Cały świat muzyki za 30 zł miesięcznie w stremingu, czy jeden winyl za 100 zł? Portfel podpowiada, że to pierwsze, serce i uszy każą wybierać to drugie. Czy fizyczne nośniki przetrwają konkurencję z platformami streamingowymi? Czyli: za co lubię muzykę z płyt winylowych?
Przez większość XX wieku – nie licząc radia i telewizji – muzyki słuchaliśmy z płyt winylowych. Po II wojnie światowej do powszechnego użycia trafiły magnetofony szpulowe, a w latach 60. pojawiły się wygodniejsze w obsłudze kasety magnetofonowe. Te z kolei zaczęły tracić na popularności poprzez upowszechnienie się płyt CD (pierwszy seryjnie produkowany odtwarzacz płyt CD trafił na rynek w 1982 r.). Wiele dziedzin naszego życia się cyfryzuje. Nie inaczej jest z muzyką. Wraz z upowszechnieniem się internetu popularność zyskały platformy streamingowe takie jak Spotify, TIDAL czy Apple Music, które np. w USA kontrolują już ponad 60% muzycznego tortu (patrząc na wartość sprzedaży).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wygląda jednak na to, że historia zatacza koło. Pamiętam salony muzyczne sprzed kilkunastu lat, gdzie ze świecą można było szukać półki z płytami winylowymi. Cały czas były one dostępne w specjalistycznych, niszowych sklepach i przez internet. Dziś sekcje z winylami w sieciowych sklepach oferujących muzykę (np. w Empiku) coraz mocniej się rozpychają.
Przeczytaj też: Nie masz pomysłu na prezent pod choinkę? Karta podarunkowa może być „wybawieniem”. Ale uważaj na pewien istotny szczegół!
Przeczytaj też: Kurier nawalił? Spóźniona dostawa? Brak próby dostarczenia przesyłki do domu? Oto prosty pomysł na to, żeby było lepiej
Winyl wraca i wypiera kompakt
A jeśli zerkniemy do różnych statystyk, to zauważymy jeszcze coś ciekawego. Być może już w tym roku na amerykańskim rynku fonograficznym dojdzie do zmiany lidera wśród fizycznych nośników. Jak podało niedawno stowarzyszenie Recording Industry Association of America (RIAA), w pierwszym półroczu 2019 r. wartość sprzedanych płyt kompaktowych wyniosła blisko 248 mln dol., a winyli – 224 mln dol.
Płyty CD wciąż wyprzedzają czarne krążki, tyle że wartość sprzedaży kompaktów wzrosła zaledwie o 0,8% w porównaniu z pierwszym kwartałem 2018 r., a liczba sprzedanych płyt stanęła w miejscu. Natomiast liczba sprzedanych winyli i wartość sprzedaży wzrosła odpowiednio o 6 i 13%. Jeśli te trendy się utrzymają, to być może w wynikach za cały 2019 r. to winyle będą lepiej sprzedającymi się w Stanach nośnikami niż płyty CD. Ponoć taka sytuacja miała ostatnio miejsce 30 lat temu.
Ta roszada nie zmienia jednak faktu, że na amerykańskim rynku królują muzyczne platformy streamingowe. Ale są kraje, w których tradycyjny nośnik muzyki ma się lepiej niż „muza z apki”. Jednym z takich krajów jest… Polska.
W ubiegłym roku udział procentowy fizycznych nośników w całości polskiego rynku muzycznego wyniósł 65%. Polska była pod tym względem druga po Japonii spośród krajów ujętych w raporcie Międzynarodowej Federacji Przemysłu Muzycznego (International Federation of the Phonographic Industry). Silną pozycję winyli i płyt CD potwierdza też Monika Marianowicz, rzeczniczka Empiku:
„Z naszej perspektywy tradycyjny nośnik CD wciąż radzi sobie dobrze. Co ciekawe Polska jest jednym z większych rynków muzyki w formacie fizycznym na świecie. Sprzedaż płyt CD z roku na rok utrzymuje się na podobnym poziomie, natomiast dynamicznie rośnie sprzedaż winyli. W przypadku płyt analogowych najlepiej sprzedają się starsze tytuły, często reedycje, nie bez znaczenia są tu też promocje cenowe”
Jej zdaniem, kondycja rynku muzyki w wersji fizycznej jest bardzo zależna od aktualnych premier, jakości nowych wydawnictw oraz szerokości oferty, choć trendem globalnym jest digitalizacja.
Przeczytaj też: Alior Bank chce „podebrać” klientów kredytowych innym bankom. A jak? Zaglądając na ich konta dzięki dyrektywie PSD2
Przeczytaj też: Kupujesz choinkę w doniczce, bo tak jest ekologicznie? To mit. Jakie drzewko kupić, żeby naprawdę być eko? I ile to kosztuje?
Streaming za 30 zł miesięcznie czy winyl za 100 zł?
Nie chcę absolutnie przesądzać, co lepsze: muzyka z internetu czy winyl, choć osobiście mocno kibicuję fizycznym nośnikom. Bo jeśli na coś wzrasta zapotrzebowanie, to rośnie podaż i konkurencja, a więc jest szansa na niższe ceny.
Dostęp do platformy streamingowej, a więc do muzyki „z całego świata”, można mieć za ok. 30 zł miesięcznego abonamentu. Płyta kompaktowa kosztuje w granicach 30-60 zł. W tym przedziale zaczynają się zwykle ceny nowych płyt winylowych, choć w wielu przypadkach za czarny krążek trzeba zapłacić powyżej 100 zł. Z ekonomicznego punktu widzenia wszystko przemawia za abonamentem.
Ale tu nie chodzi tylko o pieniądze. Moi znajomi często pytają mnie, po co wydaję pieniądze na winyle czy kompakty, skoro w stremingu można mieć więcej za mniej. Zwykle odpowiadam, że… nie chcę więcej. Lubię kontemplować muzykę. Staram się jej słuchać wtedy, kiedy nie jest tylko jakimś dodatkiem, szumem w tle.
Ktoś powie, że w takim razie mogę włączać muzyczną apkę, kiedy mam na to ochotę. To prawda, ale z kolekcjonowaniem fizycznych nośników (a mam zarówno w zbiorach winyle, płyty CD, kasety magnetofonowe, a od niedawna nawet magnetofon szpulowy) wiążą się inne korzyści.
Muzyka z fizycznych nośników, a zwłaszcza z winyli, po prostu lepiej brzmi niż jej cyfrowy odpowiednik. Nie każdy oczywiście to wychwyci i doceni. Dla mnie ma to znaczenie. Ale to też pewien rytuał. Jak już wspomniałem, nie lubię być zarzucany co chwilę nowymi wykonawcami. Zwykle rocznie odkrywam kilku czy kilkunastu artystów. To mi w zupełności wystarczy.
Przeczytaj też: Kupuję w Leroy Merlin, płacę z góry, odbieram w sklepie, a oni… żądają adresu zamieszkania. Tylko niedopatrzenie, czy… wyłudzenie?
Przeczytaj też: Mandat uzależniony od zarobków kierowcy, konfiskata auta, „ławka kar”, alkomat w samochodzie… Oto garść pomysłów na walkę z piratami drogowymi
Kupujesz płytę, wspierasz artystów
Słuchając muzyki z fizycznego nośnika, nie wystarczy kliknąć czy tapnąć na kolejny utwór czy album, albo sugerować się podpowiadanymi przez algorytm powiązanymi wykonawcami czy gatunkami muzycznymi. Muszę mieć ochotę na jakiś album. Wyciągam płytę, wkładam ją do odtwarzacza CD lub gramofonu. Płytę winylową – zanim położę na niej igłę, muszę jeszcze oczyścić z kurzu.
Dla artystów wydany album nie jest tylko zbiorem piosenek. Zwykle całość stanowi pewne przesłanie, które fizyczny nośnik jest w stanie lepiej przekazać. Chodzi o umieszczane w książeczkach teksty piosenek, szatę graficzną, zdjęcia. Jasne, wszystkie te informacje wyszperamy w internecie, ale w postaci fizycznej otrzymujemy kompletny przekaz w estetycznym wydaniu.
Fakt, nie da się słuchać muzyki tylko w „rytualny” sposób. Mam trochę „muzy” w telefonie w postaci plików MP3 czy wave. Skąd je biorę? Standardem jest, że w pakiecie z płytą winylową dostaniemy link do strony, z której legalnie będziemy mogli ściągnąć nagrania w wersji cyfrowej. Zdarza się też, że kupując płytę CD czy winyl, dostajemy coś ekstra, np. dodatkowy utwór, który znalazł się tylko na fizycznym nośniku.
Jest jeszcze jedna ważna dla mnie motywacja – kupując fizyczny nośnik, wspieram finansowo artystów. To nadal – poza koncertami i zyskami z platform stremingowych – istotne źródło zarobku dla artystów.
Wiem, że kilka osób udało mi się zarazić „miłością” do fizycznych nośników. Po jakiejś imprezie u mnie w domu znajomy poprosił mnie o radę, jak i gdzie kupić gramofon. Inny znajomy zaczął kupować płyty CD swojego ulubionego zespołu, choć… nie ma odtwarzacza kompaktów. Zwariował? Nie, po prostu spodobał mu się argument o dodatkowym wspieraniu artystów.
Zdjęcie: Pixabay