Czy może być prostszy komunikat niż „Dostawa 0 zł”? Na prośbę czytelnika, który poczuł się wprowadzony w błąd nierzetelną – jego zdaniem – obietnicą, udaliśmy się na zakupy na stronę internetową największej sieci elektromarketów, Media Markt. Co się okazało? Że „dostawa 0 zł” bywa jak Yeti. Albo niczym potwór z Loch Ness
Konkurencja na rynku elektromarketów jest bardzo duża. Stawką jest najniższa cena, ale też najwyższa jakość obsługi klienta. Asem w rękawie może być również darmowa dostawa, podłączenie i skonfigurowanie sprzętu oraz inne dodatkowe usługi dodawane do zakupu.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Darmowa dostawa to super opcja – telewizor, pralka, lodówka, kuchenka, inny wielkogabarytowy sprzęt RTV i AGD – to wszystko nie zmieści się do prywatnego samochodu, ani do „cywilnej” taksówki. Rozwiązanie? Można wziąć bagażówkę (drogo), można wynająć auto dostawcze na minuty (średnio wygodne), ale najprościej to dokupić opcję dowozu ze sklepu za 20-30 zł. Czasami – jeśli zamówienie opiewa na wystarczająco wysoką cenę – dostawa jest darmowa. Nic dziwnego, że wielu klientów na widok obietnicy „dostawa 0 zł” chętniej sięga do portfela.
„Dostawa 0 zł” w Media Markt niejedno ma imię
Zgłosił się do nas czytelnik, który również skusił się na darmową dostawę oferowaną przez sieć sklepów Media Markt. Ale gdy przyszło do rozliczeń, okazało się, że „Dostawa 0 zł”, ma coś wspólnego z „ratami 0%”, które czasem „0%” są tylko z nazwy – polecam nasz tekst: Tytus-troszczytus, drobny druczek i inżynieria językowo-finansowa. Nie będziecie się nudzić…
„Czy w ramach odpoczynku od spraw finansowo-bankowych mógłby Pan rzucić okiem na akcję promocyjną Media Markt? Kilka produktów było w tym sklepie w dosyć atrakcyjnej cenie, a na dodatek w okazyjnej „Dostawie 0 zł”. Niestety, podczas dodawania rzeczy do koszyka ceny dostawy zmieniały się w zakresie od 19 zł do 39 zł. „Zero” nie chciało się wyświetlić”
Postanowiłem to sprawdzić. Wszedłem na stronę Media Markt i wybrałem do koszyka zestaw kina domowego. Od razu wyświetliły mi się soundbary z dostawą za 0 zł. Kliknąłem jeden z nich i… co prawda w górnym, lewym rogu widać czerwono na białym, jednoznaczny napis „dostawa 0 zł”, ale po prawej stronie był już inny komunikat – dostawa „od 0 zł”.
Żeby się przekonać o faktycznych kosztach dostawy kliknąłem przycisk „kup teraz” i po kilku formalnościach (m.in. zrezygnowałem z płatnego przedłużenia gwarancji i ubezpieczenia towaru) przeszedłem do podsumowania zamówienia. A tam zastałem taki oto zestaw opcji dostawy:
Darmowa dostawa jest w dwóch wariantach, ale żaden z nich nie przewiduje, że sprzęt znajdzie się przy moich drzwiach od domu. Pierwsza opcja darmowej dostawy obejmuje paczkomaty, a druga jest opcją dostawy ze sklepu internetowego do fizycznego sklepu Media Markt. Jest darmowa dostawa? Jest! A że ktoś dokonał nadinterpretacji i myślał, że sprzęt dostarczą mu do domu – to już jego problem.
Czytaj też: Pięć rzeczy, które musisz wiedzieć o ratach zero procent
Czytaj też: Paczkomat InPost jak rosyjska ruletka. Będzie albo nie będzie. A paczka? Rzucą tu albo tam
„Zapytałem obsługę sklepu na Facebooku o co tu chodzi. Wyjaśniono mi, że w przypadku niektórych towarów „Dostawa 0 zł” jest wtedy – proszę usiąść – jeśli sam odbiorę towar ze sklepu. To jest „dostawa z magazynu do sklepu”. Na mój gust sklep żeruje na tym, że klient – zachęcony dostawą za 0 zł – wrzuci coś do koszyka i potem machnie ręką widząc, że jednak musi zapłacić za dostawę. Zapewne nie wszyscy ale część klientów tak zrobi”
– denerwuje się czytelnik. A my denerwujemy się razem z nim. Jak sprawa wygląda od strony formalno-regulaminowej? Czy mamy tu do czynienia ze złamaniem obietnicy czy tylko z manipulowaniem klientowską wyobraźnią? Sprawdziłem.
Media Markt ma obecnie dwie promocje darmowej dostawy. Pierwsza to „Dostawa 0 zł”, którą objęty jest wybrany sprzęt, m.in. komputery, aparaty i smartfony. Według regulaminu koszt dostawy wynosi symboliczny 1 grosz. Powiedzmy, że mniej więcej zgadza się to z obietnicą. Na szczęście jest napisane explicite, że chodzi o dostawę do domu.
Druga promocja to „Darmowa dostawa InPost” – tutaj jest już napisane, że promocja obejmuje wybrane towary z opcją darmowej dostawy do paczkomatu. Wybrane, bo np. dwuskrzydłowa lodówka raczej by się nie zmieściła do żadnej skrytki.
Każda z promocji działa inaczej, ale najwyraźniej Media Markt albo je w ten sam sposób oznacza (wprowadzając klientów w błąd), albo ma bałagan na stronie internerowej, bo baner „Dostawa 0 zł” pojawia się również przy produktach, które łączą się jedynie z tą promocją, która przewiduje dostarczenie towaru z magazynu firmy do sklepu albo do paczkomatu.
„Promocja „Dostawa 0 zł” dotyczy wybranych produktów. Oferta na te produkty jest w widoczny sposób oznaczona na stronie internetowej. Oferta dotyczy zakupu online z dostawą do domu klienta. Niezależnie od tej promocji Media Markt ofertuje różne opcje dostawy. W trakcie procesu zakupowego online klient może wybrać dostawę produktu do wybranego sklepu MediaMarkt z odbiorem osobistym”
– tłumaczy sklep. Niby teraz wszystko jest jasne, ale nie sposób odnieść wrażenie, że niemiecka sieć sama gubi się w pomysłach własnych marketingowców. To jeszcze pół biedy, gorzej jeśli zaczyna to powodować chaos w głowach klientów. Bo taki chaos może ich doprowadzić do przekonania, że sklep coś przed nimi ukrywa. Albo doprowadzić szeroką autostradą do sklepów konkurencji.
źródło zdjęcia: strona internetowa Media Markt