Przez ostatnie miesiące w ramach cyklu „Motofinanse – portfel nowoczesnego kierowcy” wspólnie zastanawialiśmy się jak korzystnie kupić samochód oraz kiedy i czy… w ogóle warto go kupować. To ważne pytanie, bo w ostatnich kilku latach świat zmienił się nie do poznania i każdy z nas powinien na nowo przemyśleć swoje potrzeby przemieszczania się
O czym myślę? Przede wszystkim pojawiła się możliwość wynajęcia samochodu na rok lub dwa. Można płacić np. 1500 zł miesięcznie i korzystać z auta, nie wydając dużych pieniędzy na jego zakup, ubezpieczenie, serwis, wymianę opon. A przede wszystkim – nie stresując się pytaniem czy ktoś (i za ile) samochód od nas odkupi.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kto nie używa auta bardzo często, zamiast wydawać pieniądze (własne lub pożyczone) na samochód, który będzie przez większość czasu stał w garażu, może wynajmować cztery kółka na minuty, tylko po to, by przemieścić się z miejsca na miejsce.
Jednocześnie mocno spadły ceny przejazdów taksówkami i pojawili się alternatywni przewoźnicy (typu Uber, Bolt). Możliwość wygodnego zamówienia samochodu z poziomu aplikacji mobilnej i przemieszczenia się z miejsca na miejsce bez konieczności płacenia fortuny – to bez wątpienia nowość.
Dylemat, którego jeszcze niedawno nie mieliśmy. Kupić samochód na własność czy wynająć?
Te wszystkie możliwości rodzą ważne pytania dla każdego, kto potrzebuje samochodu, by się nim przemieszczać. Najważniejsze z nich brzmi: czy w ogóle kupować samochód na własność? I ewentualnie na jaką markę postawić, by mieć pewność, że po kilku latach nie będzie kłopotów z odsprzedażą po dobrej cenie? Może bardziej opłaci się najem długoterminowy lub leasing konsumencki (z możliwością odkupienia auta na własność, ale bez przymusu)?
Doniosłość tego pytania wzmaga fakt, że jest XXI wiek, era mobilności, współdzielenia, kolekcjonowania przeżyć. Jeśli mam wydać na samochód 100.000 zł (a – umówmy się – nie jest to najlepsza lokata kapitału jaką można sobie wyobrazić), to może lepiej za te pieniądze zwiedzić pół świata albo ulokować je na dobry procent, a samochód po prostu wynająć tak, jak wynajmujemy mieszkanie?
Czytaj więcej o tym: Na jaki samochód tak naprawdę mnie stać? Jest prosty sposób, żeby to policzyć!
Wynajem to elastyczność i swoboda. Dla wielu młodych ludzi argumentem na rzecz wynajmu może być też możliwość wynajęcia samochodu o przynajmniej jedną klasę lepszego, niż tego, na którego zakup byłoby ich realnie stać. Przy wynajmie oczywiście też bada się zdolność płatniczą klienta, ale w mniej restrykcyjny sposób, niż gdy chodzi o pożyczenie 100.000 zł w banku.
TCO, czyli ile kosztuje przemieszczanie się?
Kiedy opłaci się zakup, a kiedy warto pomyśleć o wynajmie? Jest dość łatwy sposób, by na ten dylemat odpowiedzieć: kluczem jest TCO, czyli total cost of ownership. Jeśli potrafisz własnymi siłami zbić TCO do sensownego poziomu – kup auto na własność. Jeśli nie – wynajmij i niech zarządzaniem TCO zajmą się inni, a ty ciesz się stałym kosztem używania samochodu.
Dla przypomnienia: TCO to suma wszystkich kosztów posiadania samochodu. Od amortyzacji (czyli różnicą między ceną zakupu, a wartością rynkową w momencie sprzedaży), poprzez serwis, ubezpieczenie, koszty eksploatacyjne, paliwo, ewentualne koszty finansowania.
Jeśli posiadałeś lub posiadasz samochód albo samochody w przydomowym garażu to wiesz już mniej więcej o co chodzi. Jeśli jesteś „motoryzacyjną świeżynką” – przekonasz się o tym po kilku latach od zakupu własnego auta. Samochód, nawet jeśli na to nie wygląda, może kosztować nawet kilkadziesiąt złotych dziennie. Moje prywatne auto tyle właśnie kosztuje. Liczyliśmy to w jednym z poprzednich tekstów w ramach akcji „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy”.
Czytaj więcej: TCO, czyli ile naprawdę kosztuje samochód? Wiemy jak to rzetelnie policzyć!
Zobacz też zapis webinarium i mojej dyskusji z ekspertami Toyoty na temat TCO oraz tego co ono dla nas oznacza w świetle dyskusji o zakupie samochodu:
Tutaj więcej: Recenzja i test Moto Konta, czyli jeśli masz samochód i parę groszy – ta aplikacja pomoże ci zaoszczędzić na paliwie
Najważniejszy dla oceny sensowności zakupu samochodu na własność jest fakt, że w TCO dużą część stanowi amortyzacja, czyli spadek wartości samochodu, a także koszty stałe wynikające z jego posiadania (serwis, ubezpieczenie). A to oznacza, że zakup i posiadanie auta, które jest używane rzadko, jest mniej opłacalny, niż w przypadku samochodu, który używalibyśmy niemal non-stop.
Kiedyś nie mieliśmy wyboru: jeśli potrzebowaliśmy auta (a nie byliśmy przedsiębiorcą, więc nie wchodził w grę leasing), to musieliśmy je kupić. Teraz jest alternatywa w postaci kilku opcji wynajmu, więc jest o czym rozmawiać.
Czytaj też: Zakup samochodu. Spora inwestycja, ale… gdzie są zyski? Jak myśleć o korzystaniu z samochodu w XXI wieku?
Czytaj również: Kiedy bardziej opłaci się kredyt, kiedy leasing, a kiedy najem długoterminowy?
Ile kosztuje samochód w przeliczeniu na… kilometr?
Gdzie jest „punkt przegięcia”, czyli liczba kilometrów przejeżdżanych miesięcznie lub rocznie, która sprawia, że posiadanie zaczyna się opłacać? Nie ma jednej odpowiedzi, bo wiele zależy od amortyzacji (jedne marki lepiej „trzymają” wartość, a inne gorzej), ale gdybym miał rzucić konkretną liczbę, to powiedziałbym, że najem opłaci się większości ludzi, którzy przejeżdżają mniej, niż 25.000 km rocznie. Choć są i tacy, którzy „punkt przegięcia” ustawiają jeszcze niżej – na poziomie 20.000 km.
Przy intensywnym używaniu samochodu TCO jest wyższe, ale koszt przejechanego kilometra niższy. Wynajmując auto zwykle spotkamy się z pytaniem o szacowany przebieg. Im jest on wyższy, tym miesięczny „czynsz” też będzie większy. Czasem firma wynajmująca samochód uzależni go częściowo od przebiegu (powyżej pewnego limitu trzeba będzie płacić „kilometrówkę”). Im więcej jeździmy, tym najem będzie droższy. Jego cena per kilometr będzie rosła szybciej, niż koszt posiadania własnego samochodu per kilometr.
Jeśli np. mam auto warte 50.000 zł, którym przejeżdżam 1000 km miesięcznie i drugie – takie samo – którym przejeżdżam 500 km, to w drugim przypadku co prawda wydam dokładnie dwa razy mniej na paliwo – np. 3000 zł zamiast 6000 zł (przy cenie 5 zł za litr i spalaniu 10 litrów na 100 km), ale ubezpieczenie, przeglądy w autoryzowanych stacjach, wizyta w stacji diagnostycznej, opony to 3000-4000 zł rocznie. I to niezależnie od tego czy auta używam, czy nie.
Sumując wydatki w skali roku TCO na każdy kilometr wyniesie 1,16 zł w przypadku auta rzadziej używanego i 0,83 zł na kilometr w przypadku częściej używanego. Różnica wynosi mniej więcej jedna czwarta.
Spadek wartości auta rzadko używanego jest co prawda mniejszy, niż takiego, który jest często „w drodze”, ale eksperci mówią, że różnica w cenie sprzedaży nie przekracza 10% (liczą się też przecież bezwypadkowość, rocznik). To nie zrekompensuje różnicy w TCO wynikającej z kosztów stałych samochodu, który jest stosunkowo rzadko używany.
Chcesz jeździć niezawodnym autem i nie wydawać pieniędzy na jego zakup? Sprawdź leasing konsumencki od Toyoty. Sam używam aut tej marki od lat i nigdy się na niej nie zawiodłem
Czy profesjonaliści lepiej tną TCO, niż konsumenci?
Eksperci z Toyota Banku twierdzą, że przeciętnemu konsumentowi bardzo trudno jest zmniejszyć TCO do tak niskiego poziomu, jak zrobiliby to profesjonaliści z firmy leasingowej czy od dealera samochodów. A to oznacza, że w przeważającej liczbie przypadków najem długoterminowy może opłacić się bardziej, niż zakup samochodu. Dlaczego?
Ano przede wszystkim jeśli jakaś firma zajmuje się wynajmowaniem samochodów, to może kupić je znacznie taniej, niż przeciętny konsument. Punkt wyjścia do liczenia TCO jest więc zupełnie inny.
Z drugiej strony po zwrocie auta przez klienta profesjonaliści są w stanie korzystniej je zagospodarować – nie szukają chętnych „z ogłoszenia”, mają stałe kanały „upłynniania” samochodów, które są np. hurtem odsprzedawane firmom leasingowym, pośrednikom (którzy np. wynajmują te samochody „pod Ubera”) albo klientom indywidualnym jako auta używane (w tzw. outletach).
Przy czym auto z outletu jest po przeglądzie, niezbędnych drobnych naprawach, z gwarancją na kolejny rok używania – a więc sprzeda się szybciej i po lepszej cenie, niż od klienta indywidualnego.
Mamy więc samochód, który został taniej kupiony i drożej sprzedany, niż w przypadku klienta indywidualnego. A i w trakcie jego użytkowania firma wynajmująca jest w stanie zaoszczędzić np. na polisach ubezpieczeniowych, serwisie oraz na lepszym dopasowaniu samochodu do potrzeb konkretnego używającego.
Czytaj też: Gdy czujesz, że samochód kosztuje cię zbyt wiele. Pięć patentów jak zmniejszyć wydatki na posiadanie auta
Czytaj więcej: Cena odsprzedaży auta rozstrzyga się w dużej mierze już przy… jego zakupie. Czym jest wartość rezydualna i jak ją mierzyć?
Raty za wynajem samochodów bywają wysokie? Wiemy dlaczego
Dlaczego w takim razie miesięczne raty w przypadku wynajmu bywają dość wysokie? Jeśli policzycie ile zapłacilibyście za używane z przeciętną intensywnością (25.000 km rocznego przebiegu) auto kupione na własność oraz wynajęte w ramach umowy długoterminowej przeważnie otrzymalibyście porównywalne ceny.
Rozwiązanie tej zagadki jest proste: firma wynajmująca „żyje” z różnicy między TCO, które sama jest w stanie „wycisnąć” z samochodu, a jego ceną, z reguły zbliżoną do TCO klienta indywidualnego. Gdzie więc jest korzyść tego ostatniego? W braku ryzyka (jego koszt jest zafiksowany na stałym poziomie), stabilności, wygodzie, możliwości oddania auta i wzięcia nowego.
Oczywiście: przy niższej „używalności” samochodu prawdopodobnie wynajem opłaci się bardziej, a przy wyższej – mniej, niż posiadanie samochodu. Nie mówię, że wszyscy powinniśmy zacząć wynajmować auta (choć są już w USA firmy, w których zmieniasz samochody jak rękawiczki, płacąc abonament za dostęp do aut wszystkich marek w określonym segmencie). Ale niewątpliwie jest to opcja, nad którą warto się poważnie zastanowić.
Żyjemy w bardzo ciekawych czasach, oferują one większą elastyczność i więcej możliwości używania niezbędnych nam rzeczy bez konieczności ich kupowania na własność. Ale najważniejszym punktem, który doprowadzi nas do możliwości korzystania z tych możliwości jest otwarty umysł i gotowość do spróbowania nowych rzeczy. Czego – wspólnie z Toyota Bankiem i Toyota Leasing, moimi Partnerami w cyklu „Motofinansce: portfel nowoczesnego kierowcy” – Wam życzę.
Wszystkie artykuły powstałe w ramach akcji „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy” – to aż 15 praktycznych poradników! – znajdziesz pod tym linkiem. Warto zajrzeć!
———————————————————————————————————————————-
W cyklu „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy” opowiadam o własnych doświadczeniach „finansowych” z samochodami, a także o tym jak wybierać najlepszy dla siebie sposób finansowania czterech kółek, jakie są nowe alternatywy dla tradycyjnego zakupu auta, czego można oczekiwać od porządnego dealera, jak zdjąć sobie z głowy kwestie związane z eksploatacją auta, jak je korzystnie zamienić na nowe. Jak oszczędnie używać samochodu i jak dzięki czterem kółkom żyć wygodniej. Moim Partnerem w tym cyklu artykułów edukacyjnych jest Toyota Bank Polska oraz Toyota Leasing Polska, oferujące sporo rozwiązań finansowych dla „konsumentów” samochodów. Wszystkie artykuły w ramach akcji „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy” znajdziesz tutaj