Grzeczne dzieci pod choinkę dostają prezenty, a niegrzeczne – rózgi. A w branży finansowej kto w tym roku zasłużył na prezent, a kto na solidne lanie? Oto nasze typy. Możecie dopisać własne. A my już szepniemy komu trzeba
W ubiegłym roku rózgi przyznaliśmy m.in. za skandalicznie niskie odsetki od depozytów, nierozwiązany problem frankowy, a ubezpieczycielom dostało się za kantowanie po nawałnicach. Pochwaliliśmy natomiast banki m.in. za wdrażanie rozwiązań zwiększających nasze bezpieczeństwo (autoryzacja biometryczna) oraz dostawców tanich planów systematycznego oszczędzania.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Pełną listę znajdziecie tu. Do kogo w tym roku trafią rózgi, a do kogo prezenty? Zaczynamy od rózg.
Rózga pierwsza: dla Marka Ch. i polityków partii rządzącej – za aferę KNF
KNF to instytucja, której głównym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa naszych oszczędności. Decyduje o tym, kto w ogóle może je przyjmować (wydaje licencje), w formie rekomendacji „podpowiada” np. bankom jak powinny udzielać kredytów, zatwierdza szefów banków czy firm ubezpieczeniowych, a tym, którzy nie spełniają regulacyjnych norm może wlepiać milionowe kary, albo w ogóle zabronić działania.
KNF jest po to, żebyśmy mieli zaufanie do systemu finansowego. Dzięki zaufaniu nie chowamy naszych ciężko zarobionych pieniędzy (blisko 800 mld zł!) w puszkach po herbacie, ale bez stresu trzymamy je w bankach.
Ta instytucja musi być niezależna, transparentna, a jej urzędnicy bezstronni i czyści jak łza. Tymczasem jej szef obiecuje właścicielowi potężnego imperium finansowego, że za pewną przysługę (zatrudnienie znajomego prawnika) przestanie czepiać się jego banków. Za chwilę panowie przechodzą do budynku po drugiej stronie ulicy na spotkanie z prezesem banku centralnego.
W niejednym kraju sprawa tego kalibru zatrzęsłaby rządem. Tymczasem prezes NBP publicznie twierdzi, że to afera wywołana przez ludzi… którzy chcą wprowadzić w Polsce euro. Niedługo później służby zatrzymują byłe szefostwo KNF za rzekome nieprawidłowości przy… nadzorze nad sektorem SKOK, a prokurator generalny próbuje wmówić nam, że to jest „prawdziwa afera SKOK”.
Ludzie zamieszani w tę prawdziwą aferę KNF (nie wierzymy w wersję o „samotnym jeźdźcu Ch.”) nie zasługują na rózgę, a na porządny kij. Ktoś w końcu pana Ch. na szefa KNF mianował (była premier), ktoś promował (prezes NBP).
Rózga druga: dla Konrada K. i ekipy oraz audytorów i pośredników sprzedających obligacje – za bankructwo Getback
Miały dać nieźle zarobić, okazały się pułapką dla tysięcy inwestorów. Chodzi o obligacje emitowane przez firmę windykacyjna Getback. Obligatariusze zainwestowali w te papiery blisko 2,5 mld zł i w tej chwili nie wiadomo, czy i ile zdołają odzyskać.
Nie dość, że straty są pewne jak w banku, to jeszcze wygląda na to, że cały proces potrwa całymi latami. Nie ma co liczyć, by skończyło się tak, jak z Bernardem Madoffem, który wylądował z wyrokiem w więzieniu w pół roku, a po kilku latach jego ofiary odzyskały większość pieniędzy. A u nas czeka się po sześć lat na likwidację głupiego funduszu inwestycyjnego…
Przeczytaj też: Co dalej z Getbackiem? Upadłość czy układ? W kasie brakuje mu aż 1,6 mld zł. Za to premie zarządu… wypłacone. I to szalone!
W tej sprawie rózga należy się nie tylko zarządowi Getback, radzie nadzorczej, która nic nie kontrolowała. Rózga wędruje też do agencji ratingowych, które nie ostrzegły w porę przed ryzykiem problemów w spółce. I trochę też do biur maklerskich, które rekomendowały ich zakup piejąc z zachwytu nad dynamiczną strategią spółki.
No i do sprzedawców, którzy w pogoni za wysokimi prowizjami wciskali klientom te papiery. Nie za to, że je w ogóle oferowali – od sprzedawania różnych rzeczy przecież są. Ale za to, że mówili o nich jak o równoważniku depozytu bankowego (głównie w Idea Banku, Lions Banku i okolicznych firmach).
Rózga trzecia: dla Leszka Czarneckiego za… jego banki
W tym roku Leszek Czarnecki, bankowy magnat, mocno podpadł Świętemu Mikołajowi. O ile w sprawie w KNF może czuć się pokrzywdzony (ktoś grozi, że zabierze mu jego banki), to nic nie tłumaczy go z tego, w jak fatalnej sytuacji znalazły się finansowe spółki, których jest udziałowcem. Chodzi o Getin Bank, Idea Bank oraz Open Finance.
Częściowo lanie Leszek Czarnecki sprawił sobie sam. Tylko pytanie, czy aby nie jest to część jakiegoś planu biznesmena? Więcej o problemach imperium Czarneckiego i ich przyczynach przeczytasz w tym miejscu.
Co prawda Leszek Czarnecki przyznał się do winy: zaufał niewłaściwym ludziom, którzy powiedzieli mu, że wszystko jest super, bo zyski rosną. Tylko nie powiedzieli, że rosną dzięki sprzedaży toksycznych produktów finansowych.
Trudno uwierzyć, że superinteligentny biznesmen daje się wodzić za nos „młodym wilczkom”, którym płaci prowizję od tego, ile zysków mu przyniosą. Za kłopoty banków z grupy Getin personalną odpowiedzialność ponosi właściciel kontrolujący ich rady nadzorcze.
Osobna rózga Leszkowi Czarneckiemu należy się za łamanie obietnicy złożonej na konferencji SII w Karpaczu. Obiecał pan Leszek wówczas, że jeśli jego banki dopuściły się missellingu, ich ofiary dostaną rekompensaty. Może o czymś nie wiemy, ale nie wygląda na to, by te rekompensaty zostały rzeczywiście wypłacone. A misselling dział się na skalę przemysłową.
Czwarta rózga: dla szefów Raiffeisen Banku za fuzję z BGŻ BNP Paribas (dla szefów tego ostatniego banku też)
„Od połączenia z BGŻ BNP Paribas prawie nic nie działa tak, jak powinno: klienci nie wiedzą, na jakie konto mają spłacać raty, system do obsługi kredytów nie pokazuje sald kredytów, a skontaktowanie się z infolinią graniczy z cudem. Do jednego kredytobiorcy zapukał już windykator. Klient nie wpłacił raty na nowy rachunek, bo bank… go o tym nie poinformował” – tak zaczyna się mój tekst o problemach, z jakimi borykają się walutowi kredytobiorcy Raifeisen Polbank po fuzji z BGŻ BNP Paribas.
Obsługą ich kredytów zajmuje się teraz austriacki Raiffeisen działający w Polsce w formie oddziału. Gdy łączą się banki, zawsze może pójść coś nie tak. Ale nie było chyba w historii Polski tak źle przeprowadzonego połączenia banków i jednocześnie rozłączenia klientów z ich kredytami hipotecznymi. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie przewidział ryzyk, jakie mogą pojawić się po podziale banku.
Co prawda bank nieco poprawił obsługę. Chodzi np. o dodanie do systemu obsługi kredytów nowych funkcjonalności. Ale nadal otrzymujemy od Was sygnały, że jakość obsługi leży i kwiczy. Winnych Święty Mikołaj, Gwiazdor i Dziadek Mróz powinni przez kolano przełożyć i porządnie sprać.
Przeczytaj też: Wiemy co zamierza zrobić Raiffeisen, żeby ułatwić życie kredytobiorcom! Sześć problemów i… sześć propozycji banku na wyjście z kryzysu
Rózga piąta: Dla szefów Alior Banku za skandal z rozliczaniem płatności walutowych
O tej sprawie opowiedział mi pan Kacper. Coś go podkusiło, żeby sprawdzić, jak bank rozlicza transakcje w obcych walutach. Płacił kartą walutową w Czechach. Zgodnie z regulaminem transakcja powinna zostać przewalutowana po kursie organizacji MasterCard. Okazało się jednak, że na rachunku księgowana była kwota o kilka dolarów wyższa.
Błędy się zdarzają i w „Subiektywnie…” nie przyznajemy za to rózg. Ale wielu z Was – klientów Aliora i T-Mobile Usługi Bankowe (produkty dostarcza mu Alior) – poszło w ślady pana Kacpra i też przejrzało historię transakcji. Okazało się, że nie tylko pan Kacper zauważył, że bank pobiera więcej, niż powinien. Mogło więc chodzić o błąd systemowy.
Zasugerowałem Alior Bankowi, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest naprawienie błędu i zwrot klientom niesłusznie pobranych pieniędzy. Od tamtego jednak czasu Alior zapadł się pod ziemię. W tej i innych sprawach przestał odpowiadać na moje pytania. Może lanie od Świętego by pomogło?
Rózga szósta: dla firm energetycznych, które zostawiły swoich klientów na lodzie
Rózga należy się przede wszystkim firmie Energetyczne Centrum. To za sprawą tego gagatka 100.000 odbiorców indywidualnych prądu boleśnie dowiedziało się co to są taryfy rezerwowe. Na początku września firma ogłosiła, że z dnia na dzień zaprzestaje sprzedawać prąd, a dzień później, że gaz.
To pierwszy raz w historii gdy wydarzyła się wpadka na tak dużą skalę. W tym roku większość niezależnych sprzedawców prądu miało problem z zapewnieniem ciągłości swoich usług. Wiele z nich, o czym pisaliśmy w czerwcu, poinformowało swoich klientów, że nie dadzą rady świadczyć usług na dotychczasowych warunkach i rozwiązują umowy z zachowaniem terminów wypowiedzeń.
Ale Energetyczne Centrum przekombinowało, bo zamiast kontraktować dostawy prądu na giełdzie z wyprzedzeniem, to kupowali prąd z dostawą na już. I gdy ceny w hurcie wzrosły o 20-30% okazało się, że firma nie jest w stanie kupić tak taniego prądu, żeby zgodnie z warunkami umowy dostarczyć go klientom końcowym.
Klienci najpierw dowiedzieli się, że ich sprzedawca prądu już nic nie sprzedaje, potem wpadli w drogie taryfy dostawców rezerwowych, a na koniec niektórzy klienci dostawali faktury do opłacenia za prąd, którego nie odebrali po tym jak firma zaprzestała działalność. Teraz sprawiedliwości muszą szukać u syndyka, bo sąd ogłosił upadłość firmy.
Jak widzicie, gdyby Święty Mikołaj, Gwiazdor i Dziadek Mróz mieli wykonać w całości nasze zlecenie dotyczące rózg i lania, musieliby dość mocno nadwerężyć nadgarstek. Ale nie tracimy nadziei, że wykonają tę robotę na przyszłą chwałę polskiego konsumenta.
A teraz przejdźmy do przyjemniejszych spraw, czyli prezentów. Niektóre wyróżnienia przyznaliśmy konkretnym instytucjom, niektóre hurtowo.
Prezent pierwszy: dla Revoluta i za rozwiązania wielowalutowe w bankach
Prezentem musi podzielić się kilka instytucji. Chodzi o karty wielowalutowe, czyli jeden plastik, do którego można podłączyć rachunki w kilku walutach. Dzięki temu jest wygodniej i taniej, bo omijamy niekorzystne bankowe spready i prowizje za przewalutowanie transakcji.
Przed ubiegłorocznymi wakacjami miały je tylko ING Bank, Citi Handlowy, Bank Pekao i PKO BP. Od tamtego czasu pojawiły się w ofercie Credit Agricole i Eurobanku, a PKO BP udostępnił usługę wszystkim klientom (wcześniej była aktywna przy wybranych rachunkach). Rozwiązania wielowalutowe wprowadziły też Alior Bank i Raiffeisen Polbank.
Ale oczywiście banki nie urzeźbiły kart wielowalutowych tylko dlatego, że taki miały pomysł. Zmusił je do tego sukces Revoluta, aplikacji finansowej, która umożliwia płacenie jedną kartą na całym świecie bez spreadów. A do tego dorzuca ubezpieczenie, które samo „wie”, kiedy się włączyć, darmowe wypłaty z bankomatów, zasilenia konta w czasie rzeczywistym i program oszczędzania na końcówkach transakcji.
To właśnie od Revoluta, który w tym roku i tak zabrał bankom co dziesiątego klienta-podróżnika bezgotówkowego, zaczęła się ta rewolucja antyspreadowa. No i może trochę od jego mniej rozpromowanych poprzedników, takich jak DiPocket czy IgoriaCard.
Przeczytaj też: Karta walutowa, wielowalutowa, a może bezspreadowa? Która najlepiej sprawdzi się w zagranicznej podróży? Stawiam na MIX
Prezent drugi: za program „Polska Bezgotówkowa”
Nawet trzy terminale płatnicze za darmo oraz refundacja prowizji za płatności bezgotówkowe – tyle może zyskać przez rok mały przedsiębiorca, który zdecyduje się akceptować karty płatnicze (a wcześniej akceptował tylko gotówkę). Tak w skrócie wygląda program oferowany przez fundację „Polska Bezgotówkowa”, powołaną i finansowaną przez banki, organizacje płatnicze i agentów rozliczeniowych.
Zamiast wysokimi prowizjami zmuszać punkty handlowo-usługowe do utrzymywania systemu płatności bezgotówkowych, instytucje finansowe postanowiły do tego zachęcać. Nie każdy właściciel sklepu lub punktu usługowego musi chcieć akceptować karty i nie każdemu musi się to opłacać. Ale dobrze mieć wybór.
Program ruszył na początku roku, do dziś zamówiono w jego ramach 100.000 terminali. Oby tylko prezent nie zamienił się w rózgę w przyszłym roku, gdy „podopieczni” wyjdą z okresu promocyjnego i będą musieli zacząć płacić za akceptowanie kart zbyt wysokie prowizje.
Prezent trzeci: dla taniejących funduszy inwestycyjnych
Fundusze inwestycyjne nie mają w Polsce dobrego czasu. Jak nie jedna afera, to druga. Jak nie fundusze nieruchomości, to obligacje Getbacku. Ale są i dobre wieści. Po wielu latach bolesnego status quo zaczęła się wreszcie walka na opłaty za zarządzanie.
Po części przyczyniły się do niej skutki uboczne dyrektywy MIFiD II, które osłabiają pozycję dystrybutorów funduszy, ale liczy się fakt – pojawiły się w Polsce fundusze inwestujące w akcje, które mają opłaty za zarządzanie rzędu 0,5% rocznie i zero opłaty za zakup jednostek (inPZU, AXA).
Oby to był początek większego trendu, który sprawi, że polskie fundusze inwestycyjne przestaną być maszynką do zarabiania pieniędzy tylko dla ich właścicieli, ale dadzą też uczciwie zarobić klientom. Na początku 2019 r. mają się na polskiej giełdzie pojawić pierwsze rodzime ETF-y (tanie fundusze indeksowe), a w połowie roku ma ruszyć program PPK, w którym też fundusze inwestycyjne będą miały bardzo niskie opłaty (zadekretowane ustawą).
Prezent czwarty: za pierwszy polski Klub Akcjonariusza
Nagroda należy się PKN Orlen. Nie, nie dlatego, że ceny paliw nie rosły, czy za wprowadzenie lokalnych produktów na stacje. Nagroda należy się za to, że Orlen po wielu latach namawiania, proszenia i zachęcania jako pierwsza spółka zgodziła się na stworzenie tzw. klubu akcjonariusza.
Polega to na tym, że w zamian za zakup 50 akcji Orlenu, zyskujemy trwałą zniżkę na paliwo w wysokości 10 groszy na litrze, albo 15 groszy w przypadku paliw premium. Oprócz tego mamy jeszcze 10% rabatu na zakupy w sklepie.
To duża rzecz bo, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, które ma merytoryczny patronat nad tym programem, namawiało Orlen, ale też inne spółki, by te weszły w buty swoich odpowiedników z Zachodu i stworzyły taką ofertę wiązaną – masz moje akcje, ja ci daję zniżkę na produkty. Do tej pory obowiązywała zasada „nie da się”.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale może Orlen zawstydzi inne firmy i te również zaczną propagować takie długoterminowe inwestycje na rynku kapitałowym? Aby skorzystać z obecności w Klubie Akcjonariusza Orlenu trzeba mieć rachunek maklerski w DM PKO BP lub w biurze maklerskim mBanku. Czekamy na pozostałe biura.
Prezent piąty: dla Urzędu Komunikacji Elektronicznej za walkę z SMS-ami premium i dla sądów za życzliwsze spojrzenie na problemy frankowiczów
Patrząc na nasze typy dotyczące rózg i lania można bez problemu postawić tezę, że polskie państwo wciąż działa teoretycznie, z klasyczne już powiedzenie o tym, że wszystko ch…, dupa i kamieni kupa jest jak najbardziej adekwatne do obecnej sytuacji konsumentów w relacji z instytucjami finansowymi.
Są przeto dwa wyjątki. Pierwszy to udana walka z SMS-ami premium, którą właśnie ustawowo zakończył Urząd Komunikacji Elektronicznej (nie można już obciążyć klienta większym pieniądzem, niż 35 zł miesięcznie, możliwe musi być też całkowite wyłączenie SMS-ów premium). Drugi to sądy, które bardziej przychylnie patrzą na frankowiczów i na fakt, że w ich umowach roi się od podejrzanych i nieprecyzyjnych klauzul.
Jako że nie mamy za dużo prezentów, tym jednym niech UKE i sędziowie podzielą się sprawiedliwie po połowie.
Prezent szósty: za udaną (w sumie) fuzję Santandera z detaliczną częścią Deutsche Banku
Migracja blisko 400.000 klientów Deutsche Banku do Santandera pokazuje – w przeciwieństwie do wielu innych fuzji, transferów i zmian systemów informatycznych (Raiffeisen, czy Alior, by nie szukać daleko) – że można przeprowadzić fuzję z głową. A warto przypomnieć, że w tym roku Santander miał nie tylko na głowie fuzję, ale też rebranding marki (ostatecznie z rynku zniknęła zielona marka „BZ WBK”).
Oczywiście przy operacji o tak dużej skali nie da się uniknąć wpadek, błędów i potknięć, ale było ich naprawdę niewiele. A nawet w tym przypadku bank szybko reagował i poprawiał niedociągnięcia. Do tego naprawdę przyłożył się do komunikacji z klientami i do tego, by nie odczuli żadnych zmian in minus.
Przeczytaj też: 400.000 klientów Deutsche Banku jest już w Santanderze. Jedna sprawa wciąż nie daje spokoju klientom. Wyjaśniam
Artykuł powstał na podstawie gorącej dyskusji całego teamu „Subiektywnie o finansach”. A jakie są Wasze typy? Zapraszamy do komentowania!
Zdjęcie: jill/Pixabay.com