Są takie branże, które wraz z nadejściem koronawirusa obudziły się z ręką w nocniku. Jedną z takich branż jest leasing. W odróżnieniu od banków, czy firm ubezpieczeniowych duzi leasingodawcy nawet w XXI wieku pozostali fanami przerzucania papierków i przystawiania pieczątek. Salony samochodowe też rzadko chciały być wirtualne. I też świecą teraz pustkami. Czy koronawirus sprawi, że zaczniemy masowo kupować i wynajmować auta w internecie?
Zaciągnąć kredyt można całkowicie przez internet. Ubezpieczyć samochód – też. Podobnie jest z zakładaniem kont osobistych, lokat terminowych czy inwestowaniem na giełdzie albo za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Wszystko to da się zrobić z poziomu fotela.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Chyba jednym produktem, który opiera się mocy internetu, jest kredyt hipoteczny, choć działają już w Polsce firmy, które próbują uprościć procedurę tak, by jak najwięcej dało się załatwić online. Ale jeśli chcemy zawrzeć umowę leasingową, to w 95% przypadków czekają nas wycieczki do sprzedawców, dostarczanie papierowych dokumentów, podpisywanie papierowych umów.
W tradycyjnym modelu zwykle jest tak, że przedsiębiorca najpierw wypełnia wniosek o finansowanie w salonie samochodowym, a pracownik ręcznie wklepuje go do systemu. Kolejny etap to badanie zdolności kredytowej firmy, czyli m.in. sprawdzanie jej w bazach dłużników.
Następnie klient musi dostarczyć dokumenty: wyciąg z rachunków bankowych, zaświadczenia z ZUS i urzędu skarbowego o niezaleganiu z podatkami i składkami. Potem klient zapraszany jest ponownie do salonu samochodowego, żeby podpisać umowę.
Brutalne, ale prawdziwe. I tak to działało do czasu nadejścia wirusa. Teraz bezsensowne wycieczki są zabronione, a narażanie klientów na wędrówki w celu dostarczania lub podpisywania papierków kwalifikują się do kategorii spowodowania zagrożenia życia klienta, zagrożonego karą wieloletniego więzienia.
Będę z dużym zainteresowaniem czekał na wyniki branży leasingowej w pierwszym półroczu 2020 r. Okaże się dopiero jak dotkliwa będzie kara za lekceważenie cyfrowej rewolucji przez największych graczy.
Umowa przez Skype’a, odbiór bezdotykowy. Handel samochodami w czasach zarazy
Widać już, że niektórzy leasingodawcy przechodzą do ofensywy. Spółka leasingowa należąca do mBanku poinformowała ostatnio, że umożliwia klientom podpisywanie umów „na żywo” przez internet. Dzięki popularnym komunikatorom wideo mogą oni zawierać wszystkie umowy leasingu, najmu i pożyczki.
Na czym to ma polegać? Doradcy leasingowi – razem z klientami – będą uczestniczyć w transmisji z podpisania umowy via Skype, WhatsApp, czy Messenger. Zarówno klienci jak i doradcy mogą podpisywać umowy zdalnie, z domu lub biura.
W przypadku leasingu przepisy wymagają formy pisemnej, dlatego w trakcie spotkania na wideo klient pokazuje doradcy dokument tożsamości i składa podpis na umowie. Potwierdzeniem zawarcia umowy jest wysłanie przelewu autoryzacyjnego. Następnie klient przesyła podpisane dokumenty do firmy leasingowej. Jest to pewnego rodzaju proteza, ale przynajmniej coś już zaczyna się dziać.
Na koronawirusa nie może narzekać też internetowy pośrednik CarSmile. To wirtualny salon samochodowy, oferujący możliwość wynajęcia lub wyleasingowania auta bez wychodzenia z domu. Pamiętam, jak latem zeszłego roku twórcy Carsmile skarżyli się, że żadna z tradycyjnych firm leasingowych nie chce z nimi współpracować. „Przecież interes się kręci, klienci przychodzą grzecznie podpisywać papierki, więc o co chodzi?” – taki był komunikat.
A teraz okazuje się, że przez co najmniej kilka miesięcy jedynym bezpiecznym miejscem, w którym można wyleasingować auto, jest internet. W CarSmile mówią, że sprzedaż im też oczywiście spadła, ale nie jest to – w stosunku do lutego – spadek miażdżący (szczegółów nie chcą podać). A w każdym razie nie taki, jak w salonach samochodowych, gdzie teraz hula wiatr. Według SAMAR liczba rejestracji nowych samochodach w pierwszych tygodniach marca spadła o prawie 25% w stosunku do tego samego okresu rok temu. To prawie krach.
Przeczytaj też: Leasing to nie tylko samochody. Oto pięć powodów, dla których nawet małej firmie może opłacić się leasing komputerów i sprzętu IT
Przeczytaj też: Ile kosztuje leasing komputera dla małej firmy? Jak porównywać oferty? Gdzie czaić się mogą ukryte opłaty? Sprawdzamy!
Sprzedać aut w salonach umarła. Internetowa – jest pod respiratorem
Wiadomo, że potrzeby firm związane z mobilnością spadły, bo duża część pracowników jest na urlopach lub pracuje zdalnie. Ale branże związane ze sprzedażą wysyłkową i internetową, sprzedażą detaliczną, transportem towarów, działalnością kurierską, gastronomią (zamówienia z dostawą) – to wszystko działa pełną parą, a potrzeby samochodowe często nawet są wyższe, niż przed kryzysem.
CarSmile, choć jest na rynku handlu samochodami mikrusem (przekazał klientom 1500 aut w ciągu półtora roku działalności), chce z tej sytuacji wycisnąć jak najwięcej dla siebie. Najpierw wprowadzili bezdotykowy sposób przekazania auta (protokół odbioru do wydrukowania e-mailem, prezentacja auta online, dezynfekcja kluczyków i drzwi samochodu), który pozwala zdalnie nie tylko zamówić auto i sfinalizować umowę, ale też je bezpiecznie odebrać. Firma zrezygnowała jednocześnie z opłaty za podstawienie auta pod dom klienta.
Teraz chcą zaoferować swój wirtualny salon dealerom samochodowym. Wybór, konfiguracja i zamówienie samochodu, przekazanie przez klienta ewentualnych dokumentów, wybór sposobu finansowania, zbadanie wiarygodności płatniczej klienta – w przypadku kredytu lub leasingu – oraz podpisanie umowy. Wszystko tutaj jest online. Nawet umówienie się na jazdę testową ogarnia się w systemie.
Czytaj też: Jakiś czas temu opisywałem pomysł SimplyLease ze „stajni” Siemensa. A dosłownie kilka dni temu internetowy leasing samochodów zaprezentował CarSmile.
Polak wynajmie auto przez internet? Może nie mieć innego wyjścia
Niewykluczone, że koronawirus – zwłaszcza jeśli epidemia potrwa dłużej, niż kilka tygodni – spowoduje zwiększenie udziału internetowej sprzedaży samochodów. Jeden przeciętny autosalon w Polsce sprzedawał przed kryzysem rocznie ok. 350 samochodów. CarSmile w rekordowym miesiącu przeprocedował 180 umów, więc nie można powiedzieć, że jest szalenie popularny. Ale niespodziewanie okazało się, że ma usługę, która – do tej pory lekceważona – ma dziś przewagę konkurencyjną. Jak koronawirus może zmienić rynek leasingu i wynajmu samochodów?
Według Związku Polskiego Leasingu w 2019 r. wartość wyleasingowanych samochodów osobowych wyniosła 29,3 mld zł. To cały rynek, a zatem auta nowe i używane. Załóżmy, że 70% z tego (20 mld zł) to auta nowe. Z kolei Polski Związek Polskiego Leasingu szacuje, że firmy zajmujące się wynajmem samochodów mają 22% udziału w łącznych zakupach nowych aut przez firmy (4,4 mld zł), a reszta to leasing.
Jaka część tego rynku jest online? W leasingu prawie nic, a w wynajmie nie więcej, niż kilkanaście milionów złotych miesięcznie i pewnie 150-200 mln zł rocznie. A więc nie więcej, niż 5% rynku najmu i promil ogólnej działalności polegającej na wypożyczaniu aut. Ale warto pamiętać, że duża część najmu i leasingu to floty. W rynku obsługi małych firm, przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność i zwykłych konsumentów sprzedaż internetowa może mieć 12-15% udziału.
Najbliższe miesiące zapewne przyniosą migrację działalności wynajmu i leasingowania aut do internetu. Może się okazać, że dotychczasowi liderzy rynku – obudziwszy się z ręką w nocniku – będą mieli problem, by ją z tego nocnika wyjąć. A to może im utrudnić odbudowę biznesu zniszczonego w dużej części przez wirusa.
źródło zdjęcia: Pixabay