Już nie 2,8%, jak szacował w listopadzie bank centralny, a 3,7% wyniesie inflacja w 2020 r. Najciekawsze jest jednak to, że bank centralny de facto przyznał, że to… sam rząd, decyzjami administracyjnymi najbardziej nakręcił wzrost cen. Eksperci NBP uspokajają, że po burzliwym 2020 roku inflacja powinna wrócić w okolice 2,5%. Ale ich prognoza nie uwzględnia „efektu koronawirusa”. Uwzględnili go za to ekonomiści mBanku, którzy przewidują, że w tym roku inflacja nie przekroczy 3,2%, bo wzrost gospodarczy bardzo mocno spadnie
Komunikat Głównego Urzędu Statystycznego o wzroście cen w styczniu o 4,4% była jak grom z jasnego nieba. Choć ekonomiści spodziewali się, że inflacja może otrzeć się o psychologiczną barierę 4%, to tak silnego wzrostu cen chyba nikt się nie spodziewał. Co będzie dalej? Mam przed sobą najnowszą prognozę inflacji przygotowaną przez ekspertów Narodowego Banku Polskiego. Poprzednią bank centralny ogłosił w listopadzie. Wówczas szacował, że w 2020 r. inflacja wyniesie średnio 2,8%. Ale od tamtego czasu sporo się zmieniło.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Przeczytaj też: Koronawirus nikogo nie cieszy. Umierają ludzie, tracą firmy, schudną nasze portfele. Ale, wstyd powiedzieć, będą też… pozytywne skutki. Jakie?
Przeczytaj też: Premier ogłosił: jednak będzie budżet bez deficytu. W planach ogromny wzrost dochodów państwa. Sprawdzam, kto za to zapłaci
Rząd napędza nam inflację? NBP przyznaje, że… częściowo tak
W NBP nie mają wątpliwości, że 2020 r. upłynie pod znakiem rosnących cen. Średnio wzrosną one o 3,7%. Najsilniej inflację odczujemy w pierwszym kwartale (wzrost o 4,3% rok do roku), w kolejnych kwartałach będzie ona wyraźnie niższa. Eksperci wymieniają w raporcie kilka przyczyn drożyzny.
Pierwszą grupę stanowią „czynniki rynkowe”, m.in. presja popytowa. Mamy z nią do czynienia, gdy sytuacja na rynku pracy jest dobra, pensje rosną, więc przedsiębiorcy mogą podnosić ceny towarów i usług bez obaw o utratę klientów i spadek sprzedaży.
Kolejnym czynnikiem „rynkowym” będzie – zdaniem NBP – drożejąca żywność, na którą przeznaczamy największą część naszych domowych budżetów. Chodzi głównie o załamanie się eksportu wieprzowiny z powodu epidemii ASF w Chinach. Niższa podaż oznacza wyższe ceny.
Przeczytaj też: Mimo wszystko myślisz o wakacjach? Hotel rezerwujesz na własną rękę? Ta opcja ci się przyda. Na wypadek koronawirusa i nie tylko…
Przeczytaj też: Bankowa samowolka po wyroku TSUE. Sprawdź, jak bank obliczył zwrot prowizji kredytowej. Różnice mogą być naprawdę spore!
Eksperci NBP przypominają też o „niekorzystnych warunkach meteorologicznych” w ubiegłym roku, które przyczyniły się do obniżenia zbiorów owoców i warzyw. Skutki tego w postaci wyższych cen odczuwać będziemy jeszcze w pierwszym półroczu 2020 r.
Ale pozostałe czynniki wpływające na wzrost inflacji mają charakter jednorazowy – wynikają z decyzji administracyjnych, np. nowych opłat i podatków pośrednich. Chodzi np. o wzrost stawek podatku akcyzowego na alkohol i wyroby tytoniowe. Sejm przegłosował wzrost akcyzy aż o 10%, co oznacza, że od stycznia 2020 r. za pół litra piwa płacimy 6 groszy więcej, za butelkę wina – 15 groszy więcej, a za alkohol o mocy powyżej 40% – 1,4 zł więcej za butelkę.
Na wyższą inflację w istotnym stopniu wpłyną też już wprowadzone i planowane przez samorządy podwyżki opłat za wywóz śmieci. W tym roku więcej zapłacimy też za energię.
„Przyczyni się do tego zatwierdzenie przez prezesa Urząd Regulacji Energetyki nowych wyższych taryf dla gospodarstw domowych po wygaśnięciu ustawowego zamrożenia cen energii elektrycznej, a także wprowadzenie pod koniec bieżącego roku tzw. opłaty mocowej doliczanej do rachunku za energię elektryczną”
– czytamy w inflacyjnym raporcie NBP. Eksperci banku centralnego mają jednak dla nas dobrą wiadomość. Już w 2021 r. inflacja powinna spaść do 2,7%, a to dzięki wyeliminowaniu czynników jednorazowych lub – jak ktoś chce – administracyjnych. Wniosek z tego taki, że w tym roku za drożyznę możemy w dużej mierze podziękować rządowi, który uraczył nas wzrostem podatków.
Przeczytaj też: W tej aptece żel antybakteryjny można kupić… tylko w pakiecie z innymi produktami! Czy to etyczne? Czy zgodne z prawem?
Przeczytaj też: Zaskakujący patent na odzyskanie pieniędzy zainwestowanych w Getback. Wystarczy wykazać, że sprzedawca był „przebierańcem”?
Koronawirus obniży wzrost PKB i inflację?
Ale być może najnowszą prognozę NBP będzie trzeba schować między bajki. Bank centralny liczył inflację przyjmując, że wzrost PKB wyniesie w tym roku 3,2%. Tymczasem wielką niewiadomą jest wpływ, jaki na PKB i inflację może wywrzeć rozprzestrzeniający się po świecie koronawirus.
Z jednej strony już wywołał wzrost cen produktów stosowanych w antywirusowej profilaktyce (maski ochronne, środki higieniczne), z drugiej wpływa na spadek cen usług turystycznych (tańsze hotele, bilety lotnicze) czy w branży rozrywkowej (np. tańsze bilety do kin). Drastycznie spadają też ceny ropy naftowej.
Ekonomiści mBanku uwzględnili „efekt koronawirusa” i przedstawili szokującą prognozę wzrostu PKB na 2020 r., która nijak się ma do przewidywań NBP. Ich zdaniem, szybkie rozprzestrzenianie się wirusa w Europie będzie powodem wejścia strefy euro w recesję na przełomie pierwszego i drugiego kwartału, a w niektórych krajach zobaczymy to już w pierwszym kwartale. W recesję z dużym prawdopodobieństwem wpadnie tez gospodarka amerykańska.
Przeczytaj też: Czy koranawirus pomiesza plany na majówkę i wakacje 2020? A może w tym roku będzie można kupić wycieczkę i wynająć hotel za bezcen?
Przeczytaj też: Aplikacja mobilna jako „centrum dowodzenia życiem”? Millennium sprawdza, ile niebankowych funkcji pomieści się w banku
W Polsce pierwszy kwartał ma wyglądać jeszcze całkiem nieźle, ale wzrost PKB nie przekroczy 3%. W kolejnych kwartałach obserwować będziemy silne hamowanie wywołane recesją w strefie euro, a konsumenci będą mniej chętni do wydawania pieniędzy. Dlatego w całym 2020 r. wzrost PKB obniży się do 1,6%!
„Poruszamy się po omacku w obliczu szoku i efektów, które są słabo poznane i opisane”
– ostrzegają ekonomiści mBanku. A wraz ze spadkiem dynamiki PKB spadać zacznie też inflacja.
„Dopalaczem i jednocześnie czynnikiem wyrównującym górkę inflacyjną z pierwszej połowy roku będą ceny paliw i usług związanych z transportem, turystyką i rekreacją. Nie można wykluczyć globalnie niższych cen żywności”
– przewidują ekonomiści z mBanku, którzy w swojej „ostrzegawczej” prognozie obniżyli średnioroczną projekcję inflacji z 3,8 do 3,2%.