Wczasowicze dostają masowo rachunki do zapłaty – to klimat domaga się zadośćuczynienia za emisję CO2. Ile i w jakiej walucie powinniśmy „zapłacić”, żeby móc z czystym sumieniem wygrzewać się na plażach i zdobywać górskie szczyty? Policzyłem to!
Ci, którzy smażyli się na plażach Zakintosu, jedli flądrę nad Bałtykiem albo czekali w nieludzkiej kolejce na Kasprowym, powinni posypać głowę popiołem. Z każdym dniem wypoczynku zadali naszej planecie niepowetowane straty i przyczynili się do nowych susz, powodzi i huraganów – w skrócie – do ocieplenia klimatu. A przecież tegoroczny lipiec był najgorętszy w historii. I czerwiec też. A maj był czwarty najgorętszy w historii pomiarów. Aż strach pomyśleć, co będzie za rok. I czy nasze dzieci będą wiedziały co to śnieg?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ile CO2 emitujemy przez to, że… żyjemy?
Skąd ta odważna teza o szkodliwym wpływie wakacji na klimat? Już tłumaczę. Otóż wakacje to wielka wędrówka ludów. A jak podróżowanie, to emisja CO2. A jak emisja CO2, to przyspieszenie efektu cieplarnianego. Np. loty byłego już marszałka Sejmu „kosztowały” atmosferę ponad 225 ton CO2, co skrupulatnie policzyła Partia Zieloni.
Jeden były już marszałek wyemitował więcej CO2, niż 30 rodaków przez rok. Dworujemy z ex-marszałka, ale nie ma się z czego śmiać, bo emisje CO2 w transporcie to bardzo poważny problem, z którym sobie nie wiadomo jak poradzić. Samochodów elektrycznych jest jak na lekarstwo, a emisje CO2 z prywatnych środków transportu zamiast spadać, rosną.
Polska zajmuje 21 miejsce na świecie pod względem emisji CO2 – emitujemy tego gazu jakieś 330 mln ton rocznie. Sporo, ale daleko nam do Chin (10,6 mld ton), USA (5,2 mld ton), czy Indii (2,5 mld ton). Ale lepiej przyjrzeć się emisji w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wychodzi jakieś 7-11 ton na jednego Polaka w zależności od metodologii – dla uproszczenia niech będzie 10 ton emisji CO2 na jednego obywatela Polski rocznie. Dlaczego aż tyle?
Już samo używanie energii – a na prąd w mieszkaniach mamy wszystko – przynosi niemałe koszty. Według kalkulatora MyClimate przeciętne gospodarstwo domowe, liczące cztery osoby i zużywające 2500 kWh energii, zostawia po sobie 3 tony (3000 kilogramów) CO2.
Do tego jeszcze ślad węglowy związany z odżywianiem. Ślad węglowy samej tylko polskiej branży mięsnej wynosi 5,5 kg CO2 na 1 kg mięsa, np. dla produkcji steków i kiełbas jest to 13 kg CO2, a dla drobiu – 3,5 kg. Dane źródłowe tutaj. Załóżmy, że przykładowa polska rodzina zjada średnio co drugi dzień 1 kg mięsa. Dziennie wychodzi przy tym emisja 5,5 kg CO2. Rocznie – 2 tony na rodzinę.
Mógłbym wyliczać dłużej, ale chyba nie muszę. Na tle świata pod względem emisji CO2 na głowę plasujemy się w czwartej dziesiątce, więc nie jest z nami jeszcze aż tak źle. Ale wakacje to specyficzny czas, gdy cały podróżujący świat zużywa CO2 znacznie więcej. Do tej pory liczyliśmy jaki jest koszt finansowy wakacji z biurem podróży. A że dziś ekonomia idzie w parze z ekologią, czas sprawdzić koszt klimatyczny wakacji.
Lepsza Grecja, czy Władysławowo? Klimatycznie, nie finansowo
Na pierwszy ogień – wakacje we Władysławowie. Według rankingów to najpopularniejsza w Polsce miejscowość letniskowa, którą odwiedza rocznie 500.000 plażowiczów i amatorów jodu. Bliskość Warszawy, otwarte morze i nie taki najgorszy dojazd w porównaniu z innymi miejscowościami – to zalety tego miejsca. Ale jaki ślad w naturze zostawi po sobie 4-osobowa rodzina, która wybrała się tam samochodem?
Z Warszawy autostradą to jakieś 470 km. Rodzina nie mogła się doczekać rządowego programu dopłat do bezemisyjnych samochodów elektrycznych, więc bagaże pakują do swojego samochodu – 6-letniego diesla. Załóżmy, że ich dociążony samochód emituje ok. emituje 130 gramów CO2 na 1 km jazdy. Licząc w dwie strony (1000 km), mamy 130 kg CO2.
A jakby to wyglądało w wariancie wakacji zagranicznych? Załóżmy, że nasza rodzina wybiera się do Grecji na wczasy all inclusive. Koszt finansowy? Podobny do wczasów nad Bałtykiem, może być nawet taniej – w zależności od klasy hotelu jaki wybierzemy. A koszt CO2?
Olbrzymim obciążeniem dla klimatu będzie podróż samolotem. Do Grecji jest jakieś 2300 km. Można ten dystans przebyć samochodem, ale mówimy o wakacjach i chcielibyśmy odpocząć, więc wybieramy samolot. To ciężki grzech.
Boeing 787-8 Dreamliner pomieści ponad 125.000 litrów paliwa lotniczego. W trakcie godziny lotu samolot może spalać średnio około 6.000 litrów paliwa. Czyli 100 litrów na minutę, 1,6 litra na sekundę! W porównaniu nawet z najbardziej paliwożernymi samochodami to prawdziwy smok.
Ile CO2 zużyje wąskokadłubowy samolot Boeing 737 czy Airbus A320? Według wspomianego kalkulatora na takiej trasie ślad węglowy CO2 w przypadku lotu dla 4 osób wyniesie 2,6 tony na trasie Warszawa-Zakintos-Warszawa. A więc podróż do Grecji to ślad węglowy w rzędu 2600 kg, czyli 20 razy więcej, niż podróż zapchanym po dach autem na polskie Wybrzeże.
Elektryczność ogranicza CO2. Pociąg, samochód, hulajnoga
Wychodzi na to, że wakacje nad poczciwym, chłodnym, ale naszym Bałtykiem to idealne rozwiązanie dla klimatu. Co z tym fantem zrobić? Czy mamy sobie odmawiać wakacji? Chodzi o to, by zmienić swoje nawyki. Po pierwsze: ograniczyć długodystansowe loty samolotem. Gdy wybieramy się na Karaiby, czy do Tajlandii – koszty emisji CO2 rosną niebotycznie. W czasie podróży z Polski do meksykańskiego kurortu Cancun zostawiamy ślad węglowy (4-osobowa rodzina) w wysokości 14 ton. Na Zakintos – wspomniane wyżej niecałe 3 tony, a do Władysławowa – 130 kg.
Tam, gdzie się da, można byłoby jeździć pociągiem. Skład klasy Intercity emituje ekwiwalent ok. 12 g CO2 na 100 km. Czyli koszt dotarcia nad morze to „tylko” 10,8 kg CO2. Trzynaście razy mniej, niż w przypadku jednego tylko samochodu. Brzmi pięknie, szkopuł w tym, że nie do wszystkich miast wybrzeża dojeżdża pociąg elektryczny. Od Gdyni przecież podpinana jest lokomotywa z silnikiem diesla, która spala… nawet 200 litrów na 100 km. Z drugiej strony skład pociągu nie zabiera 4 pasażerów, tylko grubo ponad setkę, więc koszty emisji rozkładają się między podróżnych.
Do Grecji też nie ma szybkich pociągów. Jest pomysł, by w trosce o klimat zbudować paneuropejską sieć kolejową, by przynajmniej po kontynencie nie trzeba było tyle latać. Generalnie, jeśli chcemy ulżyć Matce Ziemi, wybierajmy transport zbiorowy i zelektryfikowany – pociągi, tramwaje, trolejbusy, czy coraz popularniejsze miejskie autobusy elektryczne. A jeśli poruszamy się po mieście – hulajnogi i samochody elektryczne na minuty.
A co jeśli ciągnie nas w dalekie krainy? Jestem daleki żeby komukolwiek odmawiać prawa do podróży i zwiedzania. W końcu podróże kształcą. Można więc w miarę bezkarnie i z czystym sumieniem podróżować, o ile… zatrzemy zostawione po sobie węglowe ślady. A jak?
Czy w walce z CO2 staniemy się leśnikami?
Można to zrobić kompensując wytworzoną emisję – najprościej poprzez sadzenie drzew. Różne ich gatunki pochłaniają CO2 w różnym stopniu, ale można przyjąć, że średniej wielkości drzewo absorbuje rocznie 5 kilogramów CO2, a samo jest w stanie wyprodukować rocznie ilość tlenu zużywaną przez człowieka w ciągu 2 lat życia. Czyli żeby skompensować podróż do Władysławowa samochodem musielibyśmy zasadzić 57 drzew – najlepiej by były to klony lub platany klonolistne, bo te gatunki najlepiej pochłaniają CO2.
W przypadku podróży nad morze pociągiem, liczba drzew niezbędnych do zasadzenia spada do 33. Ale żeby skompensować podróż do Grecji musielibyśmy nasadzić aż 560 drzew! To już prawie bór. Czy zatem we wrześniu, po wakacjach należy się spodziewać wysypu ogrodników, którzy będą sadzić drzewa gdzie popadnie? Na szczęście nie.
Ponieważ CO2 nie zna granic, nie musimy lasów sadzić u nas. Zwykle strony internetowe, które umieszczają kalkulatory emisji, dają też linki do fundacji, które przyjmują wpłaty na rzecz sadzenia lasów właśnie. Czyli najpierw obliczamy jaki zostawiamy ślad węglowy, a potem możemy od razu go zatrzeć i wykupić „cegiełkę”, z której wolontariusze sfinansują nowe nasadzenia, albo inne proekologiczne projekty.
Można też wybrać prostszą opcję – niektórzy przewoźnicy już na etapie rezerwacji biletu oferują dodatkową opłatę kompensacyjną, która ma zneutralizować nasz ślad węglowy – taką opcję ma FlixBus. Jak sprawdziłem taka eko-składka to 1-6% ceny biletu, a decyduje się na nią co 1o pasażer.
źródło zdjęcia: PixaBay: PixaBay