Przełom roku to czas podsumowań i prognozowania bliższej lub dalszej przyszłości. Co nas czeka, nie indywidualnie, lecz jako ludzkość? Kilkadziesiąt lat temu powstała na ten temat analiza, która niepokojąco dokładnie się sprawdza. Jesteście gotowi, by ją poznać?
Pięćdziesiąt lat temu Klub Rzymski – międzynarodowy think-tank, założony w 1968 r., zrzeszający naukowców, polityków i biznesmenów analizujących m.in. przyszłość świata (uznawany za protoplastę ruchów proekologicznych) – zlecił wykonanie raportu, w którym zespół badaczy miał zbudować komputerową symulację światowego wzrostu gospodarczego, zmian wielkości zasobów i populacji na naszej planecie.
Efektem tych badań był słynny raport opublikowany w 1972 r. pod nazwą „The Limits To Growth”.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przesłanie, które z tej pracy wynikało, było dość oczywiste: Ziemia prawdopodobnie nie będzie w stanie „wytrzymać” wzrostu liczby ludności oraz tempa wzrostu gospodarczego. Im więcej ludzi, tym więcej potrzeba żywności, żeby ich nakarmić. A żeby tę żywność – oraz inne rzeczy potrzebne do życia (przy okazji te niepotrzebne, ale fajne) wyprodukować, potrzeba zużyć jeszcze więcej zasobów i jeszcze bardziej zanieczyścić planetę. Zasobów zacznie w końcu brakować, koszty ich wykorzystywania wzrosną i zrobi się nieprzyjemnie.
Wynajęty przez Klub Rzymski międzynarodowy zespół naukowców z Massachusetts Institute of Technology przeanalizował pięć podstawowych czynników, które determinują przyszłość świata: wzrost populacji, produkcję rolną, wyczerpywanie zasobów nieodnawialnych, produkcję przemysłową i wytwarzanie zanieczyszczeń. Dane dotyczące tych pięciu czynników wrzucono do komputera i wzbogacono o kilka zestawów założeń.
Wniosek wynikający z tego raportu był taki, że planeta będzie w stanie wytrzymać rozwój ludzkości najdalej do 2100 r. Ale i drugi: że może nie będzie tak źle, jeśli nałożymy na siebie ograniczenia w wykorzystaniu surowców i zasobów. W pesymistycznym scenariuszu ograniczenia wzrostu poprowadzą nas do „nagłego i niekontrolowanego spadku liczby ludności i zdolności produkcyjnych przemysłu”.
Oczywiście: te prognozy trzeba dziś traktować z przymrużeniem oka. W okolicach 1970 r. trudno było przewidzieć tego, jak rozwój technologii wpłynie na tempo zużywania się zasobów Ziemi. Raport był publikowany w czasie, gdy nikt jeszcze nie mówił o energii odnawialnej, ani o programach redukcji emisji CO2.
Ale gdyby przyjąć, że będzie tak, jak Klub Rzymski przewidywał, to globalna produkcja przemysłowa przypadająca na mieszkańca miała osiągnąć szczyt ok. roku 2008, a później nastąpić miałby jej gwałtowny spadek. Wartość żywności przypadającej na mieszkańca osiągać ma szczyt około 2020 r., a następnie gwałtownie spadnie. Populacja ludności ma osiągnąć szczyt w 2030 r., a następnie gwałtownie spaść.
No dobrze, ale czy rzeczywiście coś zaczęło się sprawdzać? Prognozy z początku lat 70. okazały się dość trafne, przynajmniej w tej części, która dotyczy okresu „zweryfikowanego” przez realne dane. Proponuję zerknąć na wykres, który pokazuje wnioski z raportu oraz ich realną weryfikację. Na początek obrazek niezbyt aktualny, ale za to bardzo przejrzysty.
Zasoby zużywaliśmy nieco wolniej, niż mówiła prognoza (fioletowa linia, pogrubienie odzwierciedla realne „wykonanie” prognozy), żywności byliśmy w stanie produkować więcej w przeliczeniu na głowę mieszkańca Ziemi (żółte), produkcja przemysłowa przypadająca na głowę rosła nieco wolniej, niż prognozy (różowe), zanieczyszczenie rosło minimalnie wolniej (niebieskie). To wszystko odzwierciedla postęp technologiczny i możliwość bardziej wydajnego zaspokajania potrzeb ludności (żywnościowych i pozostałych).
Czytaj też: Oto lista krajów, w których najłatwiej być szczęśliwym. Jedziemy?
Główny problem polega na wyczerpywaniu się zasobów energetycznych oraz na kosztach ekologicznych, które podbijają cenę energii potrzebnej do produkcji. Im wyższe koszty i ceny, tym mniejszy popyt. Im mniejszy popyt, tym mniejsza produkcja. A jeśli jeszcze z powodu coraz mniejszej siły nabywczej zaczyna spadać populacja…
Niektórzy ekonomiści twierdzą, że prognozy Kluczu Rzymskiego już się zaczynają sprawdzać w postaci ograniczenia produkcji dóbr takich, jak telefony komórkowe, czy samochody. O tym, że przemysł motoryzacyjny już znalazł się w głębokim kryzysie nikogo nie trzeba przekonywać. Produkcja smartfonów jeszcze nie spada, ale coraz trudniej jej rosnąć.
Stan gry jeśli chodzi o prognozy Klubu Rzymskiego dla świata są takie, jak poniżej.
Właśnie teraz przeżywamy – jako ludzkość – szczyt produkcji przemysłowej i produkcji żywności na osobę. Czyli szczyt konsumpcyjnego dobrobytu. Za jakieś 10 lat poziom życia na świecie zacznie spadać, za 20 lat zanieczyszczenie środowiska osiągnie apogeum, a za 30 lat zacznie lawinowo spadać liczba ludności w wyniku kryzysu. A potem pójdzie już z górki.
Czytaj też: Tak zmieni się świat, w którym żyjemy. Cztery potężne trendy, które wpłyną na życie każdego z nas
zdjęcia: MathPhotos/Pixabay