Jak być może obiło Wam się o uszy, Unia Europejska planuje rozszerzyć system handlu emisjami (ETS), który od ponad dekady pomaga w redukcji emisji gazów cieplarnianych w europejskim przemyśle. Niedługo ruszy druga faza tego systemu, znana jako EU-ETS2. Będzie ona oznaczała, że każdy będzie płacił za „swoje” CO2. Według jakich zasad? I ile to będzie kosztowało? Same fakty, bez emocji
EU-ETS2 będzie rozwinięciem systemu ETS, które ma polegać na rozszerzeniu systemu handlu emisjami na transport drogowy i budownictwo. Używając tego narzędzia Unia Europejska chce bardziej kompleksowo walczyć z emisjami CO2, aby osiągnąć zeroemisyjność na terenie Europy do roku 2050. Nowe regulacje mają z jednej strony motywować do zwiększania efektywności energetycznej w transporcie i budownictwie, a z drugiej – zapewnić finansowanie innowacjom prowadzącym w kierunku gospodarki niskoemisyjnej.
- Czym różni się oszczędzający Niemiec lub Francuz od Polaka? Jakie rodzaje lokat bankowych chwytają nas za serce? Niemiecka aplikacja to sprawdziła [POWERED BY RAISIN]
- Co z dobrymi czasami, które miały nadejść dla funduszy inwestujących w obligacje? Które fundusze warto wybierać? Nieoczywiste rady eksperta [POWERED BY UNIQA TFI]
- Tak Szwajcarzy walczą o dostęp do gotówki. Co do sekundy mierzą czas dostępu każdego obywatela do najbliższego „wodopoju”. Banki, poczta, bankomaty… [POWERED BY EURONET]
Sceptycy obawiają się, że wszystko to odbędzie się kosztem zmniejszenia konkurencyjności europejskiej gospodarki (bo różne rzeczy podrożeją), a świata przez to i tak nie ocalimy, bo dziś największymi trucicielami są przecież Chiny i Stany Zjednoczone. Z drugiej strony Europa nie ma własnych surowców energetycznych, więc to jest kwestia uniezależnienia się od ich importu po niekoniecznie dobrych cenach. Jeśli zamiast kupować drogo energię z paliw kopalnych przestaniemy jej potrzebować, to może na dłuższą metę na tym wygramy?
Ten spór w dużej części ma podłoże polityczne, ale i ekonomiści spierają się czy np. warto zainwestować w drogie, ale za to ekologiczne domy, które za to będą tanie w eksploatacji. Pytanie co zrobić, żeby ludzi było stać na tę większą inwestycję na początku, by potem mogli się cieszyć niskimi rachunkami, a firmy – taniej produkować rzeczy potrzebne nam do życia.
Co warto widzieć o EU-ETS2? Jak będzie działał? I od kiedy?
Obowiązujący już od pewnego czasu system ETS – przypomnijmy – polega na tym, że z jednej strony kraje dostają określoną liczbę uprawnień do emisji CO2, które mogą sprzedać na giełdzie i uzyskać pieniądze na modernizację energetyki (im kto więcej emituje, tym więcej dostaje uprawnień i tym ma więcej pieniędzy na zielone inwestycje). Z drugiej strony firmy, które emitują CO2, żeby wyprodukować energię, muszą te uprawnienia na giełdzie kupować. I wrzucają te koszty w ceny.
W Polsce ceny energii dla konsumentów są w dużej części „urzędowe”, ale firmy płacą za energię tyle, ile wynika z realnych kosztów jej wytworzenia (w tym zakupu uprawnień do emisji przez firmy wytwarzające prąd). Dotowanie naszych rachunków za energię też nie jest „za darmo”, firmy energetyczne dostają dopłaty do cen rynkowych z naszych podatków.
W Polsce energia w 70% jest z węgla, a 30-40% rynkowej ceny prądu wynika z opłat, które producenci prądu muszą ponosić z tytułu zakupów uprawnień do emisji CO2. Kłopot z uprawnieniami do emisji CO2 jest taki, że będzie ich coraz mniej (z roku na rok przyznawanych jest o 5% mniej uprawnień dla tego samego poziomu emisji). Zatem koszty uprawnień będą coraz wyższe, a pieniędzy uzyskiwanych przez rządy na modernizację energetyki – coraz mniej.
Struktura EU-ETS2 będzie przypominała system ETS, jednak wprowadza kilka istotnych zmian, w tym brak darmowych uprawnień (tych, które są przyznawane rządom, Polska dostawała w ramach ETS w ostatnich latach 5-6 mld euro rocznie) oraz wprowadzenie tzw. „soft cap” na cenę uprawnień.
Czym jest soft cap? Jest to mechanizm mający na celu ograniczenie wzrostu cen uprawnień poprzez wprowadzenie dodatkowych 20 milionów pozwoleń na rynek, jeśli cena przekroczy poziom 45 euro za tonę przez dwa miesiące z rzędu. Taki zabieg ma na celu ustabilizowanie rynku i zapobiegnięcie nadmiernemu wzrostowi cen uprawnień do emisji CO2. To odpowiednik „drukowania pieniędzy”, by ograniczyć wzrost kursu krajowej waluty.
Mechanizm ten działać ma jako środek przeciwko spekulacjom i gwałtownym skokom cen, które mogłyby negatywnie wpłynąć na gospodarkę i obciążyć finansowo gospodarstwa domowe oraz przedsiębiorstwa. Poprzez wprowadzenie dodatkowych pozwoleń na rynek, gdy ceny przekroczą określony poziom, nastąpi zwiększenie podaży i tym samym obniżenie presji cenowej.
Kiedy możemy spodziewać się nowego systemu? EU-ETS2 ma zostać wprowadzony najpóźniej w 2028 r., z możliwością wcześniejszego startu w 2027 r. Wprowadzenie systemu z rocznym wyprzedzeniem będzie uzależnione od warunków na rynku energii, w szczególności od stabilności cen energii. Jeśli ceny energii będą wyjątkowo wysokie, start systemu może zostać przesunięty na 2028 r.
W okresie poprzedzającym wprowadzenie systemu, państwa członkowskie oraz przedsiębiorstwa będą musiały przeprowadzić niezbędne przygotowania, aby dostosować się do nowych wymogów regulacyjnych i operacyjnych związanych z EU-ETS2. A konsumenci będą musieli przygotować swoje kieszenie na nowe wydatki (rządy zaś – na ich refundowanie najbardziej potrzebującym). Start systemu będzie więc ogłoszony z wyprzedzeniem.
EU-ETS2 nadchodzi, ale ile będzie nas kosztować?
Ile to będzie kosztowało? Całkowity koszt systemu EU-ETS2 dla polskiej gospodarki szacowany jest na kwoty w bardzo dużych widełkach – od relatywnie „niegroźnych” 21,2 mld zł do astronomicznych 96,5 mld zł rocznie, w zależności od ceny uprawnień do emisji w systemie ETS2. Te koszty będą miały znaczący wpływ na inflację, podnosząc ceny energii elektrycznej, ciepła oraz produktów konsumpcyjnych, co obniży dochód gospodarstw domowych.
Jak konkretnie uderzy wprowadzenie EU-ETS2 w nasze domowe budżety? Szacuje się, że przeciętne polskie gospodarstwo domowe emituje ponad 6 ton CO2 rocznie, co przekłada się na dodatkowe koszty w wysokości od 1560 zł rocznie i jakichś 130 zł miesięcznie (jeśli uprawnienia będą po 45 euro) do 7100 zł rocznie i jakichś 600 zł miesięcznie (jeśli uprawnienia będą po 200 euro). Z roku na rok zapewne ceny uprawnień będą rosły, więc wyższe będą też koszty dla gospodarstw domowych.
Jak to ma działać? Osoby posiadające samochody spalinowe będą musiały płacić za emisje CO2 poprzez zakup uprawnień, które zostaną prawdopodobnie zawarte w cenie paliwa. Firmy zajmujące się dystrybucją paliw będą musiały kupować uprawnienia do emisji CO2 proporcjonalnie do ilości sprzedawanego produktu.
Każdy litr spalonego paliwa generuje określoną ilość CO2, za którą będą musiały zostać nabyte uprawnienia. Przykładowo, przy cenie uprawnień wynoszącej 45 euro za tonę CO2, możemy spodziewać się wzrostu ceny za litr benzyny o około 47 groszy, ponieważ:
- 1 litr benzyny emituje około 2,31 kg dwutlenku węgla.
- Koszt uprawnień na litr benzyny: 2,31 kg * 45 euro/1000 kg = 0,104 euro.
- Przy kursie 4,5 zł/euro: 0,104 euro * 4,5 zł = 0,468 zł, co daje około 47 groszy w każdym litrze benzyny.
W przypadku diesla obliczenia są podobne, a wzrost ceny za jeden litr tego paliwa wynosi około 54 groszy:
- 1 litr oleju napędowego (diesla) emituje około 2,68 kg dwutlenku węgla.
- Koszt uprawnień na litr diesla: 2,68 kg * 45 euro/1000 kg = 0,121 euro.
- Przy kursie 4,5 zł/euro: 0,121 euro * 4,5 zł = 0,544 zł, co daje około 54 grosze na każdy litr diesla.
Jeśli ceny uprawnień do emisji CO2 wzrosną z 45 euro do 200 euro za tonę, koszty paliw mogą drastycznie się zwiększyć. W takim scenariuszu, cena za litr benzyny może wzrosnąć nie o 47 gr, lecz o ponad 2 zł. Jak będzie działał ETS2 w budownictwie? Podobnie, po prostu droższe będą materiały budowlane, przy których produkcji emituje się CO2.
Wzrosnąć też będą musiały rachunki za ogrzewanie naszych mieszkań i domów. Dla tych, którzy ogrzewają się gazem analitycy piszą scenariusz wzrostu rachunków o 500 zł rocznie (dziś mówimy o kosztach 2500-3000 zł rocznie). Dla tych, którzy ogrzewają się węglem – mniej więcej 1000 zł w skali roku, przy obecnych kosztach węgla na poziomie 3000-4000 zł na sezon (oczywiście wszystko zależy od cen surowców energetycznych).
Rozbieżności w szacowanych cenach uprawnień wynikają głównie z mechanizmów rynkowych i możliwości spekulacji. ETS2 wprowadza „soft cap” na cenę uprawnień, który ma wynosić 45 euro za tonę. Jeśli cena przekroczy ten poziom przez dwa miesiące z rzędu, na rynek zostanie wprowadzonych dodatkowych 20 milionów uprawnień, co powinno stabilizować ceny.
Jednakże, jeśli inwestorzy finansowi zaangażują wystarczająco duże środki, mogą spowodować wzrost cen do poziomów znacznie wyższych, nawet do 200 euro za tonę. Jest to spowodowane ograniczoną podażą uprawnień oraz możliwościami ich zakupu na aukcjach, co sprzyja spekulacjom
Największy wpływ na budżety domowe odczują najubożsi, szczególnie mieszkańcy obszarów wiejskich, gdzie koszty ogrzewania budynków i transportu są wyższe. Zamożniejsi obywatele, którzy mogą sobie pozwolić na modernizację budynków, inwestycje w panele fotowoltaiczne, magazyny energii oraz zakup samochodów elektrycznych, będą mniej dotknięci kosztami. I to właśnie jest główna oś sporu politycznego wokół systemu ETS2. Nie będzie dobrze, jeśli główne koszty dążenia do neutralności klimatycznej przez Europę będą pokrywać najbiedniejsi.
Nie wiadomo jeszcze jak temu zaradzić, ale by złagodzić negatywne skutki finansowe, wprowadzony zostanie Społeczny Fundusz Klimatyczny (Climate Social Fund), który ma kompensować koszty ponoszone przez najuboższych. Polska może otrzymać z tego funduszu około 15,3 mld euro (około 70 mld zł) w latach 2025–2032. Mimo to, koszty wprowadzenia EU-ETS2 przewyższają potencjalne korzyści z funduszu.
Z tego wynika, że po wprowadzeniu Funduszu Klimatycznego większość kosztów poniesie klasa średnia, która jest zbyt mało zasobna, aby inwestować w preferowane przez Komisję Europejską rozwiązania, a jednocześnie zbyt bogata, aby kwalifikować się do wsparcia z Społecznego Funduszu Klimatycznego.
Jakie jeszcze zagrożenia mogą wynikać z implementacji EU-ETS2?
>>> Podwyżki cen energii i ciepła. Rozszerzenie systemu ETS na budynki mieszkalne i transport drogowy nieuchronnie doprowadzi do wzrostu cen energii elektrycznej, ciepła oraz paliw. Wzrost cen uprawnień do emisji CO2 spowoduje zwiększenie kosztów produkcji energii, szczególnie w krajach takich jak Polska, gdzie znaczna część energii pochodzi z węgla. Przykładowo, w 2022 r. emisje w polskim sektorze energetycznym wynosiły 761 kg CO2 na MWh, co przy cenie uprawnień na poziomie 100 euro za tonę przekłada się na dodatkowy koszt około 76,10 euro (około 342,45 zł) za każdą wyprodukowaną megawatogodzinę energii (przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce zużywa 2-3 MWh energii rocznie).
>>> Obciążenia dla przemysłu. Wyższe koszty emisji CO2 wpłyną również na przemysł, zwiększając koszty produkcji i (być może przejściowo) obniżając konkurencyjność polskich przedsiębiorstw na rynku międzynarodowym. Firmy mogą być zmuszone do przeniesienia produkcji do krajów o mniej restrykcyjnych regulacjach dotyczących emisji CO2, co prowadzi do tzw. „ucieczki emisji” (carbon leakage). Wprowadzenie cła węglowego (CBAM) ma zapobiec tej ucieczce, jednak istnieje ryzyko, że kraje spoza UE mogą wprowadzić cła odwetowe, co dodatkowo obciąży polski eksport
>>> Ryzyko spekulacji. System EU-ETS2, podobnie jak ETS, może być narażony na spekulacje. Instytucje finansowe mogą wykorzystać mechanizmy rynkowe do sztucznego podbijania cen uprawnień do emisji. Choć wprowadzenie soft capu na poziomie 45 euro za tonę ma na celu stabilizację cen, istnieje ryzyko, że duże środki zaangażowane przez spekulantów mogą przekroczyć ten limit, co doprowadzi do wzrostu cen.
Bez mechanizmów wsparcia najsłabszych finansowo grup społecznych oraz skutecznego monitorowania ryzyka spekulacji, wprowadzenie ETS2 może spowodować niemałe wstrząsy ekonomiczne, a potem społeczne. Aby złagodzić wpływ nowych regulacji na budżety domowe, warto zmniejszać swój ślad węglowy nawet na poziomie gospodarstw domowych. Inwestycje w efektywność energetyczną domów mogą się zwrócić szybciej, niż jest to obecnie szacowane (bo symulacje nie uwzględniają zwykle nadejścia ETS2).
Działają w Polsce programy dofinansowania termomodernizacji, wciąż warto myśleć o instalacji odnawialnych źródeł energii, takich jak panele fotowoltaiczne. Mimo, że system rozliczania prądu ze słońca jest mniej korzystny, niż kiedyś – inwestycje w panele mogą przynieść długoterminowe oszczędności, bo im mniej prądu z sieci pobierzemy, tym mniej dopłacimy do ETS2.
Zmniejszenie zużycia energii można osiągnąć poprzez bardziej świadome podejście do codziennych nawyków, takie jak wyłączanie urządzeń elektrycznych, gdy nie są używane, oraz korzystanie z energooszczędnych urządzeń AGD, co może znacząco obniżyć koszty. Tutaj sprawdzisz, ile prądu zużywają urządzenia domowe, które codziennie włączasz.
EU-ETS2: ale co my będziemy z tego mieli?
Czy jest możliwe, że EU-ETS2 w ogóle nie wejdzie w życie lub będzie przekładany na „święty nigdy”? Cóż, opór w stosunku do tej regulacji jest w Europie niemały, więc nie można tego wykluczyć. Być może konieczne będzie zrobienie kroku wstecz i opracowanie mechanizmu w taki sposób, żeby nie działał zbyt „drastycznie”. Inna sprawa, że jeśli Europa zamierza rzeczywiście być zeroemisyjna (i korzystać głównie z taniej, zielonej energii), to droga do tego będzie musiała być bolesna.
Prawda jest taka, że tylko przekładając pieniądze z kieszeni tych, którzy „produkują” najwięcej CO2 do kieszeni tych, którzy inwestują w zieloną energię da się wykonać tę transformację. Tyle, że trzeba ludziom powiedzieć dokąd idziemy i jaka będzie korzyść.
Wielu Europejczyków zapewne byłoby gotowych zacisnąć zęby i płacić więcej (przy okazji unowocześniając swoje gospodarstwa domowe, inwestując w efektywność energetyczną, oszczędzając energię), o ile wiedzieliby, że to się w jakiejś perspektywie zwróci. W strategii wprowadzania ETS2 tego komponentu brakuje.
—————-
Kilka słów o autorze:
Jestem studentem magisterskich studiów na kierunku „Energetyka” zaangażowanym w dynamicznie rozwijający się obszar transformacji energetycznej. Moje zainteresowania skupiają się na nowatorskich rozwiązaniach w zakresie wykorzystania energii ze szczególnym uwzględnieniem technologii wodorowych.
Aktywnie udzielam się w Instytucie Polityki Energetycznej im. I. Łukasiewicza, gdzie uczestniczę w organizacji międzynarodowej konferencji “Bezpieczeństwo energetyczne – filary i perspektywa rozwoju” oraz różnorodnych projektów. Bywam prelegentem na różnych konferencjach, gdzie dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem. Moja obecność na tych wydarzeniach umożliwia mi nie tylko prezentację najnowszych trendów i innowacji w sektorze energetycznym, ale także wymianę poglądów i budowanie relacji z innymi ekspertami oraz przedstawicielami z branży.
Jako stypendysta Akademii Wodorowej organizowanej przez Orlen mam okazję uczestniczyć w zaawansowanych projektach badawczych oraz zdobywać praktyczne doświadczenie w obszarze wodorowych technologii energetycznych.
Ponadto moja aktywność obejmuje publikacje naukowe i artykuły, które tworzę dla wydawnictwa EPS (Energy Policy Studies). Pragnę przyczyniać się do rozwoju wiedzy i świadomości na temat nowych trendów i wyzwań w sektorze energetycznym. Zapraszam do kontaktu!
Wszystkie artykuły Macieja Mrozowskiego opublikowane w „Subiektywnie o Finansach” i ZielonyPortfel.pl – tutaj.
zdjęcie: Adrian Basasoiu/Unsplash