Są wyniki Revolut w 2023 r. Jak zwykle ze sporym opóźnieniem (choć mniejszym niż w poprzednich latach) Revolut – największy europejski fintech – podał swoje zaudytowane wyniki za zeszły rok. Firma, w którą inwestorzy włożyli przez ostatnich osiem lat ponad 2 mld euro – jest już w 38 krajach i wreszcie zaczyna przynosić zauważalne zyski. Pod względem liczby klientów wkrótce będziemy ją porównywali do dużych globalnych banków. W Polsce ma 3,5 mln klientów. I – jak oszacowałem – całkiem zauważalne grono tych, którzy traktują Revoluta jako podstawowy bank
Revolut wciąż przez dużą część klientów (i nieklientów) jest widziany jako wakacyjna aplikacja do bezspreadowego płacenia w obcych walutach, ale dawno już wyrósł z tej roli. I to – trzeba przyznać obiektywnie – duży sukces jego twórców (Ukraińca Vlada Yatsenko i Rosjanina Nika Storońskiego, o ich życiorysach i podstawach powstania Revoluta pisałem tutaj) oraz londyńskich inwestorów, którzy sfinansowali projekt.
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
Znamy wyniki Revolut w 2023 r. Są zyski
Wielu fintechom wyjście z roli wakacyjnej aplikacji się nie udało, zaś banki już w większości zaoferowały bezspreadowe karty płatnicze i kantory internetowe w aplikacji. W dodatku wysokie stopy procentowe sprawiły, że pozyskiwanie kapitału mocno podrożało, a jego dawcy zaczęli oczekiwać zysków od finansowanych przez siebie fintechów. A to problem, bo do fintechów przychodzi się głównie dlatego, że są za darmo. Stąd niewiele jest firm fintechowych, które zdołały poważnie nacisnąć na odcisk bankom.
Revolut zdążył do tego momentu „przeskoczyć przez płot”: uzyskać licencję bankową i rozwinąć paletę usług o kredyty i karty kredytowe, konta oszczędnościowe i sejfy (możliwość oszczędzania na resztówkach), młodzieżową i dziecięcą wersję aplikacji (co dało możliwość pozycjonowania się jako „rodzinny bank”), program lojalnościowy, platformę inwestycyjną do ETF-ów, akcji i kryptowalut, a nawet platformę do rezerwowania hoteli (Revolut Stays) oraz własny system płatniczy Revolut Pay.
Do tego dochodziły agresywne inwestycje we wchodzenie na nowe rynki (dziś Revolut ma klientów w 38 krajach). Za każdym razem, gdy wydawało się, że Revolut wreszcie zacznie zarabiać pieniądze na rynkach, na których działa od kilku lat, firma informowała o ekspansji, która sprowadzała ją z powrotem finansowo „pod wodę”, albo co najmniej w okolice zera. Łącznie Revolut w osiem lat dostał 2,5 mld euro finansowania, z czego „przepalił” jakieś 350 mln euro (przeliczam z funtów po obecnych kursach, sorry za ewentualne niedokładności). Ale chyba wreszcie nadchodzą żniwa.
Revolut ogłosił właśnie, że w 2023 r. prawie podwoił przychody do 2,12 mld euro i wreszcie zarobił pieniądze, których nie trzeba oglądać pod lupą. Zysk firmy przed opodatkowaniem wyniósł 516 mln euro, czyli równowartość ponad 2,2 mld zł (rok wcześniej było symboliczne 7 mln euro zysku brutto). A zysk netto – równowartość 405 mln euro. To jedna czwarta zysku netto Banku Pekao, najbardziej zyskownej instytucji finansowej na polskim rynku bankowym.
Revolut podaje, że ma 38 mln klientów, którzy w grudniu 2023 r. wykonali 590 mln różnego rodzaju transakcji (zapewne głównie płatniczych oraz wymiany walut w revolutowym „kantorku”). Duża część z tych transakcji przypada zapewne na „bazowy” rynek Revolut, czyli Wielką Brytanię (tam firma zawsze miała najwięcej lojalnych, płacących klientów i jest już realnym konkurentem dla dużych banków).
Jeśli przyjąć, że aktywny klient – traktujący daną firmę finansową jako podstawowe narzędzie do bankowania – to taki, który dziennie wykonuje kartą jedną transakcję, to – bazując na podanych przez firmę liczbach – można przyjąć, że mniej więcej jedna trzecia, jedna czwarta klientów Revoluta spełnia ten warunek. Dla tych 25-30% klientów Revolut jest bankiem pierwszego wyboru albo przynajmniej „swingującego” wyboru (między pierwszym a drugim miejscem bankowania).
Na czym zarabia Revolut?
Na czym zarabia Revolut? Przychody z opłat za wydanie kart i transakcje kartowe wyniosły ponad 570 mln euro, na wymianie walut firma miała 579 mln euro przychodów (Revolut liczy je razem z produktami majątkowymi, czyli – jak zakładam – pośrednictwem w zarządzaniu pieniędzmi klientów inwestowanymi w różne aktywa). Zaś na subskrypcjach droższych, płatnych pakietów swoich usług – 287 mln euro. I to jest dobre – widać, że firma uniezależniła się od spreadów walutowych jako głównego źródła dochodu (a to pięta achillesowa dużej części fintechów).
Ta ostatnia liczba oznacza, że firma ma 7,5 euro rocznego przychodu z klienta z „opłaty za prowadzenie rachunku” (oczywiście nie licząc spreadów i opłat interchange od transakcji kartowych). I zarazem pokazuje, że – nawet biorąc pod uwagę ekspansję firmy (na nowych rynkach trzeba czasu, żeby „oswoić” klientów z płatnymi opcjami) – to wciąż nie jest „bankowy” model biznesowy, oparty na przychodach z opłat za prowadzenie rachunków i za karty.
Revolut zarabia głównie na tym, że ma dużo klientów, którzy płacą jego kartami (a on od każdej płatności „urywa” dla siebie kawałek prowizji lub spreadu walutowego). I też trochę na tym, że swoim klientom umożliwia inwestowanie pieniędzy (działając jako pośrednik, będąc de facto interfejsem do biur maklerskich i platform inwestycyjnych).
Revolut podał, że na koniec grudnia klienci deponowali na jego rachunkach równowartość 15,5 mld euro (czyli 65 mld zł – to wartość porównywalna z portfelami depozytów banków z pierwszej ligi polskiej bankowości). Jednak polskie banki mają po kilka milionów klientów, a nie 38 mln. W przeliczeniu na klienta aplikacji Revolut ów osad „depozytowy” wychodzi nie większy, niż nieco ponad 400 euro. To kolejny znak, że Revolut to wciąż – jeśli chodzi o model biznesowy – raczej „prawie bank”, niż bank pełną gębą.
Co mówią o polskim kliencie wyniki Revolut w 2023 r.?
Revolut po raz pierwszy podał ciut więcej wiadomości o swojej działalności w Polsce. Fintech ma u nas 3,5 mln klientów (z czego pół miliona dołączyło w tym roku, gdy firma zaczęła wydawać pieniądze na marketing – jej reklamy można często spotkać w internecie). Nie wiadomo jaka liczba z nich to klienci aktywni (Revolut nie pochwalił się tymi danymi, co oznacza, że nie są jeszcze dla niego satysfakcjonujące, napisał tylko, że ta liczba wzrosła o 50% w zeszłym roku).
Revolut podaje, że jego polscy klienci wykonali 172 mln transakcji w skali roku (nie licząc wymiany walut, tylko użycia karty), co daje jakieś 57 transakcji na klienta. To trzy razy mniej, niż wynosi średnia liczba transakcji na klienta we wszystkich krajach, w których działa Revolut. Można oszacować na podstawie tych okruchów danych, że (tylko? aż?) co szósty klient Revolut w Polsce traktuje fintech jako swoje główne miejsce do bankowania (zapewne głównie są to ludzie młodzi, dla których Revolut jest po prostu bankiem lepszym niż inne).
O tym, że Revolut powoli wychodzi z funkcji aplikacji „wakacyjnej” i zaczyna być – choćby przez część klientów – traktowany jako podstawowe narzędzie płatnicze, świadczy też fakt, że 60% wszystkich transakcji wykonanych kartami Revolut zostało zakwalifikowanych jako krajowe. A to oznacza, że nie chodziło w nich o uniknięcie spreadu podczas wyjazdów zagranicznych. Jeśli przyjąć, że 500 000 klientów Revoluta w Polsce traktuje tę apkę jako podstawowe narzędzie do bankowania, to 100 mln ich transakcji krajowych dawałoby 200 transakcji na głowę w skali roku.
Fintech podał też inną interesującą liczbę – że polscy klienci Revolut na koniec zeszłego roku mieli zdeponowane na swoich rachunkach ok. 3,9 mld zł (rok wcześniej było 2,5 mld zł). Wychodzi po ok. 1300 zł na statystycznego klienta, co nie jest kwotą pomijalną, zwłaszcza że Revolut na tych pieniądzach może zarabiać. Pewnie część tych pieniędzy to oszczędności zdeponowane z „sejfach”, czyli na kontach oszczędnościowych, a część na subkontach walutowych.
Do końca roku Revolut chce mieć mniej więcej 4 mln klientów w Polsce, co by oznaczało, że niecałe 10% jego wszystkich klientów będą stanowili Polacy. W pierwszym półroczu Revolut pozyskał pół miliona klientów, a w drugim ma mu pomóc Julia Wieniawa, która przez najbliższych kilka miesięcy będzie ambasadorką marki i będzie promować ją w kampanii marketingowej i w swoich mediach społecznościowych.
W 2025 r. Revolutowi „pęknie” 50 mln klientów?
Na całym świecie Revolut chce mieć na koniec roku 50 mln klientów, co czyniłoby z fintechowego banku już sporego gracza paneuropejskiego. Takie banki jak ING, czy Barclays lub HSBC mają 40-50 mln klientów, zaś największe europejskie banki – BNP Paribas, hiszpański BBVA, czy Santander – 70-80 mln. Inna sprawa, że są to dużo bardziej „kaloryczni” klienci, na których te banki mogą zarabiać bardziej wieloaspektowo (zarządzanie aktywami, kredyty na nieruchomości, kredyty inwestycyjne, bancassurance), niż Revolut na swoich klientach.
Wyniki Revolut w 2023 r. zawdzięcza nowinkom produktowym. Fintech w każdym roku wprowadza ciekawe lub innowacyjne rzeczy. W tym roku takimi nowinkami – o których mogliście przeczytać w „Subiektywnie o Finansach” – są usługi robodoradcy (w Revolut można sobie łatwo zmontować portfel globalnych ETF-ów) oraz przydające się przy okazji egzotycznych wyjazdów karty eSIM, które można „włożyć” do smartfonu prosto z aplikacji Revolut (pozwalają uniknąć wysokich opłat związanych z roamingiem poza Unią Europejską).
———————————-
MACIEJ SAMCIK POLECA:
Partnerem „Subiektywnie o Finansach” jest BNP Paribas Bank Polska, który ma w ofercie cały pakiet świetnych rozwiązań dla urlopowiczów. Jego podstawą jest specjalna karta debetowa – Karta Otwarta na Świat, za którą zapłacimy 12 zł miesięcznie, ale w zamian dostajemy pakiet usług finansowych przydatnych w podróżowaniu po świecie.
Przede wszystkim przewalutowanie transakcji w około 180 walutach po kursie organizacji płatniczej z zerową prowizją banku. Otrzymujemy więc debetową kartę bezspreadową. Do tego dochodzą darmowe wypłaty w euro z bankomatów na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego (czyli UE plus Norwegia, Islandia i Liechtenstein), darmowe wypłaty w dowolnych walutach w bankomatach należących do Global Alliance lub grupy BNP Paribas, opłata 7 zł za wypłaty w innych bankomatach poza Polską.
Dodatkowo posiadacze karty mogą się darmowo ubezpieczyć od kosztów rezygnacji z podróży. Ubezpieczyć możemy do 5 osób na jedno konto w wysokości do 40 000 zł od osoby. Warunek jest jeden – płatności, które ubezpieczamy, muszą być wykonane albo kartą Otwartą na Świat, albo przelewem z powiązanego z nią konta. Zakres ubezpieczenia obejmuje zwrot kosztów odwołanych rezerwacji noclegów, rezygnacji z imprezy turystycznej oraz biletu lotniczego z powodu okoliczności objętych ubezpieczeniem.
BNP Parobas Bank Polska poza kartą bezspreadową (Kartą Otwartą na Świat) oferuje też na wakacje usługę wielowalutową sensu stricto powiązaną z Kartą Mastercard Multiwalutowa (mając tę kartę możemy np. wiosną kupić euro i płacić tą walutą „zbunkrowaną” na koncie walutowym podczas wakacji w lipcu-sierpniu).
Polecam też jedną z luksusowych kart kredytowych BNP Paribas Bank Polska, z którą spędzisz wakacje korzystając z dodatkowych udogodnień: Darmowy kredyt i ubezpieczenie podróżne, wstęp do saloników lotniskowych, concierge, fast track i slow life. Oto beztroskie wakacje z luksusową kartą kredytową. Więcej na temat kart kredytowych oferowanych przez BNP Paribas Bank Polska – Gold i Platinum – tutaj.
zdjęcie tytułowe: Revolut