Polacy chętnie inwestują w obligacje Skarbu Państwa. Trudno się dziwić – takie obligacje to m.in. korzystne oprocentowanie, brak limitów i wysoki poziom bezpieczeństwa. Ale obligacje to też pułapki, z których nie wszyscy zdają sobie sprawę. Co warto o nich wiedzieć?
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
W „Subiektywnie o Finansach” bardzo często polecamy Wam obligacje skarbowe, bo to jedna z najbezpieczniejszych inwestycji (dłużnikiem jest Skarb Państwa), która od jakiegoś czasu wiąże się też z bardzo korzystnym oprocentowaniem. Obligacje Skarbu Państwa nie są jednak inwestycją idealną – jest wiele pułapek, na które nie zwracamy uwagi, a które mogą znacznie skomplikować naszą sytuację. Wybrałem dziesięć.
Pierwsze: nie ma wspólnych obligacji!
Zacznijmy od pułapki, o której niedawno pisałem szerzej w oddzielnym artykule. Konkretnie od dziedziczenia obligacji (tutaj przeczytacie cały artykuł). Wiele małżeństw wspólnie inwestuje w obligacje skarbowe z jednego konta (męża lub żony) i przyjmują błędne założenie, że, jeżeli mają wspólnotę majątkową, z chwilą śmierci majątek (w tym obligacje) przechodzi w całości na drugiego małżonka. A tak nie jest.
Obligacje oszczędnościowe podlegają dziedziczeniu na zasadach określonych w kodeksie cywilnym. To oznacza, że małżonek, który pozostał przy życiu, nie uzyska automatycznego dostępu do obligacji. Ponadto, jeżeli ktoś ma skomplikowaną sytuację rodzinną (np. konflikt z rodzeństwem), to w ogóle może nie odziedziczyć całości majątku.
Nie ma żadnej możliwości wspólnego zakupu obligacji skarbowych. Nie można również złożyć pełnomocnictwa na wypadek śmierci. Jedynym rozwiązaniem jest jakaś forma podzielenia inwestycji (czyli zakupy obligacji przez oboje małżonków na zmianę) oraz sporządzenie testamentów (np. u notariusza).
Drugie: zaglądaj darowanym obligacjom „w zęby”
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy prawie własności obligacji. Do obligacji stosuje się przepisy prawa dotyczące papierów wartościowych, a więc takie papiery można sprzedać, podarować, odziedziczyć itd. Pojawia się jednak kwestia podatku. Warto wiedzieć, że nadziać możemy się zarówno na podatek dochodowy od osób fizycznych z tytułu sprzedaży obligacji skarbowych (o nim więcej w kolejnych punktach), jak i na podatek od spadków i darowizn.
Radca Prawny Daniel Szczubełek (na zdjęciu), specjalista z zakresu prawa bankowego w kancelarii „Doradztwo Prawne Ewa Sułkowska”, którego poprosiłem o komentarz, przygotowując ten tekst, wyjaśnia:
„Są to dwa różne podatki, które dotyczą różnych czynności prawnych. Może więc wystąpić sytuacja, w której jedna osoba będzie musiała zapłacić oba te podatki, choć dotyczą one różnych zdarzeń.”
Pojawia się pytanie o koszt nabycia takich obligacji. Jeżeli po prostu sami kupujemy obligacje, to koszt nabycia jednej obligacji wynosi 100 zł (poza pewnymi wyjątkami, do których dojdę). Jednak przeniesienie własności obligacji komplikuje nam wyliczenie tego kosztu, bo obligacje stale zwiększają swoją wartość.
„Wartość obligacji z dnia darowizny jest uznawana za koszt nabycia. Przychód ze sprzedaży obligacji jest więc obliczany jako różnica między ceną sprzedaży a wartością z dnia otrzymania darowizny”
– mówi Daniel Szczudełek. Podobna sytuacja dotyczy spadków. Za koszt nabycia przyjmuje się wartość rynkową z dnia nabycia spadku. Ten koszt trzeba następnie odjąć od przychodu ze sprzedaży obligacji skarbowych i zapłacić 19% podatku Belki.
Osobną kwestią jest podatek od spadków i darowizn, który jest płacony z tytułu nabycia majątku. W tym przypadku warto pamiętać o zwolnieniach dla najbliższej rodziny, które mogą zapewnić nam uniknięcie tego podatku. Jak zauważa Daniel Szczudełek, wiąże się to z odpowiednim zgłoszeniem do urzędu skarbowego:
„w przypadku spadku istnieją zwolnienia, zwłaszcza dla najbliższej rodziny. Na przykład zstępni (dzieci, wnuki), wstępni (rodzice, dziadkowie), małżonek oraz rodzeństwo są zwolnieni z podatku od spadków, pod warunkiem zgłoszenia nabycia spadku do urzędu skarbowego w ciągu 6 miesięcy. W przypadku darowizny obdarowany również może być zobowiązany do zapłaty podatku od darowizn, zależnie od stopnia pokrewieństwa z darczyńcą i wartości darowizny. Najbliższa rodzina (I grupa podatkowa) może korzystać z wysokich kwot wolnych od podatku oraz zwolnień, pod warunkiem odpowiedniego zgłoszenia darowizny do urzędu skarbowego.”
Trzecie: podatek zjada oprocentowanie!
A propos podatków – warto pamiętać, że realne oprocentowanie obligacji jest niższe niż te wyświetlane na stronie internetowej. Dlaczego? Ponieważ odsetki z obligacji Skarbu Państwa podlegają opodatkowaniu 19-procentowym zryczałtowanym podatkiem dochodowym od zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki).
Jeżeli we wrześniu kupicie 100 sztuk obligacji TOS (3-letnie obligacje o stałym oprocentowaniu w wysokości 5,95% i roczną kapitalizacją odsetek), to za trzy lata nie otrzymacie 1893,31 zł odsetek, które wynikałyby z matematyki (10 000 zł * 1,0595 * 1,0595 * 1,0595). Na Wasze konto wpłynie zaledwie 1533,58 zł odsetek. Reszta, 359,73 zł, to będzie podatek Belki, który dom maklerski wyliczy i zapłaci w Waszym imieniu. To oznacza realne oprocentowanie w wysokości mniej więcej 4,87%.
Problematyczne jest też to, że politycy co jakiś czas proponują zmiany w tym podatku, a ciągle nie wiemy, w którym kierunku takie zmiany będą zmierzać. W rezultacie może się np. okazać, że inwestycja w obligacje z kapitalizacją odsetek będzie gorszym pomysłem niż w takie z regularną wypłatą odsetek (tutaj trochę nad tym dywagowałem).
Czwarte: obligacje Skarbu Państwa i promocje
Jeszcze jedna pułapka związana z podatkiem. Wyobraźcie sobie, że jest możliwa sytuacja, kiedy podczas wykupu, po odliczeniu podatku Belki, otrzymamy mniej niż 100 zł za każdą obligację. Stratni wprawdzie nie będziemy, ale to może być dla niektórych zaskakujące, bo przecież wydawałoby się, że nie można zejść poniżej 100 zł.
Wynika to stąd, że czasami możemy kupić obligacje skarbowe w ramach jakiejś oferty specjalnej. Przykładowo, jeżeli kupujemy obligacje w drodze zamiany (za środki z wykupywanych, posiadanych wcześniej obligacji lub ich części), to cena zakupu będzie obniżona o tzw. dyskonto. Zwykle takie dyskonto wynosi 10 groszy, ale co jakiś czas Ministerstwo Finansów je zwiększa (tak było w wakacje).
Jeżeli sprzedamy takie obligacje w miarę szybko (zanim naliczą się odpowiednio wysokie odsetki), to na nasze konto wpłynie mniej niż 100 zł za sztukę obligacji. Przykład? Dajmy na to, że ktoś w sierpniu kupił 100 obligacji TOS z dyskontem 0,20 zł (wydał więc 9980 zł). Następnie dokonał przedterminowego wykupu (wtedy opłata wynosiła 70 zł) w momencie, gdy narosły odsetki w wysokości 50 zł. Jak dom maklerski rozliczy podatek?
Opłata za wcześniejszy wykup pobierana jest do wysokości narosłych odsetek. Czyli odsetki wyniosą 50 zł, opłata 50 zł, a podatek… 3,80 zł. Na konto takiej osoby wróci 9996,20 zł, czyli… 99,96 zł za sztukę. Dlaczego? Ponieważ podatek płacimy od całego zysku (kwota sprzedaży minus kwota zakupu).
Inny przykład – czasami Ministerstwo Finansów organizuje sprzedaż obligacji premiowych. Pozwalają one nie tylko zarobić odsetki określone w liście emisyjnym, ale dają też szansę na wylosowanie nagrody. I takie premie nie podlegają podatkowi od gier hazardowych (jak mogłoby się wydawać), a jedynie podatkowi Belki (19%).
Piąte: wcześniejsze zakończenie oszczędzania kosztuje (i trwa)!
Dobra wiadomość jest taka, że – w razie potrzeby – w dowolnym momencie można zakończyć inwestycje w Obligacje Skarbu Państwa i dokonać tzw. przedterminowego wykupu. Zła wiadomość jest taka, że zapłacimy za to opłatę, której wysokość uzależniona jest od typu obligacji. Jeszcze gorsza wiadomość jest taka, że od września wysokość tej opłaty znacznie wzrosła.
W przypadku 3-miesięcznych obligacji OTS opłata jest równa naliczonym odsetkom; w przypadku rocznych obligacji ROR wynosi 0,50 zł od każdej obligacji; w przypadku 2-letnich obligacji DOR wynosi 0,70 zł od każdej obligacji; w przypadku 3-letnich obligacji TOS wynosi 1 zł od każdej obligacji; w przypadku 4-letnich obligacji COI oraz 6-letnich obligacji ROS wynosi 2 zł od każdej obligacji; a w przypadku 10-letnich obligacji EDO oraz 12-letnich obligacji ROD wynosi aż 3 zł od każdej obligacji.
Większość obligacji jest tak skonstruowana, że chroni nasz kapitał (opłata naliczy się maksymalnie w wysokości narosłych odsetek). Są jednak obligacje (ROR, DOR i COI), w przypadku których taka ochrona obowiązuje tylko w pierwszym okresie odsetkowym. W kolejnych okresach odsetkowych opłata pobierana jest w pełnej wysokości. Może się więc zdarzyć, że na tych obligacjach stracimy przy wcześniejszym wykupie (szczególnie w przypadku niskiego oprocentowania w pierwszym okresie odsetkowym i/lub krótkiego okresu odsetkowego).
Warto też pamiętać, że środków (i ewentualnych odsetek) z przedterminowego wykupu nie otrzymamy od razu. Wypłata kapitału następuje po upływie pięciu dni roboczych, a odsetki naliczane będą do piątego dnia roboczego. Obligacje Skarbu Państwa są więc mniej płynne niż np. środki zgromadzone na koncie oszczędnościowym.
Inne ograniczenie jest takie, że z przedterminowego wykupu nie możemy skorzystać w ciągu pierwszych siedmiu dni po zakupie obligacji i w ciągu ostatniego miesiąca posiadania obligacji. Jeżeli liczycie się z tym, że pieniądze mogą być Wam potrzebne w trybie pilnym, to lepiej rozważyć instrumenty o większej płynności.
Szóste: Rodzinne Obligacje Skarbu Państwa to jednorazowy strzał!
Teraz kilka pułapek związanych z tzw. obligacjami 800+ (kiedyś 500+). Rodzinne Obligacje Skarbu Państwa (6-letnie ROS i 12-letnie ROD) przeznaczone są dla beneficjentów programu 800+, czyli dla rodziców małych dzieci. To zwykle najlepiej oprocentowane obligacje (więcej pisała o nich jakiś czas temu Monika Madej). Niestety wiążą się one z pewnymi ograniczeniami.
Po pierwsze jest to opcja reglamentowana. Rodzice mogą kupić tylko tyle obligacji skarbowych, ile wynosi suma świadczenia otrzymanego w ramach programu 800+ (na wszystkie posiadane dzieci). Czyli jeżeli ktoś dotychczas otrzymał 5000 zł, to wystarczy mu to do zakupu zaledwie 50 obligacji.
Na szczęście nie jest to ograniczone żadnymi miesięcznymi limitami (nie trzeba co miesiąc inwestować równiutkich 800 zł). W każdej chwili możemy kupić dowolną liczbę obligacji pod warunkiem, że łączna kwota w nie zainwestowana nie przekracza kwoty otrzymanej z 800+. Dla ułatwienia system sam wylicza taką kwotę.
Po drugie obligacje musi kupić ten rodzic, który otrzymuje świadczenie – co też może być pułapką, o czym niedawno pisał Maciek Samcik. Po trzecie do limitu liczy się fakt zakupu obligacji, a nie długość trwania inwestycji. Czyli jeżeli ktoś dokona przedwczesnego wykupu obligacji rodzinnych, to nie będzie mógł tej kwoty reinwestować w nowe obligacje rodzinne. Warto o tym pamiętać.
Siódme: obligacje indeksowane inflacją… nie chronią przed inflacją
Wiele osób sądzi, że obligacje indeksowane inflacją wiążą się z oprocentowaniem w wysokości inflacji i tym samym zapewnią nam pełną ochronę przed wzrostem cen. Cóż – tak nie jest, a przynajmniej nie do końca i już tłumaczę dlaczego.
Obligacje Skarbu Państwa indeksowane inflacją działają w ten sposób, że oprocentowanie w pierwszym okresie odsetkowym ustalane jest przez Ministerstwo Finansów, a w kolejnych okresach odsetkowych zależy od inflacji. Obecnie w ofercie są cztery takie instrumenty: 4-letnie COI, 10-letnie EDO, 6-letnie ROS i 12-letnie ROD.
Oprocentowanie w kolejnych okresach odsetkowych faktycznie ustalane jest na podstawie inflacji i odpowiedniej marży (a więc teoretycznie przewyższa inflację), ale problem w tym, że jest wyliczane na podstawie danych z przeszłości. Przykładowo, jeżeli w sierpniu 2024 r. kupiliśmy 4-letnie obligacje COI, to oprocentowanie w pierwszym okresie odsetkowym wyniosło 6,55%. Oprocentowanie w kolejnych latach będzie sumą marży (1,50%) oraz inflacji podawanej przez GUS za czerwiec 2025, 2026 i 2027 r.
Dlaczego akurat czerwiec? Ponieważ w lipcu (czyli miesiącu ustalania oprocentowania) GUS podaje inflację za czerwiec. To akurat logiczne – w końcu okres odsetkowy może trwać od pierwszego dnia miesiąca, kiedy nie jest jeszcze znana ani inflacja za poprzedni miesiąc, ani tym bardziej inflacja za dany miesiąc.
W momencie zakupu obligacji nikt nie zna przyszłej wartości inflacji, więc nie wiemy, czy te instrumenty będą w stanie nas przed nią w pełni ochronić (mogą ochronić, ale nie muszą). Dodatkowo będziemy mieć do zapłacenia podatek Belki, o którym wyżej pisałem i którego… inflacja nie musi płacić. Obligacje indeksowane inflacją nie zapewniają więc żadnej gwarancji ochrony przed inflacją.
Ósme: miesiąc głupcze!
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy obligacjach indeksowanych inflacją. Oprocentowanie w kolejnych okresach odsetkowych ustalane jest na podstawie inflacji oraz marży. Pojawia się jednak pytanie, którą inflację analizować (GUS podaje ich sporo, m.in. roczną, miesięczną w skali rocznej, miesięczną w porównaniu do poprzedniego miesiąca).
Już odpowiadam. Do ustalenia oprocentowania bierzemy inflację miesięczną w ujęciu rocznym podaną w miesiącu poprzedzającym pierwszy miesiąc nowego okresu odsetkowego. Skomplikowane? Tylko trochę. W praktyce musimy odjąć dwa miesiące od daty zakupu obligacji i dodać rok. Przykład? Jeżeli kupujemy obligacje Skarbu Państwa indeksowane inflacją we wrześniu 2024 r., to w drugim okresie odsetkowym oprocentowanie będzie ustalone na podstawie inflacji z lipca 2025 r., w trzecim na podstawie inflacji z lipca 2026 r. i tak dalej.
W rezultacie oprocentowanie z jednego miesiąca wpłynie na cały, roczny okres odsetkowy. Obligacje indeksowane inflacją, które kupujemy w różnych miesiącach tego samego roku, mogą się od siebie znacznie różnić oprocentowaniem w kolejnych okresach odsetkowych.
Teoretycznie inflacja jak jest wysoka, to jest wysoka (skoro jest podawana w ujęciu rok do roku, to taki cykl ma 12 miesięcy), bo ewentualne niskie odczyty w pojedynczych miesiącach musi z czasem nadrobić, ale w praktyce nie jest tak kolorowo, bo np. rząd swoimi działaniami wpływa na inflację (zmieniając VAT, wprowadzając tarcze energetyczne itd.).
Można się zastanawiać, jaki jest najlepszy miesiąc na zakup obligacji indeksowanych inflacją (czyli znaleźć miesiąc, w którym ceny najszybciej rosną i dodać dwa miesiące), ale to trochę loteria. Lepszym wyjściem mogą być regularne, comiesięczne zakupy, które pozwolą nam zminimalizować odchylenia.
Dziewiąte: oprocentowanie bywa ustalane „politycznie”
Oprocentowanie obligacji oszczędnościowych zależy od polityków. Teoretycznie uzależnione jest od wskaźnika inflacji i stopy procentowej (wysoka inflacja i wysokie stopy procentowe powinny przekładać się na wysokie oprocentowanie obligacji i na odwrót). W praktyce nie jest tak wesoło i przewidywalnie.
Politycy czasem mają obawy przed szybką zmianą oprocentowania obligacji, bo np. nie chcą niepokoić społeczeństwa przed zbliżającymi się wyborami. W rezultacie może się przytrafić taka sytuacja jak obecnie, gdy oprocentowanie obligacji znacznie przewyższa inflację i poziom oprocentowania depozytów w bankach.
W takiej sytuacji posiadacze dotychczasowych obligacji indeksowanych inflacją otrzymają w kolejnym okresie odsetkowym… niższe oprocentowanie niż nowi klienci w swoim pierwszym okresie odsetkowym. Może się okazać, że matematycznie korzystniejszy będzie przedterminowy wykup obligacji i ich ponowny zakup z nowej emisji (tutaj liczył to Maciej Samcik).
Dziesiąte: Obligacje Skarbu Państwa w ramach IKE!
Kolejny punkt nie do końca jest pułapką, no chyba że za pułapkę potraktujemy to, że bardzo mało osób zdaje sobie sprawę z takiej możliwości, a jeszcze mniej z niej korzysta. Obligacje Skarbu Państwa możemy też kupować w ramach Indywidualnych Kont Emerytalnych (w skrócie IKE), które zapewniają dodatkowe korzyści.
Jeżeli część Waszych środków planujecie zainwestować w długim horyzoncie czasowym – czyli po prostu na emeryturę (a tak powinno być), to ten sposób zakupu obligacji jest najkorzystniejszy, ponieważ pozwala uzyskać zwolnienie z opisywanego wyżej podatku Belki (tutaj więcej pisał o tym Maciek Samcik).
Są jednak pewne warunki, aby zapewnić sobie takie zwolnienie. Po pierwsze czekamy z wypłatą pieniędzy do skończenia 60-tego roku życia (lub 55-tego, jeżeli wcześniej nabyliśmy uprawnienia emerytalne). Po drugie należy zasilać takie IKE przynajmniej w pięciu różnych latach (lub zapewnić ponad połowę wpłat nie później niż na 5 lat przed dniem złożenia przez oszczędzającego wniosku o dokonanie wypłaty).
Warto też pamiętać, że inwestycja w Indywidualne Konta Emerytalne wiąże się też z maksymalnym rocznym limitem. W 2024 roku wynosi on 23 472 zł. To maksymalna kwota, którą można zainwestować w ten sposób. Te limity się nie kumulują, więc trzeba uwinąć się do 31 grudnia każdego roku. Dobra wiadomość jest taka, że środki z wykupu obligacji oraz odsetki nie zmniejszają tego limitu.
Ogromnym plusem tej inwestycji jest automatyzm. Zakładamy konto IKE Obligacje (jeżeli wcześniej posiadaliśmy rachunek rejestrowy w PKO Banku, to formalności zajmą nam kilka minut), wybieramy rodzaj obligacji i w dowolnym terminie dokonujemy wpłat. Reszta „dzieje się sama”. Wpłaty i środki z wykupu są automatycznie przeznaczane na zakup nowych obligacji. Serwis korzysta też z drogi zamiany, a więc z dyskonta.
Prowadzenie konta IKE Obligacje wiąże się z opłatami. W pierwszym roku inwestycja jest darmowa, ale w kolejnych latach opłata wynosi od 0,10% do 0,16% w zależności od czasu trwania inwestycji (czym dłużej inwestujemy w ten sposób, tym opłata będzie procentowo niższa). Wartość pobranej opłaty uzależniona jest od stanu konta (wartości nominalnej obligacji zapisanych na tym koncie) na dzień 31 grudnia. Maksymalna roczna opłata wynosi 200 zł.
Jeżeli nie jesteście pewni, czy doczekacie do emerytury, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby i tak założyć sobie takie konto IKE Obligacje, bo stawka podatku w przypadku wcześniejszej opłaty wynosi dokładnie 19%. Nic nie stracimy (poza niską opłatą za prowadzenie konta, którą szybko zrekompensują odsetki).
Podsumowując, inwestycja w obligacje Skarbu Państwa powinna być świadoma i poprzedzona poznaniem tego instrumentu. Chociaż naszym dłużnikiem będzie Skarb Państwa, to pewne kruczki regulaminowe mogą niektórych zaskoczyć. A przecież nie o to chodzi. Mam nadzieję, że udało mi się rozwiać wiele wątpliwości – w przypadku pytań zapraszam do komentarzy lub na e-mail.
WAŻNY DISCLAIMER: Pamiętaj, to nie są porady inwestycyjne ani tym bardziej rekomendacje. Jestem tylko blogerem i dziennikarzem, nie mam licencji doradcy inwestycyjnego i nie mogę wydawać rekomendacji. Dzielę się po prostu swoim doświadczeniem i tylko tak to traktujcie. Twoje pieniądze to Twoje decyzje, a ja – o czym się już wielokrotnie przekonałem – nie jestem nieomylny. Weź to, proszę, pod uwagę, czytając ten i inne teksty o inwestowaniu.
Zdjęcie główne: Freepik