Tylko co trzeci Polak bierze pod uwagę taki życiowy scenariusz, w którym może go trafić jakaś poważna choroba. Pozostali albo się nad tym nie zastanawiają, albo nie biorą pod uwagę możliwości, że dopadnie ich w życiu pech. Taki wniosek wypływa z niepublikowanych jeszcze badań brytyjskiej firmy ubezpieczeniowej Prudential (tej od reklam z „Młodymi Bogami”). Większość Polaków ma skłonność do grania z życiem w rosyjską ruletkę.
Z odpowiedzi respondentów wynika zaskakująca beztroska, której przyczyny są – według badaczy – trzy. Połowa tych, którzy nie obawiają się choroby twierdzi, że zdrowo się prowadzi, w związku z czym jest „impregnowana” na ciężkie choroby. 47% opiera swój brak kryzysowego scenariusza na tym, że… są w życiu optymistami. Trzecia grupa do ci, którzy po prostu nie myślą o tym jakie scenariusze napisze dla nich życie – żyją dniem codziennym.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Z kolei jedna trzecia Polaków biorących pod uwagę pechowy scenariusz z ciężką chorobą w tle (nowotwór, choroba serca, udar, wylew i inne) w 40% przyznaje, że ich ostrożność bierze się z osobistych doświadczeń – czyli po prostu z tego, iż w bliższej lub dalszej rodzinie zdarzyła się ciężka choroba, która wymagała długiego leczenia, drogich leków i wsparcia najlepszych lekarzy.
Czytaj też: Ubezpieczenie, czyli cena świętego spokoju. Ile warto zań zapłacić? Spróbowałem policzyć!
Polak kocha tanie „grupówki”
Życiowy optymizm popycha Polaków do tego, by większą wagę przywiązywać do ubezpieczania swojego majątku (samochód, mieszkanie), niż rąk, nóg i głowy, czyli „aparatury”, dzięki której ten majątek zdobywamy. Stosunkowo mały procent Polaków kupuje polisy ubezpieczeniowe, które pozwalają pokryć wydatki na leki i sfinansować koszty życia w czasie walki o powrót do zdrowia (czasem wielomiesięcznej)
Z niedawnych badań przeprowadzonych na zlecenie Nationale-Nederlanden wynika, że najwięcej Polaków (48%) przyznaje się do posiadania grupowych ubezpieczeń na życie, sprzedawanych przez ubezpieczycieli za pośrednictwem zakładów pracy i szkół. Są to z reguły tanie polisy ze składką pobieraną bezpośrednio z pensji i okrojonym zakresem świadczeń.
Popularne są też obowiązkowe ubezpieczenia samochodu (45% Polaków twierdzi, że takie wykupiło) oraz polisy mieszkaniowe, chroniące przed zalaniem, pożarem a czasem też i przed złodziejami majątku (42%). Jedynie co czwarty Polak ma dodatkowo wykupione jakieś ubezpieczenie na życie. Nie wiadomo jaka część z takich polis to te, które „płacą” nie tylko w przypadku śmierci ubezpieczonego (a więc są de facto ochroną najbliższych ubezpieczonego, a nie jego samego), ale i w sytuacji, gdyby dopadła go ciężka choroba.
Wypowiedz się! Czy obawiasz się choroby? Ile kasy powinieneś mieć, żeby się przed nią obronić?
„Ubezpieczenie od ciężkiej choroby to luksus dla bogaczy”
Tylko 44% pytanych twierdzi, że poradzi sobie finansowo w sytuacji, gdyby przytrafiła im się poważna choroba (blisko połowa z nich to posiadacze polis od poważnych zachorowań). Wśród większości respondentów, którzy odpowiadają, że sobie nie poradzą, polisy płacące w przypadku ciężkich chorób ma tylko co piąty. I zapewne są to polisy o niewielkiej sumie ubezpieczenia, nie zapewniające poczucia bezpieczeństwa.
Dlaczego większość Polaków nie ma polisy na życie wzbogaconej o ochronę w przypadku poważnych zachorowań? Prawie dwie trzecie odpowiada, że ich nie stać. Tego typu ubezpieczenia mają w opinii przeciętnego konsumenta opinię drogich, wymagającycych poświęcenia kilkuset złotych miesięcznie.
Ubezpieczenia od poważnych zachorowań w większości przypadków kosztują nie więcej, niż 100-150 zł miesięcznie, zaś w przypadku mniejszych sum ubezpieczenia (poniżej 100.000 zł) – nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie. W wielu przypadkach jest to kwota porównywalna lub mniejsza od ceny ubezpieczenia OC dla samochodu.
Polisy od ciężkich chorób są… za trudne?
Misja jest tym trudniejsza, że polisy od ciężkich zachorowań są często niezrozumiałe nawet dla tych, którzy je zakupili. W badaniu Prudentiala wyszło, że o ile 63% posiadaczy polis na życie zna ich szczegóły (co i tak nie jest wysokim odsetkiem, bo oznacza, że co trzeci nie do końca się orientuje jak działa polisa i jakie ma warunki finansowe), o tyle w przypadku polis dotyczących poważnych zachorowań jest to tylko 42%. Albo więc ubezpieczyciele muszą takie polisy uprościć albo lepiej opakować, by były łatwiejsze do zrozumienia i tym samym do zaoferowania klientowi.
Chcesz się dowiedzieć więcej o ubezpieczeniach? Wejdź na stronę akcji „Bez znieczulenia o ubezpieczeniach”
Jest też inny problem: Polacy – i to nawet ci bardziej świadomi, potrafiący wyobrazić sobie scenariusz, w którym ciężko na coś zachorują – podstawową przydatność ubezpieczeń od poważnych chorób poczytują w tym, iż pokrywa ona koszty leczenia i leków. A tymczasem najważniejszą funkcją tego typu polis jest pokrywanie kosztów życia chorej osoby w czasie, kiedy nie może pracować, zarabiać pieniędzy, bo właśnie walczy z chorobą. Z polisy pokrywa się koszty rat kredytowych, comiesięczne rachunki domowe, za szkołę dzieci i inne wydatki. Tego Polacy – oceniając przydatność polisy i zapewne też cenę, którą trzeba zapłacić – nie biorą pod uwagę.
Boimy się tylko raka. A to błąd!
Na razie najskuteczniejszą metodą ubezpieczycieli jest „straszenie” rakiem. To polisy antyrakowe robiły ostatnio furorę. Nic dziwnego – nowotwór jest na czele zdrowotnych strachów Polaków. Aż 65% z nas – jak wynika z badań Prudentiala – obawia się właśnie tej choroby. Chorób układu krążenia lub pokarmowego obawia się tylko po 5-6% Polaków.
Czytaj też: Czy oszczędzający żyją dłużej? I jak wieść żywot niemieckiego emeryta?
Owszem, liczba osób chorujących na nowotwory zwiększa się o kilka tysięcy osób rocznie i przekroczyła w zeszłym roku 180.000 pacjentów (co oznacza, że ta choroba dopada mniej więcej co dwusetnego Polaka). Na niewydolność układu krążenia choruje w Polsce mniej więcej milion osób i w ciągu najbliższych kilkunastu lat ta liczba może wzrosnąć o 250.000. Połowa z 400.000 zgonów rocznie to właśnie „zasługa” chorób krążenia. Wbrew pozorom to nie rak jest więc głównym „przeciwnikiem”, z którym można walczyć za pomocą „finansowej tarczy” w postaci ubezpieczenia od ciężkiej choroby.
źródło zdjęcia tytułowego: https://slotslvcasino.com/an-introduction-to-roulette/