LOT chce kupić niemiecką linię lotniczą Condor od upadłego biura podróży Thomas Cook. Po co naszemu żurawiowi niemiecki kondor, linia lotnicza, która wozi niemieckich turystów na wakacje? Czy to może być dobra wiadomość dla polskich urlopowiczów?
LOT-owi za mało jest rozwijania własnej siatki połączeń, ma apetyt na niemieckiego przewoźnika Condor. Polska Grupa Lotnicza, która formalnie jest właścicielem PLL LOT, złożyła ofertę zakupu tego czarterowego przewoźnika, należącego do upadłej grupy turystycznej Thomas Cook. Informacje podał jako pierwszy branżowy portal Rynek Lotniczy. W walce o przejęcie Condora biorą też udział: Lufthansa, fundusze Indigo Partners, International Airlines Group (zarządza m.in. liniami British Airways), a nawet Ryanair.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czy LOT dzięki takiemu zakupowi mógłby wejść do lotniczej pierwszej ligi w Europie? A może to transakcja bez większego sensu, odzwierciedlająca wyłącznie ambicje „wstawania z kolan” lokalnego przewoźnika, machania szabelką i pokazywania naszej biznesowej potęgi?
Lot Condora, czyli kurs za Atlantyk
Condor to znana i lubiana marka w Niemczech, z jej usług korzystają także Polacy. Przewoźnik ten oferuje tańsze połączenia, niż renomowani przewoźnicy, np. do USA (Miami), na Dominikanę, na Karaiby, Bermudy, Bahamy. Condor został założony w latach 60. w ówczesnym RFN w ramach połączenia dwóch innych linii. I od początku celował w klientelę turystyczną, a nie biznesową.
Jego właścicielem była do 2000 r. Lufthansa, która sprzedała go Thomasa Cookowi) A ten, najstarszy touroperator na świecie zaliczył w zeszłym roku największą turystyczną plajtę w historii, pozostawiając na lodzie 600.000 turystów. To bankructwo być może zwiastuje schyłek turystyki zorganizowanej, która przegrywa konkurencję z Airbnb i z możliwościami, które w swoich smartfonach ma nowe pokolenie obieżyświatów.
Condor obsługuje blisko 7 mln pasażerów rocznie i kursuje do 80 miejsc na świecie. Linia operuje głównie z Frankfurtu, ale lata w zasadzie ze wszystkich większych niemieckich miast. Dla porównania: LOT obsługuje 10 milionów pasażerów i lata do 120 destynacji. We flocie linii Condor są 32 samoloty (w tym 7 Airbusów A320-200, 4 Airbusy A321-200, 5 Boeingów B757-300 oraz 16 Boeingów 767-300ER)
LOT ma więcej maszyn i w dodatku nowszych. Nie licząc 36 Embrerów w barwach LOT „pracuje” 15 Boeingów 737 w różnej konfiguracji (w tym pięć w uziemionej wersji MAX, która nie wiadomo czy i kiedy wróci do służby) oraz 15 Dreamlinerów (dwa kolejne w drodze). W sumie we flocie LOT-u znajduje się ponad 90 samolotów, a więc trzy razy więcej, niż w Condorze 32. LOT jest na 67 miejscu najlepszych linii lotniczych w rankingu Skytrax. Condora nie ma tam wcale.
Dziś LOT jest większą linią, ale jeszcze w 2017 r. przewiózł mniej pasażerów (6,8 mln) niż Condor. A w 2012 r. był na krawędzi bankructwa i mógł podzielić los węgierskiego narodowego przewoźnika Malev, którego samolotów w związku z upadłością nie ma już na niebie (ale za to Węgrzy mają dziś Wizzaira). LOT, mimo głośnych strajków z 2018 r., jest na fali wznoszącej, a skrzydeł ma mu dodać wizja budowy nowego macierzystego huba, czyli Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jak w te plany wpisuje się przejęcie Condora?
Scenariusz 1: tu nie chodzi o samoloty, ale o (s)loty
Z Condorem są dwa zasadnicze kłopoty: nie ma ani nowoczesnej floty, ani dużej floty. Ma dużo samolotów krótko- i średniodystansowych, podczas gdy najbardziej dochodowe na rynku są loty transkontynentalne. O ile LOT konkuruje w tej dziedzinie nowoczesnymi, pachnącymi nowością Dreamilinerami (choć wg mnie ubogo wyposażonymi), to flota Condora jest jak używany samochód.
Być może LOT chciałby przejąć korporacyjną kontrolę nad Condorem, ale firmę zostawić w dotychczasowym kształcie (czyli zachować jej siatkę połączeń). Obie linie działają na różnych rynkach i wożą różne kategorie klientów. LOT miałby po prostu w Niemczech spółkę zależną, która wozi na wakacje niemieckich turystów. A niemiecki rynek lotniczy mały nie jest:
Może chodzi o przejęcie siatki połączeń na zatłoczonych niemieckich lotniskach? Tzw. „sloty”, czyli przedziały czasowe startów i lądowań to być może najcenniejsze aktywo Condora, które LOT będzie chciał wykorzystać, gdy już zacznie latać z Centralnego Portu Komunikacyjnego. Dzięki możliwości „wbicia” się do największych portów lotniczych samoloty LOT będą mogły zaoferować pasażerom CPK lepszą ofertę. Choć trzeba pamiętać, że rezerwacje miejsc w portach lotniczych do startów i lądowań w przypadku linii czarterowych zwykle przypadają poza godzinami szczytu.
Czytaj więcej na ten temat: Klient zrezygnował z wycieczki. Stracił kasę, ale… spojrzał w regulamin i żąda od biura, żeby udowodniło, że poniosło z tego tytułu koszty
Czytaj też: Kiedy możesz żądać od biura podróży obniżki ceny wycieczki?
Scenariusz 2: LOT wchodzi w czartery. Ale czy zdąży?
Rynek lotów czarterowych, mimo bankructwa Thomasa Cooka, stale się rozwija. To może kusić LOT, żeby wejść na rynek przewozów turystycznych i zacząć wozić pasażerów na duża skalę w ciepłe miejsca turystyczne. Już teraz LOT-owskie czarterowe Dreamlinery można spotkać na trasach do Tajlandii, czy na Karaiby.
W dłuższym terminie to mógłby być jednak kiepski interes, bo trzymałbym się opinii, że turystyka zorganizowana swoje najlepsze ma już za sobą. Do tego dochodzą problemy ze spadającymi marżami linii lotniczych, nadchodzącymi „podatkami od latania” oraz modą na nielatanie po to, by ratować świat przed katastrofa klimatyczną. W ubiegłym roku w Szwecji o rekordowe 9% spadła liczba pasażerów na lotach krajowych i o 2% na międzynarodowych.
Condor nadal woziłby głównie niemieckich turystów, ale przecież przejęcie linii przez polskiego właściciela musiałoby oznaczać, że i dla polskich turystów pojawiłoby się więcej opcji wypoczynku w ciepłych krajach, do których zawiózłby ich niemiecki-polski przewoźnik?
LOT plus Condor: czy to byłaby dochodowa grupa?
LOT wyszedł z finansowych tarapatów, ale wciąż nie jest na tyle dużą linią lotniczą, by móc trwale korzystać z efektu skali na tym rynku i być bezpieczny, gdyby nadeszła dekoniunktura. I przejęcie Condora tego faktu nie zmieni, choć mogłoby przesunąć LOT w rankingach europejskich linii lotniczych o dobrych kilka pozycji (zwiększenie liczby pasażerów rocznie do 18-19 mln).
LOT w 2018 r. zarobił raptem 45 mln zł, prawie dwa razy mniej, niż w 2017 r. A w wynikach za 2019 r. (jeszcze nie ujawnionych, bo LOT nie jest notowany na warszawskiej giełdzie) zapewne odbiją się negatywne efekty uziemienia samolotów Boeing 737MAX.
Z kolei Condor nie podaje wysokości zysku netto, w roku obrotowym 2018-2019 jego zysk operacyjny wyniósł 57 mln euro (LOT miał 215 mln zł), a obroty 1,7 mld euro (LOT pokazał 6,2 mld zł). Wychodzi więc na to, że Condor, operujący trzy razy mniejszą flotą i przewożący o kilka milionów mniej pasażerów, jest w stanie generować porównywalne zyski, co LOT.
Ale najważniejsze jest to, że LOT nie jest faworytem w wyścigu o przejęcie Condora. Być może jest nim niemiecka Lufthansa, do której największy czarterowy przewoźnik mógłby powrócić po latach.
źródło zdjęcia: mat. prasowe