Trudno sobie wyobrazić globalnego inwestora, który nie miałby w portfelu akcji amerykańskich. Jest tylko jeden problem: akcje w USA są bardzo drogie. Część analityków wylicza, że w historii tak wysokie wyceny przeważnie oznaczały, że w kolejnych 10 latach akcje amerykańskie prawie nie dawały w ogóle zarobić. Nic dziwnego, że inwestorzy szukają dzisiaj spółek, które przynajmniej są nie-tak-drogie. Zatem znajdźmy najbardziej niedowartościowane – zdaniem analityków – spółki z USA
Budować portfel inwestycji bez amerykańskiego rynku to tak, jakby się poruszać po rynku kapitałowym, patrząc tylko przez jedno oko. Coś tam niby widzisz, ale pełnego obrazu nie uzyskasz. Żeby potwierdzić tę hipotezę wystarczy spojrzeć na indeks MSCI ACWI (indeks rynków rozwiniętych i wschodzących). Korporacje z USA stanowią 2/3 tego benchmarku i pochodzi stamtąd 9 na 10 największych firm pod względem kapitalizacji.
- Gdzie schować pieniądze, żeby były naprawdę bezpieczne? Szukamy najbezpieczniejszych jurysdykcji w Europie. Nie tylko państwa neutralne [POWERED BY SAXO]
- Stopy procentowe w Polsce spadną, ale (nie) wiadomo, czy w tym roku. Jakie lokaty wybierać na krótko, a jakie na długo? Zmienny procent kontra stały procent
- PIT za ubiegły rok złożony? Ulga na oszczędzanie odliczona? Inwestycją buja niewąsko? O nowych wpłatach do IKZE pomyśl teraz. Oto cztery powody [POWERED BY UNIQA TFI]
Amerykańskie akcje w portfelu. Bez nich ani rusz?
Ostatnie tygodnie w wykonaniu akcji zza Atlantyku nie były pokrzepiające. Amerykańskie akcje zachowują się gorzej niż te z innych stron globu. To zapewne utrapienie głowy dla inwestorów, którzy koncentrują się na rynku krótkoterminowo. Ci, którzy skłaniają się ku podejściu o wiele bardziej długoterminowemu, pewnie z tego nie robią draki. I mogą mieć oni rację, ponieważ amerykańskie akcje na tle firm z innych głównych giełd nie mają sobie równych.
To podejście dobrze uzasadnia poniższa infografika, na której znajdują się stopy zwrotu z kluczowych indeksów w dolarze z rodziny MSCI w wersji IMI (spółki o dużej, średniej i małej kapitalizacji) w różnych perspektywach – od początku 2025 r. (YTD) oraz 3-, 5- i 10-letniej.
Zmiany indeksów za okresy mierzone w latach są zannualizowane, czyli pokazują, ile przeciętnie średniorocznie można było zarobić lub stracić – wyjątkiem jest ostatnia kolumna, w której umieszczona jest zmiana od końca maja 1994 r. obejmująca ponad 30 lat (jest ona niezannualizowana). Jest to zabieg celowy, gdyż część czytelników mogłaby uznać, że różnica kilku procent średniorocznie ma niewielki wpływ na całokształt zysków lub strat. To jednak błędne przeświadczenie.
Wniosek płynący z tej infografiki jest jednoznaczny – Stany Zjednoczone dawały najwięcej zarobić w długiej perspektywie (powyżej 5 lat). Przykładowo od maja 1994 r. indeks amerykański poszedł w górę 12 razy, niemiecki ledwo się podwoił z niewielkim okładem. A polski? No cóż, było skromnie – MSCI Poland IMI zwyżkował o 19%.
Ograniczając się zatem wyłącznie do inwestycji na krajowej giełdzie zmniejszamy na własne życzenie potencjał zysków z portfela, czyli robimy sobie niepotrzebnie krzywdę. Już choćby z tego powodu niezbyt roztropne wydaje się pomijanie papierów z USA. Można byłoby nawet zaryzykować stwierdzenie, że to kategoria geograficzna z cyklu „must have”.
Źródło: opracowanie własne na podstawie MSCI
Stany Zjednoczone, poza zapewnianiem relatywnie wysokich w porównaniu z resztą świata stóp zwrotu, mają jeszcze inną przewagę. To bardzo duży rynek pod kątem wartości rynkowej notowanych walorów. Dwie największe amerykańskie giełdy – NYSE i Nasdaq – skupiają akcje krajowych spółek o wartości niemal 50 bln dolarów. W porównaniu z nimi reszta światowej czołówki wygląda jak Dawid przy Goliacie, gdyż ich kapitalizacja wynosi maksymalnie kilka bilionów dolarów. Nie mówiąc o Polsce, bo my ze swoimi 212 mld dolarów raczej kwalifikujemy się do lilipuciej kategorii.
Źródło: opracowanie własne na podstawie World Federation of Exchanges
Jest tylko jeden problem: akcje w USA są bardzo drogie. Część analityków wylicza, że w historii tak wysokie wyceny przeważnie oznaczały, że w kolejnych 10 latach akcje amerykańskie prawie nie dawały w ogóle zarobić. Nic dziwnego, że inwestorzy szukają dzisiaj spółek, które przynajmniej są nie-tak-drogie (bo tanich to tam już dawno nie ma, poza tymi, które mają kłopoty finansowe albo zmierzają do bankructwa). Zatem znajdźmy najbardziej niedowartościowane spółki z USA.
Gdy sprawdzałem na stronach „Subiektywnie o Finansach” najbardziej niedowartościowane polskie akcje, skonstruowałem dwa zestawy papierów (portfel A i portfel B). Punktem wyjścia dla ich budowy był konsensus cen docelowych w perspektywie najbliższych 12 miesięcy, który jest średnią oczekiwań analityków strony sprzedającej (firmy inwestycyjne, które czerpią korzyści z prowizji z tytułu zawieranych transakcji papierami wartościowymi).
Najbardziej niedowartościowane amerykańskie spółki
W polskim portfelu A znalazły się akcje, które miały najdalej odsunięte ceny docelowe w porównaniu z aktualnym kursem giełdowym, ale pominięte zostały rekomendacje z potencjałem wzrostowym powyżej 50%, gdyż najczęściej to wiązało się z jakimiś zdarzeniami jednorazowymi, mogącymi się ziścić lub nie (masa spółek z segmentu ochrony zdrowia lub gamingu). Na wzór tego podejścia został stworzony amerykański portfel A.
Do polskiego portfela B trafiły spółki, które nie dość, że spełniały kryterium potencjału dla ceny docelowej, to dodatkowo musiały legitymować się ponadprzeciętną rentownością kapitału własnego, czyli relacją zysku netto do kapitału własnego (ROE). Wskaźnik ROE w tym przypadku musiał wynosić co najmniej 15%. Wedle tej samej zasady utworzony został portfel B dla walorów ze Stanów Zjednoczonych.
W odróżnieniu od polskiego zestawu papierów jest i trzeci portfel – portfel C (jest on modyfikacją ilościową portfela B). To, posługując się terminologią piłkarską z europejskich rozgrywek międzynarodowych na szczeblu klubowym, to prawdziwa Liga Mistrzów. Składa się on bowiem z akcji firm, które mogą się poszczycić nadzwyczajną rentownością kapitału własnego. Minimalny próg kwalifikacji wyniósł 30%. Gdyby polski inwestor instytucjonalny usłyszał, że w skład krajowego WIG wchodzi wiele spółek z ROE powyżej 30%, to pewnie aż oczy mu zaświeciłyby się z radości.
Benchmarkiem dla polskiego portfela był indeks WIG140 (wchodzą do niego spółki z WIG20, mWIG40 i sWIG80). W przypadku Ameryki miarą odniesienia był S&P 500, grupujący 500 największych spółek z USA. Jest to pewne uproszczenie, gdyż są tam w niewielkiej liczbie firmy spoza USA (np. Wielka Brytania i Irlandia). Ale powszechnie przyjęło się, że S&P 500 to indeks spółek amerykańskich.
Przesiew firm z S&P 500 został w pewnym stopniu ograniczony – w portfelu nie zostały uwzględnione korporacje, których udział w indeksie był poniżej 0,1%. Mimo to przedmiotem badania było prawie 200 przedsiębiorstw znajdujących się w obrocie giełdowym – dokładnie 194 firmy.
Do każdego portfela wchodzi 20 spółek, z których każda ma identyczną wagę (5%). Celem jest pokonanie S&P 500. Najlepiej nie tego, który zwykle jest publikowany w mediach, czyli indeksu ważonego kapitalizacją rynkową poszczególnych komponentów. Jest jego odmiana, do której lepiej porównywać zwroty z zaproponowanych portfeli.
Chodzi mianowicie o S&P Equal Weight Index (EWI). W EWI każda spółka z pięćsetki ma udział rzędu 0,2%, co pokazuje bardziej adekwatne zwroty niż w przypadku klasycznego S&P 500, w którym hegemonia choćby Mag7 prowadzi do zniekształceń wyników. Dla ilustracji różnicy – średnioroczna złożona stopa zwrotu z S&P 500 dla ostatnich 10 lat wyniosła 11,0%, a dla EWI 8,1%.
Trzy portfele nie-tak-drogich akcji z USA
Szybka lustracja komponentów portfeli amerykańskich może być zaskoczeniem dla niektórych. Nie są one wyłącznie skonstruowane na bazie firm, które mają powszechnie rozpoznawalne marki konsumenckie. Owszem zobaczymy tam takie spółki jak NVIDIA, Paypal, Amazon, Microsoft, Google, Adobe czy Boeing. Ale wiele z nich jest zupełnie nie znana w Polsce – mało, kto będzie miał pojęcie, czym przykładowo zajmują się Target, Eaton’s, Thermo Fisher czy Schlumberger.
Nie każdemu te portfele będą pasować, gdyż widać w nich wyraźnie pewne przeważenie sektorowe w kierunku technologii. Jest tam m.in. sporo półprzewodników i oprogramowania. Do tego dość liczną reprezentację mają branże wydobycia ropy i gazu, finansów, ochrony zdrowia, transportu i logistyki oraz zbrojeniowa. Zwolennicy tradycyjnych branż – na przykład typu przemysł spożywczy, materiałowy, odzieżowy, górniczy, meblarski – będą z pewnością niepocieszeni z powodu składu zbudowanych portfeli.
Oczekiwane roczne stopy zwrotu są wysokie: portfel A (34,5%), portfel B (32,9%) i portfel C (21,4%). Za rok okaże się, czy obstawianie któregokolwiek z portfeli konsensusowych dało lepsze rezultaty niż benchmark (S&P 500 i EWI).
Źródło: opracowanie własne na podstawie Bloomberg, FactSet, Refinitiv Eikon
Źródło: opracowanie własne na podstawie Bloomberg, FactSet, Refinitiv Eikon
Źródło: opracowanie własne na podstawie Bloomberg, FactSet, Refinitiv Eikon
Niedowartościowane, ale nietanie. Ile pieniędzy trzeba wydać?
Przy okazji budowy portfeli polskich akcji uwagę na pewien szczegół zwrócił nam jeden z czytelników „Subiektywnie o Finansach”. Mianowicie sprawa dotyczyła tego, że w polskim portfelu B znajdowały się akcje LPP. Papiery tego potentata w handlu odzieżą są „ciężkie” – jedna akcja LPP to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych.
Mając to na uwadze, przygotowałem symulację, z której wynika, ile trzeba byłoby wydać na najbardziej niedowartościowane papiery zza Atlantyku, gdyby złożyć portfel składający się po jednej sztuce każdej z akcji. W odróżnieniu od polskich walorów amerykańskie należą do „ciężkich” – niewielu tam emitentów, których wartość akcji była niższa niż sto dolarów. Nie są one jednak na tyle „ciężkie” jak przywołane LPP. W portfelach nie ma też akcji Berkshire Hathaway klasy A (BRK.A), które kosztują mniej więcej 750 000. dolarów za sztukę.
Przy tym założeniu skonstruowanie każdego z portfeli amerykańskich wydaje się w zasięgu przeciętnego inwestora – wystarczy wydać na niego od 15 500 zł (portfel A) do 19 200 zł (portfel C).
Źródło: opracowanie własne
——————————-
ZAPROSZENIA DO OSZCZĘDZANIA:
Jak zdobyć motywację do inwestowania? Jak osiągnąć ten stan, w którym łatwiej nam jest odłożyć pieniądze, niż je wydać? Dziś odpowiemy na pytanie o najtrudniejszy etap oszczędzania, czyli jego… początek. Jedni mówią, że ten najtrudniejszy etap kończy się wraz z zebraniem pierwszych 10 000 zł, inni – że dopiero po zebraniu 100 000 zł. Dlaczego tak trudno jest osiągnąć ten poziom? I jak przeskoczyć przez ten płot?
Konto na platformie Raisin pozwala zarobić do 6,7% w skali roku. Dywersyfikacja oszczędności jest dla każdego. Załóż bezpłatne konto w Raisin tutaj, a potem złóż zlecenie utworzenia lokaty, przelej pieniądze i przetestuj nową platformę do europejskiego oszczędzania dostępną w Polsce.
Konto oszczędnościowe w BNP Paribas płaci 9% w skali roku. Ruszyła ciekawa promocja. Aktywni klienci dla każdego banku są wartością dodaną, więc bank BNP Paribas podkręca nagrody w swojej promocji, w której zachęca nas do… osobistej wizyty w oddziałach banku. Jak zasłużyć na oprocentowanie w wysokości 9%? Komu opłaci się ta akcja?
Konto oszczędnościowe w Banku Pekao, czyli 7% przez pięć miesięcy do 100 000 zł. Co najbardziej denerwuje tych, którzy chcieliby skorzystać z bankowych promocji wysoko oprocentowanych depozytów lub kont oszczędnościowych? Dwie rzeczy: krótki okres trwania wysokiego oprocentowania i niska kwota, którą można w promocji ulokować. W Banku Pekao ruszyła ciekawa promocja bez tych wad.
——————————-
ZAPISZ SIĘ NA NEWSLETTERY
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
——————————-
ZOBACZ NASZE NOWE WIDEOCASTY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Raz w tygodniu duża rozmowa, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone Twoim pieniądzom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube.
Zdjęcie tytułowe: Edge2Edge Media/Unsplash