Politycy zastanawiają się, jak osłonić kredytobiorców hipotecznych przed drastycznym wzrostem rat. A ja stanowczo żądam (i mam nadzieję, że miłośnicy subiektywności moje żądanie, zgłaszane również w ich imieniu, poniosą dalej), by wraz z działaniami osłonowymi dla kredytobiorców zostały podjęte równie odważne działania osłonowe na rzecz… deponentów. Oni są bardziej poszkodowani wzrostem stóp procentowych niż kredytobiorcy! Ekstrawaganckie? Są aż trzy powody, by poprzeć mój program wsparcia dla deponentów
Jesteśmy w samym środku drastycznego – chyba to jednak właściwe słowo, ale możemy jeszcze o tym porozmawiać – wzrostu kosztów kredytu. Nie chodzi nawet o to, że określający je wskaźnik WIBOR (cokolwiek by nie sądzić o jego wiarygodności) poszedł w górę z 0,25% do 5,5% i ani myśli się zatrzymać. Problem w tym, że stało się to w ciągu zaledwie pół roku. Nie można wykluczyć, że na koniec cyklu podwyżek raty kredytów będą niemal dwa razy wyższe niż latem 2021 r.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niektórym kredytobiorcom zapewne wsparcie w spłacie rat będzie potrzebne. Jeśli ktoś już w momencie zaciągania kredytu – i zaciągał go w erze zerowych stóp procentowych – płacił ratę stanowiącą 25-30% jego dochodów, to za pół roku będzie ona stanowiła już 50% jego dochodów (o ile nie wzrosły) lub więcej. Pytanie, czy ten ktoś ma oszczędności oraz jaką nominalnie kwotę stanowi te 50% (3000 zł czy 10 000 zł).
Dopłaty do rat? Mrożenie WIBOR-u? Kilka kłopotliwych pytań
Na razie jesteśmy w połowie procesu zwiększania rat i już wieje grozą. W „papierach” nie widać jeszcze wzrostu liczby kredytów nieobsługiwanych w terminie, ale politycy już zaczynają prześcigać się w pomysłach na ulżenie losowi kredytobiorców. Przegląd propozycji zakłada:
– zamrożenie wskaźnika WIBOR na jakimś „niezbyt drastycznym” poziomie, czyli de facto ustalenie czasowo stałej stopy oprocentowania kredytów hipotecznych
– dopłacanie kredytobiorcom do rat (nie wiadomo, czy składać mieliby się wszyscy obywatele czy tylko deponenci oszczędności w bankach)
– czasowe skasowanie bankom marży kredytowej (coś a la zawieszenie VAT od sprzedaży paliw na stacjach benzynowych).
Niezależnie od tych pomysłów kredytobiorcy mają do dyspozycji kilka już istniejących mechanizmów, takich jak:
– Fundusz Wsparcia Kredytobiorców dostępny pod warunkiem utraty pracy lub przekroczenia przez ratę kredytu 50% dochodów kredytobiorcy (przez trzy lata można nie płacić rat do poziomu 2000 zł miesięcznie, potem kilka lat karencji i spłacanie miniratek z częściowym ich umorzeniem)
– wakacje kredytowe (bank zawiesza na kilka miesięcy pobór rat i dopisuje je na koniec harmonogramu)
– upadłość konsumencka (idzie się do sądu z propozycją ugody przewidującej zwrot większości zadłużenia w ciągu kilku lat i umorzenie reszty w ramach tzw. planu spłat).
Jakiekolwiek dopłacania do kredytów (czy to przez zamrożenie WIBOR-u, czy poprzez proste transfery gotówki) wywołałoby lawinę pobocznych dylematów i niesprawiedliwości. No bo:
>>> Dlaczego dopłacać tym, którzy wzięli kredyty, a nie dopłacać tym, którzy wynajmują mieszkanie? Najemcy często dlatego są najemcami, że ich sytuacja finansowa i majątkowa nie pozwalała na zaciągnięcie kredytu hipotecznego (choć nie jest to zasadą, czasem najem wynika z wyboru życiowego)
>>> Dlaczego dopłacać kredytobiorcom zmiennoprocentowym, a pomijać tych, którzy wybrali kredyt stałoprocentowy, a więc okazali się bardziej przewidujący?
>>> Dlaczego dopłacać kredytobiorcom złotowym, skoro nikt nie dopłaca tym frankowym? Zwłaszcza że kurs franka też ostatnio niski nie jest
>>> Dlaczego dopłacać kredytobiorcom, a pomijać deponentów? Przecież to ich sytuacja jest – w wyniku inflacji – najtrudniejsza. I to w sumie oni najbardziej dostają po uszach z powodu wzrostu stóp procentowych.
Trzy powody dla programu wsparcia deponentów
Chciałbym się przyjrzeć zwłaszcza temu ostatniemu zastrzeżeniu. I przerobić je na formalny postulat: program wsparcia dla deponentów. Otóż uważam, że jeżeli zostanie uchwalona jakakolwiek pomoc dla kredytobiorców z powodu wysokiego poziomu stawki WIBOR, to automatycznie tą pomocą powinni zostać objęci również deponenci. Uzasadnienie wniosku?
Po pierwsze: zarówno poziom wskaźnika WIBOR jak i oprocentowanie kredytów hipotecznych jest realnie ujemne. Oczywiście, każdy płaci raty (jak najbardziej dodatnie i w dodatku coraz wyższe), ale kwota kredytu jak i poszczególnych rat jest wyrażona w pieniądzu, który jest coraz mniej warty.
Co mam na myśli? Jeśli pożyczę od kogoś 100 zł i obiecam mu, że za rok oddam 105 zł (oprocentowanie pożyczki 5%), ale inflacja w tym czasie wyniesie 10%, to realnie oddam mojemu dobroczyńcy 105 zł, które będą warte tylko tyle, ile rok wcześniej 95 zł. A więc ktoś pożyczył mi stówę, ale za rok dostaje z powrotem wartość realnie mniejszą, nawet pomimo zainkasowania odsetek.
Tymczasem w przypadku pieniędzy zdeponowanych w banku strata wynikająca z inflacji jest realna, a nie tylko nominalna. Jeśli zdeponuję w banku 100 zł na rok i dostanę z powrotem 101 zł, to przy inflacji wynoszącej 10% moja realna strata wynosi 9 zł.
Krótko pisząc: jeśli pożyczę od kogoś pieniądze, to prawdopodobnie oddam mu z powrotem realnie mniej (zwłaszcza jeśli w tzw. międzyczasie inflacyjnie wzrosły moje dochody), zaś jeśli pożyczę komuś pieniądze – prawdopodobnie dostanę z powrotem realnie mniej. Jeśli ktoś tu jest stratny, to deponent. I choćby dlatego powinien istnieć program wsparcia dla deponentów.
Po drugie: to deponenci są najbardziej poszkodowani spreadem między oprocentowaniem depozytów i kredytów. Wiadomo, że to na tym spreadzie zarabiają banki, ale niestety ich zarobek nie jest „symetryczny”. A więc nie jest tak, że przy wskaźniku WIBOR wynoszącym np. 5% mamy oprocentowanie kredytu wynoszące 7% oraz oprocentowanie depozytu wynoszące 5%.
Gdyby tak było, to zarobek banku byłby „symetryczny”, czyli pochodziłby po równo z kieszeni obu stron handlu pieniędzmi, w którym bank jest pośrednikiem. Ale jest inaczej: jeśli WIBOR wynosi 5%, to oprocentowanie kredytu jest przez bank ustalane na np. 7%, a oprocentowanie depozytu na 1-2%.
Dlatego jeśli np. banki miałyby mieć ściętą marżę (jeden z pomysłów polityków na ulżenie kredytobiorcom), to niechże te pieniądze idą do deponentów. A więc niech będzie tak, że oprocentowanie kredytu jest zamrożone na poziomie „gołego” WIBOR-u, a różnicę między tym poziomem a poprzednim oprocentowaniem kredytu (marżę) niech banki oddają deponentom.
Po trzecie: deponenci płacą od swoich – i tak mocno zaniżonych (niesymetryczność zachowania banków) i realnie topniejących (wpływ inflacji większy w przypadku depozytów niż kredytów) – dochodów 19% podatku. Tymczasem od realnego zmniejszenia wartości kredytu o wartość inflacji kredytobiorca żadnego podatku nie płaci.
Owszem, taki podatek (od wartości udzielonych kredytów, czyli od swoich aktywów) płaci… bank. Ale nie powiększa o ten podatek oprocentowania kredytów, lecz obniża oprocentowanie depozytów. Zatem deponent płaci od żałośnie niskich odsetek aż dwa podatki. Pierwszy „oficjalny”, czyli podatek Belki, a drugi „nieoficjalny”, czyli w postaci dodatkowego obniżenia oprocentowania depozytu (patrz poprzedni punkt).
Są więc aż trzy powody, by to deponenci – a nie tylko kredytobiorcy – otrzymywali dopłaty do swoich oszczędności. Od biedy można by dodać też argument czwarty: że przecież właśnie ma spaść opodatkowanie pracy (do 12%, według nowych propozycji rządu, w połowie roku ma być obniżony podatek PIT). W tym kontekście opodatkowanie zysków z kapitału byłoby opodatkowane drastycznie bardziej niż zysków wynikających z pracy rąk.
Ten argument można co prawda obalić, bo przecież 12% podatku PIT to ściema – realnie podatkoskładka pracownicza wynosi 21%, bo dochodzi jeszcze nieodliczalna składka zdrowotna. Tak naprawdę więc dochód z kapitału wciąż jest opodatkowany symbolicznie niżej niż dochód z pracy. Tyle że dochód z pracy zwykle (często) jest waloryzowany o podwyżki „inflacyjne”. A dochód z kapitału – nie.
Czas na program wsparcia dla… deponentów?
Generalnie więc – jeśli ma być sprawiedliwie – to stanowczo żądam (i mam nadzieję, że miłośnicy subiektywności moje żądanie, zgłaszane również w ich imieniu, poniosą dalej), by wraz z działaniami osłonowymi dla wszystkich kredytobiorców zostały podjęte równie odważne działania osłonowe na rzecz wszystkich deponentów. Przykładowo:
– jeśli ma być zamrożony WIBOR, to należy również wprowadzić urzędowe oprocentowanie depozytów
– jeśli mają być wprowadzone dopłaty do rat kredytów hipotecznych, to również powinny być wprowadzone dopłaty do depozytów (finansowane z tego samego źródła)
– jeśli mają być skasowane marże banków z tytułu kredytów hipotecznych, to pieniądze powinny być przekazywane proporcjonalnie deponentom.
Można również rozważyć czasowe zawieszenie podatku Belki – powinien on być naliczany wyłącznie od realnego zysku, czyli wyłącznie w sytuacji, gdy oprocentowanie depozytu bankowego jest wyższe niż aktualna stopa inflacji.
Jeśli macie jakieś uwagi, uzupełnienia albo po prostu chcielibyście napisać coś ciepłego w sprawie mojego postulatu – nie krępujcie się. Jeśli nie macie uwag oraz nie macie oszczędności i jesteście posiadaczami jedynie kredytu hipotecznego – też dajcie znać, co myślicie o moim myśleniu.
Chętnie się dowiem, jakie są wśród czytelników „Subiektywnie o Finansach” proporcje pomiędzy posiadaczami kapitału a jego „zasysaczami”. Co prawda co nieco o tym już wiem, bo gdy napisaliśmy kiedyś poradnik dla wynajmujących (jak stłamsić nadmierne oczekiwania najemcy) i dzień później poradnik dla najemców (jak nie dać się wy…korzystać wynajmującemu), to podobał się Wam tylko ten pierwszy. Ale chętnie sprawdzę, czy coś się od tego czasu zmieniło.
—————
Wypełnij ankietę i wyraź swoją opinię na temat programu wsparcia dla deponentów
—————
Sprawdź inwestycje w fundusze, ETF-y i obligacje ze znakiem jakości Maćka Samcika
>>> Zainwestuj w fundusze TFI UNIQA i dostań 400 zł „samcikowej” premii. Załóż przez internet konto IKE albo konto IKZE i ulokuj pieniądze w jednym z tanich funduszy od TFI UNIQA. Pobiera ono jedne z najniższych w Polsce opłaty za zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (dla części funduszy 0,5%). Nie ma też żadnych opłat przy zakupie (a kupujesz, nie ruszając się z fotela). Koniecznie wpisz kod promocyjny: msamcik2022. Za zainwestowania w IKE lub IKZE co najmniej 2000 zł, dostaniesz w prezencie 200 zł na koncie IKE i 200 zł na koncie IKZE. Tutaj możesz założyć przez internet konto IKZE, a tutaj możesz założyć przez internet konto IKE i – jeśli utrzymasz pieniądze do wieku emerytalnego – nie zapłacisz podatku Belki od osiągniętych w tym czasie zysków. Jeśli nie chcesz blokować oszczędności aż do emerytury – załóż przez internet konto „Tanie oszczędzanie” w TFI UNIQA. To te same fundusze z niskimi opłatami, ale bez obowiązku „mrożenia” pieniędzy aż do emerytury.
>>> Zainwestuj z Samcikiem i z F-TRUST w fundusze inwestycyjne z całego świata bez prowizji. Chcesz wygodnie – przez internet – oraz bez żadnych opłat lokować pieniądze w tysiącach funduszach inwestycyjnych z całego świata? Skorzystaj z platformy F-Trust rekomendowanej przez „Subiektywnie o Finansach”. Kupuję tam fundusze. Inwestowanie bez opłat dystrybucyjnych po wpisaniu kodu promocyjnego ULTSMA. A w tym poradniku są najważniejsze rady, w co teraz inwestować.
>>> Zainwestuj w antyinflacyjne obligacje firm z MICHAEL STROM DM. Myślisz o tym, jak ochronić oszczędności przed inflacją? Rozważ ulokowanie niewielkiej części pieniędzy w obligacje największych polskich firm. Pomaga w tym dom maklerski Michael / Ström, największe niebankowe biuro maklerskie na rynku obligacji korporacyjnych. Jeśli masz chrapkę na obligacje emitowane przez firmy, to zapraszam do zainwestowania za jego pośrednictwem. Ja też to robię i wkrótce opiszę swój portfel oraz opowiem o tym, jak go zbudowałem z pomocą mojego opiekuna w domy maklerskim (więcej szczegółów o ofercie Michael / Ström pod tym linkiem). A w tym poradniku dwa słowa o tym, ile można zarobić, jakie jest ryzyko i jak inwestować, żeby nie osiwieć z nerwów.
——–
Chcesz porady w sprawie inwestowania oszczędności? Zapisz się na newsletter Samcika!
I na koniec ogłoszenie. Jeśli masz pytania dotyczące swoich oszczędności, chciałbyś uzyskać moją poradę, to zapisz się na newsletter „Subiektywnie o Finansach”. Do subskrybentów od czasu do czasu wysyłam specjalny e-mail, w którym informuję, w jaki sposób odbiorcy newslettera będą mogli uzyskać na wyłączność moją poradę dotyczącą swojej sytuacji finansowej w czasie kryzysu koronawirusowego. Jak uzyskać poradę na wyłączność? Kliknij tutaj, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
————-
Boisz się inwestowania? Skorzystaj z bankowych promocji
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi leżącymi w banku na 0,00001%? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Szukasz leku na inflację? Maciej Samcik poleca superaplikacje
>>> Przetestuj aplikację CURVE, superogarniacza domowych finansów. I zgarnij nagrodę finansową. Ściągając aplikację Curve na swój smartfon (można to zrobić korzystając z tego linku) i zapisując w niej kartę dowolnego banku, de facto sprawiamy, że każda transakcja wymagająca przewalutowania będzie przewalutowywana przez Curve (po kursie bardzo bliskim rynkowemu), a do polskiego banku trafi już jako złotowa – co oznacza, że nie grozi nam przewalutowanie po niepewnym lub kiepskim kursie. Do Curve można przypiąć kilka kart bankowych. Można też wybrać w aplikacji kartę „rezerwową”, na wypadek gdyby ta wybrana domyślnie nie zadziałała. Aplikacja Curve działa w usługach Google Pay i Apple Pay. Curve oferuje też cashback i funkcję dodawania kart lojalnościowych z różnych sieci sklepów. Więcej szczegółów o Curve w tym artykule.
>>> Przetestuj aplikację PRĄD W TELEFONIE pozwalającą kontrolować rachunki za prąd. Trójmiejska firma Fortum – renomowany, pochodzący ze Skandynawii sprzedawca energii – oferuje rozwiązanie „Prąd w telefonie”, dzięki któremu – w powiązaniu z inteligentnym licznikiem w Twoim mieszkaniu – możesz bardzo łatwo kontrolować swoje wydatki na prąd, obniżyć rachunki za energię i wygodnie doładowywać konto w czasie rzeczywistym. Z propozycji dołączenia do tej innowacji możesz skorzystać, klikając ten link
>>> Przetestuj aplikację ZEN, czyli fintech do zarządzania pieniędzmi, który posiada w swojej ofercie konto wielowalutowe, polski IBAN (i nie tylko polski – są tam rachunki w aż 30 walutach, co pozwala na błyskawiczne przelewy również międzynarodowe), a także oferuje natychmiastowy cashback, przedłużoną gwarancję i ochronę ubezpieczeniową zakupów). Zacznij robić zakupy i zarządzać swoimi finansami w duchu ZEN i bez niepotrzebnego stresu. Link do aplikacji dla użytkowników urządzeń Apple jest tutaj, a link do Google Play, czyli sklepu dla użytkowników urządzeń z Androidem. Za ok. 4 zł miesięcznie masz jedną z najbardziej wypasionych aplikacji finansowych na rynku. Przeczytaj też recenzję ZEN. To również ciekawa aplikacja dla właścicieli sklepów internetowych i właścicieli małych firm. Więcej o możliwościach ZEN dla małych firm jest tutaj. Polecam też felieton o tym, gdzie jest ten moment, w którym przestajesz w ogóle potrzebować tradycyjnego banku
>>> Kupuj waluty z aplikacją CINKCIARZ.PL i korzystaj z portfela walutowego oraz kart walutowych. Waluty obce warto kupować w pewnym miejscu i po dobrych kursach. „Subiektywnie o Finansach” poleca fintech Cinkciarz.pl, oferujący m.in. usługę portfela walutowego. Na Cinkciarz.pl kupisz dolary i euro – i kilkadziesiąt innych walut – po bardzo dobrych kursach, w ofercie są też karty walutowe. Dostępna jest fizyczna karta (15 zł za wydanie, bez opłat za obsługę) lub wirtualna karta (za darmo, służy do płatności w internecie oraz zbliżeniowych płatności telefonem czy zegarkiem). W obu wariantach kartą można płacić w złotych i 160 innych walutach – bez wysokich spreadów prowizji i ukrytych opłat. Zapraszam do wypróbowania karty. Konto na Cinkciarz.pl oraz wielowalutową kartę można zamówić pod tym linkiem. Do wzięcia jest od 5000 zł do 24 000 zł w specjalnym konkursie. Szczegóły są pod tym linkiem. A pod tym linkiem więcej o możliwościach, jakie oferuje Cinkciarz.pl tym wszystkim, którzy pewniej się czują, gdy mają pod ręką trochę „twardej waluty”
————-
Posłuchaj podcastu: jak wojna zmieni rynek nieruchomości?
Jak wojna przeora rynek nieruchomości? Naszym gościem w podkaście „Finansowe sensacje tygodnia” jest Marek Wielgo, długoletni dziennikarz „Gazety Wyborczej” piszący o nieruchomościach, a od niedawna autor portalu z ogłoszeniami GetHome. Rozważamy wpływ wojny na rynek nieruchomości w Polsce. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem. Podcast jest też na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych, popularnych platformach podcastowych. Macie na temat „wojna a nieruchomości” swoją opinię, doświadczenia albo już widzicie, jak zmienia się rynek? Piszcie na kontakt@subiektywnieofinansach.pl!
zdjęcie tytułowe: Chris Slupski/Unsplash