Rynek nieruchomości – dotąd dla wielu posiadaczy dużych oszczędności jedyny sposób na ochronę kapitału przed inflacją – się chłodzi. Ceny nie będą już rosnąć w tempie 10% rocznie (być może nawet nieruchomości realnie potanieją), relatywna opłacalność najmu spadnie. Jak więc bronić się przed inflacją? I czy alternatywą dla inwestycji na rynku nieruchomości mogą być obligacje ze zmiennym oprocentowaniem, uzależnionym od stawki WIBOR? Jakie są plusy i minusy „zaparkowania” pieniędzy na rynku obligacji korporacyjnych?
Podwyżki stóp procentowych – a główna stopa NBP od października do grudnia 2021 r. poszła w górę z 0,1% do 1,75% – teoretycznie powinny powodować wzrost oprocentowania oszczędności w bankach. Ale to się nie dzieje. Dystans między średnim oprocentowaniem bankowych depozytów i kont oszczędnościowych – według danych NBP wynoszącym 0,1-0,3% – a inflacją pożerającą coraz większą część realnej wartości naszych oszczędności (ostatnie wskazanie 7,7% według GUS) jest wciąż ogromny.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Z punktu widzenia posiadaczy oszczędności to sytuacja niebezpieczna, bo nie dająca dużych nadziei na utrzymanie realnej wartości oszczędności (nie mówiąc o jej pomnożeniu) bez konieczności podjęcia mniejszego lub większego ryzyka.
Jak inwestować oszczędności w czasach, gdy inflacja dobija do 8%?
W „normalnych” czasach było tak, że od ochrony realnej wartości pieniędzy były bankowe depozyty. Blokowałem sobie dostęp do pieniędzy na kilka miesięcy lub lat, a bank w zamian za to wypłacał mi odsetki z reguły pokrywające inflację. Jeśli zaś chciałem zwiększyć realną wartość moich oszczędności, wówczas wystawiałem je na ryzyko wahliwości i inwestowałem, godząc się na potencjalną stratę.
Dziś żyjemy w tak wariackich czasach, że bank jest wyłącznie darmowym „sejfem” na pieniądze. Nie płaci prawie żadnych odsetek (są wyjątki, ale trudno znaleźć oprocentowanie powyżej 1% w skali roku), a jego rola ogranicza się do bezpiecznego przechowywania tracących realną wartość pieniędzy. Zaś jakakolwiek próba choćby ochrony realnej wartości pieniędzy wiąże się z koniecznością ich zainwestowania.
Ale jak inwestować pieniądze w czasach, gdy inflacja dobija do 8% w skali roku? Tak wysokich długoterminowych stóp zwrotu nie oferują nawet niektóre rynki akcji, powszechnie uważane za najszybszy „generator” wzrostu wartości oszczędności w długim terminie.
Cała nadzieja w tym, że podwyżki stóp procentowych – w powiązaniu z niektórymi działaniami rządu (on niestety nie walczy z inflacją zbyt ochoczo) – spowodują jednak obniżenie skali wzrostu cen. Nawet jeśli oprocentowanie depozytów nadal będzie się kręcić w okolicach 0-1% w skali roku, to przynajmniej poziom zysków, niezbędnych do tego, żeby pokonać inflację, nieco się obniży (do np. 4-5%).
Na razie jest jak jest i w najbliższych miesiącach jedyne co możemy zrobić, to próbować wykręcić z naszych oszczędności tych kilka procent w skali roku, aby przynajmniej zredukować utratę ich realnej wartości. Jakie są antyinflacyjne opcje?
Sześć antyinflacyjnych opcji…
Po pierwsze: detaliczne obligacje skarbowe. W grę wchodzą obligacje trzyletnie (ich oprocentowanie zależy od stawki WIBOR i wkrótce dojdzie zapewne do 3% w skali roku) oraz czteroletnie i dziesięcioletnie. Ich oprocentowanie zależy z kolei od inflacji z poprzedniego roku, do której doliczana jest marża – 0,75% lub 1%. Dziś te obligacje dają odsetki rzędu 4-5% w skali roku, ale za rok (gdy punktem odniesienia stanie się obecna, bardzo wysoka inflacja) – będą oferowały nawet 8-9% w skali roku. Pewną pułapką – w przypadku wszystkich wymienionych obligacji – jest stałe niskie oprocentowanie pieniędzy w pierwszym okresie odsetkowym (pół roku dla obligacji trzyletnich i rok dla cztero- i dziesięcioletnich).
Po drugie: akcje spółek dywidendowych zakupione na długi termin. Spółki dywidendowe to z reguły takie, które mają już ustabilizowaną pozycję na rynku, są stabilne i ich wartość rynkowa nie rośnie zbyt szybko, lecz odcinają kupony od swojej potęgi. W długiej perspektywie pieniądze zainwestowane w taką spółkę powinny co najmniej utrzymać nominalną wartość (w krótkiej – jak to na giełdzie – mogą podlegać mocnym przecenom). Nagrodą za trzymanie takiej spółki przez wiele lat może być wypłacana co rok dywidenda. Stopa dywidendy na rynku kapitałowym to mniej więcej 2,5-3% w skali roku (niektóre spółki wypłacają wyższe dywidendy).
Po trzecie: obligacje korporacyjne. Pożyczając pieniądze porządnej firmie (czyli kupując jej obligacje), możemy zrobić lepszy interes, niż pożyczając pieniądze bankowi (czyli składając depozyt). Firmy bowiem po pierwsze płacą większe odsetki, a poza tym grają bardziej fair – duża ich część uzależnia wypłaty dla posiadaczy obligacji od stawek WIBOR, czyli rynkowych stóp procentowych. Im wyższe stopy procentowe, tym wyższy jest zysk inwestora. Oczywiście, jest też ryzyko, że firma nie będzie w stanie wykupić obligacji, więc warto postawić na nieco niżej oprocentowane obligacje, ale od porządnych emitentów. Ile można zarobić? Największe koncerny płacą oprocentowanie w wysokości WIBOR plus 1-1,5%, duże firmy ze średniej półki – WIBOR plus 3-4%. A więc do wzięcia jest nawet ok. 6% w skali roku. Firmy o nieustalonej reputacji – jeszcze więcej, ale nimi nie będziemy się zajmować, bo nie lubimy ruletki.
———–
ZAPROSZENIE:
Myślisz o tym, jak ochronić oszczędności przed inflacją? Rozważ ulokowanie niewielkiej części pieniędzy w obligacje największych polskich firm. Pomaga w tym dom maklerski Michael / Ström, największe niebankowe biuro maklerskie na rynku obligacji korporacyjnych. Jeśli masz chrapkę na obligacje emitowane przez firmy, to zapraszam do zainwestowania za jego pośrednictwem. Ja też to robię i wkrótce opiszę swój portfel oraz opowiem o tym, jak go zbudowałem z pomocą mojego opiekuna w domy maklerskim (więcej szczegółów o ofercie Michael / Ström pod tym linkiem).
Michael / Ström Dom Maklerski S.A. specjalizuje się w następujących obszarach rynku kapitałowego:
- usługi bankowości inwestycyjnej dla firm – przede wszystkim w zakresie pozyskiwania finansowania dłużnego,
- produkty inwestycyjne dla zamożnych inwestorów – koncentruje się na rozwiązaniach o umiarkowanym ryzyku inwestycyjnym i powtarzalnej stopie zwrotu,
- zarządzanie aktywami – w ramach autorskiego funduszu obligacji korporacyjnych,
- obrót na rynku wtórnym obligacjami korporacyjnymi, skarbowymi oraz certyfikatami inwestycyjnymi.
———–
Po czwarte: nieruchomości. Cechą nieruchomości jest to, że są realnym aktywem, więc w długiej perspektywie drożeją przynajmniej o tyle, o ile spada wartość pieniądza. Ale mają wady: próg wejścia jest wysoki, płynność niska, ryzyko obciążenia przez państwo podatkami wysokie, koszt utrzymania, gdy nieruchomość jest niewynajęta – kilka procent w skali roku. No i wycena mocno zależy od lokalizacji (co nie dotyczy innych inwestycji).A poza ty, na rynku nieruchomości czeka nas wyjątkowo emocjonujący, trudny rok.
Po piąte: złoto i srebro. Jest ich ograniczona ilość, więc do tej pory były antyinflacyjne. Ale ta własność złota i srebra działa tylko w bardzo długich okresach czasu – dwadzieścia, trzydzieści lat i więcej. W dodatku dziś cena rynkowa złota zależy od jego „papierowych” odmian, czyli kontraktów terminowych. Jest więc w pewien sposób zafałszowana. Tym niemniej, licząc jego wartość w złotych, kruszec zabezpiecza nas przed skutkami spadku kursu polskiej waluty. Tutaj pisałem, po ile warto kupić złoto do długoterminowego portfela.
Po szóste: klasyczne inwestycje alternatywne. A więc wszystko co jest modne, rzadkie i z tego tytułu zyskuje na wartości. Mamy więc sztukę (obrazy, rzeźby), zegarki, alkohole inwestycyjne, rzadkie monety i banknoty, niektórzy idą w modę cyfrową i kupują kryptowaluty lub tokeny NFT (czyli niewymienne, w takich tokenach „zamyka się” np. cyfrową sztukę). Tyle że wszystko to jest oparte na modzie i rzadkości. Mody mają to do siebie, że się zmieniają, więc coś, co dziś zyskuje na wartości, za kilka lat może być poza zainteresowaniem nabywców.
…ale które są dobre na obecne czasy?
Jak widzicie, dostępnych opcji nie jest mało, ale część z nich jest wątpliwa. Akcje i złoto są dziś bardzo drogie, inwestycje alternatywne – mimo wszystko dość niepewne. Dotyczy to zwłaszcza nieruchomości. Podwyżki stóp procentowych już zmniejszyły o 10% zainteresowanie zakupami mieszkań przez klientów kredytowych, spada też atrakcyjność zakupu nieruchomości „pod najem” (wyższy koszt kredytu, wyżej oprocentowane alternatywy).
Szacuje się, że w ostatnich latach na rynek nieruchomości płynęło „duże” kilka miliardów złotych pieniędzy posiadaczy oszczędności w bankach, rozczarowanych zerowym oprocentowaniem i niewidzących innej alternatywy. Teraz te osoby mają nie lada problem, bo ta alternatywa staje się bardziej niepewna – 10% rocznego wzrostu wartości nieruchomości w najbliższym czasie wydaje się być nieosiągalne.
Niewykluczone, że jednym z popularniejszych pomysłów na „zaparkowanie” pieniędzy docelowo przeznaczonych na zakup nieruchomości będą obligacje korporacyjne (nie tylko te oferowane przez firmy windykacyjne). Inaczej niż na rynku akcji oraz nieruchomości, wzrost stóp procentowych działa korzystnie na dochód z obligacji korporacyjnych. Im wyższe stopy procentowe i im wyższy WIBOR – tym większe odsetki płacą firmy.
Portal Obligacje.pl wyliczył niedawno, że ok. 97% serii obligacji notowanych na rynku Catalyst ma oprocentowanie oparte o stawkę WIBOR. W nowym okresie odsetkowym (zależnie od posiadanych obligacji i ich terminów wypłaty odsetek, za parę tygodni lub miesięcy), inwestorzy będą posiadać te same papiery, ale o rentowności wyższej o wzrost stawki WIBOR.
Rynek obligacji korporacyjnych opartych o WIBOR: schronienie przed inflacją?
Obligacje korporacyjne można kupować bezpośrednio (na rynku pierwotnym, czyli bezpośrednio od firmy-emitenta lub na giełdzie Catalyst od innego inwestora) albo poprzez fundusz inwestycyjny. W inwestycję jest zwykle wbudowana częściowa „tarcza antyinflacyjna”.
W przypadku funduszy obligacji korporacyjnych (to również wyliczenia portalu Obligacje.pl) średnio ok. 50% aktywów ulokowane jest w papiery oparte o WIBOR. W funduszu Michael / Ström Obligacji Korporacyjnych FIZ (oferowany przez Partnera niniejszego cyklu edukacyjnego) na koniec października stanowią one ponad 70% wartości aktywów funduszu. Jego wynik za ostatnich 12 miesięcy to 2,80% (to niezły wynik: średnia roczna stopa zwrotu polskich funduszy obligacji korporacyjnych wyniosła 0,98%). Wykres wyników tego funduszu w dłuższej perspektywie oraz link do składu portfela jest na samym końcu tekstu.
„Podwyżki stóp procentowych, które przełożyły się na jeszcze większy wzrost stawek WIBOR, mogą stanowić przełom dla wyników funduszy obligacji korporacyjnych. Ich stopy zwrotu powinny wzrosnąć tym mocniej, im więcej papierów o zmiennym oprocentowaniu posiadają w swoich portfelach”
– mówi Szymon Gil z Michael / Strom DM. Jego zdaniem zarówno na rynku pierwotnym, jak i na wtórnym można znaleźć obligacje spółek, które przy stosunkowo niewielkim ryzyku płacą za obligacje tyle, ile wynosi WIBOR plus np. 3-4%. Jeśli WIBOR wzrośnie do 3-3,5% (co się zapewne wydarzy w ciągu najbliższych kilku miesięcy), będzie to oznaczało możliwość otrzymania odsetek rzędu 6-8% w skali roku.
Czy kupowanie dziś obligacji korporacyjnych jest ryzykowne?
A ryzyko? Oczywiście nie można go pomijać. Wzrost stóp procentowych oznacza wzrost kosztów obsługi zadłużenia przez emitentów obligacji korporacyjnych. Emitenci będą płacić odpowiednio wyższe odsetki i będą musieli znaleźć chętnych na zrefinansowanie ich zadłużenia. Większość emitentów obligacji korporacyjnych w Polsce to spółki z branż deweloperskiej, windykacyjnej, bankowej. Niepokoić można się zwłaszcza o stabilność deweloperów. Na warszawskiej giełdzie indeks branżowy oddający zmiany cen ich akcji już poszedł mocno w dół.
„Po ostatnich latach hossy na rynku nieruchomości deweloperzy mają zdrowe i silne bilanse, wysokie poziomy przedsprzedaży, względnie niskie wskaźniki zadłużenia, na rynek zaczynają wchodzić gracze instytucjonalni reprezentujący tzw. private rented sector kupujący całe budynki mieszkalne w celu wynajmowania mieszkań, na rynek wciąż będą też płynąć pieniądze od inwestorów indywidualnych uciekających przed inflacją”
– przekonuje Szymon Gil. Rzeczywiście, sytuacja na rynku nieruchomości bynajmniej nie odstrasza funduszy inwestujących w mieszkania na wynajem, w tym segmencie chętni do inwestowania wciąż są. Ofiary wyższych stóp procentowych w branży deweloperskiej też na pewno będą (w przeszłości upadł przecież drugi największy na rynku deweloper Gant, nie wykupując swoich obligacji), ale – tu przyznaję rację mojemu rozmówcy – od nieruchomościowego kryzysu takiego, jaki mieliśmy po upadku Lehman Brothers, jednak dzieli nas jeszcze cała era zupełnie innych okoliczności. Co oczywiście nie oznacza, że ryzyko inwestowania w obligacje deweloperów nie wzrośnie.
„W przypadku banków sprawa jest prosta. Podwyżka stóp oznacza wyższą rentowność głównej nogi biznesowej sektora bankowego, czyli działalności kredytowej. Oddaje to chociażby indeks WIG-Banki, który od początku roku urósł o prawie 80%”
– przypomina Szymon Gil. Jego zdaniem w kolejnych kilku latach na polskim rynku obligacji korporacyjnych będzie można schronić się przed inflacją i – przy trafnym doborze inwestycji i odpowiednim rozłożeniu kapitału na kilku emitentów i branż – ograniczyć ryzyko wpadki.
„Obligacje oparte o stawkę WIBOR stanowią ogromną większość polskiego rynku długu korporacyjnego, więc większość inwestorów powinna na podwyżkach stóp procentowych skorzystać. Trzeba mieć jednak na uwadze również wzrost kosztów odsetkowych emitentów i przyglądać się uważnie ich wynikom finansowym, bilansom oraz perspektywom biznesowym”
– podsumowuje nasz ekspert. Bo wzrost zysków dla inwestorów to jedno, a sytuacja, w której spółce może zabraknąć pieniędzy na płacenie rosnących odsetek – to drugie. Oczywiście nad całym zagadnieniem wisi pytanie: na którym rynku perspektywy są lepsze – spółek dywidendowych, gdzie poza dywidendą można liczyć na wzrost wartości rynkowej spółki, czy też na rynku obligacji korporacyjnych, gdzie dochód jest jakośtam limitowany. Więcej o blaskach i cieniach rynku obligacji korporacyjnych pisałem w tym poradniku.
W tej sprawie przedstawiciele firm inwestycyjnych stale się spierają – także na „Subiektywnie o Finansach”. Ja – jak to Samcik – rozwiązuję ten dylemat pokojowo: jadę na obu tych koniach naraz.
———————
ZAPROSZENIE:
Masz trochę grosza przy duszy i nie wiesz, w co je ulokować, żeby było w miarę bezpiecznie i trochę zyskownie? Myślałeś/myślałaś o nieruchomościach, ale trochę boisz się, że już nie zdążysz wsiąść do tego pociągu? Rozważ inwestycję w fundusz M/S Obligacji Korporacyjnych FIZ. Podstawowe informacje o nim znajdziesz pod tym linkiem. W ciągu ostatnich pięciu lat przyniósł ponad 16% zysku (aktualny skład jego portfela inwestycji zobaczysz w tym pdf-ie, szukaj od strony 8. do 16.).
M/S Obligacji Korporacyjnych – wyniki za ostatnie pięć lat (wykres pochodzi ze strony Analizy.pl)
——————–
Artykuł powstał w ramach cyklu edukacyjnego poświęconego obligacjom korporacyjnym realizowanego wspólnie przez „Subiektywnie o Finansach” oraz Dom Maklerski Michael / Ström, lidera na rynku obligacji korporacyjnych wśród niebankowych domów maklerskich. M/S Dom Maklerski od 2015 r. oferuje profesjonalne usługi bankowości inwestycyjnej dla firm i unikalne produkty inwestycyjne dla osób indywidualnych. Ponad 2 000 klientów prywatnych i firm zainwestowało z M/S Dom Maklerski ponad 3,5 mld zł.
zdjęcie tytułowe: MedienSturmer/Unsplash