To w Polsce mieści się największy europejski „truciciel”, ale to Niemcy są liderami w emisji CO2 i hamulcowym walki z węglem. Jak to możliwe, że prąd jest u nich tańszy, niż u nas? Oto bilans klimatycznej potyczki między Polską i Niemcami
W miejscu, w którym kiedyś wypływały tysiące ton stalowej surówki, młodzież będzie pić kawę na sojowym mleku, a zamiast taśmociągów z węglem koksującym będzie sala koncertowa z muzyką Chopina – to pomysł na zagospodarowanie terenu wielkiego pieca hutniczego w Rudzie Śląskiej. Kto wie, może ten sam los zapisany jest krakowskiej hucie, której jesienią wielki piec ma zostać (czasowo) wygaszony.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Powód? Produkcja stali w Europie staje się nieopłacalna przez rosnący unijny parapodatek, czyli koszt uprawnień do emisji CO2 doliczany do każdej wypuszczonej do atmosfery tony gazu. Polskę ów parapodatek uderza szczególnie mocno. Najwięcej CO2 emituje energetyka. Polska jest ostatnim krajem w Europie, który otwiera nowe elektrownie węglowe. Energię produkujemy w ponad 80% z węgla, zaś tytuł najbardziej zatruwającej środowisko firmy w Europie dzierży elektrownia Bełchatów
Skończyły się czasy, kiedy można było bezkarnie emitować CO2 bez oglądania się na środowisko. I co? Niewiele się zmienia, bo globalne emisje ciągle rosną wraz z rozwojem gospodarczym. Dotychczasowe wysiłki, żeby powstrzymać ten trend, są niewystarczające, bo okazuje się, że pokusa korzystania z węgla i ropy jest większa niż determinacja, by przejść ekologiczna transformację. Ale to się powoli zmienia, bo energia odnawialna jest już trwale tańsza od tej węglowej.
Ale czy rzeczywiście powinniśmy się czuć jak chłopiec do bicia i główny truciciel Europy? Chwilunia, przecież to nasi sąsiedzi, Niemcy, emitują najwięcej CO2 w liczbach bezwzględnych. Czas na polsko-niemiecki bilans klimatyczny.
Polak i Niemiec w węglowym uścisku
Niemcy i Polska to dwa bardzo różne kraje. Niemieckie PKB jest 7 razy większe od naszego (3,68 bln dol. wobec 524 mld dol.), a tamtejsza gospodarka zużywa rocznie ok. 54o terawatogodzin (TWh) prądu, czyli ponad 3 razy tyle, co zużywa Polska.
Tym co łączy nasze kraje są relacje z węglem brunatnym – nie nazwałbym tego miłością do węgla, to raczej małżeństwo z rozsądku. W 2017 r. dzięki głosom m.in. Polski i Niemiec zablokowano wprowadzenie nowych limitów emisji szkodliwych substancji z elektrowni (związków azotu, siarki, pyłów w powietrzu oraz – po raz pierwszy w historii tego typu regulacji – bardzo szkodliwej dla człowieka rtęci). Przeciwko nowym limitom emisji były też Bułgaria, Węgry, Finlandia, Słowacja, Rumunia, Czechy.
Ostatnio chodzą słuchy, że Berlin może nie spełnić obietnicy redukcji emisji CO2 do roku 2030 r.(pisał o tym więcej portal Climate Home News). Niemcy, mimo rekordowych inwestycji w odnawialne źródła energii, są największym producentem energii z węgla w Europie i największym jego importerem. Są też jednak liderami zmian – żaden kraj tak mocno nie dotował odnawialnych źródeł energii, rząd wydawał na to aż 25 mld euro rocznie!
W Polsce o wyłączeniu elektrowni na węgiel brunatny też nie ma na razie mowy, przynajmniej dopóki nie znajdziemy jakiegoś równie wydajnego zamiennika. W Polsce coraz wyraźniej widać, że może nim być wiatr z morskich wiatraków, których koszty budowy liczone są w miliardach złotych.
Polska-Niemcy: kto ile wydobywa węgla?
Polska jest największym producentem węgla kamiennego w Europie (na mapie jako hard coal – 63,4 mln ton w ubiegłym roku) – inne kraje już dawno pozamykały kopalniane szyby z pożytkiem dla bezpieczeństwa górników. Ale to Niemcy są największym producentem i „konsumentem” węgla brunatnego.
W ubiegłym roku zużyli 166 mln ton (na mapie lignite). Polska – 58,5 mln ton. Do tego bilansu trzeba też dodać węgiel z importu – Polska sprowadza go prawie 20 mln ton – ponad dwa razy więcej niż jeszcze 4 lata temu.
To w Polsce jest elektrownia, która emituje najwięcej CO2 w ciągu roku, czyli gargantuiczny, opalny węglem brunatnym Bełchatów, który zaspokaja 10% zapotrzebowania na prąd w Polsce. Gdyby go odłączyć mielibyśmy blackout. Rocznie emituje 38 mln ton CO2.
Tyle, że na następnych 6 pozycjach są elektrownie niemieckie, które łącznie wrzucają do atmosfery 130 mln ton CO2. W sumie niemieckie elektrownie produkują rocznie 148 TWh energii elektrycznej. Dla porównania Polskie – trzy razy mniej, czyli 51 TWh
Polska-Niemcy: kto ile emituje CO2?
Dziś Polska odpowiada za ok. 0,8% światowych emisji, jesteśmy na początku drugiej dziesiątki największych globalnych trucicieli. Niemcy to ścisła czołówka, bo zajmują szóste miejsce za Chinami, USA, Indiami, Rosją i Japonią.
Niemcy i Polska mocno zmniejszyły emisję CO2 licząc od 1990 r. Nasz niewydajny, peerelowski przemysł został zlikwidowany. A Niemcy unowocześniają gospodarkę i technologię produkcji. Od 1990 r. zmniejszyliśmy emisję o 13 %, a Niemcy o 22 %. Tymi procentami łatwo żonglować, wystarczy za punkt startu wybrać 1988 r. i okazałoby się zmniejszyliśmy emisyjność naszej gospodarki aż o prawie 30%.
Jak wygląda rozkład CO2 w przeliczeniu na jednego mieszkańca?
- Niemcy 9,7 tony CO2
- Polska 8,6 mln ton CO2
Nasz kraj zamieszkuje o połowę mniej ludzi, niż Niemcy. Ale na statystycznego obywatela emitujemy zaledwie o 1,1 tony mniej. Polska zajmuje wysokie, 49 miejsce w rankingu emisji na mieszkańca.
Jednak to nam rośnie emisja, a im spada i to pomimo trwającego rozwoju gospodarczego. W ubiegłbym roku Niemcy zmniejszyły emisję CO2 o 4,2 % – w powietrze poszło 868,7 milionów ton CO2. A w Polsce? U nas emisje wzrosły o 3,5%. Oznacza to, że jesteśmy europejskim maruderem, bo skali całej Unii emisje spadły o 2,5%.
Polska: grzech klimatycznego zaniechania
Niemcy emitują wciąż dużo CO2, ale są w lepszej pozycji, niż my. Nasz miks energetyczny, czyli zestawienie źródeł z jakich produkujemy prąd to prawie monolit – jesteśmy uzależnienie od węgla, zarówno tego brunatnego jak i kamiennego. Niemcy produkują energię z różnych źródeł, oprócz węgla brunatnego także z gazu i OZE.
W Niemczech trwa zielona rewolucja, która polega na rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii. Bywają już dni, np. święta, czy weekendy, kiedy przemysł ma wolne, a Niemcy są w stanie 100% swojego zapotrzebowania na prąd zaspokoić źródłami odnawialnymi.
My jesteśmy w lesie, bo kolejne ekipy bały się nacisnąć na odcisk górnikom, a inwestycje w „zielone” były drogie. Grzechem jest nie to, że nie korzystamy z zielonej energii, ale to, że przez lata nie zrobiliśmy prawie nic, by to zmienić. Teraz ponosimy konsekwencje tych zaniechań. Widać to po cenach prądu dla przemysłu.
W pierwszym kwartale bieżącego roku prąd w Polsce kosztował (w przeliczeniu) 218 zł za MWh, a w Niemczech – 178 zł (mapka poniżej). Konsumenci w Niemczech płacą za prąd dużo więcej (1,3 zł za kWh, w Polsce – 61 groszy, bo ceny są regulowane) i w sumie bez większych zgrzytów godzą się ponosić ten koszt, tym bardziej, że 2 mln gospodarstw domowych ma i tak własne źródła prądu (instalacje fotowoltaiczne), więc nie muszą się martwić cenami prądu z elektrowni.
Wzrost cen prądu to kwestia fundamentalna dla polskiej gospodarki, bo droga energia to mniejsza konkurencyjność. Konsumenci jeszcze jakoś sobie poradzą – ci, którzy mogą, zbudują własne źródła prądu, które zwrócą im się już za 5-7 lat.
Dziś duży udział węgla i związanego z nim obciążeniami za emisję CO2 jest gwarancją wysokich kosztów produkcji. Dla przykładu polska energetyka emituje średnio ok. 800 kilogramów CO2 przy produkcji jednej megawatogodziny. Dla porównania: średnia unijna to 300 kg/MWh.
Gorzki morał z tej wyliczanki jest taki, że zamknięcie pieca hutniczego w Krakowie może zwiastować początek końca obecności dużego przemysłu w Polsce, bo taniej będzie się produkowało nie tylko na Wschodzie, gdzie z ekologią są na bakier, ale nawet za Odrą.
źródło zdjęcia: PixaBay