Polska dołączy do krajów zachodnich i wprowadzi podatek cukrowy, a właściwie podatek od konsumpcji słodkich napojów. Podobno chodzi o to, żebyśmy byli zdrowsi i mieli mniejszą motywację do spożywania „białej śmierci”, jak jest nazywany cukier. Ale… nowa danina zasili też kasę państwa niemałą kwotą 2,5 mld zł z kieszeni tych, którzy nadal będą lubili „na słodko”. Sprawdzam, czy tu chodzi o podatki czy o nasze zdrowie. Ile kosztuje nas miłość do cukru?
Cukier działa jak narkotyk. Gdy się go raz spróbuje, nie można przestać. Jest głównym winowajcą otyłości, cukrzycy, miażdżycy i wielu innych chorób, nie wyłączając próchnicy. Polecam obejrzeć film pt. „Cały Ten Cukier” . To dokument o historii cukru, jego wpływie na nasze zdrowie i polityce cukrowych koncernów zmierzającej do tego, żeby nas od cukru uzależnić.
- Pięć lat PPK. Ile zarobili ci, którzy na początku zaryzykowali? Gdzie (dzięki PPK i nie tylko) jesteśmy na drodze do dodatkowej emerytury? Słodko-gorzko [WYCISKANIE EMERYTURY BY UNIQA TFI]
- Ile złota w portfelu w obecnych czasach? Jaki udział powinien mieć żółty kruszec w naszych inwestycjach? Są nowe wyliczenia analityków [STAĆ CIĘ NA ZŁOTO BY GOLDSAVER]
- Zdjęcia w smartfonie: coraz częściej pierwszy krok do… zakupów. Czy pożyczki „na fotkę” będą hitem sezonu zakupowego? Bać się czy cieszyć? [BANKOWOŚĆ PRZYSZŁOŚCI BY VELOBANK]
Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że rząd zaproponuje dodatkowe opodatkowanie słodkich napojów. Co ciekawe, podatek miałby objąć tylko napoje, ale już nie nie batoniki czy słodkie cukierki.. Podobno chodzi o to, by za pomocą polityki fiskalnej wpływać na wybory konsumentów. Żeby zamiast coli wypili wodę. Ale czy w ten sposób kogokolwiek skłoni się do zmiany nawyków? A może jedynym efektem będzie jeszcze więcej pieniędzy w budżecie państwa i jeszcze jeden ukryty w cenach podatek?
Dlaczego cukier jest zły?
Cukru spożywamy coraz mniej – przynajmniej tego „czystego”, wsypywanego w łyżeczkach do herbaty. Według GUS w latach 1999-2014 zmniejszyło się ono aż o 39%. Cukier dzieli los ziemniaków, mleka i mąki, od których powoli się odzwyczajamy. Przynajmniej w teorii. Bo tak naprawdę zamieniliśmy cukier sypany na cukier „ukryty”: na potęgę opijamy się słodzonymi napojami i to je ministerstwo zdrowia wskazuje jako głównych „winowajców” epidemii otyłości.
Gorąco polecam: „Cukier i otyłość – fakty, konsekwencje i prognozy dla Polski” znajdziecie na stronie www.zdrowedane.nfz.gov.pl. Część infografik i danych wykorzystanych w niniejszym felietonie pochodzi z tego źródła
W 2015 r. przeciętny Polak kupił 57 litry napojów bezalkoholowych słodzonych cukrem. To więksi „sprawcy” naszego żywieniowego nieszczęścia niż czekolada, chipsy czy żelki. Efekt jest taki, że Polacy są coraz bardziej otyli. Średnio co czwarty z nas ma nadwagę lub choruje na otyłość (wskaźnik BMI większy niż 30, tutaj możecie go policzyć dla siebie), co plasuje nas w pierwszej piątce europejskich krajów walczących z otyłością. A najszybciej tyją dzieci: na otyłość cierpi już 30% chłopców w wieku 11-15 lat!
Amerykańscy pediatrzy zlecili badania, z których wyszło, że spożycie napojów słodzonych wzrosło na przestrzeni 30 lat o 300%, a opakowania, w których są one sprzedawane zwiększyły swoją objętość trzykrotnie. Te wszystkie fakty są zresztą podstawą dla projektodawców nowego podatku.
Na czym ma polegać podatek od cukru?
Opłacenie podatku spoczywać ma na producentach albo dystrybutorach napojów. Firmy będą płacić za każdy litr napoju. Według projektu, który jeszcze musi przejść przez uzgodnienia w ramach rządu, a potem przez parlament i biurko prezydenta, podatek ma wynieść:
- 0,7 zł za litr, jeśli napój słodzony jest jednym składnikiem
- 0,8 zł za litr, jeśli napój słodzony jest co najmniej dwoma składnikami
- 0,2 zł za litr dla napojów energetycznych (Red-Bull i inne takie).
Gdyby firma chciała przerzucić cały koszt na konsumenta, to puszka „energetyka” kosztowałby nie np. 5 zł, ale 5,7-5,8 zł. Ustawa przewiduje opłaty na napoje zawierające nie tylko cukier, ale też słodziki (bo mózg reaguje tak samo na cukier i słodzik, czyli zwiększeniem łaknienia) oraz na napoje zawierające kofeinę czy taurynę.
Polska nie jest wyjątkiem, inne kraje już od kilku lat wprowadzają podatek cukrowy, choć trzeba przyznać, że jest to raczej nowy wynalazek. Pierwszym krajem, który wziął się za opodatkowanie niezdrowego jedzenie była Dania. W 2011 r., opodatkowano tam tłuszcze. Podobno przyniosło to wyśmienite rezultaty: stan zdrowia społeczeństwa się poprawił, a umieralność spadła.
Efektów wprowadzenia podatków cukrowych na Zachodzie (spadku spożycia lub wzrostu „zdrowotności” narodów) chyba jeszcze w statystykach zdrowotnych nie widać – upłynęło za mało czasu. Za to na pewno po wprowadzeniu podobnych podatków ceny słodkich napojów wzrosły: we Francji o 5%, w Finlandii i na Węgrzech o 3,4%.
W niektórych krajach pojawił się efekt zastępowania cukru naturalnymi słodzikami w składzie napojów. Firmy, żeby być konkurencyjne na rynku, testują bezcukrowe wersje swoich napojów – znacznie tańsze dla konsumentów. I to jest jedyny niepodważalny pozytyw tego typu regulacji.
2,5 mld zł z cukru, 1,7 mld zł z akcyzy. I budżet się zepnie?
Niestety, podobnie jak w przypadku podwyżki akcyzy na alkohol i papierosy od początku 2020 r., której finansowe i zdrowotne skutki zbadaliśmy ostatnio, rodzą się pytania, czy nagła troska o stan zdrowia Polaków nie jest związana z realną chęcią zadbanie o nasz dobrostan, czy może o stan budżetu państwa. Przypomnijmy, że podwyżka akcyzy wyjmie z kieszeni Polaków dodatkowo 1,7 mld zł. Jak będzie z podatkiem cukrowym?
Rząd szacuje, że danina cukrowa da w sumie 3 mld zł rocznie, ale tak naprawdę będzie to mniej. Owe 3 mld zł to wartość sumaryczna, na którą składają się też dwa inne nowe „parapodatki”. Ten sam projekt ustawy nakłada też bowiem dodatkowy podatek na alkoholową „małpki” (1 zł od buteleczki) i od suplementów diety (bo za bardzo się nimi szprycujemy – będzie 10% podatku od ich reklamowania). W sumie z tej puli 2,8 mld zł trafi do NFZ, 237 mln zł do budżetu gmin, a do budżetu centralnego tylko 51,5 mln zł (z domiaru za reklamę suplementów).
Formalnie więc beneficjentem nie będzie budżet państwa, tylko budżet NFZ. Pozornie więc nowy podatek nie będzie miał wpływu na deficyt budżetowy. Ale tylko pozornie, bo przecież wyższy wpływ do NFZ pozwoli zmniejszyć o tę kwotę dotację budżetową do państwowego „operatora zdrowotnego”.
Budżet NFZ to 97 mld zł. Pieniądze, która tam trafiają, pochodzą głównie z naszych składek. Ale jest też pula rządowa w postaci bezpośredniej dotacji z budżetu, np. na skrócenie kolejek, podwyżki pensji, itp. Rocznie to ok. 5 mld zł, m.in. na ratownictwo medyczne (2,1 mld zł, dzięki tej kasie karetka przyjdzie nawet wtedy, gdy nie opłacamy ubezpieczenia), leki za złotówkę (830 mln zł), świadczenia wysokospecjalistyczne (500 mln zł).
Koszty zdrowotne cukru. To będzie dieta cud?
Gdyby pieniądze z podatku od cukru zostały przeznaczone w całości na walkę z otyłością, a przynajmniej na leczenie jej skutków, to wystarczyłoby ich na sfinansowanie kosztów leczenia cukrzycy, które wynoszą obecnie ok. 1,7 mld zł i wzrosną do 2025 o pół miliarda złotych według najbardziej prawdopodobnego scenariusza.
Ale cukier wywołuje nie tylko cukrzycę. Wachlarz chorób jest szeroki jak ujście Mississippi. Nowotwory, choroby serca, astma, zwyrodnienie stawów. Trzy najbardziej skorelowane z cukrem schorzenia to: nadciśnienie, zwyrodnienia, choroby pęcherza żółciowego. Dodając do tego trzy inne, czyli dysplidemię (problemy z gospodarka tłuszczową), bezdech i stłuszczenie wątroby, okazuje się, że z powodu „słodkiego” życia Polaków rocznie NFZ wydaje na refundację świadczeń dodatkowe 2,1 mld zł.
OECD: duży brzuch zwiastuje koniec kariery. Także w Polsce
Do tego należałoby doliczyć koszty absencji w pracy, koszty przedwczesnych zgonów czy koszty pośrednie – zakup leków na bóle stawów, koszty rehabilitacji itp. itd. Według NFZ osoba, której zgon można powiązać z konsekwencjami spożycia słodkich napojów, żyje przeciętnie o 15 lat krócej niż średnio osoba w jej wieku. Rocznie takich osób jest 1400.
OECD przygotowała potężny raport o otyłości: przyczynach, skutkach, także tych ekonomicznych (do pobrania pod tym linkiem). W sumie leczenie chorób wynikających z nadwagi (to coś gorszego niż otyłość), to dla 52 najbardziej rozwiniętych gospodarek świata koszt 423 mld dol. rocznie!
Analitycy OECD przyjrzeli się również naszemu społeczeństwu i wyszło im, że do 2050 r. ubytek naszego PKB z powodu nadwagi wyniesie 4,3% (czyli nie „wytworzymy” prawie co dwudziestej złotówki PKB), a przewidywany czas życia obniży się o cztery lata. Bo otyłość to więcej zwolnień lekarskich i nieraz szybsze przejście na emeryturę lub rentę.
Ale najciekawsze są wykresy „podatkowe”. OECD obliczyło, że aby wyrównać koszty budżetowe otyłości w społeczeństwie rząd w Polsce powinien podnieść rocznie podatki o 3,1%. Na tle innych krajów to jeden z najlepszych (czytaj: najmniejszych) wyników.
Oznacza to, że z naszą otyłością nie jest jeszcze aż tak źle. I sam fakt, że Ministerstwo Zdrowia chce zapobiegać rozptrzestrzenianiu się epidemii „chorób cukrowych” nie budzi żadnych pytań. Natomiast skuteczność metody „podatkowej” nie jest pewna. Choć z punktu widzenia rządzących jest to metoda zdecydowanie najmniej skomplikowana i najtańsza – a w zasadzie bezkosztowa.
źródło zdjęcia tytułowego: Marco Verch/PixaBay
Nazwa licencji: (Creative Commons 2.0)
źródło większości infografik i danych: zdrowedane.nfz.gov.pl