Trzeba było współpracy banku, firmy energetycznej i dużego koncernu samochodowego żeby na ulicę Warszawy mogło wyjechać 500 samochodów elektrycznych do wypożyczenia na minuty. innogy GO! to pierwsza taka usługa w Stolicy, bo do tej pory – w carsharingu u konkurencji – płaciliśmy oddzielnie za minutę i za przejechane kilometry. Jest prościej, ale czy jest taniej?
Ostatnio nie ma miesiąca by w Warszawie nie startowała jakaś nowa usługa współdzielenia. W ubiegłym roku nie miałem w telefonie żadnej apki „sharingowej” – dziś mam już sześć, a od mozaiki ikonek na pulpicie telefonu może się zakręcić w głowie. Jak tak dalej pójdzie, w telefonie zabraknie miejsca i trzeba będzie przymierzyć sie do selekcji.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
W ciągu ostatnich dwóch lat pojawiły się trzy aplikacje samochodowe (4Mobility, TrafiCar, Panek), a w ciągu ostatniego roku: dwie aplikacje do korzystania ze skuterów (JedenŚlad, Binkee, jest też Scroot z nieco większymi pjkazdami), dwie do elektrycznych hulajnóg (Hive, Lime). Cykliści mają jeszcze aplikacje rowerowe – Veturilo i ACROBike. Gdy dołożymy do tego Ubera, Bolta, czy MyTaxi, że o apkach biletowych nie wspomnę, to robi się tłoczno.
Do tego grona dołącza właśnie w Warszawie carsharing samochodów napędzanych nie etyliną (jak w Traficarze), nie hybrydowo (jak w Panku), ale elektronami pod marką innogy GO! Wykrzyknik tylko po części oddaje stan moich emocji – to część nazwy własnej owej usługi. Ale podniecenie w tym przypadku jest uzasadnione – to pierwsza usługa najmu samochodów nie tylko w 100% „elektryczna”, ale pierwsza w Warszawie rozliczana tylko za czas jazdy, a nie za kilometry. Do tego stworzona przy współpracy z BMW i ING Bankiem Śląskim (do roli banku jeszcze wrócimy).
W ręce Warszawiaków trafia 500 egzemplarzy 100% elektrycznych BMWi3. To ogromna liczba – tyle mniej więcej sprzedaje się samochodów elektrycznych w Polsce w ciągu roku! Ile to kosztuje? Czy ten mariaż bankowo-motoryzacyjno-energetyczny stworzył jakąś wartość dodaną dla klientów? A może spowodował obniżkę cen przejażdżek na minuty?
Czy samochód elektryczny będzie czekał naładowany?
Tym samym Warszawa doczekała się jednego z największych w Europie po Madrycie i Stuttgarcie (ale to o połowę mniejsze miasto) systemu elektrycznych aut na minuty. Jak to działa?
Od strony technicznej prochu się nie wymyśli – tak jak w przypadku konkurencji, po ściągnięciu aplikacji pokazuje się mapka z zaznaczonymi pojazdami. Wybieramy najbliższy, rezerwujemy, podchodzimy i przy pomocy telefonu otwieramy. Jeśli korzystaliśmy już z aut na minuty, nie będziemy mieć żadnego problemu z obsługą Innogy GO!
Aplikacja pod względem szybkości i płynności działania dorównuje TrafiiCar i na głowę bije Panka, który notorycznie mi się zawiesza, albo traci połączenie z samochodem.
Samochodów jest mnóstwo – najbliższy znalazłem w odległości 5 minut spacerem. Stylistka wnętrza i liczba guzików jest nieco przytłaczająca i trudno powiedzieć żeby była intuicyjna, ale to może kwestia przyzwyczajenia. Wrażenie z jazdy są jak najlepsze, a skradzione spojrzenia przechodniów bezcenne.
Mimo, że to auta elektryczne, to nie będą podpięte na stałe do żadnej ładowarki – odbierać i parkować auto możemy w dowolnym miejscu (o ile znajduje się w granicach strefy działania usługi). Warto o tym przypomnieć, bo na inauguracyjnej konferencji podały pytania niedowiarków, czy to aby w ogóle możliwe i opłacalne, że przy niewielkim zasięgu samochodów – bateria starcza na mniej więcej 180 km jazdy – samochody będzie można zostawiać gdziekolwiek, tak jak spalinowe odpowiedniki, bez przypięcia do źródła prądu.
Samochód będzie można podładować samemu w jednej z 40 ogólnodostępnych, darmowych ładowarek. Oprócz tego operator systemu wyśle swoje brygady, które będą dbać o to, by samochody były zawsze naładowane i gotowe do drogi. Posłuży do tego dodatkowych 30 superwydajnych słupków ładujących (niedostępnych dla postronnych).
Czytaj też: Oni „załatwią” car-sharing? Scroot, Blinkee i JedenŚlad, czyli skutery opanowują Warszawę
Czytaj więcej: Furgonetki na minuty zalewają polskie miasta. Ekstrawagancja czy niezbędna konieczność?
Kilometrówki są passe? Prawdziwe auto na minuty!
Cennik w elektrycznym carsharingu wygląda zupełnie inaczej niż w przypadku konkurencji. Płaci się tylko za minuty, a nie za przejechane kilometry, czyli łatwiej oszacować koszt przejazdu – wynosi on 1,19 zł za minutę. A jeśli chcemy spróbować dynamicznej jazdy – zapłacimy 1,49 zł za minutę jazdy modelem z dopiskiem „S” (jak sport).
Jak te ceny mają się do propozycji konkurencji? W wartościach bezwzględnych wychodzi drożej. Najtańszy carsharing w wydaniu firmy Panek, czyli podróż malutką Toyotą Yaris, kosztuje 50 groszy za minutę plus 65 groszy za kilometr.
Weźmy trasę spod okolic Arkadii w pobliże Galerii Mokotów (10 km) i porównajmy koszty we wszystkich firmach carsharingowych. Czas minimalny przejazdu ustaliliśmy na podstawie Google Maps, maksymalny zaś z własnego doświadczenia. W zestawieniu uwzględniliśmy ten sam model elektrycznego BMW, który jest we flocie firmy 4Mobility.
Poza godzinami szczytu 20 minut/10 km
- 4Mobility – BMW i3 – 26 zł
- 4Mobility – BMW3 – 24 zł
- innogyGo – 23,8 zł
- Traficar – 18 zł
- Panek – 16,5 zł
W godzinach szczytu 40 minut/10 km
- 4Mobility – BMW i3 – 52 zł
- innogyGo – 47,6 zł
- 4Mobility – BMW3 – 39 zł
- Traficar – 28 zł
- Panek – 26,5 zł
Widać, że elektryczny carsharing plasuje się raczej w górnych widełkach dostępnych w Warszawie usług aut na minuty i że lepiej nim jeździć w czasie, gdy nie ma zatorów. Chociaż z drugiej strony skoro to auto elektryczne, to możemy bezkarnie i zgodnie z prawem wjeżdżać na buspasy, więc nie tracimy cennych minut na stanie w korkach i możemy wyprzedzić kierowców z innych firm, którzy dopłacają za minuty bezczynności.
Warszawski carsharing „elektryków” jest cenowo porównywalny, a nawet nieco tańszy niż wrocławski (tam ta nowinka działa już od pewnego czasu!). Po ostatniej, marcowej podwyżce cen Vozilla, która oferuje wyłącznie samochody elektryczne (ale tańsze Nissany Leaf) bierze 1,1 zł za minutę jazdy po centrum Wrocławia i 1,3 zł po peryferiach. Cena ustalana jest na końcu, w zależności od tego, jak daleko od śródmieścia zostawimy samochód.
Żeby „nałapać ryb” do swojego akwarium innogy GO! zachęca pierwszą 15-minutową przejażdżką za 1 grosz. Zapewne skusi się wiele osób, które będą chciały przetestować legendarne, elektryczne przyspieszenie – dla nich będzie to pierwszy kontakt z elektromobilnością.
Czytaj też: Czy samochody na prąd mają sens dla konsumentów?
Skoro jest elektryczny samochód, to może w zestawie powinna być i elektryczna hulajnoga?
BMWi3 kosztuje ok. 160.000 zł, czyli tyle, ile dwie hybrydowe Toyoty Yaris. Mimo to cena za wynajem nie jest dwa razy wyższa. Jak to możliwe? Ktoś za to musiał dopłacić ;-). W tym przypadku do warszawskiego systemu aut na minuty dołożył się bank ING, który mocno wspiera ekologię – ta grupa finansowa m.in. nie inwestuje i nie finansuje projektów około-węglowych. Do tego bank leasinguje superwydajne stacje ładowania aut elektrycznych. W ilu procentach samochód innogy GO! jest wspierany przez ING? Tego bank nie zdradza.
Czego mi brakuje? Raczej czego mam za dużo – wspomnianych na początku aplikacji do poruszania się po mieście – od tych, przy pomocy, których kupuje bilety, po transport – elektryczne hulajnogi, skutery, samochody i dostawczaki. Czekam aż w końcu ktoś pogodzi wodę z ogniem i stworzy jakiś agregat, podobne powstają już w Skandynawii. U nas pierwszy na linii startu ustawia się platforma Free Now, która zastąpi MyTaxi (odpowiadają za nią koncerny Daimler i BMW).
źródło zdjęcia: mat. prasowe