Choć Ministerstwo Finansów posłuchało narzekań inwestorów i wreszcie podwyższyło oprocentowanie obligacji, to zmiany są w większości przypadków kosmetyczne. Cieszyć się mogą przede wszystkim fani obligacji długoterminowych, np. dziesięcioletnich. Prawdziwym hitem mogą być – w nowych warunkach – obligacje dwunastoletnie. Niestety, te akurat są reglamentowane
Choć w obligacjach detalicznych Skarbu Państwa ulokowaliśmy w zeszłym roku ponad 43 mld zł, to ich atrakcyjność w ostatnich miesiącach mocno spadła. O ile bowiem stopy procentowe od października poszły w górę z 0,1% do 2,25%, pociągając za sobą część bankowych depozytów, o tyle oprocentowanie obligacji ani drgnęło.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Gdy w niektórych bankach na kontach oszczędnościowych oraz na rocznych depozytach można już dostać 2% rocznych odsetek, to oprocentowanie obligacji trzymiesięcznych (0,5% rocznie) oraz dwuletnich (1% rocznie) stało w miejscu. Prawdopodobnie jeszcze kilka miesięcy i oddziały sprzedające krótkoterminowe obligacje rządowe zarosłyby mchem, bo już nikt nie chciałby tych papierów kupować.
Czytaj więcej o tym: Oprocentowanie obligacji skarbowych: dlaczego rząd je „zamroził”? (subiektywnieofinansach.pl)
Oprocentowanie obligacji w górę. Ale to brzmi jak jakiś żart!
I chyba to skłoniło urzędników do działania. Ministerstwo Finansów właśnie poinformowało, że od lutego oprocentowanie detalicznych obligacji skarbowych pójdzie w górę. Ale jeśli myślicie, że ktoś tam stuknął się w czoło i powiedział „czas przestać robić Polaków w trąbę” – to grzeszycie naiwnością.
Otóż w zarysie zmiany polegają na podwyższeniu oprocentowania o 0,5 punktu procentowego, czyli zaledwie o ułamek tej wartości, o którą poszły w górę stopy procentowe banku centralnego. Gdyby Ministerstwo Finansów chciało grać z nami fair – oprocentowanie powinno pójść w górę co najmniej o 2 punkty procentowe. Jak sprawy wyglądają w szczegółach?
>>> Obligacje trzymiesięczne (OTS) zamiast obecnego oprocentowania 0,5% w skali roku „zapłacą” 1% w skali roku. Zysk netto inwestora wyniesie jednak z grubsza 0,8%, bo od mikroskopijnego oprocentowania resort finansów potrąci sobie jeszcze podatek Belki;
>>> Obligacje dwuletnie (DOS) zamiast obecnego oprocentowania 1% „zapłacą” 1,5% w skali roku. Zysk netto inwestora, po potrąceniu podatku Belki, wyniesie nieco ponad 1,2% w skali roku. To więcej niż oprocentowanie depozytów w największych bankach (0,3-0,5%), ale wciąż mniej niż to, co płacą najlepsze banki na rynku na rocznych depozytach;
>>> Obligacje trzyletnie (TOZ), których oprocentowanie jest uzależnione od stawki WIBOR 6M (obecnie wynoszącej 3,25%) nadal będzie obliczane według tej metody, ale wzrośnie stałe oprocentowanie w pierwszym okresie odsetkowym – z 1,1% do 1,6%. Nie zmienia to zasadniczo sytuacji kupujących. Przy założeniu, że WIBOR 6M pozostałby na obecnym poziomie, uśrednione roczne oprocentowanie wzrosłoby z niecałych 2,9% w skali roku do niecałych 3% w skali roku. Czyli o tyle, co nic.
Czytaj więcej o tym: Stopy w górę, WIBOR w górę. Czy teraz hitem będą obligacje trzyletnie? (subiektywnieofinansach.pl)
Oprocentowanie obligacji antyinflacyjnych też w górę. Czy pobiją inflację?
Nieco lepiej jest na froncie obligacji antyinflacyjnych, czyli długoterminowych. Nie są one tak popularne, jak te „krótkie”, ale zapewniają – przy wysokiej inflacji – wyższe nominalne oprocentowanie. Tutaj zmian jest więcej:
>>> Obligacje czteroletnie (COI) w pierwszym rocznym okresie odsetkowym będą „płaciły” 1,8% zamiast obecnych 1,3% (co wielką rewolucją nie jest, ale czyni to pierwszoroczne oprocentowanie zbliżonym do porządnego depozytu bankowego). Ale będzie też druga zmiana: w kolejnych rocznych okresach odsetkowych oprocentowanie będzie wynosiło tyle, ile inflacja w poprzednim roku – a dokładniej: za poprzednich 12 miesięcy – plus 1 punkt procentowy (do tej pory premia wynosiła 0,75%);
>>> Obligacje dziesięcioletnie (zwane emerytalnymi, a w skrócie EDO) w pierwszym roku „zapłacą” 2,2%, zaś w kolejnych latach tyle, ile inflacja plus 1,25% (tutaj też następuje podwyżka „bonusu” ponad inflację o 0,25 punktu procentowego). To oznacza, że przy obecnym poziomie inflacji możemy liczyć – o ile się on utrzyma – na oprocentowanie rzędu 10% w skali roku.
Oczywiście: w obu przypadkach szansę na obronę realnej wartości pieniędzy obniża kiepskie – w porównaniu z inflacją – oprocentowanie w pierwszym roku. Odrobienie strat wynikających z pierwszorocznego stałego oprocentowania (1,8-2,2%) wydaje się mało realne, nawet biorąc pod uwagę większy „bonus” oprocentowania ponad inflację w kolejnych latach.
Zwłaszcza, że pogoń tę de facto uniemożliwia podatek Belki, który zabiera 19% zysków. Mamy więc z jednej strony „kotwicę” w postaci kiepskiego oprocentowania w pierwszym roku, a z drugiej – ciągnie nas w dół podatek od zysków. Z tymi dwoma efektami naraz się nie wygra.
Sytuację dodatkowo zamydla fakt, że oprocentowanie – zarówno w przypadku „czterolatek”, jak i „dziesięciolatek” – jest naliczane z przesunięciem. Na każdy kolejny rok (poza pierwszym) jest ono ustalane w zależności od wskaźnika inflacji podanego przez GUS za… poprzedni rok. A to oznacza, że „ścigamy” się nie z bieżącą inflacją, ale z tą, która już była (która wcale nie musi być niższa od obecnej).
Czytaj też: Antyinflacyjne obligacje: czy warto kupić, gdy rząd steruje ręcznie inflacją (subiektywnieofinansach.pl)
Obligacje dziesięcioletnie: kapitalizacja odsetek „spłaci” podatek Belki?
System naliczania oprocentowania dla obligacji indeksowanych inflacją jest taki, że dla obligacji kupowanych w lutym 2022 r. pierwszy rok jest „stracony” (stałe odsetki w wysokości 1,8-2,2%), a w lutym 2023 r. nowe oprocentowanie będzie naliczone w oparciu o inflację podaną w styczniu 2023 r. (a więc za okres styczeń-grudzień 2022 r.).
Nie sposób dokładnie ocenić, w jakim stopniu „czterolatki” i „dziesięciolatki” ochronią ich posiadaczy przed inflacją, ale z pewnością jednym i drugim sprzyjać będzie ewentualny spadek inflacji – wtedy każdy kolejny rok oznacza oprocentowanie wyższe od bieżącego.
W przypadku obligacji dziesięcioletnich nie bez znaczenia jest fakt, że na odrobienie strat z pierwszego roku jest więcej czasu – aż dziewięć lat. A także fakt, że w tym przypadku następuje kapitalizacja odsetek naliczanych w kolejnych latach (czyli są one dopisywane do kapitału i w każdym kolejnym roku odsetki są liczone od wyższej kwoty). Przy dość wysokiej inflacji (a więc i zauważalnych odsetkach) efekt kuli śniegowej może przynieść zaskakująco dobre efekty.
Przy założeniu, że średnie oprocentowanie obligacji wyniesie 8% w skali roku dzięki mechanizmowi kapitalizacji z zainwestowanego 1000 zł zamiast 1800 zł na koniec będzie można dostać prawie 2160 zł.
Oczywiście: większość z tego „uzysku” z kapitalizacji odsetek zabierze podatek Belki (po jego uwzględnieniu kwota wypłaty spada do ok. 1870 zł), ale tu przynajmniej „zarabiamy” kapitalizacją odsetek na zapłacenie podatku Belki – przy innych typach obligacji też podatek Belki jest pobierany, ale jest on czystą stratą.
Czytaj też: Kiedy warto kupić obligacje korporacyjne? Jakie są ich plusy i minusy? (subiektywnieofinansach.pl)
Czytaj również: Rynek nieruchomości słabnie. Skorzystają obligacje korporacyjne? (subiektywnieofinansach.pl)
Pobierasz 500+? To bilet wstępu do faaaajnych obligacji skarbowych!
Kto ma dzieci i pobiera świadczenie 500+ powinien zwrócić swe oczęta w kierunku obligacji przeznaczonych wyłącznie dla beneficjentów tego rządowego programu.
>>> Obligacje sześcioletnie (ROS) będą w pierwszym roku „płaciły” 2%, a w kolejnych latach będą indeksowane inflacją powiększoną o marżę 1,5% (czyli większą niż przy obligacjach EDO). Tutaj też jest doroczna kapitalizacja odsetek, która pozwala „zarobić” na podatek Belki.
>>> Obligacje dwunastoletnie (ROD) będą w pierwszym roku „płaciły” 2,5%, a w kolejnych latach – aż 1,75% powyżej wskaźnika inflacji (naliczanego – jak w przypadkach innych obligacji antyinflacyjnych – z „poślizgiem”). Tutaj też mamy roczną kapitalizację odsetek.
Te ostatnie obligacje – ze względu na wysoką premię powyżej poziomu inflacji, dłuższy okres inwestowania (strata z pierwszego roku rozkłada się na większą liczbę lat) oraz kapitalizację odsetek – moim zdaniem dają poważną szansę na to, by uchronić realną wartość oszczędności przed inflacją.
Jest tylko jeden problem: zarówno w obligacje ROD, jak i w ROS można zainwestować tylko tyle pieniędzy, ile wzięło się w ramach świadczenia 500+ (czyli 6000 zł na jedno dziecko rocznie). To największa przykrość związana z tym sposobem oszczędzania. Ale jeśli ktoś do tej pory nie lokował w ten sposób pieniędzy, to powinien pamiętać, że tu nie jest jak w IKZE – że jak się skończy rok, to limit przepada – można go wykorzystać w kolejnym roku.
Czytaj też: Jak Polacy uciekali przed inflacją w 2021 r.? Wielki triumf dwóch inwestycji (subiektywnieofinansach.pl)
Nie chcecie dać porządnych odsetek? To zlikwidujcie podatek Belki!
Ogólnie rzecz biorąc, zmiany w oprocentowaniu obligacji nie powalają na kolana. W przypadku obligacji dziesięcioletnich i dwunastoletnich dają dużą szansę na pokonanie inflacji, ale w przypadku obligacji krótkoterminowych – wydaje się, że Ministerstwo Finansów robi sobie z obywateli jaja.
Po tym jak NBP podwyższył stopy procentowe z 0,1% do 2,25% wrzucanie podwyżki oprocentowania o 0,5 punktu procentowego jest nieco obraźliwe. Zwłaszcza że od tych żałosnych odsetek – nie broniących oszczędności przed inflacją – rząd jeszcze kasuje podatek Belki. W tej sprawie interweniował nawet jeden z czytelników „Subiektywnie o Finansach”:
„Ministerstwo Finansów mi napisało, że nie ma planów zniesienia lub obniżenia podatku Belki od obligacji skarbowych detalicznych. Ale napisali też, że biorą pod uwagę postulaty zgłaszane przez ludność i oczekiwania obywateli są rejestrowane w ministerstwie. Zatem proszę, aby każdy czytelnik tego bloga wysłał do Ministerstwa Finansów e-mail z prośbą o obniżenie podatku Belki od obligacji. Niech zobaczą tysiące e-maili. Może to ich przekona”
– apeluje mój czytelnik. A ja apeluję razem z nim. Jeśli też uważacie, że to skandal, iż rząd nalicza podatek Belki od zysków z depozytów bankowych oraz od obligacji, gdy jednocześnie „produkuje” wysoką inflację zżerającą nasze oszczędności – piszcie listy protestacyjne na adres: kancelaria@mf.gov.pl. Możecie też skorzystać z formularza kontaktowego ministerstwa. Niech nas usłyszą!
Czytaj więcej o przyszłości stóp procentowych: Stopy procentowe w górę bardziej niż myślimy? A co myśli prezes NBP? (subiektywnieofinansach.pl)
———
Skorzystaj z bankowych promocji, sprawdź „Okazjomat Samcikowy”
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi leżącymi w banku na 0,00001%? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Więcej inwestycji z rentownością opartą o stawkę WIBOR? Pomoże Michael / Strom
Myślisz o tym, jak ochronić oszczędności przed inflacją? Rozważ ulokowanie niewielkiej części pieniędzy w obligacje dużych polskich firm. Większość tych obligacji jest oprocentowanych według stawki WIBOR powiększonej o 3-4% marży, co daje nadzieję na zysk rzędu 7-8% w skali roku. Pomaga w tym dom maklerski Michael / Ström, największe niebankowe biuro maklerskie na rynku obligacji korporacyjnych. Jeśli masz chrapkę na obligacje emitowane przez firmy, to zapraszam do zainwestowania za jego pośrednictwem. Ja też to robię i wkrótce opiszę swój portfel oraz opowiem o tym, jak go zbudowałem z pomocą mojego opiekuna w domy maklerskim (więcej szczegółów o ofercie Michael / Ström pod tym linkiem). A w tym poradniku dwa słowa o tym, ile można zarobić, jakie jest ryzyko i jak inwestować, żeby nie osiwieć z nerwów.
—————
Zdjęcie tytułowe: Piviso/Pixabay