Skąd wziąć pieniądze na inwestycje w Polsce? Może… pokazać Polakom siłę ich kapitału? Polska jest prawdopodobnie w przededniu największego boomu inwestycyjnego w swojej historii. Zmobilizowanie jak największego kapitału na sfinansowanie inwestycji wartych kilka bilionów złotych nie będzie łatwe w kraju, gdzie skłonność do oszczędzania jest nieszczególnie wysoka, a skłonność do ryzyka jeszcze mniejsza. Ciekawy pomysł na aktywizowanie obecnych i potencjalnych inwestorów – oraz pokazywanie im, jaki wpływ mają ich pieniądze na zmiany w Polsce – ogłosiło towarzystwo emerytalne PZU. Warto naśladować?
W ciągu najbliższych dwóch dekad polskie firmy oraz polski rząd (z pieniędzy podatników) wydadzą na inwestycje kilka bilionów złotych. Najważniejszym projektem jest zmiana źródeł energii i rozbudowa sieci energetycznych. Zamiast prądu z węgla będziemy go mieć ze słońca i wiatru (w tym z wielkich farm wiatrowych na Bałtyku) oraz z atomu (co najmniej jedna duża „atomówka” i być może małe podziemne reaktory rozsiane po kraju).
- Zbieranie pieniędzy na inwestowanie przy okazji codziennych zakupów? Nietypowy pomysł dużego brokera. Ile można z tego wycisnąć? [POWERED BY XTB]
- Podwyżka pensji: jak jej nie zmarnować? Cztery sposoby, które sprawią, że wreszcie zaczniesz mieć oszczędności dzięki wyższej pensji [POWERED BY RAISIN]
- To była przez ostatnie trzy lata świetna inwestycja. Jaka przyszłość funduszy obligacji skarbowych? Ile zarobią w ostatniej fazie obniżek stóp NBP? [POWERED BY UNIQA TFI]
Na nową energetykę potrzebujemy co najmniej biliona złotych. Kolejne kilkaset miliardów złotych pochłonie projekt megalotniska w Baranowie oraz sieci szybkich kolei. Musimy zacząć inwestować w technologie, w tym w sztuczną inteligencję. Prędzej czy później powstanie plan inwestycji w nasze zdrowie i dłuższe życie (czyli reforma zdrowia – już dziś wydajemy rocznie prawie 200 mld zł na ochronę zdrowia i to prawdopodobnie dwa razy za mało). No i zbrojenia – na ten cel pójdą w ciągu 10 lat prawie 2 biliony złotych.
Kto sfinansuje skok inwestycyjny Polski? Polacy czy… obcy?
Skąd pieniądze na to wszystko, skoro w państwowym budżecie straszy dziś niemała dziura? Zapewne większość pieniędzy będzie trzeba pożyczyć z zagranicy (choć Polska ma już 2 biliony zł długu), ale dobrze byłoby, by dużą część wyłożyli Polacy. Bo wtedy to do nich będzie płynął dochód z dywidend i odsetek. Im większą część naszych dochodów będziemy przeznaczali na oszczędności oraz inwestowali w transformację Polski, tym więcej zysków z tych inwestycji zostanie w kraju.
Większość z nas już pośrednio albo bezpośrednio finansuje polską gospodarkę swoim kapitałem. Przynajmniej 10% wartości rynkowej polskich spółek na giełdzie (szacowanej łącznie na bilion złotych) „ufundowali” polscy inwestorzy indywidualni, kupując akcje giełdowych firm. Ponad 150 mld zł ulokowaliśmy w rządowe obligacje skarbowe, finansując m.in. inwestycje państwa.
Aktywa polskich funduszy inwestycyjnych wynoszą już 400 mld zł i gros tych pieniędzy jest inwestowana na polskiej giełdzie. Ponad 300 mld zł wynoszą aktywa emerytalne Polaków zainwestowane na rynkach kapitałowych (w tym 200 mld zł do OFE, a pozostałe 100 mld zł to IKE, IKZE i PPK). Mniej więcej 30-40% z nich jest inwestowane w największe polskie firmy. Miliony Polaków – część z nich nieświadomie – przykłada się do rozbudowy polskiej gospodarki.
Z drugiej strony: ponad 1,3 biliona złotych trzymamy w bankach, zaś odsetek pieniędzy, które z pensji przeznaczamy na oszczędności, nie przekracza 5% (średnia europejska to 15%). Łączna suma naszych wynagrodzeń to 1,7 biliona złotych rocznie, więc nawet te 5% składa się na duże pieniądze, ale nie jesteśmy krajem ciułaczy, ani tym bardziej krajem inwestorów.
Aby tak się stało potrzeba nam edukacji i przekonania o mocy swoich pieniędzy. Przydałyby się fundusze inwestycyjne wypłacające uczestnikom dywidendy (będzie wkrótce taki ETF!) oraz programy lojalnościowe spółek giełdowych, oferujące potężne zniżki tym klientom, którzy mają ich akcje (ma taki program m.in. PZU). I na pewno nie zaszkodziłaby ulga w opodatkowaniu długoterminowych oszczędności inwestowanych w polską gospodarkę (jest plan obniżenia podatku Belki).
Jeśli mówimy o zachętach, to ciekawy pomysł przedstawiło właśnie PTE PZU, czyli firma zarządzająca jednym z największych funduszy emerytalnych (OFE) w Polsce oraz pieniędzmi oszczędzanymi przez Polaków w ramach kont IKE i IKZE w Dobrowolnym Funduszu Emerytalnym PZU. Otóż PTE PZU będzie przedstawiać klientom DFE PZU oraz pozostałej publiczności konkretne inwestycje, które zostały zrealizowane dzięki ich pieniądzom.
„Chcemy uświadomić klientom DFE PZU, że ich oszczędności emerytalne nie są jedynie abstrakcyjnymi cyframi na koncie, lecz są inwestowane na rynku kapitałowym i wpływają na realne zmiany w naszym otoczeniu”
– czytam w komunikacie prasowym wypowiedź prezesa PTE PZU Andrzeja Sołdka. W spotach w ramach kampanii zatytułowanej „Jestem inwestorem DFE PZU” pojawią się m.in. szkoła podstawowa w miejscowości koło Grodziska Mazowieckiego, nowy budynek Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, osiedle mieszkaniowe gdzieś w Polsce – „dzieła” firm deweloperskich Mirbud i Develia – oraz nowe sklepy odzieżowe marek zarządzanych przez giełdową grupę LPP i otwierające się nowe markety również giełdowego Dino.
Skojarzenie ma być proste – wkładając pieniądze np. do IKE czy IKZE prowadzonego przez tę konkretną grupę finansową, nie wrzucasz swoich oszczędności do jakiejś czarnej dziury, która „losuje” procenty zysku lub straty. Te pieniądze są inwestowane w realne projekty realizowane przez konkretne firmy, dzięki którym ktoś ma szkołę, ktoś inny mieszkanie, jeszcze ktoś inny sklep, a wiele osób nowe miejsca pracy.
Pokazać Polakom siłę ich kapitału. To i kapitału będzie więcej?
Od lat w „Subiektywnie o Finansach” walczę o takie „odczarowanie” świata inwestycji. Zyski spółek giełdowych, funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, czy ETF-ów (a nawet odsetki od obligacji) nie biorą się z powietrza. Inwestując pieniądze, robimy coś fajnego dla siebie (bo to się z reguły długoterminowo opłaca), a także dla polskiej gospodarki.
No właśnie, coraz częściej nie dla polskiej, tylko np. dla amerykańskiej. Coraz popularniejsze na polskim rynku ETF-y i platformy inwestycyjne „wysyłają” nasze pieniądze głównie w świat. Nie ma w tym nic złego, sam polecam czytelnikom „Subiektywnie o Finansach” dywersyfikację, także geograficzną. Ale z drugiej strony utrzymuję w swoim portfelu ponadprzeciętnie duży odsetek inwestycji w Polsce. Uważam, że to też jest patriotyzm. Mógłbym inwestować więcej pieniędzy w Walmart, ale inwestuję w Dino. Mógłbym kłaść kapitał tylko na rozwój Amazona, ale inwestuję także w Allegro.
Tego rodzaju akcje edukacyjne mogą pomóc zmniejszyć chorobliwą w przypadku wielu Polaków awersję do ryzyka. Nie ma żadnego powodu, by nie być udziałowcem Orlenu, gdy dwa razy w miesiącu tankujemy tam paliwo (i dzięki temu zarabiać na innych tankujących). Dlaczego nie być udziałowcem banku, w którym mamy konto (i dzięki temu mieć z dywidendy dużo wyższy procent, niż z lokaty). Fundusze inwestycyjne pomagają to zrobić komuś, kto nie chce wchodzić zbyt głęboko w świat inwestowania.
Przeczytaj też to:
PTE PZU ma jeszcze jeden pomysł. Otóż przedstawia swoim uczestnikom ankiety z propozycjami głosowań na walnych zgromadzeniach udziałowców firm, których ma akcje. Wyniki tych ankiet nie są wiążące, ale podobno realnie są brane pod uwagę przy decyzjach o tym jak PTE PZU będzie głosować w sprawie np. wypłaty dywidendy czy oceny osób zarządzających spółką giełdową.
Jest to rodzaj zabawy, ale pokazującej, że nawet mając „tylko” jednostkę uczestnictwa w funduszu (a nie akcję spółki) dysponuję pośrednio kawałkami majątku wielu spółek. Konkretnych, znanych z nazwy i mających określone przychody i zyski. Sądzę, że kilku inwestorów dzięki temu chętniej będzie wkładało do funduszy nowe pieniądze, a kilku innych przekona się, że oprócz depozytu bankowego i obligacji skarbowych warto też mieć – choćby pośrednio – udziały w największych polskich firmach.
Jeśli nie przekonamy Polaków, że warto inwestować – i jeśli nie zrobimy tego szybko – to nie tylko będziemy musieli finansować wielkie inwestycje pieniędzmi pożyczonymi z zagranicy. Oddamy też za granicę przyszłe zyski z tych inwestycji, choćby z dywidend.
Nie wiem czy wiecie, ale mniej więcej 70% obrotów na warszawskiej giełdzie generują inwestorzy zagraniczni. To znaczy, że prawdopodobnie też większość zysków z inwestowania w polskie akcje idzie za granicę. W ciągu ostatnich trzech lat ceny polskich akcji się podwoiły. Czy znacie jakikolwiek logiczny powód, dla którego podwojenie wartości pieniędzy – dzięki wzrostowi polskiej gospodarki i wyceny polskich spółek ma być „nagrodą” dostępną głównie dla inwestorów z zagranicy, a my mamy zostać z lokatą bankową na 2% rocznie?
———————————
CZYTAJ AKTUALNE PORADY O OSZCZĘDZANIU:
———————————-
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.
>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.
———————————-
zdjęcie tytułowe: PZU, Canva










