W 2021 r. będziemy często łapać się za portfele i czekać na podwyżki. Rząd zamieni się w lisa. Chytrego, bo chce sięgnąć po nasze ciężko zarobione pieniądze. Sprytnego, bo nie chce żebyśmy się zorientowali. Oto lista sześciu podatków i podwyżek, które od stycznia funduje nam władza
Z 2020 r. finanse kraju wychodzą mocno pokiereszowane. Według różnych szacunków, w ciągu ostatniego roku rząd zadłużył nas dodatkowo na 300-400 mld zł. Te długi trzeba będzie kiedyś spłacić. Spłacimy je z naszych podatków albo… inflacją i dewaluacją pieniądza. Zamiast iść drogą czeską (czyli obniżki podatków) lub niemiecką lub amerykańską (czyli dosypania konsumentom żywej gotówki), rząd szykuje nowe obciążenia. Co prawda zapewnia, że nie podnosi podatków, ale w tym samym czasie z naszych kieszeni wyjmie kilkanaście miliardów złotych. Jak to zrobi?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
1. Drożeje abonament na TVP i radio
W mijającym roku media (z nazwy) publiczne dostały 2 mld zł tytułem rekompensaty za spadki wpływów z abonamentu RTV. W przyszłym roku dostaną kolejne 2 mld zł. Od początku rządów Zjednoczonej Prawicy przelewy z rządu wyniosły już 6,3 mld zł. Nie licząc 730 mln rocznie z abonamentu! To jednak ciągle mało, bo abonament rzetelnie odprowadza ledwie co trzecia osoba do tego zobowiązana. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała, że abonament podwyższa o 1,8 zł miesięcznie, jeśli mamy telewizor. W sumie będzie to 24,5 zł miesięcznie. Podwyżka w skali roku wyniesie 22 zł.
Dłużnicy, którzy abonamentu nie płacą, ścigani są z dużą zajadłością. Zwykle są to starsze osoby, które jeszcze nie „zasłużyły” by być z abonamentu zwolnione. Trudniejsi do namierzenia są młodzi z wielkich miast, którzy – jak pokazuje statystyka – odbiorników przeważnie wcale nie rejestrują.
2. Drożeją napoje i alkohole – wchodzi podatek od cukru i „małpek”
To dodatkowa danina opłacąna przez producentów i dystrybutorów słodkich napojów. Opłata miała zostać wprowadzona już w 2020 r., ale z powodu pandemii Sejm opóźnił start poboru opłaty i wyznaczył nową datę – 1 stycznia 2021 r. Nowa danina będzie naliczana od napojów słodzonych i tzw. „małpek”, czyli napojów alkoholowych do 300 ml.
Choć w teorii podatek zapłacą przedsiębiorcy, to zdaniem ekspertów jego faktyczny koszt poniosą konsumenci. Gdyby przerzucić cały koszt na konsumenta, to półlitrowa puszka „energetyku” kosztowałby nie np. 3 zł, ale 3,8 zł, a więc prawie o jedną trzecią więcej. Jeśli chodzi o podatek od „małpek”, to producenci znaleźli sposób na ominięcie nowej daniny. Wprowadzają do sprzedaży opakowania o pojemności nieco większej niż 300 ml.
Pieniądze z nowego podatku, a będzie ich 3 mld zł, nie trafią do budżetu centralnego, tylko do Narodowego Funduszu Zdrowia i do samorządów, które płaczą, że przez pandemię tracą wpływy. Finalnie może to jednak pozwolić rządowi zmniejszyć dotację budżetową do NFZ (zwykle to kilka miliardów złotych), więc na jedno wyjdzie.
3. Drożeje plastik – wchodzi podatek od plastiku
Opłata jest szczytna i być może warta, żeby ją płacić. Plastik nas zalewa: jest w wodzie i w powietrzu, więc to dobrze, że zaczęliśmy na zakupy chodzić z własnymi torbami materiałowymi. Już od roku obowiązuje opłata recyklingowa – 20 groszy za plastikową reklamówkę, co oznacza, że w markecie zwykła plastikowa torba kosztuje już 0,5-1 zł .
Ile wyniesie podatek od plastiku? To 0,8 euro opłaty za każdy kilogram plastiku, który został zużyty do produkcji opakowań, a który nie trafi do recyklingu. W Polsce oddajemy do recyklingu tylko 40-50% opakowań plastikowych. Według szacunków branży przetwórców tworzyw sztucznych podatek zostanie zaszyty w cenie plastikowych butelek, kubeczków i wszelkich innych opakowań, co podniesie ich ceny na półkach.
O ile? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że pieniądze i tak nie trafią do polskiego budżetu, tylko do unijnego. Może to być nawet 1,85 mld zł. Trzeba mieć nadzieję, że wrócą do nas w postaci dotacji.
4. Koniec wyprzedaży i promocji? Podatek handlowy
Idée fixe Pawła Szałamachy, pierwszego ministra finansów w rządzie Zjednoczonej Prawicy, to był właśnie ten podatek. Minister chciał wprowadził opłatę już w dwa miesiące po objęciu rządów przez Zjednoczoną Prawicę, ale weto ogłosiła Komisja Europejska. Sprawa trafiła do TSUE, który dał zielone światło na wprowadzenie podatku. Jak będzie on wyglądał i kto go zapłaci? Jak zwykle – pośrednio konsumenci.
Nowy podatek m objąć sklepy wielkopowierzchniowe – kto miesięcznie sprzedaje za nie więcej niż 17 mln zł, nowego podatku nie zapłaci w ogóle. Powyżej tej kwoty stawka wynosić będzie 0,8 %, a przy obrotach wyższych, niż 170 mln zł miesięcznie – 1,4%. Wiadomo, że podatek uderzy w duże sieci handlowe zarówno spożywcze jak i odzieżowe CCC, czy LPP, a także w Biedronkę, Lidla, czy Rossmanna.
Dochody z podatku wyniosą nawet 1 mld zł. Szkoda tylko, że sklepy mogą sobie je odbić na klientach. Co prawda nie jest jasne czy firmy przerzucą stawkę w całości na konsumentów, czy choćby częściowo wezmą na siebie – nikt tego głośno nie powie. Jeśli jednak w tym roku nie zobaczycie już tylu promocji i wyprzedaży, to już wiecie kogo winić w pierwszej kolejności.
5. Rosną faktury za prąd
Od stycznia na rachunkach z elektrowni zobaczymy nową, zagadkową pozycję: opłatę za moc. Ki czort? To kasa na reanimację naszej starej, poczciwej energetyki: 7,5-10 zł miesięcznie w zależności od wielkości zużycia prądu plus ok. 5-6 zł rocznie na odnawialne źródła energii. To nie podatek, ale z punktu widzenia obywatela nie ma różnicy, kto zabiera mu jego ciężko zarobione pieniądze i jaką formalnie nazwę przyjęła danina.
Poza tym drożeje sam prąd – niedużo, ale zawsze – ok. 1,5%. W sumie faktury za energię wzrosną o 100-130 zł w skali roku, w zależności od zużycia prądu w naszych rodzinach. Co prawda miały być rekompensaty, ale zadanie ich wprowadzenia zostało powierzone Jackowi Sasinowi, któremu mało rzeczy wychodzi. Więc rekompensat, tak samo, jak wyborów kopertowych, nie było.
Jeszcze cztery lata temu średnia cena kilowatogodziny nie przekraczała 50-60 gr. za każdą kWh. Dziś średnia cena to już 65 gr., a niektórzy płacą nawet 70 gr. za kilowatogodzinę. Tym samym gonimy Niemców, gdzie ceny dla gospodarstw domowych są jednymi z najwyższych w Europie i wynoszą – w przeliczeniu na naszą walutę – 1,2-1,3 zł za kWh. Patrząc na naszą siłą nabywczą, już dziś jesteśmy w pierwszej czwórce najdroższych państw Unii.
Czytaj też: Gierek to pikuś. Jak może wyglądać państwowy budżet A.D. 2021?
6. Ma być ekologicznie, więc… drożeją samochody
W pandemii podróżujemy mniej samochodami – np. ruch osobówek na autostradzie A4 spadł o jedną czwartą. Mniej kupujemy też paliw. Z samochodów jednak nie zrezygnowaliśmy, a ich ceny rosną. Według firmy Carsmile ceny samochodów z salonu wzrosną średnio o ok. 10%. Powód? Rosną koszty produkcji, bo producenci są zobowiązani, by ich samochody były coraz bardziej ekologiczne.
W Polsce i tak mało kto (poza firmami) kupuje nowych samochody, mimo, że nasza siła nabywcza wcale nie jest mniejsza niż w latach 90, gdy lokalni dilerzy mieli żniwa. Według danych Samaru, średnia ważona cena nowego samochodu w Polsce wyniosła w 2020 r. (dane do października) mniej więcej 122.490 zł – i była o 10,9% większa, niż rok wcześniej.
Poza tym więcej zapłacimy za wizyty u mechanika. Co najmniej raz w roku każdy właściciel musi zmienić olej w swoim samochodzie. A to będzie droższe – rząd, żeby ukrócić zjawisko spalania zużytego oleju, postanowił go opodatkować – 4,5 zł za litr, a skoro do silnika wlewa się kilka litrów, będzie to kilkadziesiąt złotych.
To opłaty, przed którymi nie da się uciec. A na horyzoncie są kolejne, niepewne – może wejdą w życie, może nie. I nie wiadomo jak przełożą się na nasze życie: podatek cyfrowy, podatek węglowy (za emisję CO2), podatek od deszczówki dla gospodarstw domowych (dziś płacą właściciele dużych obiektów), ewentualnie opłata za odbiór pieniędzy z OFE. I tym optymistycznym akcentem kończymy naszą wyliczankę życząc sobie i Państwu zdrowego, oszczędnego 2021 r.!
————–
ZAPRASZAM DO POSŁUCHANIA PODCASTU EKIPY SAMCIKA!
To ostatni odcinek podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” w 2020 r. A to oznacza, że czas zaplanować portfele na 2021 r. Co nas czeka? Przede wszystkim uciekanie przed inflacją, drożyzną, niestabilnością. Jak przygotować swoje pieniądze na te wszystkie „atrakcje”? Jakie nowe podatki będzie trzeba przyjąć na klatę? Co zdrożeje a co stanieje z rzeczy małych i dużych, takich jak samochody, czy mieszkania? Podcast można posłuchać klikając ten link albo znaleźć „Finansowe sensacje tygodnia” na jednej z ośmiu najpopularniejszych platform podcastowych (w tym Spotify, Google Podcast, czy Apple Podcast)
źródło zdjęcia: PixaBay