Tarcza Antyinflacyjna 2.0 zatwierdzona. Rząd na pół roku obniża VAT na żywność z 5% do 0%. I wprowadza zerowy VAT na gaz, ciepło, nawozy oraz obniża podatki na paliwa. Czy na taką Tarczę Antyinflacyjną nas stać? I czy w lipcu, a więc gdy Tarcza Antyinflacyjna 2.0 wygaśnie, nie obudzimy się z dwucyfrową inflacją? Sprawdzam!
To ma być największy program antypodwyżkowy w Europie – powiedział premier Mateusz Morawiecki, reklamując Tarczę Antyinflacyjną 2.0. W Polsce inflacja jest jedną z najwyższych w Europie (8,6% w grudniu) i Polski rząd wie, że przez drożyznę ma wiele do stracenia. W oczy zajrzało mu widmo utraty władzy. Podobnie jak Victorowi Orbanowi, który w wiosennych wyborach na Węgrzech może stracić władzę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Dlatego polski rząd zaczyna robić nerwowe ruchy. Polskie rodziny mają nie odczuć wysokiej inflacji, m.in. dzięki zerowemu podatkowi VAT na żywność. Ale czy to rzeczywiście antyinflacyjny pancernik czy tylko kanonierka? Ile pieniędzy rząd odda nam w obniżonym Vacie, a ile zarobi i zarobił już na wysokiej inflacji, za którą po części odpowiada?
Tarcza Antyinflacyjna 2.0. Jedzenie trochę i na na krótko potanieje. Co jeszcze?
Co zakłada rządowa Tarcza Antyinflacyjna 2.0? Po pierwsze, zerowy VAT na żywność. Zerowa stawka VAT na żywność, na którą musiała zgodzić się Komisja Europejska (rząd wysłał taki wniosek już pod koniec roku, czekał tylko na zgodę i na dobrą okazję do ogłoszenia nowej tarczy), ma obowiązywać od 1 lutego do 1 sierpnia. To reakcja na rosnące ceny żywności, które stanowią największą część koszyka zakupowego przeciętnego gospodarstwa domowego, bo aż 27,7%. A żywność drożeje w rekordowym tempie. W grudniu 2021 r. zdrożała o 8,6%, licząc rok do roku.
Rząd zapowiedział, że na pół roku obniży VAT do 0% na podstawowe produkty żywnościowe, objęte do tej pory 5-procentową stawką VAT. Co tak naprawdę potanieje? Widać to w tzw. matrycy VAT. Wkrótce (teoretycznie) powinny potanieć: pieczywo, nabiał, mięso, warzywa i owoce, wyroby ciastkarskie, zupy, buliony, żywność homogenizowane i żywność dla niemowląt i małych dzieci.
Dlaczego teoretycznie? Bo sprzedawcy wcale nie muszą obniżyć cen, ale o tym w dalszej części tekstu. Ile to będzie kosztować budżet? Według premiera koszt Tarczy Antyinflacyjnej 2.0 w czasie obowiązywania obniżki sięgnie 6-7 mld zł. Co nie potanieje? Pozostałe produkty, na które VAT ustalony jest na poziomie 8 lub 23%, czyli np. cukier, przyprawy, kawa, herbata.
Czytaj też: Cena paliwa zamrożona. Na Węgrzech. Jaka powinna być u nas? (subiektywnieofinansach.pl)
Tańsze paliwo, gaz, prąd i ogrzewanie. Ile zaoszczędzimy?
Od 1 lutego do 1 sierpnia VAT na benzynę, olej napędowy i LPG zostanie obniżony z 23% do 8%. Ma się to przełożyć na niższe ceny przy dystrybutorze o 60-70 groszy za litr. Już od kilku tygodni paliwa są tańsze (o ok. 20-25 groszy), ponieważ do maja obowiązywać będzie niższa akcyza. Zakładając, że ceny ropy i kurs dolara pozostaną stabilne, cena paliwa może spaść do 5-5,10 zł. Tyle paliwo kosztowało w marcu 2021 r. Ile zaoszczędzimy? Przy średnim rocznym przebiegu 15 000 km (czyli 7500 km w ciągu pół roku obowiązywania tarczy) oszczędność w naszych portfelach może wynieść 473 zł, czyli 78 zł miesięcznie (przy założeniu, że litr paliwa kosztować będzie 5,1 zł, a nie 6 zł).
Spadnie też podatek VAT na gaz do 0 proc. – od 1 lutego do 1 sierpnia. Ma to być finansową ulgą na czas sezonu grzewczego. Ale nie rozwiązuje ona fundamentalnych problemów związanych z drogim gazem, który dla firm podrożał nawet o kilkaset procent, a które i tak mają możliwość odliczenia podatku VAT. Jeśli ktoś ogrzewa się gazem, to – według szacunków URE – zapłaci po podwyżkach 583 zł miesięcznie. Dzięki zerowemu podatkowi VAT będzie to 474 zł. W ciągu pół roku oszczędność może wynieść 654 zł.
Do 5% obniży się VAT na prąd w okresie od 1 lutego do 1 czerwca. Prąd podrożał w tym roku o 24% netto. Oznacza to, że przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci za prąd 3 100 zł, o 600 zł więcej w skali roku. Czy i jak bardzo ulży Tarcza Antyinflacyjna 2.0? Przeciętne gospodarstwo zużywa miesięcznie 208 kWh. Średnia cena netto – według URE – wyniesie po podwyżkach 0,71 zł. Czyli po podwyżkach z 23-proc. VAT-em zapłacilibyśmy za te 4 miesiące 726 zł (punktem wyjścia jest sytuacja sprzed wprowadzenia jakichkolwiek tarcz, bo gdy one wygasną, wrócimy do stawki 23%). Dzięki obniżce VAT-u do 5% rachunek za 4 miesiące przeciętnej rodziny wyniesie 620 zł, czyli da ok. 107 zł oszczędności.
Do 5% spadnie też VAT na ciepło (od 1 lutego do 1 czerwca). Koszty ogrzewania z sieci rosną, bo elektrociepłownie opalane są głównie węglem, a ceny CO2 mocno wzrosły. Więcej na ten temat w tym artykule. W tym roku po podwyżkach brutto mieszkańcy bloków mogą średnio zapłacić za ogrzewanie nawet 2 900 zł, czyli średnio 241 zł miesięcznie. Netto byłoby to ok. 195 zł, a z VAT-em 5-procentowym 204,75 zł miesięcznie. W skali 4 miesięcy oszczędność może sięgnąć 145 zł.
Teoretycznie tańsze powinny być też nawozy, na które rząd czasowo wprowadza zerowy VAT. To bardzo ważna informacja przed rozpoczęciem sezonu siewnego. Nawozy, czyli mocznik, saletra czy polifoska podrożały od początku roku o dobre kilkadziesiąt procent (więcej na ten temat w Tygodniku Rolniczym). Produkcja nawozów azotowych oparta jest na amoniaku, a 80-90% całkowitych kosztów produkcji amoniaku stanowi gaz ziemny. A gaz podrożał o kilkaset procent. Efekt zobaczymy wiosną, latem i jesienią (po zbiorach) na sklepowych półkach i targowiskach.
Pusty gest rządu. Polskę stać na cztery Tarcze Antyinflacyjne 2.0. A nawet więcej
Zerowy VAT na żywność, potężna obniżka VAT-u na nośniki energii to spora, wydawać by się mogło, wyrwa w budżecie. Premier powiedział na konferencji, że całkowity koszt tarczy (rozumiany jako uszczuplenie budżetu) rząd szacuje na 15-20 mld zł. Tyle pieniędzy powinno zostać nam w kieszeniach.
Czy to wyraz heroizmu rządu, który rezygnuje z wpływów budżetowych? Sprawdźmy. W ubiegłym roku minister finansów udawał zaskoczonego dużymi wpływami do budżetu. W związku z tym we wrześniu nowelizowany był nawet budżet. Przypomnijmy – dochody budżetowe za 2021 rok zostały zrewidowane w górę o 78,5 mld zł. Czyli jeśli maksymalny koszt Tarczy Antyinflacyjnej 2.0 to 20 mld zł, łatwo policzyć, że stać nas nawet na cztery takie pakiety.
Skąd taki wzrost dochodów? Z komunikatu Ministerstwa Finansów wynika, że był to efekt szybkiego odbicia gospodarczego, które przekłada się m.in. na wyższe wpływy podatkowe. Ale to trzy czwarte prawdy. Do pełnej prawdy brakuje informacji, że rząd zaplanował inflację na poziomie 1,8%. Gdy nowelizował budżet, wpisał 4,3%., a ostatecznie 5,1%.
Tak wysoka inflacja nie przyszła do nas tylko z zewnątrz, wyhodowaliśmy (a właściwie właśnie zaczęliśmy podawać jej sterydy wzrostu) ją sobie sami (mówi o tym duży wzrost tzw. inflacji bazowej w grudniu do ponad 5%. Gdy rośnie inflacja, rosną ceny netto, od których naliczany jest podatek VAT. Czyli w nowej Tarczy Antyinflacyjnej rząd oddaje nam tylko to, co wcześniej sam zagarnął w postaci czegoś, co można nazwać „podatkiem inflacyjnym”.
W 2022 r. historia się powtórzy. Ustawa budżetowa zakłada inflację na poziomie 3,3%. Przy tym poziomie inflacji dochody mają wynieść 491,9 mld zł. Tymczasem najnowsze prognozy NBP mówią, że inflacja wyniesie 7,6%. To daje rządowi ogromny, szacowany na kilkadziesiąt miliardów złotych bufor wydatków. O tyle wpływy budżetowe będą większe z powodu rosnącej inflacji (o ile nie wpadniemy w pułapkę stagflacji, czyli spadku PKB połączonego z wysoką inflacją. Niestety jesteśmy na kursie i ścieżce, żeby w taki korkociąg wpaść.
Poza tym z samej sprzedaży praw do emisji CO2 rząd zarobił w 2021 r. 20 mld zł. Podobną kwotę zainkasuje w 2022 r. To pieniądze, które z powodzeniem można by przeznaczyć na długofalowe, realne wsparcie najuboższych gospodarstw domowych, które rzeczywiście mogą mieć problem z regulowaniem rachunków za ogrzewanie i prąd. Zamiast tego rząd znowu serwuje mam dywanowy nalot gotówki dla wszystkich.
Tarczę Antyinflacyjną sfinansował też NBP. Bank centralny wpłacił do budżetu w ubiegłym roku 9,34 mld zł. W tym roku, wedle słów prezesa Adama Glapińskiego, ma to być ponad 10 mld zł.
Tarczy Antyinflacyjna 2.0 to w istocie rakieta inflacyjna. W lipcu sięgnie 10%?
Czy ten pomysł na sens? To klasyczna, polska prowizorka. Jak pisaliśmy wirus inflacji za bardzo się rozpanoszył, rosnące koszty są nie do opanowania. To będzie widać, gdy Tarcza Antyinflacyjna (prędzej czy później) wygaśnie. Ostrzegają przed tym ekonomiści „z prawa i z lewa”.
Poza tym nie wiemy czy sklepy obniżą ceny. Bo niby dlaczego miałyby to zrobić? Tym bardziej, że handel i cała gospodarka zmaga się z presją kosztową, czyli rosnącymi kosztami wynagrodzeń, transportu i produktów. Premier ma tego świadomość, ale zaapelował do Polaków, żeby to oni pilnowali cen. Rzecz w tym, że najlepszą tarczą antyinflacyjną jest ostra konkurencja sieci handlowych, w których ceny statystycznie tak bardzo nie rosną. Tak wynika z koszyka zakupowego skompletowanego w dyskontach i marketach na przestrzeni lat.
Bezsensowność obniżki VAT-u obnaża wpis jednego z ekonomistów Polskiego Instytut Ekonomicznego, czyli ośrodka uważanego za zaplecze ekonometryczne rządu. Jakub Sawulski zauważył, że przy obniżce VAT firmy niechętnie reagują obniżkami cen, a co najwyżej mogą przestać je podnosić. Ale przy ewentualnym powrocie VAT (podwyżce) chętnie wykorzystają to do uzasadnienia wzrostu cen. Czyli teraz żywność może potanieć, ale w niewielkim stopniu. Ale gdy stawki VAT przestaną być preferencyjne, ceny mogą wzrosnąć bardziej, niż gdyby rząd nic nie obniżał.
Wprowadzenie na jakiś czas zerowego VAT-u może przynieść trudne do przewidzenia i niemożliwe do opanowania skutki. Ekonomiści ING Banku ostrzegają, że szczyt inflacji przesunął się na lipiec. Dwucyfrową inflację w lipcu przewiduje też mBank – o ile działanie tarczy nie zostanie wydłużone, a są na to duże szanse, ponieważ prawdopodobnie budżet by to udźwignął.
Pozostaje pytanie, co później? Zdaniem ekonomistów mBanku, „w konfrontacji z rozgrzaną gospodarką nie zdziwilibyśmy się nadmiernie, gdyby po przywróceniu »normalnej stawki« VAT ceny byłyby nawet wyższe niż bez jej obniżenia. To podbije inflację w 2023 roku”. Nie brakuje też opinii, że inflacja zdusi się sama w 2023 r. gdy przyjdzie kryzys gospodarczy.
Źródło zdjęcia: KPRM