Walka o lojalność klienta wchodzi w XXI wiek. Zamiast – jak kiedyś – wydawać klientom karty „klubowe” (mam ich w portfelu kilkanaście i żadnej nie używam) lub kartoniki na pieczątki czy hologramy (mam ciągle nowe, bo poprzednie gubię), handlowcy starają się trafić ze swoimi programami lojalnościowymi do naszych smartfonów i kart płatniczych. A najlepiej jednocześnie tu i tu.
Bo smartfon – dzięki geolokalizacji i powiadomieniom push – daje możliwość personalizacji zniżek i komunikowania się z klientem, zaś karta płatnicza to rzecz, której i tak używamy na zakupach, więc „przypięcie” do niej programu lojalnościowego daje gwarancję, że klient będzie z programu korzystał. Rabat jako natychmiastowa korzyść jest lepszy i budzi u klienta więcej dobrej energii, niż punkty, które są na jakiejś oddzielnej karcie i które kiedyś może da się na coś wymienić.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Sęk w tym, że dostęp do czipów kart płatniczych – na których można byłoby „zapisywać” programy lojalnościowe – mają tylko banki i organizacje płatnicze. Zarówno Visa, jak i MasterCard mają swoje programy lojalnościowe (Visa Oferty oraz MasterCard Rewards), a banki swoje (wystarczy zerknąć na listę zniżek dla użytkowników kart mBanku, Citibanku czy innych banków mających własne programy lojalnościowe. I z reguły są one dostępne tylko dla największych sieci handlowych.
Jest jednak pomysł, który wbija w to wszystko klin. Nazywa się ZenCard i kiedyś już o nim pisałem na samcik.blox.pl. Polega na „zapisywaniu” programu lojalnościowego na… terminalu płatniczym. A więc nagrody i rabaty są przypisywane do konkretnej karty płatniczej, którą terminal rozpoznaje i przypisuje korzyści wynikające z lojalności. W tej wersji konceptu ZenCard, którą opisywałem, klient poprzez terminal zapisywał się też do programu lojalnościowego.
No i najważniejsze: ten pomysł daje możliwość oferowania rabatów i prezentów nawet przez drobnych sklepikarzy, a nie tylko przez duże sieci handlowe. Wystarczy, że ten sklepikarz ma terminal do płacenia kartą i że właściciel tego terminala (czyli firma rozliczająca transakcje kartowe) dogadał się wcześniej z ZenCard w sprawie zainstalowania w swoich terminalach aplikacji do obsługi programu lojalnościowego.
Czytaj też: Fotografujesz paragony, chwalisz się zakupami i… zarabiasz
ZenCard próbował podbić rynek programów lojalnościowych solo, ale mu się nie udało. Najprawdopodobniej właściciele sieci rozliczających transakcje i instalujących terminale do płatności bezgotówkowych nie uznali za atrakcję pomysłu, w którym miesliby być tylko „rurociągiem” łączącym operatora programu lojalnościowego (ZenCard) ze sklepikarzami i klientami. Tak było dopóki ZenCard nie został kupiony przez… bank PKO BP, który – tak się składa – jest właścicielem jednej z największych sieci terminali pod nazwą eService. Po tym, jak pośrednim właścicielem ZenCard został eService sytuacja radykalnie się zmieniła.
I właśnie wystartował pierwszy program lojalnościowy, który jest efektem współpracy ZenCard i eService. Na razie jeszcze w mikroskali i na zasadzie pilotażu, ale… już jest ciekawie. Z bonusów mogą korzystać przedsiębiorcy robiący zakupy w sklepach Makro (bo to sklep prowadzący sprzedaż na zasadach hurtowych) i używający kart płatniczych Visa. We wszystkie weekendy aż do tego, który kończy się 3 września, każdy kto zrobi zakupy za 500 zł dostanie bon o wartości 50 zł. A dokładniej – kupon na bon, który będzie do odebrania w sąsiednim okienku.
Czytaj też: Lojalność? Pochwal się i odbierz kasę. Tak w XXI wieku będą nas premiowali za zakupy. Bez Fejsa ani rusz
Zakupy z premią można robić od piątku od godz. 17.00 do niedzieli do północy. Ograniczenia? W każdy weekend do rozdania jest tylko 1000 bonusów, które działają wyłącznie w sklepie, w którym zostały wydane. Z prezentu można skorzystać tylko raz dziennie (podejście do kasy z tą samą kartą drugi raz tego samego dnia nie przyniesie kolejnego talonu na bon ;-). Wyłączone są z programu terminale przenośne, których używają sprzedawcy dostraczający zakupy do domu, a także terminale płatnicze na stacjach paliw Makro oraz w działach z wyrobami tytoniowymi.
W regulaminie znalazłem też inne, dość dziwaczne wyłączenie. Cytuję: „Dedykowanymi terminalami nie są (…) terminale objęte awarią”. Nie wiem o jaką awarię chodzi – czy o konkretną, czy o jakąkolwiek – ale zapewne chodzi o to, że jeśli terminal się zepsuje i nie będzie „umiał” wydać talonu na bon, to klient nie może mieć pretensji do nikogo. No, może poza złym losem. Zły los polega też na tym, że z promocji nie skorzystają posiadacze kart MasterCarda – promocja jest dostępna tylko dla tych, którzy zapłacą Visą.
Czytaj też: Na stacjach Shell rachunek za paliwo zapłaci się… sam. A jak?
Akcja jest malutka – obejmuje tylko określone „okienka” czasowe i ma bolesne limity finansowe (do wzięcia tylko 1000 rabatów dziennie), a także organizacyjne (zamiast zniżki nabijanej od razu albo kuponu zniżkowego na kolejne zakupy dostaje się tylko talon na bon, który trzeba odebrać przy sąsiednim stoisku). Ale może jest zajawką nowego rodzaju programów lojalnościowych, z którego skorzystają nie tylko wielkie sieci, ale także niewielkie, osiedlowe sklepiki. I które pozwolą im nagradzać klientów (albo raczej karty klientów ;-)), którzy często ich odwiedzają.