Czy car-sharing, czyli wynajmowanie samochodów na minuty, może być w dużych polskich miastach realną alternatywą dla własnego samochodu lub komunikacji miejskiej? Jeszcze rok temu wydawało mi się, że do tego daleka droga, ale teraz… Podsumowuję mój rok z car-sharingiem
W Warszawie działają trzy duże sieci samochodów na wynajem – 4mobility, Panek i Traficar. Ale myliłby się ten, kto chciałby korzystać tylko z jednej z nich. Żeby w miarę swobodnie poruszać się po mieście tak naprawdę trzeba korzystać ze wszystkich. A najlepiej wspomagać się również skuterami na minuty (Blinkee, JedenŚlad) oraz hulajnogami (Lime). Od czasu do czasu można też wsiąść do furgonetki na minuty (Citibee) i pojechać do meblowego na większe zakupy.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Czytaj więcej: Furgonetki na minuty zalewają polskie miasta. Ektrawagancja czy niezbędna konieczność?
Czytaj też: W polskich miastach są już hulajnogi na minuty. Pojeździłem i…
Czytaj też: Oni odetną prąd car-sharingowi? Warszawę i kraj zaleją… skutery na minuty. Ja już jeździłem
Auto na minuty: kiedy mi się przydało?
Na początku myślałem, że auto na minuty nie będzie nigdy moją ważną potrzebą. Nawet nie dlatego, że mam własne auto, ale też dlatego, że Warszawa ma dobrze rozbudowaną komunikację publiczną i że wciąż można jeździć „po taniości” samochodami typu Uber lub Traficar. Raz na jakiś czas trafi się też promocja w MyTaxi, czyli legalnej aplikacji taksówkowej. Jesli więc zdarzy mi się potrzebować transportu, to opcji do wyboru poza car-sharingiem jest sporo.
Zarejestrowałem się w dwóch aplikacjach car-sharingowych (w trzeciej chciałem, ale wyskoczył błąd i już nie próbowałem). Jestem zweryfikowanym i dość aktywnym użytkownikiem car-sharingu od Panka i Traficar.
Przykłady, w których to się może przydać? Podaję przykłady z życia (mojego) wzięte. Np. odstawiłem auto do serwisu i musi tam zostać przez kilka dni, a nie chcę płacić za samochód zastępczy. Albo: muszę zawieźć dzieci do szkoły, a potem zaraz wsiąść do pociągu na drugi koniec Polski. Albo: przyjechałem z drugiego końca Polski i wysiadam na dworcu, z którego nie jedzie tramwaj do mojego domu, ale… stoi tam auto na minuty.
Albo: muszę się względnie szybko dostać na samolot (albo przynajmniej do pociągu, który jedzie na lotnisko), a korzytsając z komunikacji miejskiej musiałbym się przesiadać i poświęcić godzinę. Albo: mam spotkanie na drugim końcu miasta i wiem, że będę spożywał trunki wysokoprocentowe. Chcę szybko dojechać (mógłbym taksówką, ale zapłaciłbym z 50 zł), ale wiem, że nie powinienem autem wracać. Albo: mam trzy spotkania w ścisłym centrum i nie chcę jechać własnym autem, bo musiałbym płacić za parkowanie.
Czytaj też: Samochód – to będzie kolejne pole bitwy w płatnościach. Będziemy kupowali jadąc
Czytaj też: Jak policzyć na jaki samochód tak naprawdę cię stać? Liczymy!
Panek kontra Traficar. Które auta wolę?
Nawet mając własny samochód od czasu do czasu wsiadam do tego wynajmowanego na minuty. Do którego? Rejestracja była najprzyjemniejsza w Traficar (u Panka było więcej pól do wypełnienia i musiałem kilka godzin czekać na aktywację apki), więc mam do nich słabość.
Auta lepsze ma Panek (fajne Toyoty Auris z automatyczną skrzynią biegów, do której wszakże trudno mi się przyzwyczaić). Uruchomienie auta łatwiejsze jest u Panka (nie trzeba – jak w Traficar – skanować QR kodu i wkładac karty sieciowej do panelu sterowania).
Ale za to ogólnie przyjaźniejszy dla klienta jest Traficar. W Panku na starcie jest naprawdę debilna procedura „inspekcji”. Użytkownik powinien obejrzeć auto i wypisać wszystkie uszkodzenia, zarysowania, wgniecenia. W połowie przypadków mojego wynajmu było ciemno, czasem padało. A w pozostałych mi się spieszyło.
Przyznam, że nieswojo się czuję wsiadając do auta Panka. Chyba nie tylko ja. Przy „elektronicznej ewidencji” jednego z aut widziałem Wypisanie „brak elementu” we wszystkich rubrykach.
Przeskakiwanie między aplikacjami? To bez sensu
Choćbym chciał pokazać wierność jednej marce car-sharingowej- nie mogę. Żadna nie ma wystarczająco dużo samochodów, bym miał gwarancję, że o każdej porze dnia i nocy znajdę w pobliżu jeden. Więcej aut ma Panek, ale zdarzyło się, że do najbliższego samochodu (w tym przypadku – Traficara) musiałem dojść 600-700 m. To już niezły kawałek.
Co mi przeszkadza? Że nie ma pełnowartościowej usługi typu Booking.com dla car-sharingu. A więc że nie mogę zarejestrować się w jednej aplikacji, za pośrednictwem ktorej będę mógł korzystać ze wszystkich car-sharingów. Proste agregatory co prawda już są, ale działają słabo.
Jest Carmap, która na razie pokazuje tylko wszystkie „sharingi” motocyklowe oraz Take&Drive, w którym są motocykle i Panek. A ich użyteczność ogranicza się do przekierowania do aplikacji car-sharingowych, w których trzeba się i tak zarejestrować.
Chciałbym mieć jedną aplikację, w której zobaczyłbym wszelkie dostępne pojazdy na minuty (trzy firmy samochodowe, dwie-trzy motocyklowe i jedna z hulajnogami) i mógłbym od razu je wynająć. Albo poinformować apkę gdzie chcę się dostać, a ona sama zaproponowałaby mi optymalne opcje transportu car-sharingowego.
Domyślam się, że coś takiego nie powstanie, bo firmy oferujące auta na wynajem mają własne aplikacje i wierzą, że klienci będą z nich korzystać „na wyłączność”. Po sobie widzę, że to na razie niemożliwe, bo aut jest zwyczajnie za mało.
Czytaj też: Duży ubezpieczyciel wprowadza auta zastępcze w car-sharingu! Dostaniesz ponad 100 zł dziennie, na zawsze
Car-sharing: dla tych, którym naprawdę się chce
A to oznacza, że chcąc „na poważnie” używać car-sharingu muszę rejestrować się i mieć w smartfonie dwie-trzy (albo i więcej) aplikacje, w każdej się rejestrować i do każdej przypiąć kartę płatniczą. Trzeba mieć naprawdę sporo deteminacji w sobie, żeby się aż tak poświęcić. Dlatego być może zainteresowanie car-sharingiem w Polsce jest umiarkowane.
Drugim powodem moga być ceny. Fakt, że z północy Warszawy na Dworzec Centralny mogę dojechać autem na minuty za 20 zł, gdy taksówka kosztowałaby 40-50 zł to niezaprzeczalny plus. Ale jeśli porównać car-sharing z Uberem lub Taxify to różnica nie jest już tak miażdżąca. Car-sharing jest trochę tańszy, ale góra o 20-25%. A powinien być dużo tańszy, bo odpada koszt szofera.
Czytaj też: Najem na krótki czy długi termin? A może Uber? Co się komu bardziej opłaca? Liczymy!
Czytaj też: Czy warto wziąć auto na minuty? Porównuję car-sharing w 4Mobility i Traficar
W dodatku odnoszę wrażenie, że firmy car-sharingowe zaczynają kombinować. Widzę na lotnisku samochody Panka, ale okazuje się, że to jest „płatna strefa” i żeby takim odjechać musiałbym dopłacić 9 zł za „trzaśnięcie drzwiczkami”. Co to ma być? Dlaczego mam ponosić koszty parkowania? Gdybym chciał to robić, przyjechałbym na lotnisko własnym samochodem.
Albo inny kwiatek: rezerwuję auto Panka przed Dworcem Centralnym i wyskakuje mi, że mam płacić „opłatę za rezerwację” w wysokości 10 gr. za minutę. Niby nie majątek, ale to zwiększyło koszt ostatniego wynajmu o złotówkę (z 20 do 21 zł). Takie numery na pewno nie służą popularyzacji car-sharingu.