Pomysł posłów PiS, by skasować zasadę ograniczającą składki odprowadzane do ZUS przez najlepiej zarabiających, przypomina mi zabór połowy pieniędzy z OFE przez poprzednią koalicję PO-PSL. To dwa zupełnie różne rozwiązania? Pozornie tak, ale… Jeśli ktoś nazywał tamto „kradzieżą”, czy „aferą”, to – abstrahując od słuszności takiej opinii – o likwidacji „30-krotności” powinien mieć chyba podobne zdanie. Dlaczego? Z aż dwóch powodów
Wciąż powraca pomysł likwidacji mechanizmu zwanego w skrócie „30-krotność ZUS”. Rząd premiera Morawieckiego planował tę operację przed wyborami, ale się z niej wycofał, licząc na głosy przedsiębiorców i klasy średniej. Teraz projekt ustawy znoszącej „30-krotność ZUS” złożyła w Sejmie grupa posłów PiS.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie wiadomo czy projekt przejdzie, bo posłowie koalicyjnej partii Porozumienie Jarosława Gowina publicznie zapowiadają, że zagłosują przeciw. Podobno prezydent też nie jest entuzjastą (on bez klasy średniej może mieć kłopoty z reelekcją). A ponieważ mamy połowę listopada, zaś ustawy nie da się w jedną noc przeprowadzić przez Senat – być może to raczej jest sondowanie reakcji opinii publicznej, niż realny pomysł.
Czytaj też: To już koniec budżetu bez deficytu? Czy Gowin-Joker ograł VATmana Morawieckiego?
I lepiej, żeby tak było, bo jeśli zabranie połowy pieniędzy z OFE powszechnie nazywano „okradaniem Polaków z emerytur”, to jak nazwać zamach na „30-krotność ZUS”? Operacja jest – wbrew pozorom, co zaraz pokażę – podobna. Jedyna różnica polega na tym, że wtedy zabierano wszystkim po równo i za to zmniejszono dług Polski, a tu zabór miałby dotyczyć tylko niektórych i niczego by się nie zmniejszało ;-).
Po co nam jest ta „30-krotność”?
Na czym polega ta słynna „30-krotność ZUS”? Ano na tym, że jak ktoś w ciągu roku osiągnie dochód wyższy, niż 30-krotność średniej krajowej, to przestaje płacić składki na ZUS. Czyli od tego momentu rośnie jego wynagrodzenie „na rękę”. Mechanizm ma na celu ograniczenie przyszłych zobowiązań ZUS w stosunku do zamożnego „składkowicza” – gdyby płacił bardzo wysokie składki, miałby też w przyszłości prawo otrzymywać gigantyczną emeryturę.
Gdyby wszedł w życie pomysł likwidujący ową „30-krotność ZUS”, to składki płaciłoby się niezależnie od dochodu. Kto zarabia 2000 zł płaciłby procent od tych 2000 zł, a kto zarabia 2 mln zł – płaciłby taki sam procent od tych 2 mln zł. Te pieniądze oczywiście ZUS natychmiast by wydawał, ale zapisywałby na kontach bogaczy, że wypłaci im emeryturę z tych składek liczonych od 2 mln zł.
Formalnie więc nikt tu nikomu nic nie zabiera. Pieniądze, owszem, natychmiast są wypłacane obecnym emerytom, ale w zamian pojawiają się zapisy księgowe i obietnica, że wpłacone składki – i to jeszcze zwaloryzowane – wrócą w formie emerytury.
Nie ma znaczenia ile wpłacisz do ZUS. Dostaniesz tyle, na ile ZUS będzie stać
Ale oczywiście wiemy wszyscy, że nie wrócą. Prezesi ZUS mówią bez ogródek, że w niedalekiej przyszłości wypłacane emerytury spadną do 30% obecnego wynagrodzenia pracujących „składkowiczów”. A jeszcze nie mówią – wkrótce zaczną – że tak naprawdę wszyscy dostaną po 1000 zł tzw. emerytury obywatelskiej, niezależnie od tego, ile wpłacą do ZUS w formie składek.
Dziś na jednego emeryta pracują trzy osoby, za 30 lat będzie to półtorej osoby, więc tu nie ma miejsca na spekulacje – matematycznie to się inaczej nie złoży. Jeśli składka emerytalna wynosi w zaokrągleniu 25% (licząc ze składką pracodawcy), a na świadczenie dla jednego emeryta ma składać się półtora pracującego, to każdy może sobie policzyć co to oznacza.
Krótko pisząc: likwidacja „30-krotności ZUS” oznacza podwyżkę podatków bez żadnej gwarancji, że te pieniądze wrócą do tych, którzy je wpłacają. Albo raczej z gwarancją, że nie wrócą.
Komu ewentualnie by zabierano? Każdemu, kto zarabia więcej, niż dwie i pół średniej krajowej. Jeśli masz 13.000 zł brutto miesięcznie, to rocznie straciłbyś 2000 zł (a twój pracodawca, który też płaci składki na twoją emeryturę – 5000 zł). Jeśli zarabiasz 20.000 zł brutto miesięcznie, to byłbyś „w plecy” 8200 zł w skali roku.
źródło powyższej tabelki z szacunkami to Parkiet.com
„Skok na OFE” i likwidacja „30-krotności”. Znajdź różnice
Czym to by się różniło od „kradzieży z OFE”? W 2014 r. rząd PO-PSL znacjonalizował połowę pieniędzy, które zgromadziliśmy w OFE przez 15 lat. Konkretnie chodziło o 151 mld zł, czyli statystycznie 8100 zł na osobę (członków OFE było 16,7 mln). Jednocześnie rząd umorzył wyemitowane obligacje o tej samej wartości, zmniejszając tym samym zadłużenie polskiego państwa.
Wytłumaczenie tego ruchu było takie, że nie stać nas na zadłużanie państwa dziś po to, żeby w przyszłości ktoś miał wyższe emerytury.
źródło obrazka: Obserwatorfinansowy.pl
A jak tłumaczą pomysł z „30-krotnością ZUS” politycy PiS? Mówią o „likwidacji pewnej dziwnej konstrukcji, w której ci, którzy lepiej zarabiają, płacą mniejsze de facto podatki, czy obciążenia na rzecz państwa, niż ci zarabiający mniej”.
A między wierszami? „Potrzebujemy pieniędzy na programy z plusem, więc musimy komuś zabrać. Jeśli wprowadzimy wyższe składki na ZUS, to będziemy mogli ograniczyć dotacje dla Zakładu z budżetu państwa, nie podnosząc podatków. Wpisze się te wyższe składki na „wieczne nigdy” jako zobowiązania ZUS-u. A dzięki temu nie będziemy musieli się dziś zadłużać i jednocześnie ryzykować, że ktoś będzie miał wyższe emerytury”.
Te wytłuszczone fragmenty brzmią odrobinkę podobnie, prawda? ;-)). Politycy mówią o podwyżce składek do ZUS: nie może być tak, że ktoś jest zamożny, a płaci proporcjonalnie mniejsze „podatki i obciążenia na rzecz państwa”, niż biedni. Czyli pieniądze z likwidacji „30-krotności ZUS” już dziś traktują jako podatek, a nie coś, co byłoby świadczeniem zwrotnym, czyli składką na emeryturę.
————————————–
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
————————————–
Czytaj też: Ile zarabia poseł i senator? Pracujesz przez dwa miesiące w roku za 1500 zł dniówki
Czytaj też o innym pomyśle rządu: Zlikwidują resztę OFE. Możesz przenieść kasę do IKE albo do ZUS. Co wybrać?
„Afera OFE” podniesiona do kwadratu. I jeden efekt uboczny
Jeśli tamto ktoś nazwał „kradzieżą”, to jak powinien dziś nazwać to? Może tak samo i to nawet do kwadratu. Z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na kwoty. Podczas „krojenia” OFE zabrano statystycznie każdemu po 8100 zł. Gdyby „30-krotność ZUS” weszła w życie, osoba zarabiająca trzy średnie krajowe oraz jej pracodawca łącznie oddaliby tyle samo lub więcej. Tyle, że „kradzież z OFE” była jednorazowa, a likwidacja „30-krotności” ma być zabudżetowana na stałe.
Oczywiście: trzeba pamiętać, że z tytułu „okrojenia” OFE rząd zebrał jednorazowo 151 mld zł, a z likwidacji „30-krotności” miałoby to być tylko 7 mld zł. Jednak tutaj mówimy o akcji bardzo skoncentrowanej na portfelach niektórych obywateli.
A drugi powód, że ten pomysł to „OFE do kwadratu”? Tym powodem są towarzyszące całej sytuacji okoliczności. Likwidacja „30-krotności ZUS” obejmie tylko 340.000 osób – specjalistów, menedżerów, dobrze wynagradzanych ekspertów w swoich dziedzinach – ale nie mówi się tym osobom wprost: „musimy podwyższyć Wam podatki, bo uważamy, że płacicie za niskie”. Zamiast tego wciska się im kit, że to przecież tylko wyższa składka na przyszłą emeryturę. A przecież wszyscy wiemy, że żadnej wyższej emerytury z tego nie będzie.
Czytaj też: Osiem sposobów na zgromadzenie funduszu spełniania marzeń. Które wybierzesz dla siebie?
Jeśli osoby dobrze zarabiające powinny – zdaniem rządzących – płacić wyższe podatki (w Polsce progresja podatkowa jest iluzoryczna, więc coś w tym może i jest), to niech rządzący zrobią reformę skali podatkowej i wprowadzą jakąś wyższą stawkę (w niektórych krajach Europy Zachodniej od wysokich dochodów płaci się ok. 50% podatku). Wtedy to będzie uczciwe. Co najwyżej klasa średnia i zamożna nie zagłosuje na nich w wyborach.
Dobrze zarabiający i tak się zorientują co jest grane, więc ściemnianie jest niepotrzebne. Jeśli mają uciec za granicę, zasilając swoją wiedzą bardziej „perspektywiczne” kraje – i tak to zrobią. Jeśli mają przejść na prowadzenie działalności gospodarczej (opodatkowanej i oskładkowanej inaczej) – i tak to zrobią. A tak na marginesie: czy mali przedsiębiorcy też powinni płacić ZUS jako procent od dochodu?
Niestety, mam jeszcze jedną, złą wiadomość. Efektem ubocznym likwidacji „30-krotności” byłoby przedwczesne rozwalenie do końca już teraz nadwątlonej wiarygodności ZUS-u. Ona i tak prędzej czy później ostatecznie legnie w gruzach, ale po co to sztucznie przyspieszać? ;-). Im więcej ludzi straci złudzenia co do związku między wpłacanymi składkami, a otrzymywanym świadczeniami, tym trudniej będzie zbierać te składki (ludzie będą unikali płacenia). W interesie rządzących jest zaś to, żeby w ów miraż o emeryturze z ZUS jak najwięcej osób jeszcze wierzyło, tak jak dzieci wierzą we Wróżkę Zębuszkę, a dorośli w rycerza na białym koniu ;-)).
Czytaj też: Policzyli z jakimi pieniędzmi, zgromadzonymi w banku, Polak wchodzi w wiek emerytalny
A jeśli nie wierzysz we Wróżkę Zębuszkę: Czy PPK to magiczny sposób na niemiecką emeryturę? A może tylko na skromny dodatek do minimalnej emerytury prosto z ZUS?
zdjęcia tytułowe: CeruleanSon/Ahobbit/Pixabay