Politycy nie zgodzili się przekazać 2 mld zł dodatkowych pieniędzy na onkologię. Pieniądze te trafią na dotacje dla mediów publicznych. Wybuchła karczemna awantura, bo media publiczne nie ratują życia ludzi, a czasem wręcz przeciwnie – tylko ich denerwują (a stres nie jest dobry dla zdrowia). Pomijając ten aspekt – sprawdzam komu te 2 mld zł są bardziej potrzebne?
Nie oglądam TVP. Nie oglądam też TVN, ani Polsatu – po prostu od jakiegoś czasu odłączyłem od zasilania telewizor i przesiadłem się na serwisy streamingowe. Stwierdzam, że są tam o wiele bardziej wartościowe materiały. Ale nawet do mnie dotarła informacja o tym, że jedna z posłanek pokazała obraźliwy gest w stronę politycznych adwersarzy po wygranym przez partię rządzącą głosowaniu ws. przekazania 2 mld zł na media publiczne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Media publiczne dostały w ostatnich latach już 2 mld zł z naszych podatków – 980 mln zł (w żywej gotówce) w 2017 r. i 1,29 mld zł (w obligacjach) przed rokiem. Teraz do tego ma dojść kolejne 1,95 mld zł w wyemitowanych przez Ministerstwo Finansów papierach skarbowych. Postanowiłem sprawdzić, czy 2 mld zł to dużo, czy mało – zarówno jeśli chodzi o leczenie jak i funkcjonowanie mediów publicznych?
Czy TVP naprawdę potrzebuje naszych 2 mld zł?
Media publiczne to nie tylko TVP 1, czy TVP 2, ale też sieć rozgłośni i telewizji regionalnych. Grupa państwowych mediów ma spore udziały w rynku medialnym. W ubiegłym roku – według firmy danych firmy Nielsen, które cytował Business Insider Polska – najpopularniejszą stacją telewizyjną był co prawda Polsat, mając 9,85% udziałów w rynku telewizyjnym. Ale na drugim miejscu była TVP1 – 9,68% udziałów, a na trzecim TVN – 8,45%.
Dlaczego TVP nie jest w stanie sfinansować się sama, z reklam? W końcu emituje multum programów czysto komercyjnych. „Sylwester Marzeń”, czy „Voice of Poland” – do tych przedsięwzięć się nie powinno dopłacać. Owszem, media publiczne to też przedsięwzięcia niedochodowe: teatr telewizji, programy rolnicze, przyrodnicze, całodobowy kanał dla dzieci, czy TVP Kultura. Ale zapewne większość ramówki to programy, które mogą na siebie zarobić same.
Na media publiczne oficjalnie Polacy składają się płacąc abonament RTV. Jak jednak wiadomo, z abonamentem jest ten problem, że od kiedy politycy – a konkretnie ówczesny premier Donald Tusk – zaczęli zachęcać do jego niepłacenia, to naród bardzo wsłuchał się w ich głos ;-). Co prawda 90% gospodarstw domowych ma telewizor (tak wynika z badań GUS), ale zarejestrowało go tylko co drugie. A z tych, którzy to zrobili, większość stanowią emeryci, którzy z opłat abonamentowych i tak są zwolnieni.
Dla przypomnienia: abonament to 7 zł miesięcznie za radio oraz 22,7 zł miesięcznie za radio i telewizor. W sumie wychodzi 270 zł rocznie. Z tego, co ludzie fizycznie wpłacają, uzbiera się ok. 700-900 mln zł rocznie, z tego połowę dostaje Telewizja Polska, a drugą – Polskie Radio wraz z rozgłośniami regionalnymi.
To pieniądze, które odpowiadają zaledwie 10-15% kwoty, którą media publiczne mogłyby inkasować, gdyby abonament płacili rzetelnie wszyscy Polacy. Różnicę częściowo TVP pokrywa sobie sama, emitując reklamy (przychody osiąga z tego w wysokości mniej więcej 1 mld zł), a częściowo dopłaca rząd (jak wcześniej pisałem – ok. 1 mld zł rocznie). Pomoc leci co prawda na wszystkie media publiczne, ale – jak podawał „Dziennik Gazeta Prawna” – to właśnie telewizja jest głównym beneficjentem rekompensat, trafiło do niej po ok. 90% z każdej dotychczasowej pomocowej transzy.
Mamy więc państwową firmę, która zgarnia niecały miliard od tych, którzy mają kaprys płacić abonament RTV, do tego dorzuca sobie miliard złotych z emitowania reklam oraz jeszcze ma 1-2 mld zł rocznie z dopłat lub pożyczek z budżetu państwa. Dla porównania: cała grupa TVN ma 2 mld zł przychodów. Z zyskiem bywa różnie, ale operacyjnie TVN zarabia jakieś 300-500 mln zł rocznie. Krótko pisząc: TVP mogłaby przeżyć bez „ratunkowych” 1-2 mld zł. Bez szaleństw, ale raczej nikt by nie umarł.
Swoją drogą, ktoś miał bardzo twórczy pomysł na rekompensaty dla TVP. Mają one mieć formę obligacji. KRRiT rozdzieli te obligacje, według potrzeb, między różne części państwowego radia i telewizji Obligacje są nieoprocentowane, a ich beneficjenci dostaną je za darmo. I wystarczy, że poczekają do maja, gdy Ministerstwo Finansów papiery od nich… odkupi. Wyyyboorne!
Polski „cancer plan”, czyli co zmienią 2 mld złotych?
Jak te 2 mld zł mogłaby wykorzystać onkologia i dlaczego akurat ta dziedzina powinna dostać te pieniądze? Chorób nowotworowych jest wśród nas coraz więcej. Obecnie co roku zapada na nie blisko 160.000 Polaków. Choruje prawie milion, a rocznie umiera 95.000 osób. Złe powietrze, zła dieta i niezdrowy tryb życia powodują, że ta liczba jeszcze się zwiększa – w 2029 r. nowych zachorowań ma być już 220.000
Mało Wam liczb? Nie chcę straszyć, ale z badań dr Anny Wójcickiej, szefowej firmy Warsaw Genomics wynika, że mniej więcej 570.000 Polaków ma niemal pewność, że zapadnie na raka, bo chorobę mają już zapisaną w genach, a 1,6 mln ludzi ma podwyższone ryzyko – nie jest to niemal pewność, ale dość poważne prawdopodobieństwo wystąpienia raka.
Mimo to 2 mld zł to jest jednak konkretny pieniądz. Dlaczego byłby potrzebny? Po pierwsze, byłoby to ok. 18% wszystkich wydatków jakie NFZ przeznaczy na walkę z rakiem w 2020 r. (11,2 mld zł). Rząd twierdzi, że zwiększył wydatki na tę dziedzinę w ciągu ostatnich czterech lat o 3 mld zł. Tyle, że w tym samym czasie we wszystkich budżetowych tabelkach rosły wydatki, bo i budżet rósł do monstrualnych rozmiarów.
Po drugie w Polsce na walkę z rakiem wydaje się tylko średnio 42 euro na głowę. A np. w Czechach – dwa razy więcej. Efekty są widoczne. Jak wynika z raportu Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, przeżywalność pacjentek z rakiem piersi jest zagranicą o 6-7 pkt. proc. większa, niż w Polsce. Gorsze wyniki, niż u nas, są tylko w Rosji, Rumunii i na Słowacji.
Po trzecie – według OECD Polska jest krajem o relatywnie niskiej zapadalności na nowotwory złośliwe – pod tym względem sytuacja w naszym kraju jest lepsza niż w większość państw OECD. Ale cóż z tego, skoro umieralność z powodu nowotworów złośliwych jest znacznie wyższa niż średnia dla tych samych państw. A najgorsze dopiero przed nami.
Po czwarte – według szacunków Polskiej Unii Onkologii w Polsce z powodów ekonomicznych dostępnych jest ok. 50% leków, które są dostępne w Unii Europejskiej.
I tak dalej, i tak dalej…
2 mld zł nie rozwiąże problemów, ale – jak podaje Fundacja Alivia – już 850 mln zł wystarczyłoby sfinansowanie najskuteczniejszych leków, które mogłyby być stosowane w leczeniu 12 najczęściej diagnozowanych różnych guzów i chorób. Mogłyby, ale nie są, ponieważ NFZ nie uwzględnił ich w liście refundacyjnej. Resztę pieniędzy można byłoby przeznaczyć np. na badania nad nowymi lekami. Albo na inne potrzeby ochrony zdrowia.
A może, idąc śladem pomysłu na obligacje dla TVP, rząd powinien wyemitować obligacje „zdrowotne” i rozdać je szpitalom, a potem odkupić?
źródło zdjęcia: YouTube – kanał FaqRak – profilaktyka Walentynki 2020