Firmy działające w branży weselnej to jedne z pierwszych ofiar koronawirusa. Restauracje są zamknięte, obowiązuje zakaz zgromadzeń, nie ma więc mowy organizacji przyjęcia weselnego. Czy osoby, które planowały wziąć ślub w kwietniu czy maju powinny odwoływać imprezy i wycofywać wpłacone zaliczki?
Postanowiłem przyjrzeć się branży weselnej z kilku powodów. Sprawa dotyka mnie osobiście, bo zaplanowaliśmy z narzeczoną, że w czerwcu przyjmie ona moje nazwisko. Wszystko załatwione, a tu masz… koronawirus, kwarantanna, ograniczenia w przemieszczaniu się. Do czerwca niby jeszcze trochę czasu. Jeśli rząd uważa, że w maju można bezpiecznie przeprowadzić wybory, to czym ja się martwię? A tak na serio, to nie wiem co będzie. Na razie nie robimy nerwowych ruchów, nic nie odwołujemy. Czekamy na rozwój wydarzeń.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
W mniej komfortowej sytuacji są pary, które planowały wziąć ślub w marcu czy kwietniu, bo oczywistym jest, że z powodu wprowadzonych ograniczeń z hucznej zabawy nici. A nawet jeśli zakaz zgromadzeń zostanie zniesiony bądź złagodzony, to z obawy o bezpieczeństwo goście mogą nie dopisać.
Przeczytaj też: Dlaczego nie wszystkie banki oferują odroczenie rat kredytowych? I dlaczego wakacje kredytowe mogą być… finansową pułapką?
Przeczytaj też: Dlaczego w bankach brakuje dolarów? Klienci przychodzą po gotówkę, a bankowcy proszą o cierpliwość: „Spokojnie, to tylko awaria”
Branża ślubna to część branży eventowej, która dostaje obecnie najmocniej po głowie, bo zaplanowane imprezy nie mogą się odbyć. Ale ślub to – przyznacie – specyficzna impreza. Ba, dla wielu osób to najważniejszy dzień w życiu. Problem w tym, że o ile inne imprezy czy wycieczki można przełożyć, to w przypadku ślubów i wesel nie jest to takie proste. Zapewne znacie pary (albo wiecie to z własnego doświadczenie), które ślub planowały z rocznym, a nawet dłuższym wyprzedzeniem. Niektóre sale weselne mają takie wzięcie, że rezerwacje mają wypełnione na dwa, a nawet trzy lata wprzód. Nie da się więc w prosty sposób przełożyć wesela np. z kwietnia na wrzesień, bo we wrześniu na wesele czeka już inna para.
ZOBACZ TEŻ: Gdy kwarantanna zaostrzona, postanowiliśmy zająć czymś rączki. I ulepiliśmy… to
Branża ślubna, czyli naczynia połączone
To są problemy narzeczonych (do których za chwilę wrócę). W dobie koronawirusa poważne kłopoty ma oczywiście branża weselna, która jest dobrym przykładem naczyń połączonych w gospodarce. Kilka miesięcy temu narzeczona zaciągnęła mnie na „kameralne” targi ślubne, takie z kilkudziesięcioma wystawcami. Przejście się po stoiskach i rozmowy z wystawcami uzmysłowiło mi, ile osób żyje z biznesu weselnego. Sala i weselny catering to podstawa, ale coraz częściej słodkości, np. tort, zamawia się oddzielnie. Zarabiają więc dodatkowo cukiernie.
Ze ślubów żyją sprzedawcy i producenci) sukien ślubnych, garniturów, butów, zakłady jubilerskie, fotografowie, kamerzyści, producenci zaproszeń i ślubnych wizytówek, didżeje, właściciele limuzyn, „wedding planerzy”, szkoły tańca. Na ślubach zarabia też Kościół katolicki i inne wspólnoty religijne. Do rynku weselnego dorzuciłbym też biznes związany z organizacją wieczorów panieńskich i kawalerskich. Tu beneficjentami są głównie knajpy, wypożyczalnie limuzyn, czy ośrodki spa, ale też firmy oferujące np. paintball (dość popularna rozrywka nie tylko wśród panów).
Przeczytaj też: Propozycje rządu dla przedsiębiorców i pracowników to „czerstwy żart”? Tak mogłaby wyglądać „Tarcza antykryzysowa 2.0”
Przeczytaj też: Setki tysięcy Polaków mogą nie dostać w tym miesiącu wynagrodzenia. Kto jest najbardziej zagrożony? Oto lista grozy. I kwoty strat
Ile wart jest rynek weselny?
Jakie straty może odnotować ta branża w wyniku epidemii? Trudno to oczywiście precyzyjnie policzyć. Nie każdy przecież organizuje „wypasione” wesele na kilkaset osób. Jakaś część imprez ma charakter kameralny, sprowadzający się do ceremonii i obiadu dla kilkunastu osób. Poza tym koszt wesela w dużym mieście będzie znacznie wyższy niż w mniejszych miejscowościach.
Ile może kosztować „wypasione” wesele na 100 osób np. w Warszawie? Jakiś czas temu próbowałem to policzyć z pomocą osoby, która profesjonalnie zajmuje się planowaniem wesel.
Sama ceremonia może kosztować od ok. 2500 do ponad 7000 zł. Za ślub w urzędzie stanu cywilnego płaci się obecnie 84 zł, a jeśli ktoś chce wziąć ślub plenerowy, musi dopłacić 1000 zł. Podobnej kwoty może zażyczyć sobie ksiądz. Dekoracje na miejscu ceremonii to koszt 500-1500 zł, oprawa muzyczna – od 300 do 1300 zł, a obrączki – 1500-3000 zł.
Największy koszt wiąże się z wynajęciem sali i za catering. Za tzw. talerz (jedzenie, napoje, alkohol) trzeba zapłacić 200-300 zł, czyli w sumie od 20.000 do 30.000 zł. Dekoracje? To nawet 2000-6000 zł. A didżej czy zespół muzyczny biorą od 2.500 do 7000 zł. Kolejne koszty to usługi foto i wideo (3500-7000 zł), zaproszenia i winietki (200-800 zł), bukiety i przypinki (400-600 zł), transport pary młodej (500-1200 zł), fryzjer i makijaż (300-600 zł), strój panny młodej (4000-6000 zł) i pana młodego (2500-3500 zł).
Podsumowując: w dużym mieście wypasione wesele na 100 osób, ale w wersji ekonomicznej może zamknąć się w kwocie ok. 40.000 zł, a jeśli „młodzi” postanowią zaszaleć, zapłacą nawet 70.000 zł. Widełki cenowe w mniejszym mieście to ok. 27.000 – 53.000 zł.
A teraz zerknijmy na to, ile takich imprez się w Polsce odbywa. Liczba zawieranych małżeństw z roku na rok spada. W 1980 r. było ich ok. 307.000, w ostatnich latach ich liczba sięga 192.000 rocznie. Zakładając, że średni koszt wesela to ok. 35.000 zł, oznacza to, że rynek weselny wart jest jakieś 6,7 mld zł rocznie! Miesięczny zastój kosztuje branżę blisko 600 mln zł. Oczywiście to się tak równo nie rozkłada, bo „wysoki” sezon weselny dopiero przed nami. Zaczyna się maju, kończy we wrześniu, kiedy jest w miarę ciepło.
Przeczytaj też: Banki przygotowują się na falę niewypłacalności ludzi i firm? „Wprowadzamy ograniczenia” – informuje bank pośredników. Kto nie dostanie kredytu?
Przeczytaj też: Rynek hotelowy i turystyczny zamarł. A właściciele pokojów w condohotelach pytają: „Co z moim gwarantowanym zyskiem 8% rocznie?” No właśnie, co?
To, ile branża może stracić w wyniku epidemii, zależy od tego, jak długo będziemy musieli pozostać w trybie kwarantanny, ale też od tego, czy goście dopiszą, nawet jeśli już zostanie odwołany stan epidemii. Niektóre koszty organizacji wesela są stałe (obrączki, ciuchy weselne), ale już koszt wynajęcia sali i „talerzyk” zależą od liczby gości.
W nieco lepszej sytuacji są właściciele lokali nastawionych tylko przyjęcia weselne. Zwykle kucharzy i kelnerów zatrudnia się np. na umowę – zlecenie. Pracują np. tylko w soboty i niedziele przy obsłudze wesel. Jak nie imprez, właściciel nie zarabia, ale nie ponosi też niektórych kosztów wynagrodzeń (ofiarami są pracownicy, dla których wesela to główne lub dodatkowe źródło dochodów). Gorzej mają restauracje, które działają na okrągło, a wesela są tylko częścią biznesu. W takim modelu pensja dla pracowników jest stałym kosztem.
Odwołać, przełożyć, poczekać?
Wiele osób, których śluby zaplanowane były na kwiecień czy maj, zastanawia się, co teraz robić – odwołać wesele, poczekać, a może przełożyć? A może teraz tylko wziąć ślub, a przyjęcie przesunąć na bardziej sprzyjający czas. To możliwe, bo mimo kwarantanny i dodatkowo zaostrzonych przepisów dotyczących zgromadzeń, urzędy stanu cywilnego nie odwołują ceremonii. Chodzi o duże miasta, a więc tam, gdzie jest wystarczająca liczba kierowników USC. Z powodu kwarantanny w mniejszych miejscowościach może być z tym problem.
Od pojawienia się pierwszych rekomendacji dotyczących ograniczenia kontaktów międzyludzkich, kierownicy USC udzielają ślubów w zmienionej formule: w uroczystości mogą wziąć udział narzeczeni oraz dwóch świadków. Urzędnicy potwierdzają, że po zaostrzeniu przepisów w tej kwestii nic się nie zmieniło, choć nowe przepisy zabraniają zgromadzeń powyżej dwóch osób. Czyżby rząd wprowadzając nowe ograniczenia zapomniał o ślubach?
W warszawskim ratuszu dowiedziałem się, że nie ma zjawiska masowego odwoływania ceremonii. Ze ślubu rezygnuje ok. 30% par. Być może część z nich postanowiła zawrzeć związek małżeński, a przyjęcie weselne zorganizować w nieokreślonej przyszłości, kiedy już będzie „po wszystkim”? Może być też tak, że koronawirus stał się dobrym pretekstem do tego, by w ogóle odwołać wesele i zaoszczędzić pieniądze. Bywa, że młodzi organizują wesele pod presją rodziny.
Przeczytaj też: Koronawirus i spekulanci. Będą kary za wzrost cen i urzędowe marże? Ten pomysł ma aż pięć pułapek
Przeczytaj też: Koronawirus na zakupach, czyli jak płacić, żeby się nie zarazić? WHO o wątpliwościach dotyczących używania gotówki. Co wy na to?
Jeśli jednak ktoś postanowi zrezygnować również z ceremonii zaślubin, urząd zwraca opłatę za ślub (84 zł) czy koszty ślubu plenerowego (1000 zł). Można też zrezygnować ze ślubu w wyznaczonym terminie, ale nie wycofywać pieniędzy, licząc na to, że wkrótce da się ustalić nową, „bezpieczną” datę. Trzeba tylko pamiętać o okresie ważności dokumentów.
„Zapewnienie o braku okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa ważne jest przez sześć miesięcy od daty jego złożenia. Jeśli termin został wyznaczony po upływie tego czasu, konieczne jest złożenie nowego Zapewnienia”
– mówi Karolina Gałecka, rzeczniczka stołecznego ratusza.
Zaliczkę czy zadatek wpłacony na poczet np. wynajęcia sali i cateringu, organizator również powinien nam zwrócić, jeśli wesele odwołujemy z przyczyn przez nas niezależnych. A kwarantanna jest takim powodem.
Co zatem robić? Restauratorzy, z którymi rozmawiałem, uważają, że ratunkiem dla nich jest w tej chwili próba znalezienia innego terminu na przyjęcie weselne. Nie ukrywają, że nerwowe odwoływanie rezerwacji i wycofywanie zaliczek może ich dobić. Dzięki wpłaconym zaliczkom mogą dzisiaj zachować jako taką płynność, czyli zapłacić pracownikom czy opłacić bieżące rachunki.
Ale jak znaleźć nowy termin, jeśli kalendarz jest już zapełniony na wiele miesięcy do przodu? Myślę, że rozwiązaniem byłaby zmiana naszych nawyków. Przyjęło się, że śluby zawierane są z reguły w soboty, bo to oczywiście bardzo wygodne. Ale jeśli nie ma wolnych terminów w soboty, to może zacznijmy „umawiać się” na ślub w piątki, a nawet czwartki. To, czego branża nie zarobi teraz, w jakimś stopniu będzie mogła odbić sobie większą liczbą imprez organizowanych po ustaniu epidemii. Zamiast rezygnować, szukajmy nowego terminu, W ten sposób uratujemy i nasze wesele, i ślubną branżę.
Źródło zdjęcia: Pixabay