100 zł miesięcznie – o tyle średnio spadnie pensja polskiego pracownika, który przystąpi do PPK. Ale – jak przekonuje w swoim raporcie Nationale Nederlanden i Polityka Insight – może to być najlepiej spożytkowany pieniądz w życiu. Roczny zarobek z tych pieniędzy miałby wynieść 56% rocznie. Hmmm… Czy to tylko gra liczbami, żeby jakoś uzasadnić opłacalność rządowego pomysłu, czy solidny argument za wzięciem udziału w PPK? Ten medal ma dwie strony. Odkrywamy tę drugą
Im bliżej startu nowego, powszechnego programu oszczędnościowo-emerytalnego tym przybywa wyliczeń, które mają oswajać lęki na temat PPK. Analitycy firmy ubezpieczeniowej Nationale-Nederlanden i Polityki Insight policzyli kto ile zapłaci i ile zyska lub straci na udziale w nowym programie wymyślonym przez rząd. Data publikacji raportu jest nieprzypadkowa. 1 lipca startują PPK w największych firmach, które muszą zapisać do programu swoich pracowników.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Zaś sami pracownicy mogą (ale nie muszą) zadeklarować wyższe wpłaty do PPK, niż „domyślne”. Mogą też nie robić nic i grzecznie oddawać „podstawowy” kawałek pensji na przyszłą prywatną emeryturę lub… wypisać się z programu i powiedzieć, że nie chcą oszczędzać w ten sposób. Co się bardziej opłaca? Pod poniższymi linkami znajdziecie pigułę informacyjną, czyli „samo gęste” o tym, co subiektywnie pisaliśmy o PPK w ostatnich tygodniach:
Czytaj też: Jak się je PPK? Niskie opłaty, inwestycje dopasowane do wieku i bonusy? Co musisz wiedzieć?
O co toczy się gra? PPK to coś, czego w Polsce jeszcze nie było – to system oszczędzania, który ma łączyć w sobie korzyści podatkowe, solidaryzm społeczny i zalety długoterminowego oszczędzania. W odróżnieniu od OFE nie ma nic wspólnego z ZUS-sem, ani ze składką na ubezpieczenie społeczne, czyli grzechami pierworodnymi OFE (oprócz nich były jeszcze wysokie opłaty).
Podstawowa wpłata wyniesie 2% wynagrodzenia brutto po stronie pracownika i minimalnie 1,5% po stronie pracodawcy. No i jest jeszcze dopłata od państwa – docelowo 240 zł rocznie. Jeśli ktoś zarabia 4.000 zł brutto, to jego wpłaty do „świnki-PPK-skarbonki” wyglądają tak:
Pani Helena jak oranżada – cała buzuje od zysków?
Autorzy raportu postanowili zmierzyć się z klątwą, która dotknęła PPK, a którą bardzo boją się pracownicy – chodzi o to, że udział w PPK wiąże się z obcięciem pensji netto. Ma to być szczególnie bolesne dla tych, którzy zarabiają mało i dla których liczy się każdy grosz. Ich wpłata na PPK będzie mogła być jednak mniejsza, niż podstawowa (o,5%). O ile mniej będą zarabiali ci, którzy wejdą do interesu (albo raczej: nie wyjdą z PPK, bo przecież z automatu wchodzą dziś wszyscy pracownicy w firmach zatrudniających ponad 250 osób)?
W wariancie wpłat minimalnych pracownik-uczestnik PPK, zarabiający 2250 zł, dostanie o ponad 17 zł mniej na rękę (0,5% wpłaty własnej+1,5% pracodawcy). Ale jeśli chciałby wpłacać podstawowe 2%+2%, to pensja netto obniży się o 53,1 zł. W symulacji dla przeciętnego wynagrodzenia spadek pensji wyniesie między 108 zł a 225 zł.
To fakt, ale pieniądze nie trafiają w próżnię, tylko są inwestowane. Poza tym – i to ma być koronny dowód na opłacalność PPK – jeśli ktoś z pensją minimalną odłoży w ciągu roku 135 zł z własnej pensji, to dostanie dodatkowo 405 zł od swojego pracodawcy. Przy średniej krajowej odłoży 1144 zł a dostanie 858 zł. Ten mechanizm dopłat pozwala niektórym politykom i ekonomistom mówić o PPK, że to „interes życia”.
Interes interesem, ale co nam po lizaniu cukierka przez papierek? Chyba nie, bo z PPK będzie ciut inaczej, niż z OFE, gdzie pieniądze ginęły i miały być dostępne dopiero na emeryturze. Gdyby pracownik zarabiający średnią krajową (roczna wpłata do PPK 1144 zł, dopłata pracodawcy 858 zł) chciał po roku się wycofać z PPK, to po uwzględnieniu umiarkowanej stopy zwrotu z inwestycji oraz po odliczeniu podatków, opłat, części wpłat pracodawcy oraz utracie dopłaty od państwa – otrzyma do ręki 1.869 zł – o 56% (669 zł) więcej, niż wpłacił. Takiej stopy zwrotu w tak krótkim czasie nie zapewni żaden bezpieczny instrument finansowy.
PPK, czyli „szefie, przyszedłem po podwyżkę”
A obawa o brak podwyżki pensji dla uczestników PPK? Fakt, być może część pracowników, którzy nie wypiszą się z programu, nie dostanie z powodu „pracodawczych” kosztów PPK podwyżki (lub dostanie mniejszą). Wzrost kosztów pracy wyniesie od 1% do 4% w zależności od wielkości firmy, branży w jakiej działa i tego ilu pracowników będzie dostawać wyższe wpłaty od pracodawcy. Najbardziej przechlapane mają firmy informatyczne, które zatrudniają najwięcej wysoko opłacanych specjalistów.
Ale ten medal ma dwie strony. PPK ma być najtańszym (z punktu widzenia pracodawców, bo nie „ozusowanym”) sposobem na podwyższanie emerytur pracownikom. Przyjdzie pracownik do szefa po podwyżkę, a ten mu powie – „słuchaj, nie stać mnie żeby dać ci do ręki tych kilka stówek. Ale mogę wpłacić ci je w ramach wyższej mojej wpłaty na PPK”. Czy to kogoś przekonuje?
Emerytura (z PPK) to bzdura?
Przy okazji publikacji raportu odbyła się dyskusja ekspertów. Z poczucia samozadowolenia jej uczestników wybudzał ekonomista Janusz Jankowiak, który – jak zgaduję – do PPK by na naszym miejscu nie przystąpił. Przyznał on – i trudno mu odmówić racji – że PPK, do którego wpłacamy pieniądze do 60-tki, będzie miał niewielki wpływ na wysokość emerytury – to góra kilkaset złotych miesięcznie wypłacane przez 10 lat. Ważniejszy dla jej wysokości jest wiek przechodzenia na emeryturę, czyli długość pracy (ale też trzeba pamiętać, że nikt nie zabrania nam odkładania w PPK również wtedy gdy ukończymy „sześćdziesiątkę”).
Wedle wyliczeń raportu udział w PPK bardziej opłaci się osobom młodym, ale to jasne jak słońce, bo zawsze im zaczniemy wcześniej oszczędzać, tym uzbieramy więcej. Np. zarabiający średnią krajową (4765 zł brutto) 30-latek, który odkłada minimalną wpłatę, w wieku 60 lat będzie mógł sobie wypłacić 25.000 zł netto, a resztę w ratach po 621 zł miesięcznie przez okrągłą dekadę. 45 latek – wypłaci sobie 10.000 zł na raz i 243 zł miesięcznie.
Poza tym Jankowiak mówił to, o czym i my pisaliśmy na naszych łamach, czyli, że szkoda, że w PPK nie ma systemu wyjścia uwzględniającego dożywotnią wypłatę, a jedynie 10 lat dodatkowej emerytury. Teoretycznie takie dodatkowo płatne produkty finansowe – renty dożywotnie – które opłacą firmie ryzyko naszej długowieczności i zapewnią wypłatę świadczeń po kres naszych dni, powinny się pojawić w portfolio funduszy. Ale firmy jak na razie się do tego w ogóle nie palą.
Problem jest to, że dziś nikt nie jest w stanie wyliczyć żywotności naszego społeczeństwa i oszacować ile jeszcze po przejściu na emeryturę będą żyć klienci PPK w konkretnych firmach. I czy to będzie zawsze „średnia rynkowa”, czy też niektóre firmy zgromadzą klientów bardziej lub mniej długowiecznych? ZUS ma łatwiej, bo obsługuje ziesiątki milionów klientów, więc w jego przypadku ryzyko jest rozproszone.
Jakie jest Wasze podejście do PPK? Wypiszecie się z tego czy wręcz przeciwnie?
źródło zdjęcia: PixaBay