26 maja 2021

Rekordowy popyt na kredyty hipoteczne. Związek Banków Polskich ostrzega klientów przed przekredytowaniem

Rekordowy popyt na kredyty hipoteczne. Związek Banków Polskich ostrzega klientów przed przekredytowaniem

Kupować mieszkanie, choć coraz droższe? A może się wstrzymać, licząc na to, że przegrzany rynek trochę się schłodzi pod koniec roku? Sygnały są niejednoznaczne. Z jednej strony „wielka kumulacja” fal popytowych powinna opaść – zwłaszcza, że nic nie zapowiada końca mizerii na rynku najmu, a na horyzoncie zaczynają majaczyć podwyżki stóp procentowych (przynajmniej w USA) – a z drugiej „Polski Ład” może przyprowadzić na rynek kolejne tysiące kredytobiorców. Związek Banków Polskich ostrzega: „nie przesadzajcie z przekredytowaniem”

Wnioski z najnowszego, bankowego raportu nieruchomościowego AMRON-SARFiN są jednoznaczne: w pierwszym kwartale 2021 r. banki udzieliły aż 18 mld zł kredytów hipotecznych (8% więcej, niż rok temu, czyli tuż przed pandemią). Skąd ten run? Cóż, stopy procentowe są na rekordowo niskim poziomie (kredyt jest więc tani, o ile mamy dobrą pracę i spory wkład własny), a pensje statystycznie rosną (indeks dostępności kredytu hipotecznego jest na jednym z najwyższych poziomów w historii).

Zobacz również:

Rynek kredytów hipotecznych gorący, ale czy takim pozostanie?

Kupują zarówno ci, którzy chcą mieszkać, jak i ci, którzy tylko „parkują” gotówkę licząc na wzrost wartości takiej inwestycji w najbliższych latach. Według szacunków obecnie 40% mieszkań kupuje się za gotówkę, a 30-35% częściowo na kredyt, ale też z myślą o inwestycji. Związek Banków Polskich ostrzega przed przekredytowaniem – wiele osób, widząc wzrost cen, zadłuża się „pod korek”, zapominając o ryzyku stopy procentowej.

Poczytaj o kredytach o stałej stopie: Czy kredyt o stałym oprocentowaniu to taki zły pomysł? Komu się może opłacić?

Niestety, z danych Związku Banków Polskich nie wynika jak wiele osób zaciąga kredyt, którego wysokość pojedynczej raty pochłania niebezpiecznie dużą część domowego budżetu. Wiemy jedynie, że nieco spada odsetek kredytów, które mają bardzo mały wkład własny (a kredytobiorcy o niskim wkładzie własnym stosunkowo często mają też wysoką wartość raty w stosunku do swoich dochodów):

Widać też, że wydłuża się średni okres, na jaki zaciągamy kredyty hipoteczne – czyli wiele osób woli zadłużyć się na więcej lat, a dzięki temu zmniejszyć obciążenie domowego budżetu pojedynczą ratą (to dobrze):

Ceny mieszkań jednak rosną pod ciężarem rosnącego popytu – zarówno klientów kredytowych, jak i gotówkowych. Z drugiej strony rynek najmu przeżywa kryzys – stawki najmu spadły w ciągu roku o kilkanaście procent. Ale to nie zniechęca kupujących. Wolą pokryć kilkuprocentowy koszt opłat związanych z utrzymywaniem „niepracującej nieruchomości”, niż tracić realnie kilka procent wartości oszczędności w banku (zżeranych przez inflację).

Czytaj też: Polskie mieszkania prawie najmniejsze w Europie. A inwestorzy kupujący lokale na wynajem „wymuszają” na deweloperach ryzykowny trend – mikroapartamenty

Czytaj też: Ile można wytargować kupując mieszkanie? Czy nieruchomości bronią przed inflacją? Czy wynajem opłaci się dziś bardziej, niż kupno obligacji?

To się nie dzieje tylko w Polsce. Nawet portal CNN popełnił artykuł o tym, że ludzie kupują mieszkania „jakby jutra miało nie być”. Ludzie wystraszyli się inflacji i kupują mieszkania – konkludują anglosascy autorzy.

Są co najmniej dwa sygnały, które powinny nieco studzić optymizm. Ciekawą analizę napisał Przemysław Kwiecień z biura maklerskiego XTB. Sprzedaż detaliczna w USA jest już wyższa, niż przed pandemią, Amerykanie mają mnóstwo pieniędzy, sklepy się otwierają. A jednak – indeksy nastrojów konsumentów zaczęły spadać. Powód? Wzrost cen, w tym horrendalny wzrost cen domów.

„W USA ich ceny rosną obecnie w tempie powyżej 13% rocznie – zbliżonym do poziomów widzianych ostatnio w roku 2014. Tyle, że wtedy wzrosty następowały bo długim okresie spadku cen (wywołanym globalnym kryzysem finansowym), a teraz następują po latach regularnego wzrostu 2-6% rocznie (wzrost cen zwolnił na chwilę w wyniku zacieśnienia polityki pieniężnej i podwyżki stóp procentowych przez Fed w 2018 r.).  Jednocześnie nieruchomości brakuje. Nowe budowy są ograniczone dostępnością surowców i możliwościami konstrukcyjnymi”

– pisze Przemysław Kwiecień. Jego zdaniem „pieniądza jest tak dużo, że inwestorzy szukają dla niego jakiegokolwiek ujścia”. Ale w trzecim kwartale może przyjść orzeźwienie, bo po „zasypaniu pandemii” gotówką pojawią się nadzieje na wzrost stóp procentowych w USA i pojawią się alternatywy dla bezpiecznego lokowania oszczędności.

Czytaj też: Jakie będą ceny mieszkań w 2021 r.? Niektórzy wciąż obstawiają ich spadek. Co zdecyduje? Najem? Pandemia? Inflacja? Termoizolacja?

Spotkały się dwie fale kupujących. Co będzie dalej?

Drugi sygnał, który może chłodzić nastroje, to fakt, że obecny boom może być efektem „odłożonego popytu”. Wiele firm obniżyło pracownikom wynagrodzenia (żeby móc skorzystać z tarczy PFR), inne branży przeżyły realne załamanie (hotelarska, restauracyjna), a jeszcze inni konsumenci nie decydowali się na duże wydatki, bo nie wiedzieli jak będzie wyglądał świat po pandemii.

Firma ARC Rynek i Opinie na zlecenie popularnego serwisu z ogłoszeniami Gumtree.pl zbadała skalę tego ostatniego zjawiska. Aż 73% Polaków, którzy planowali zakup mieszkania, całkowicie zrezygnowało z zamiaru nabycia nowego „M” właśnie ze względu na pandemię. Prawie co piąty respondent porzucił swoje plany ze względu na utratę pracy lub obniżenie dochodów. Dla blisko 30% rezygnacja z zakupu miała bezpośredni związek z Covid-19.

Dziś ci ludzie wrócili na rynek i spotkali się z tymi, którzy i tak mieli w planach kupowanie mieszkania. Gdy ta skumulowana fala opadnie, to zobaczymy rzeczywisty stan rynku – prawdopodobnie nastąpi do dopiero na przełomie roku tego i przyszłego roku. Oczywiście, nie można wykluczyć, że napływ kapitału na rynek będzie wciąż wystarczająco duży, by zagwarantować nieruchomościom wzrost cen, ale wygląda na to, że dziś mamy kumulację popytu, która w pewnym stopniu powinna za kilka kwartałów przeminąć.

Z drugiej jednak strony jeśli zostaną wprowadzone w życie pomysły z „Polskiego Ładu”, to rząd „przyprowadzi” na rynek nieruchomości kolejnych kilkadziesiąt tysięcy kredytobiorców. I to może zapewnić kolejny wzrost cen nieruchomości, pomimo opadającej kumulacji oraz możliwego ochłodzenia nastrojów, które może nadejść zza Oceanu.

Więcej o skutkach „Polskiego Ładu” dla cen nieruchomości czytaj tutaj:

Związek Banków Polskich kontra frankowicze. Ile procesów z bankami naprawdę wygrywają?

Związek Banków Polskich podał aktualny stan gry w tzw. „aferze frankowej”. Ostatnio frankowicze znaleźli się pod wozem po tym, że gdy Sąd Najwyższy nie wydał oczekiwanego przez nich korzystnego orzeczenia. Bankowcy próbują wykorzystywać to niezdecydowanie Sądu Najwyższego na swoją korzyść. I sugerują, że coraz więcej spraw jest przez sędziów zawieszanych. Ma to oczywiście zniechęcić klientów do wnoszenia nowych pozwów do sądów:

„W związku z tym, że nie doszło ostatecznie do wydania uchwały całego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego w dniu 11 maja – wydaje się, że zawieszone dotychczas postępowania nie będą jeszcze przez sądy odwieszane, a kolejne będą również zawieszane (mamy już pierwsze takie sygnały od pełnomocników banków). Mamy również informację, iż sądy na nowo otwierają przewody w celu przeprowadzenia kontradyktoryjnego wysłuchania stron zgodnie z wytycznymi TSUE i obiektywnego poinformowania konsumentów o skutkach abuzywności i konsekwencjach ewentualnego upadku umowy”

Bankowcy twierdzą, że obecnie w sądach jest 50.000 spraw frankowych (to by oznaczało, że już więcej, niż co dziesiąty frankowicz złożył pozew). Jednak tylko 6% z nich jest już rozpatrywanych w drugiej instancji. Związek Banków Polskich przekonuje też, że statystki wyroków frankowych mogą być zawyżane. Według statystyk zebranych przez banki, frankowicze wygrywają w sądach nie 95% spraw – jak twierdzą kancelarie frankowe (głównie kancelaria Votum Robin Lawyers) – ale „tylko” 79% (to jednak dane dotyczące tylko wyroków z pierwszej instancji).

Kto jest bliższy prawdy? Jedna i druga strona mają interes w tym, żeby ciągnąć linę w swoją stronę. Bankowcy zwracają też uwagę, że nie każdy wyrok korzystny dla frankowicza oznacza to samo. Według ZBP w tym roku unieważnienie umowy – czyli najkorzystniejsze rozwiązanie z punktu widzenia kredytobiorców frankowych – sądy pierwszej instancji zasądziły w przypadku 67% frankowiczów, którzy wygrali sprawę (pozostali „ugrali” odfrankowienie umowy lub rozwiązanie było jeszcze inne).

Związek Banków Polskich podaje też dane dotyczące prawomocnych wyroków. Wśród negatywnych dla banku prawomocnych wyroków zapadłych w 2021 r. (wg stanu na koniec kwietnia, ale bank nie podaje liczby, ani odsetka takich wyroków), nieważność została orzeczona w 68% przypadków, a odwalutowanie (czyli spłata na warunkach takich, że mamy kredyt złotowy na stawce LIBOR 3M – w 23%.

Cokolwiek by nie mówić – zdecydowaną większość procesów w sądach jednak wygrywają frankowicze. I bankowcy muszą coś z tym zrobić. Jak widać, sposoby postępowania mają trzy: po pierwsze zniechęcać kolejnych klientów do pozywania (przekonują, że pozew to wcale nie gwarancja sukcesu i grożą kontrpozwami o wynagrodzenie dotyczące korzystania z kapitału),  po drugie – powołując się na ostatnie orzeczenia TSUE – przekonywać sędziów, by zatrzymywali procesy (wskutek braku konkretnych wytycznych Sądu Najwyższego), a po trzecie – przekonywać klientów, że zamiast składać pozew, warto czekać na ugody, których propozycje przygotowuje na razie jednak tylko jeden bank.

źródło zdjęcia: PixaBay

Subscribe
Powiadom o
32 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
McGregor
3 lat temu

Trudno powiedzieć jak zachowa się rynek nieruchomości. Jedno jest pewne, bańka rośnie w bardzo szybkim tempie. Jeśli miałbym kupić dla siebie, żeby nie wynajmować, to bym kupił. Ale jeśli na inwestycję… stara zasadam mówi, żeby nie kupować na górce. Minione 20 lat pokazało, że były też znaczne korekty na nieruchomościach (nie mówię tu o apartamentach w super lokalizacjach, bo tam korekta była kosmetyczna). Wszystko będzie zależało od gospodarki, stóp %, bezrobocia… no chyba, że pojawi się kolejna niespodzianka typu „COVID” lub taki superCovid i nie będzie komu mieszkać w tych wszystkich mieszkaniach.

stefan
3 lat temu

Proponuje artykuł czy nowy ład to powtórka z USA dot. kredytów SUBPRIME.? Czy kredyt dostanie osoba, która nigdy go dostać nie powinna, czy jednak jest to szansa dla tysięcy Polaków.??
1. Znajomy balował i wydawał wszystko co zarobił, rodzice podarowali mu 60 000 na wkład, teraz jest przykładnie spłacającym kredytobiorcą.
2.Znajoma zarabia 4500 netto, wynajmuje za 2000 z opłatami+ żywność i inne wydatki zostaje jej 1000. Na wkład potrzebuje 60 000. Zamiast 5 lat wynajmować mogłaby już te 5 lat spłacać kredyt.

Admin
3 lat temu
Reply to  stefan

Bardzo ciekawe zagadnienie. Nie jestem pewny czy mamy wystarczająco dużo danych, żeby postawić diagnozę, ale poszperamy

Marek
3 lat temu
Reply to  stefan

Trzeba tylko pamiętać o różnicach prawnych tych kredytów.
W USA oddawałeś mieszkanie bankowi i miałeś w najgorszym przypadku dług 0 bez względu na wartość nieruchomości w chwili jej oddawania.
W Polsce bank zlicytuje mieszkanie za dowolną kwotę i zostaje ci dług do spłaty jeśli kwota z licytacji będzie za mała.

W USA kredytobiorca znacznie mniej ryzykował, niż u nas.

Proponuję analizę https://www.bankier.pl/wiadomosc/Kredyt-hipoteczy-dochod-6-tys-zl-jaka-zdolnosc-kredytowa-8118756.html
Para mająca zaledwie 6 tys netto może otrzymać kredyt nawet 700 tys zł, co daje DSTI (relacja raty do miesięcznego dochodu gospodarstwa domowego) nawet 47%. Co się stanie jak jedno straci pracę lub zwiększy się stopa procentowa?

stef
3 lat temu
Reply to  Marek

w moim banku doradca powiedział, że dają kredyt do 60-65% DSTI, przy jednoosobowych gospodarstwach domowych(singlom)

Majewski
3 lat temu
Reply to  Marek

Chyba troszkę Marek przesadzasz. przy zarobkach 6k netto dla 2 osób nie ma szans na kredyt 700 000. Kredyt max na 450 000 dostaną.

Marek
3 lat temu
Reply to  Majewski

Oj nie jesteś zbyt bystry:)
To co napisałem jest na podstawie analizy portalu finansowego, do której nawet link zamieściłem. W czym mogę więc przesadzać?

Majewski
3 lat temu
Reply to  Marek

Brat właśnie się stara i przy zarobkach z żoną na poziomie 8000 netto łącznie + 1500 netto ze zleceniówki ma zdolność 575 000 PLN. Dlatego takim analizom nie ufam, bo równie dobrze mogli sobie to policzyc na kalkulatorach online…. a co to za research… Zresztą bankier to troll a nie portal finansowy.

Ruda
3 lat temu
Reply to  Majewski

Jak brałam kredyt 5 lat temu, to przy zarobkach 5200 bank wyliczył mi zdolność na pół bańki…

Marek B
3 lat temu
Reply to  stefan

w 2008 zarabiając z żoną około 6 tys netto było nas stać tylko na trochę poniżej 400 tys zł. wtedy też była górka jeśli chodzi o rynek nieruchomości i mieszkanie dało się kupić tylko za kredyt frankowy. dzisiaj z takimi dochodami zdolność kredytowa jest wyliczana na przynajmniej 600 tys zł, a podobno można dostać i kwoty dużo, dużo wyższe. natomiast koszty życia są dzisiaj dużo wyższe niż wtedy więc w kieszeni zostaje mniej. wtedy prowizoryczna rata na podstawie tamtych stóp procentowych była na poziomie ok 3.3 tys zł, a dzisiaj ok 1.2-1.4 tys. a to było raptem 13 lat temu.… Czytaj więcej »

Mateusz
3 lat temu
Reply to  stefan

Za tyle to musi wynajmować apartament, w Krakowie gdzie ceny wynajmu były duże za tyle teraz spokojnie można znaleźć świetne mieszkanie dwupokojowe (po co singielce?) w najlepszej lokalizacji. W Warszawie wiadomo drożej, ale przy takich zarobkach to podarowałbym sobie mieszkanie i pracę w Warszawie. A teraz hit, jak stopy wzrosną, a na pewno wzrosną jak rozbuja się inflacja (pytanie tylko o ile) to nagle raty mogą wzrosnąć dwukrotnie, a sam koszt kredytu przewyższy znacznie koszt wynajmowania + zakup mieszkania z odłożonych i sensownie pomnażanych oszczędności. A i mieszkanie które kupimy za kilka lat będzie nowiutkie, nowoczesne, a rzez okres wynajmowania… Czytaj więcej »

Stef
3 lat temu
Reply to  Mateusz

Kawalerkę w Warszawie odstępne 1550 opłaty 450 w tym internet i prąd.

Majewski
3 lat temu
Reply to  stefan

Proponuję znaleźć drugi etat i zarabiać 7 000, wtedy nie dość że więcej zarobi to „inne wydatki” spadną 😉 ja wyciągam 12 000 a mam 26 lat.

Andrzej
3 lat temu
Reply to  Majewski

Gratuluje. Taki challenge od wujka Andrzeja, postaraj się utrzymać wzrost zarobków z ostatnich 5 lat na przestrzeni kolejnych 15. To będzie dopiero prawdziwy powód do dumy. Oby Ci tylko doby starczyło.

Izabela
3 lat temu
Reply to  Majewski

Jak założysz rodzinę wydatki ci nie spadną a nawet możesz stracić bo nie wyciągniesz dużo na L4 dzieciakiem. Pozdro

Majewski
3 lat temu
Reply to  Izabela

Po co komu gówniaki?
Żeby się użerać? Proszę Cię Izabelo…. Zarabiam w internecie, progres zarobkowy na marketingu internetowym w zakresie finansów jest mega. dobijam już do 13-14k/mc

bartoszo
3 lat temu

Aby ludzie się nie zapozyczali należy odwodzić ich od zakładania rodzin. Posiadanie rodziny powoduje, że ludzie stają się jej zakładnikami.

Marcin
3 lat temu
Reply to  bartoszo

Co to za brednie? Niby w jaki sposob staje sie Pan zakladnikiem? Ja po narodzeniu corki zyje pelnia zycia i dopiero teraz rozumiem co to faktycznie szczescie. Znam duzo osob, ktore maja rodziny i podrozuja z nimi po calym swiecie, pracuja 2 lata na kontrakcie np. w USA i potem jada dalej. Rodzina to nie ograniczenie, to ogromne wsparcie i szczescie.

Jarazz
3 lat temu
Reply to  Marcin

Sebik z Kariną i ich Brajanek i Dżesika też są szczęśliwi i jeżdżą po Stanach. A nie, pomyłka. Oni mają stany

Jarazz
3 lat temu

Brać kredyty i się nie bać. 😂😂

Majewski
3 lat temu
Reply to  Jarazz

Lepiej czekać aż babcia lub rodzice umrą i laski zapraszać do pokoju 8m2 😉

Jarazz
3 lat temu
Reply to  Majewski

Jeszcze można wziąć w tych, jak one się nazywają? Te szwajcarskie monety? 🤔 Słyszałem, że dobry interes

Majewski
3 lat temu
Reply to  Jarazz

Co kto woli, ja tam wolę korzystać z życia zanim licznik dobije do 40tu, a Ty Jarazz możesz szczypać się kolejną dekadę… up to you.

Majewski
3 lat temu
Reply to  Jarazz

Tak. dobry interes. Właśnie zapadł pierwszy wyrok, gdzie CHFaniaki dostali darmowe kredyty 😉 I co tam, boli kako? 😉

stef
3 lat temu

Trzeba zakładać najgorszy scenariusz ale liczyć na najlepszy. Kto w 2011 liczył, że WIBOR będzie na poziomie 0,21%?
Kto obecnie zakłada Wibor na poziomie 4,75%?

bartoszo
3 lat temu
Reply to  stef

ja zakładałem od samego początku wzięcia kredytu że wibor skoczy bo straszą tym już od lat (m. in. na tym blogu:- )). Szykowałem się na zaciskanie pasa. Ku mojemu zaskoczeniu wibor spadł do takiego poziomu jaki mamy. Nadal moze wzrosnąć, jadnak dzięki niskiemu oprocentowaniu szybko spłacam obecnie kredyt i przy moim obecnym saldzie zadłużenia nawet jak skoczy do tych 5% a nawet 20% wibor to i tak rata będzie znośna. W skrajnym przypadku sprzedam samochód, i inne ruchomości, rower – zrobię nadpłatę i będzie cool. ; -) Albo – sprzedam mieszkanie które mam łatwo zbywalne. Chyba . Tak się łudzę.

LAURA
3 lat temu
Reply to  bartoszo

No dokladnie tak samo myślę 😉

Jacek
3 lat temu
Reply to  stef

Najlepszy scenariusz to chyba skasowanie… czyli oprocentowanie równe 0.

floridian
3 lat temu

To prawda, że popyt na nieruchomości w USA jest olbrzymi, ale też sytuacja jest specyficzna. Po pierwsze istnieje spory nawis pieniądza i strach przed inflacją który winduje ceny. Po drugie polityka kredytowa banków gdzie obecnie można dostać stała stopę procentową (2 -2,5%) na 15 lub 30 lat równą lub poniżęj stopy inflacji. W tej sytuacji obecne ceny nieruchomości nie mają znaczenia bo i tak jutro będą wyższe. Po trzecie ze względu na covid w ubieglym roku był zastój w budownictwie więc jest brak nowych domów. W międzyczasie ceny materiałow budowlanych poszły w górę przeciętnie o 10-20%. Ponieważ nikt nie bierze… Czytaj więcej »

Jacek
3 lat temu
Reply to  floridian

(…)W tej sytuacji obecne ceny nieruchomości nie mają znaczenia bo i tak jutro będą wyższe.(…)
Wypisz wymaluj hiperinflacja.

Maciej
3 lat temu

W nawiązaniu do „frankowiczów” i kredytów frankowych. Te obecne można by nazwać: kredytami „zerowymi”. A tych hazardowych kredytobiorców? Zerowiczami? A za pięć lat wielki boom rzekomo nieświadomych owieczek jarających się dzisiaj tym ile to „zarabiają” biorąc taki tani kredyt – są głusi na informację o tym, że rata będzie w przyszłości o kilkadziesiąt procent wyższa. Znam takie osoby – to nie jest nieświadomość – oni są w gorączce złota połączonej z hazardowym szałem. To samo co kiedyś z frankowiczami (znałem też kilku osobiście – wtedy było to samo).

Jacek
3 lat temu

Banki zaczynają czuć, że grunt pali im się pod nogami, jest tylko 1 problem… przypomnijcie sobie co dzisiejsza partia obrońców Frankowiczów traktowała starania o rekomendację S.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu