W ostatnim czasie przynajmniej dwa banki – ING Bank i Bank Millennium – zachęcają klientów, by podpisali aneks do umowy kredytowej. Banki chcą, by klienci zaakceptowali zasady, w oparciu o które ustalane będzie oprocentowanie kredytów, gdyby wskaźnik WIBOR przestał być publikowany lub istotnie zmienił się sposób jego wyliczania. Przeanalizowałem aneks ING Banku. Czy jego podpisanie ma sens? Jakie może nieść zagrożenia dla klienta lub dla… banku?
W Polsce prawie wszystkie złotowe kredyty hipoteczne mają oprocentowanie zmienne. Podobnie jest ze znaczną częścią kredytów dla przedsiębiorców. To zrozumiałe, że gdy zmieniają się realia gospodarcze, np. rośnie inflacja, stopy procentowe, pieniądz staje się droższy, umowa zawierająca zmienne oprocentowanie przewiduje wzrost kosztu odsetkowego.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W Polsce oprocentowanie złotowych kredytów hipotecznych jest sumą stałej marży banku oraz wskaźnika WIBOR: 3-miesięcznego lub 6-miesięcznego. Jego administratorem jest spółka GPW Benchmark, a w określaniu wartości WIBOR bierze udział dziesięć banków. WIBOR powinien odzwierciedlać koszt pieniądza na rynku międzybankowym. Np. WIBOR 3M to teoretycznie cena, po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze na okres trzech miesięcy. Dlaczego napisałem „teoretycznie”, wyjaśniam w tym felietonie.
Przeczytaj też: Bank zorientował się, że przy wyższej stawce WIBOR musiałby więcej płacić klientom za depozyty. Więc… nagle zmienia zasady gry. Czy to uczciwe?
Wskaźnik alternatywny. Dlaczego musi być w umowie?
Polska jako kraj członkowski Unii Europejskiej musi przestrzegać regulacji dotyczących wskaźników referencyjnych. Chodzi o rozporządzenie BMR, które reguluje nie tylko to, w jaki sposób powinien być obliczany wskaźnik referencyjny, ale zobowiązuje też instytucje finansowe do tego, by miały przygotowane plany awaryjne na wypadek, gdyby wykorzystywany wskaźnik przestał być publikowany lub istotnie zmienił się sposób jego ustalania.
Z WIBOR-em żyjemy już kilkadziesiąt lat, ale to że nie jest on wieczny, pokazuje przykład innego popularnego wskaźnika – wskaźnika LIBOR. Od LIBOR-u zależy wysokość oprocentowania kredytów walutowych. Z końcem tego roku LIBOR znika. Na rynku międzybankowym nie ma transakcji, które mogłyby stanowić źródło danych do wyliczenia wartości wskaźnika, a właśnie na realnych transakcjach powinien być zbudowany wskaźnik referencyjny.
Choć rozporządzenie BMR od wielu lat zobowiązuje banki do posiadania planów alternatywnych, banki w Polsce nic w tym kierunku nie zrobiły. Uratował je skuteczny lobbing w Komisji Europejskiej, która w formie rozporządzenia zarządziła, że od 1 stycznia 2022 r. LIBOR w umowach zostanie zstąpiony wskaźnikiem SARON. Jest on inaczej wyliczany niż LIBOR, wobec czego pojawiły się wątpliwości, czy SARON w umowach w ogóle jest legalny. Niedawno polska frankowiczka pozwała w tej sprawie Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Przeczytaj też: PKO BP kusi klientów zabezpieczeniem przed… wzrostem stawki WIBOR. Ile to kosztuje i czy może się opłacić? Sprawdzam!
Analizujemy aneks do umowy ING Banku
Niewykluczone, że nieprzygotowanie banków do zniknięcia LIBOR-u skłoniło je do tego, by teraz w pośpiechu tworzyć plany awaryjny na wypadek, gdyby los LIBOR-u podzielił też WIBOR. Wziąłem „na warsztat” aneks do umowy proponowany przez ING Bank, a w jego analizie pomógł mi ekspert, który zastrzegł sobie anonimowość.
To, co w aneksie ING zdziwiło mnie najbardziej, to fakt, że bank – podsuwając aneks do umowy – nie proponuje… wskaźnika alternatywnego. Bank jedynie informuje, co się stanie w ciągu pięciu dni od daty zaprzestania publikacji WIBOR oraz co się stanie, gdy upłynie pięć dni. W aneksie wyrażona jest nadzieja, że gdy zniknie WIBOR, z pomocą przyjdzie prawodawca i – podobnie jak Komisja Europejska w sprawie zastąpienia LIBOR-u SARON-em – odgórnie nakaże używać jakiś wskaźnik w miejsce WIBOR. W ostateczności, wskaźnikiem zastępczym ma być skorygowana stopa referencyjna banku centralnego.
Mój rozmówca, analizując aneks do umowy kredytowej podsuwany przez ING Bank, dostrzegł więcej niezgodności z rozporządzeniem BMR. Podkreśla, że przepisy BMR zostały przyjęte w 2016 r. i powinny być stosowane przez banki od 1 stycznia 2018 r.
„Fakt, że ING proponuje klientom aneks po 4 latach obowiązywania przepisów, świadczyć może o dużej niefrasobliwości”
W aneksie znajdują się definicje pojęć. „Wskaźnik Alternatywny” bank definiuje jako „inny wskaźnik przyjęty w celu zastąpienia wskaźnika stosowanego w umowie”. I pisze, że wskaźnik alternatywny „może zostać wskazany w umowie, przepisach prawa lub być zarekomendowany bądź wskazany przez administratora wskaźnika lub bank centralny właściwy dla waluty wskaźnika”.
Zdaniem eksperta, taka definicja oznacza, że wskaźnik alternatywny zostanie wskazany w przyszłości. Klient i tak będzie więc musiał w przyszłości zaakceptować nowy wskaźnik. Oznacza to, że w umowie teraz niczego konkretnego nie ma, a ten zapis aneksu jest pozorny.
Kolejna wątpliwość jest taka, że wyznaczanie wskaźnika alternatywnego w przepisach prawa ogólnego – zgodnie z rozporządzeniem BMR – jest ograniczone tylko do bardzo specyficznych przypadków, np. braku możliwości wprowadzenia odpowiednich zapisów przed wejściem w życie wymogów BMR.
Negatywne skutki to nie to samo co gwałtowne negatywne skutki
Czy w przyszłości nowy wskaźnik może rekomendować dotychczasowy administrator, czyli GPW Benchmark, jak sugeruje ING Bank w aneksie? Mój rozmówca uważa, że nie.
„Nie dość, że GPW Benchmark nie ma obowiązku czegoś takiego robić, to gdyby GPW Benchmark rekomendował lub wskazywał wskaźnik, naraża się na odpowiedzialność z tego tytułu. Dotychczasowe wprowadzenie wskaźników SARON, SOFR, SONIA i ESTER w żadnym z tych przypadków nie opierało się na rekomendacji lub wskazaniu przez dotychczasowego administratora LIBOR lub EONIA”
W aneksie pojawia się też definicja „korekty”, która „oznacza wartość niezbędną do zastosowania w celu zmniejszenia lub wyeliminowania gwałtownych ekonomicznych skutków zaistnienia istotnej zmiany Wskaźnika, która została podana przez Administratora”. Według mojego rozmówcy, definicja jest na tyle niejasna, że nie wiadomo jak wpłynie na sytuację klienta i relacje ekonomiczne pomiędzy bankiem a klientem.
„Zapis mówiący o gwałtownych ekonomicznych skutkach sugeruje, że skutki, które nie są gwałtowne, ale są dla klienta negatywne, już nie muszą być eliminowane. A już kuriozalne jest sugerowanie, że administrator poda wartość tej korekty. Nieznany jest mi przepis dający administratorowi prawo do podawania korekty, tym bardziej, że podanie korekty wiązałoby się z odpowiedzialnością i potencjalnymi roszczeniami klientów lub banków względem administratora”
Regulator wskaże wskaźnik alternatywny
Warto zwrócić uwagę na art. 28 rozporządzenia BMR, zgodnie z którym „podmioty nadzorowane, inne niż administrator (…) które stosują wskaźnik referencyjny, sporządzają i zachowują rzetelne plany, sporządzone na piśmie, określające działania, które podjęłyby na wypadek istotnych zmian lub zaprzestania opracowywania danego wskaźnika referencyjnego”.
Dalej czytamy, że „jeżeli jest to możliwe i zasadne, plany takie wskazują jeden lub kilka alternatywnych wskaźników referencyjnych, które można by stosować jako odniesienie w celu zastąpienia wskaźników referencyjnych, których opracowywania zaprzestano, wskazując dlaczego takie wskaźniki referencyjne mogłyby być odpowiednią alternatywą”.
Mój rozmówca podkreśla, że ten fragment po to został napisany po to, żeby to podmioty stosujące wskaźniki, czyli m.in. banki, były odpowiedzialne za zaproponowanie i wpisanie do umowy konkretnego wskaźnika, w tym wskaźnika alternatywnego.
„Regulator nie pisał tego po to, żeby brać ciężar odpowiedzialności na siebie i wyznaczać alternatywę mocą prawa powszechnego. Jednym z problemów zauważonych przez regulatora była zbyt duża zależność od pojedynczych wskaźników, np. LIBOR czy EURIBOR. Intencją regulatora było to, żeby zmobilizować sektor finansowy do oddolnego wytworzenia wskaźników alternatywnych”
Przeczytaj też: Bank nie chce obniżyć oprocentowania kredytu, mimo że WIBOR spadł? UOKiK: to naruszenie dobrych obyczajów. Bank podobno szuka rozwiązania
Aneks do umowy: stopa referencyjna NBP zamiast WIBOR?
W innym punkcie aneksu bank informuje, że w sytuacji, gdy ani przepisy prawa, ani umowa, ani administrator nie wskażą wskaźnika alternatywnego, jego rolę pełnić będzie aktualna stopa referencyjna Narodowego Banku Polskiego powiększona o średnią arytmetyczną z różnic pomiędzy wartościami wskaźnika a stopą referencyjną, wyliczoną za okres 12 miesięcy przed datą zaprzestania opracowywania wskaźnika.
Po pierwsze, taki zapis jest – przyznacie – trochę zagmatwany, a rozporządzenie BMR wyraźnie mówi, że przeciętny kredytobiorca powinien rozumieć mechanizmy, w oparciu o które ustalane jest oprocentowanie jego kredytu. Po drugie, zgodnie z BMR nie można wskazywać stopy referencyjnej NBP jako wskaźnika alternatywnego. Dlaczego?
„Istotą wskaźników referencyjnych jest opis rzeczywistego procesu gospodarczego – stopy banków centralnych nie spełniają chociażby tego wymogu”
– mówi mój rozmówca. Z „trzeciej strony” – zapominając na chwilę o tym, że stopa referencyjna jest wskaźnikiem urzędowym a nie rynkowym – klienci mogliby na tym zyskać. Historycznie bowiem WIBOR był o 0,2-0,3 pkt proc. wyższy od stopy referencyjnej. Obecnie (w połowie grudnia 2021 r.) różnica sięga aż 0,6-0,8 pkt proc. Natomiast w bankowej propozycji mowa jest nie o „gołej” stopie referencyjnej, a skorygowanej o średnią wartość WIBOR w ostatnim roku. Mój rozmówca podsumowuje aneks zaproponowany przez ING Bank jako kuriozalny.
„De facto nic nie zmienia w umowie, a w przypadku zaprzestania opracowywania dotychczasowego wskaźnika i tak bank będzie musiał w przyszłości uzyskać zgodę klienta na wprowadzenie zamiennika. Podpisywanie aneksu zawierającego proponowane zapisy po prostu nie ma sensu”
Przeczytaj też: Czy klienci banków zyskają na zastąpieniu WIBOR-u innym wskaźnikiem? Ten wykres pokazuje, że kredyty mogłyby potanieć!
Wskaźnik alternatywny trzeba zbudować od podstaw
Zamiast proponować klientom aneksy, z których nic konkretnego nie wynika, albo liczyć na to, że w przyszłości ktoś odgórnie wskaże, jaki wskaźnik powinien być stosowany (jak w przypadku LIBOR), banki powinny po prostu stworzyć nowy wskaźnik.
Kryzys finansowy sprzed dekady nazywany jest często kryzysem zaufania. Transakcje na rynku międzybankowym zamarły. Jak więc obliczyć koszt pieniądza, który następnie przerzucany jest w raty kredytowe? Banki mogą sięgnąć do transakcji, których każdego dnia zawierają tysiące. Chodzi o transakcje z klientami, którzy deponują w bankach swoje oszczędności. Oparcie wskaźnika o średnie oprocentowanie depozytów byłoby transparentne i uczciwe. Jeśli bank płaci za finansowanie średnio np. 0,5%, to oprocentowanie kredytu powinno być sumą tej wartości i marży banku.
Jeśli banki płacą za depozyty poniżej 1% (a z tego głównie się finansują), to nie rozumiem, dlaczego oprocentowanie kredytu ma opierać się na wskaźniku WIBOR, który dziś grubo przekracza 2%. Zresztą jest w Polsce wskaźnik alternatywny do WIBOR. Chodzi o WKF (Wskaźnik Kosztu Finansowania), z którego korzysta już część banków spółdzielczych. WKF to nic innego jak średnie oprocentowanie depozytów w bankach spółdzielczych. Co ciekawe, 3-miesięczny WKF wynosi obecnie 0,29%, a 3-miesięczny WIBOR – 2,35%. Jak myślicie, z czego wynika ta rozbieżność?
Źródło zdjęcia: Pixabay