża ostatnio od afery do afery. A to znikną pieniądze z funduszy nieruchomości, a to z tych inwestujących w ziemię i lasy, a to okazuje się, że zaszalały nieloty zarządzające funduszami obligacji korporacyjnych albo płynność stracą fundusze inwestujące w złe długi (m.in. te ze „stajni” Getbacku).
Czytaj też: Nieloty straciły ich pieniądze. „Mamy przez sześć lat czekać na odzyskanie tego co zostało? To jakiś żart?”
Do tego dochodzą wysokie koszty narzucane klientom z powodu patologii panującej na rynku sprzedawców funduszy. Większość firm zarządzających funduszami należy do banków lub „wisi” na sieci dystrybucji banków. Te życzą sobie bardzo wysokich opłat i tym sposobem polskie fundusze są najdroższe w Europie. Wysokie prowizje pogarszają ich wyniki i powodują, że te nie są aż tak atrakcyjne, jak mogłyby być.
I jeszcze mamy koniec 10-letniej hossy na światowych giełdach. Nie mieliśmy w niej takiego udziału jak inne giełdy, ale przynajmniej część polskich spółek szła w górę. Gdyby polskie fundusze nie były w 90% funduszami działającymi na naszym małym, zapyziałym rynku, to też pewnie ich wyniki oraz reputacja byłyby inne.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Czytaj też: Co czeka nasze pieniądze w 2019 r.? Czy depozyty dadzą lepiej zarobić?
Premier „uratuje” fundusze?
Ten rok dla funduszy może być bardzo ważny. Po pierwsze dlatego, że zaczęły się zmiany prawne: zgodnie z nowym prawem fundusze muszą przestać wprowadzać w błąd nazwami, nie mogą też ukrywać przed klientami prowizji. Po drugie dlatego, że mamy zmiany rynkowe: pierwsze grupy ubezpieczeniowe zaczęły wprowadzać na rynek tanie fundusze sprzedawane online, zaś na giełdę wchodzą pierwsze ETF-y. Po trzecie prawdopodobnie ruszą Pracownicze Plany Kapitałowe, w których fundusze inwestycyjne grają kluczową rolę.
Jeśli to wszystko nie spowoduje, że do funduszy znów zaczną płynąć pieniądze, to już nic chyba nie pomoże.
zdjęcie tytułowe: Geralt

