Wybór samochodu to szukanie kompromisu między naszymi aspiracjami, marzeniami, a możliwościami finansowymi. I chodzi nie tylko o sam koszt samochodu, ale o późniejsze naprawy, koszty serwisowe, wydatki na ubezpieczenie, paliwo, obowiązkowe przeglądy… Jak zoptymalizować koszty użytkowania samochodu? Gdzie szukać oszczędności, a gdzie „zainwestować”, żeby uniknąć dodatkowych kosztów?
„A skąd tu tyle samochodów na placu?” – zagadnąłem kiedyś mojego mechanika, pokazując pobliski parking. Odpowiedź nieco mnie zaskoczyła: „To nieodebrane samochody klientów, powiedzieli, że odbiorą po wypłacie”. Cóż, każdy posiadacz czterech kółek wie, że przynajmniej raz w roku zdarza się taki moment, w którym auto czyści portfel do cna. A jak nastąpi kumulacja niesprzyjających okoliczności, to i częściej.
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
Bo używanie auta zawsze kosztuje. Można nawet policzyć ile – zapraszam do artykułu o TCO (total cost of ownership). A im większy samochód, tym większe wydatki – droższe są opony, do silnika trzeba wlać więcej oleju, do baku więcej paliwa, nawet myjnia jest droższa. Z kolei kupować auto, które nie spełni naszych oczekiwań to też zły pomysł.
Jak zoptymalizować wydatki na samochód? Oczywiście: podstawowa myśl to zrezygnować z posiadania na rzecz najmu długoterminowego lub car-sharingu. Jeśli potrzebuję auta tylko od czasu do czasu, to może się opłacić. Więcej szczegółów jest w artykule porównującym koszty najmu krótko- i długoterminowego.
Jeśli intensywnie użytkuję samochód, wsiadam do niego codziennie lub prawie codziennie, pokonuję często długie tracy, to opcja własności może być bardziej opłacalna. Ale w takim przypadku warto kupić taki samochód, z którym łączą się opcje ograniczające koszty jego użytkowania. Jakie?
Po pierwsze: żeby przeglądy, wymiana opon i klocków hamulcowych nie bolały
Są już finansowe rozwiązania, które pozwalają zarządzać płynnością finansową nie tylko jeśli chodzi o transakcje zakupu samochodu, ale i jego eksploatacji. Coraz częściej autoryzowane serwisy oferują możliwość zapłaty w ratach za przegląd samochodu (obowiązkowy albo taki przed zimą), nowe opony (albo usługę wymiany opon), za klocki hamulcowe albo czyszczenie klimatyzacji.
Nie wpadamy dzięki temu w debet w banku lub nie musimy posiłkować się „pociąganiem” dodatkowego limitu z karty kredytowej. A z doświadczenia moich czytelników wiem, że kilkutysięczne, jednorazowe „strzały” dotyczące kosztów eksploatacji samochodu to dość częsty powód wpadania w pętlę zadłużenia, gdy do zapłaty wykorzystywana jest szybka pożyczka.
Warto rozważyć skorzystanie z rozwiązania ratalnego, bo po pierwsze pozwala ono na rozłożenie w czasie przynajmniej części kosztów eksploatacji samochodu (jeśli w jednym miesiącu trafi się obowiązkowy przegląd i np. konieczność odnowienia ubezpieczenia to może to być największy jednorazowy finansowy „strzał” w roku), a po drugie takie rozłożenie płatności na raty coraz częściej – choć, niestety, jeszcze nie zawsze – jest bezkosztowe lub prawie bezkosztowe.
Jak to możliwe? Po prostu serwisy liczą na to, że jeśli nie będziemy musieli wyrzucać jednorazowo np. 1500 zł na przegląd i wymianę klocków hamulcowych, to pozwolimy sobie też na jakieś dodatkowe usługi (np. zwiększające bezpieczeństwo za kierownicą). A poza tym w dziesiejszych czasach klienta pozyskuje się nie tylko dobrym serwisem ale też i przyjaznymi płatnościami. Ja zawsze wybierałem te serwisy, które – nawet jeśli nie były najtańsze w okolicy – dobrze zajmowały się moimi samochodami i ułatwiały ogarnięcie strony finansowej eksploatacji auta.
W Toyocie taka opcja płatności ratalnej za usługi serwisowe nazywa się Comfort Pay, w autoryzowanych serwisach Waszych marek – przynajmniej tych, które dbają o klientów – też powinny być tego typu oferty. Jeśli nie wiążą się z wysokimi kosztami – uważam, że można je rozważyć jako alternatywę dla wpadnięcia w pętlę długów.
Nota bene kupując nowy samochód zawsze warto też negocjować zniżki na usługi serwisowe na pierwsze lata użytkowania samochodu. Z doświadczenia wiem, że właściciele salonów mają w tej dziedzinie pole do negocjacji, tylko trzeba ich umiejętnie zachęcić. .
Czytaj też: Samochód – to będzie kolejne pole bitwy w płatnościach. Będziemy kupowali jadąc
Po drugie: każdy kilometr kosztuje. A korek i centrum – kosztuje podwójnie
Koszty eksploatacji auta to nie tylko cykliczne przeglądy. Samochód kosztuje tym więcej, im bardziej intensywnie jest używany. Warto pamiętać o tym np. poruszając się po centrum miasta, gdzie komunikacja autobusowa oraz tramwajowa jest sprawna, a czasem do dyspozycji jest też metro. Czasem po prostu zwiększamy koszty używania samochodu, bo używamy go tam, gdzie nie ma po temu potrzeby.
Stojąc w korkach – o ile nie mamy oszczędnej hybrydy, która przez mniej więcej połowę czasu w mieście jeździ „na prądzie” – płacąc więcej za paliwo i za parkowanie, a jednocześnie szybciej eksploatując nasz samochód podwyższamy sobie koszty jego użytkowania.
Czytaj też: TCO, czyli ile tak naprawdę kosztuje samochód? Policzyłem wszystkie koszty i… mam trzy wnioski
Pracownik dużej firmy opowiadał mi o dyrektorze, który w ramach delegacji do Wrocławia – a mówimy o szefie oglądającym pięć razy każdą złotówkę – zarządził, że pracownicy mają zostawić auta przy pętli tramwajowej i wsiąść do tramwaju. „Z teczkami i w garniturach wysiedliśmy z samochodów, kupiliśmy bilety i pojechaliśmy tramwajem. Zawiózł nas pod samą firmę, bez stania w korkach. Dyrektor policzył, że oszczędności na paliwie, parkowaniu i eksploatacji samochodu firma netto zarobiła kilkadziesiąt złotych”.
Czytaj też: Jak policzyć na jaki samochód tak naprawdę cię stać? Liczymy!
Zerknąłem na średnie przebiegi samochodów osobowych, prywatnych (bo firmowe miałyby oczywiście inne, wyższe wyniki) w Polsce i w innych krajach Europy (według ACEA).
- Finlandia 18.000 km
- Belgia 15.000 km
- Niemcy 14.100 km
- Węgry 13.000 km
- Francja 11.245 km
Jeśli nie jeździsz autem służbowo, a wykręcasz więcej kilometrów, niż ta średnia, to istnieje prawdopodobieństwo, że czasem wyruszasz do miasta tylko po to, by postać w korkach. Wbrew pozorom największym kosztem stania w korkach nie musi być stracony czas, ani nerwy, lecz pieniądze wynikające z kosztów używania samochodu w takich warunkach.
Po trzecie: warsztat autoryzowany czy „pan Zdzisiu”?
Wielu kierowców odlicza miesiące do czasu upływu gwarancji żeby móc się przesiąść nie tyle z samochodu, co z warsztatu. I zamiast takiego, który uzyskał autoryzację koncernu samochodowego (pracownicy jeżdżą na szkolenia, mają dostęp do schematów elektrycznych) wybierają taki bez autoryzacji, ale tańszy
Faktycznie: jednostkowe ceny za poszczególne usługi mogą być niższe niż w warsztacie z autoryzacją. W praktyce, wydatek na autoryzowany serwis można potraktować jak inwestycję. Dzięki temu, że samochód był serwisowany w autoryzowanym warsztacie przy sprzedaży można za niego zażądać większej ceny – co najmniej o 10% a może i o 15%.
Statystyki pokazują, że możliwość wykazania się przez sprzedającego książeczką serwisową z pieczątkai autoryzowanego dealera to jeden z najmocniejszych argumentów działających na kupującego. Nawet jeśli w skali roku autoryzowany serwis będzie nas kosztował o 200-400 zł więcej, to różnica 10-15% ceny samochodu przy sprzedaży powoduje, że ta „inwestycja” się może zwrócić.
Nie mam na ten temat dokładnych wyliczeń (może ktoś z czytelników pomoże zweryfikować tę tezę?), ale sprzedawałem już w życiu samochody i te z książeczką serwisową wypełnioną pieczątkami sprzedawałem szybko sprawnie i bez nadmiernego targowania się przez kupującego.
Czytaj też: Fakty i mity o kupowaniu samochodu. Czy auto może być „inwestycją”? A jeśli tak to gdzie są zyski?
Zobacz wszystkie artykuły w cyklu „Motofinanse”: kliknij i dowiedz się więcej o tym jak rozsądnie kupić, używać i sprzedać samochód. I jak go senswonie sfinansować
Zaletą autoryzowanych serwisów jest na pewno możliwość rozłożenia kosztów serwisowania auta na raty. W ten sposób można sfinansować nie tylko naprawę, ale też inne kapitałochłonne wydatki takie jak ubezpieczenie OC i AC, a nawet koszty przedłużenia gwarancji.
Po czwarte: Ile można zaoszczędzić na tańszym paliwie? I jak mniej go spalać?
Tankowanie to najbardziej bolesny aspekt posiadania samochodu – średnio wydajemy na nie 500 zł miesięcznie. Na pewno każdy z nas słyszał o kierowcach, którzy mówią, że ich podwyżki cen paliw nie interesują, bo i tak zawsze tankują za „dwie stówy”. W rzeczywistości żeby ta kwota nie rosła wraz ze wzrostami cen paliw jest na kilka sposobów: po pierwsze szukać tanich stacji paliw.
Nawet na stacjach tej samej sieci ceny litra oleju i benzyny mogą się różnić o kilkanaście groszy. A jeśli zdecydujemy się zmienić stację, skorzystać z tej przy markecie to oszczędności na litrze mogą przekroczyć 20 groszy. Sami zrobiliśmy rekonesans i sprawdziliśmy o ile mogą się różnić ceny na poszczególnych stacjach i gdzie jest najtaniej.
Po drugie można ograniczyć spalanie poprzez oszczędną jazdę. Dzięki kilku prostym trikom można z dnia na dzień ściąć wydatki na paliwo o jedną czwartą. I wcale nie trzeba w tym celu jeździć co czwarty dzień tramwajem. Po konsultacji z wieloletnim dziennikarzem motoryzacyjnym i naukowym Arturem Włodarskim spisaliśmy 7 głównych zasad oszczędnej jazdy.
- 1. Wcześniej zmieniaj bieg na wyższy
- 2. Umiejętnie wciskaj gaz
- 3. Jak najrzadziej wciskaj pedał hamulca
- 4. Hamuj silnikiem
- 5. Zrzucaj biegi
- 6. Przewiduj ruchy innych kierowców
- 7. Zamknij szyby, zdejmij bagażnik
To oczywiście tylko hasła – jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, to zachęcam do przeczytania tekstu: Przerażają Cię wysokie ceny paliw, a ruszasz właśnie w dłuższą trasę? Oto sześć sposobów na to, by Twój samochód palił mniej.
Po piąte: ubezpieczenie OC. Warto potargować się o dodatkowe usługi
Ubezpieczenie to obowiązkowa składowa wydatków na samochód. O ile możemy rzadziej myć, oszczędzać na kosmetykach, czy markowych akcesoriach, to z ubezpieczenia nie możemy zrezygnować – przynajmniej z tego OC, które kosztuje średnio 600-900 zł.
Czy można na nim zaoszczędzić? Z punktu widzenia klienta to bardzo dziwne ubezpieczenie. Jego sposobu działania nie określa żadne OWU, tylko ustawa. Wielu kierowców wychodzi z założenia, że skoro pieniądze z polisy i tak dostanie poszkodowany, to nie ma sensu płacić choćby złotówki więcej za OC niż to konieczne. Coś w tym jest.
Warto jednak poszukać opcji, dzięki której przy takich samych stawkach można dostać coś więcej – np. OC w pakiecie z assistance, które zapewni pomoc w razie awarii auta. A to oznacza wymierne korzyści w sytuacji kryzysowej i zaoszczędzić kilka stówek na kosztach holowania. Ta uwaga dotyczy głównie osób, które nie kupują polisy AC (często jest do niej dołączane assistance).
Kiedyś zdarzyło mi się nie kupić ani AC, ani assistance i gdy samochód odmówił posłuszeństwa na moście przez Wisłę żałowałem, że mam tylko „gołą” polisę OC, choć mniej więcej w tej samej cenie mógłbym mieć taką z podstawowym assistance. Holowanie samochodu nie jest tanie.
Za polisę warto płacić – o ile mamy takie możliwości finansowe – w jednej racie. Rozbicie płatności, np. na kwartał sprawia, że sumaryczny koszt jest większy nawet o kilkanaście procent. Jeśli płatność ratalna oferowana przez ubezpieczyciela nas nie satysfakcjonuje, możemy skorzystać z opcji ratalnej w salonie samochodowym (o ile są to raty bez odsetek).
Po szóste: samochód plus bank
Koncerny motoryzacyjne dopiero zaczynają dostrzegać efekt synergii wynikający z faktu, że ich klient-kierowca potrzebuje usług motoryzacyjnych i finansowych. Kiedyś Getin rozwijał koncepcję „Bank Kierowcy”, ale nie rozwinęła ona skrzydeł. Dziś jest np. motoryzacyjna karta kredytowa od Santander Consumer Banku (Visa TurboKarta), specjalną kartę dla kierowców ma też Citibank wspólnie z BP. W pakiecie jest samochodowe assistance, a do tego zwrot do 3% za paliwo i 1% za inne zakupy.
Toyota Bank uruchomił z kolei MotoKonto i aplikację mobilną „Tankuj Korzyści”. To pakiet nie tylko dla tych, którzy jeżdżą autami marki, której założycielem był słynny Sakichi Toyoda. Główną korzyścią jest to, że klienci „motoryzacyjnego” konta mogą ograniczyć koszty tankowania i korzystać z aplikacji mobilnej, która oferuje im dodatkowe bonusy.
Jest kilka opcji rabatów na paliwo w zależności od tego, jakim samochodem jeździmy i jakie wpływy na konto zapewnimy. Posiadacze Toyoty i Lexusa mają łatwiej, w zasadzie wystarczy, że złożą w banku niewielki depozyt, a już mają 5% oszczędności na paliwie. A po spełnieniu dodatkowych warunków oszczędność może wynieść nawet do 10%. Szczegóły opisaliśmy tutaj: „Z tym kontem bankowym bez większego wysiłku zaoszczędzisz 5% na każdym tankowaniu. A jak się postarsza, to i 10%”
Na dodatkowy bonus możemy liczyć jeśli Toyotę lub Lexusa finansujemy kredytem albo leasingiem od Toyota Banku albo Toyota Leasing. MotoKonto z apką „Tankuj korzyści” to chyba „najodważniejsza” na polskim rynku finansowym propozycja bankowa dla kierowców. Ciekaw jestem czy z punktu widzenia kierowców okaże się wystarczająco kusząca.
———————————————————————————————————————————-
W cyklu „Motofinanse: portfel nowoczesnego kierowcy” opowiadam o własnych doświadczeniach „finansowych” z samochodami, a także o tym jak wybierać najlepszy dla siebie sposób finansowania czterech kółek, jakie są nowe alternatywy dla tradycyjnego zakupu auta, czego można oczekiwać od porządnego dealera, jak zdjąć sobie z głowy kwestie związane z eksploatacją auta, jak je korzystnie zamienić na nowe. Jak oszczędnie używać samochodu i jak dzięki czterem kółkom żyć wygodniej. Moim Partnerem w tym cyklu artykułów edukacyjnych jest Toyota Bank Polska oraz Toyota Leasing Polska, oferujące bogaty pakiet rozwiązań finansowych dla „konsumentów” samochodów
źródło zdjęcia: PixaBay/Alexas_Fotos