Inflacja nie przestaje rosnąć. Według danych za październik wynosi już 17,9%, czyli jest najwyższa od 26 lat. Różnica między poziomem stóp procentowych – z nim związane jest oprocentowanie depozytów – a poziomem inflacji wynosi już rekordowe 11,15 punktów procentowych. Czy to już czas, by zabezpieczać się przed czarnym scenariuszem, czyli zniszczeniem wartości polskiej waluty? Znaleźliśmy się w kasynie, a prezes NBP znów gra va banque
Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, zapowiadał inflacyjny „płaskowyż”, ale wygląda na to, że ów płaskowyż ma wyjątkowo nietypowy kształt. Inflacja za roczny okres kończący się w październiku wyniosła prawie 18%, a przecież jesteśmy jeszcze przed podwyżkami taryf energetycznych i przed nieuchronnym zdjęciem tarcz antyinflacyjnych. Inflacja bazowa (czyli z wyłączeniem żywności i energii) wynosi 11%, zaś inflacja producencka (czyli ta, którą odczuwają dostawcy rzeczy do naszych sklepów) – 24,6%.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie ma żadnych sygnałów, które by świadczyły o tym, że inflacja może wrócić do jednocyfrowego poziomu. No może poza spodziewanym efektem statystycznym. Wiosną i latem 2023 r. inflacja musi trochę zacząć spadać, bo bazą do wyliczeń wzrostów cen będzie poziom z wiosny i lata 2022 r. – a wtedy już trwało cenowe szaleństwo. Ceny nie mogą rosnąć coraz szybciej, gdy spada realna wartość wynagrodzeń. Poza tym im coś jest droższe, tym trudniej jest utrzymać procentowy wzrost ceny (wzrost ze 100 do 200 zł to 100%, ale wzrost z 200 zł do 300 – już tylko 50%).
—————–
ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY:
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o Finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na weekendowy newsletter Samcika i bądźmy w kontakcie!
Zapisz się na nasz poranny newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – przy porannej kawie przeczytasz wszystkie najważniejsze wieści dla Twojego portfela, wyselekcjonowane i luksusowo podane – zapisz się do porannego newslettera klikając tutaj
—————–
Inflacja szaleje, a my znaleźliśmy się w… kasynie
Sytuacja jest taka, że dziś nikt z inflacją nie walczy. Czekamy na to, aż porządek z nią zrobią za nas inni – czyli ci, którzy rządzą globalną gospodarką. Jest bowiem tak:
>>> Rada Polityki Pieniężnej czeka aż koniunktura sama „siądzie”. Prezes Adam Glapiński i „jego ludzie” w RPP postanowili, że nie będą dalej podwyższać stóp procentowych, tylko poczekają aż swoje zrobi spadek cen ropy naftowej i surowców oraz podwyżki stóp procentowych w innych krajach (np. spadek koniunktury w Niemczech – właśnie wzrostem stóp spowodowany – osłabi gospodarkę też w Polsce, co obniży inflację u nas). Pytanie, czy to się zdąży stać, zanim – z powodu coraz bardziej ujemnych stóp procentowych – załamie się polska waluta i popyt na polskie obligacje.
>>> Rząd jest w stanie paniki i nie walczy z inflacją, a jedynie próbuje częściowo zrefundować wyborcom jej koszty. Kłopot w tym, że to kosztuje ogromne pieniądze i powoduje, że rośnie oprocentowanie, którego żądają zagraniczni inwestorzy za polskie obligacje. Można by sprzedawać obligacje polskim bankom, ale one też nie chcą kupować, bo rząd kazał im fundować wakacje kredytowe posiadaczom kredytów hipotecznych.
>>> Mamy regularną spiralę inflacyjną, która będzie działała jak zepsuta kolejka śmierci. Sprzedający tracą hamulce przy ustalaniu cen, bo skoro inflacja jest poza kontrolą, to przecież nikt nie będzie pytał „dlaczego jest tak drogo”? Znacie to: ceny w sklepach rosną z tygodnia na tydzień, znacznie bardziej niż inflacja. Może być dowolnie drogo, inflacja jest „niemierzalna”, więc jest wymówką dla dowolnego wzrostu cen. Kupujący nie pytają już dlaczego jest tak drogo – kupują po dowolnie wysokich cenach dopóki ich stać.
Co stanie się pierwsze? Spadek cen paliwa i surowców, osłabienie koniunktury płynące z Zachodu i spadek popytu lokalnego w sklepach (wskutek zmniejszenia siły nabywczej naszych pensji) – a w konsekwencji spadek inflacji – czy załamanie się polskiej waluty, a w ślad za tym i popytu na polskie obligacje? Ten drugi scenariusz oznacza zniszczenie wartości złotego i być może nawet hiperinflację. Pierwszy oznacza relatywnie miękkie lądowanie, czyli zmniejszenie inflacji w okolice 10% rocznie. Jesteśmy w kasynie, ruletka została puszczona w ruch i nie wiemy, jak to się skończy.
Zobacz też wideo, w którym rozkminiam ten dylemat:
Wyścig z czasem. Wciąż możemy go wygrać pod warunkiem, że…
Kłopot w tym, że nawet pozytywny scenariusz… nie musi być pozytywny. Bo jeśli nastąpi schłodzenie koniunktury w gospodarce globalnej, to przecież inflacja nie będzie spadała tylko u nas, lecz na wszystkich rynkach. I wtedy zacznie mieć znaczenie atrakcyjność kraju. A ta jest mierzona wysokością realnych stóp procentowych. Inwestorzy kupią obligacje tego kraju, w którym inflacja spadnie bardziej niż w innych, a stopy procentowe będą relatywnie wyższe. Na tym polega obecnie trwająca wojna walutowa.
Jak to wygląda dziś? Jeszcze nie najgorzej dla nas. Właśnie ogłoszono, że inflacja w strefie euro wynosi 10,7% przy stopach procentowych wynoszących 2% (czyli jest tam realnie ujemna stopa procentowa 8,7%, gdy w Polsce wynosi ona minus 11,1%). W Wielkiej Brytanii inflacja wynosi 8,8% przy stopie procentowej 2,25% (czyli realnie ujemna stopa procentowa wynosi 6,6%). W USA inflacja już zaczęła spadać i wynosi 8,2% przy stopie procentowej Fed wynoszącej 3,25% (czyli tam realna stopa procentowa wynosi już tylko minus 5%).
Mamy szansę uniknąć czarnego scenariusza pod warunkiem relatywnie silnego spadku inflacji (bo jest u nas wyższa niż gdzie indziej) i podwyższenia stóp procentowych w pobliże 9-10% – bo wówczas mamy szansę, nawet przy wyższej niż gdzie indziej inflacji, zachować atrakcyjność inwestycyjną. Wtedy złoty zachowa wartość, a polskie obligacje będą się sprzedawały. Ich oprocentowanie nadal będzie bardzo wysokie, co zmusi rząd do przeglądu wydatków, ale przynajmniej oddali się widmo bankructwa.
Na dziś prawda jest bolesna – mamy prawie dwa razy wyższą inflację niż w strefie euro, bardziej ujemne stopy procentowe, a szefem banku centralnego jest gość, który ma naturę kasynowego gracza. Rada Polityki Pieniężnej zagrała va banque. Co będzie jeśli przegra (a raz już prezes Glapiński przegrał)? Wtedy warto będzie mieć złoto, waluty obce i dobra materialne o wycenie globalnej. Czyli wszystko, co da się sprzedać za obcą walutę.
Czytaj też… Co wzrost inflacji oznacza dla Twojego kredytu, a co dla oszczędności? Jakie decyzje teraz podejmować?
zdjęcie tytułowe: screenshot z filmu „Casino Royale”