Karty wielowalutowe pozwalają zaoszczędzić sporo pieniędzy na płatnościach za granicą. Wszystko idzie gładko, jeśli płacimy taką kartą w strefie euro, USA czy Wielkiej Brytanii – czyli tam, gdzie obowiązują popularne, globalne waluty. W innych krajach karta wielowalutowa może stać się finansową pułapką, o czym przekonał się nasz czytelnik
W pewnym sensie karta wielowalutowa to hybryda karty walutowej i złotowej. Żeby nią płacić, trzeba mieć konto walutowe w banku, ale nie jest potrzebna dodatkowa karta do obsługi tego dodatkowego subkonta. Jej rolę pełni karta złotowa, którą na co dzień płacimy w polskich sklepach. Ona po prostu czasem „obsługuje” też subkonta walutowe klienta.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Karty wielowalutowe same potrafią rozpoznać, w którym kraju płacimy za zakupy i automatycznie przestawiają się na lokalną walutę. Płacąc taką kartą nie ponosimy kosztów przewalutowania – z rachunku karty ubędzie dokładnie tyle pieniędzy, na ile opiewa rachunek w sklepie.
Przeczytaj też: Nie musisz mieć karty wielowalutowej, by bez strachu płacić za granicą. Niektóre zwykłe debetówki to karty bezspreadowe. Mamy listę!
Przeczytaj też: To może być największa afera wakacyjna. Znów namierzyliśmy przymusowe przewalutowanie podczas płacenia kartą za zakupy! Mamy dowód
Jest pewna zasada, o której warto pamiętać. Otóż na rachunku walutowym musi być tyle środków, żeby wystarczyły na zapłacenie całego rachunku. Załóżmy, że do zapłaty jest 25 euro, a na koncie walutowym w euro podpiętym do karty tylko 20 euro. Wówczas cała płatność realizowana będzie z rachunku głównego karty, czyli w złotówkach. W takim przypadku narażamy się na niekorzystny przelicznik kursowy banku i ewentualnie – na prowizję za przewalutowanie.
„Nonsens dla klienta, nie dla banku”
Nie widzę powodów, żeby nie komplementować tego rozwiązania – pozwala zaoszczędzić na płatnościach za granicą i jest wygodne – wystarczy mi jedna karta w portfelu. Ale jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach.
Z reguły kartę wielowalutową można podpiąć do rachunków walutowych w euro, dolarach i funtach brytyjskich. Są jednak wyjątki. Bank PKO BP pozwala podpiąć aż 10 rachunków walutowych. Poza standardowymi walutami są jeszcze franki szwajcarskie, korony duńskie, szwedzkie, norweskie i czeskie, chorwackie kuny i węgierskie forinty.
To całkiem pokaźny walutowy wachlarz. Ale jak zadziała karta wielowalutowa, jeśli płacić nią będziemy w walucie spoza tej listy walut? W takiej sytuacji znalazł się pan Norbert, który w PKO BP ma kartę wielowalutową, do której podpiął rachunek w euro. Nasz czytelnik wybrał się do jednego z bardziej egzotycznych krajów, o ile pamiętam w Afryce Północnej.
Przeliczenia, których dokonał bank, gdy klient zaczął płacić w egzotycznym kraju, przerosły jego wyobraźnię. Najpierw organizacja płatnicza przeliczyła walutę kraju, w którym dokonano transakcji, na euro, a dopiero wtedy bank przeliczył kwotę w euro na złotówki i obciążył rachunek złotowy. Według pana Norberta, zastosowany mechanizm jest bez sensu.
„Dlaczego PKO BP nie obciąża rachunku w euro tylko rachunek złotowy, skoro po przewalutowaniu przez organizację płatniczą transakcja miała walutę euro, a ja mam w banku konto w tej właśnie walucie? W użyciu była przecież karta wielowalutowa, podpięta m.in. do tegoż eurowego rachunku?”
Mój czytelnik dodaje, że w wyniku takiej procedury musiał zapłacić około 2,5% dodatkowej prowizji od każdej transakcji – to koszt przeliczenia z euro na złotówki przez bank, w którym klient posiada rachunek eurowy i kartę wielowalutową. Gdzie tu sens, gdzie logika?
„Nonsens dla klienta, ale nie dla PKO BP” – pisze czytelnik, który – jak podkreśla – chciał być nowoczesny, ale przy takim podejściu banku do kwestii rozliczania transakcji rozważa przesiadkę na Revoluta lub na jedną z podobnych aplikacji, przy których nie trzeba martwić się o koszty przewalutowania, bo obsługują kilkadziesiąt lub ponad 100 walut.
Czytaj też: Pół miliona ludzi w te wakacje zabiera za granicę kartę Revolut zamiast bankowej. Ale co po lecie?
Nie tylko Revolut: Testowałem konkurencyjne rozwiązania. DiPocket, Monese, Igoria, N26, Mistertango, Curve… Która usługa jest najlepsza?
Przeczytaj też: Polska karta, niemiecki sklep i amerykański PayPal, czyli mieszanka wybuchowa. Klient chciał być rozsądny, a zobaczył… 150 zł prowizji!
Bank tłumaczy: „taki jest regulamin”
Ukłonem w stronę klienta w tej sytuacji powinno być rozliczenie transakcji na etapie wymiany lokalnej waluty na euro. Kolejne przewalutowanie na złotówki to przecież dodatkowe koszty. Zapytałem PKO BP, dlaczego stosuje takie procedury.
Bank wyjaśnia, że jeśli pod kartę wielowalutową zostaną podpięte rachunki walutowe prowadzone w 10 wcześniej wymienionych walutach i będą na nich odpowiednie środki, transakcje dokonywane w walutach tych rachunków będą rozliczane bezpośrednio na nich. Inaczej jest w przypadku innych walut:
„Gdy waluty danej transakcji nie można rozliczyć przy wykorzystaniu funkcji wielowalutowej karty, jest ona rozliczana na rachunku podstawowym dla karty, którym jest ROR prowadzony w złotych. Następuje wtedy standardowe przeliczenie kwoty transakcji na złote zgodnie z zasadami określonymi w warunkach prowadzenia rachunku, do którego została wydana karta. Rozliczenia transakcji kartowych opierają się na systemowo określonych standardach – nie ma możliwości od nich odejścia i rozliczania tych transakcji w inny sposób”
– usłyszałem w biurze prasowym. Bank dodaje, że „na bieżąco prowadzi analizy funkcjonowania swoich produktów również w zakresie rozliczeń”. Nie wiem, jak mam to rozumieć. Być może w banku ktoś zauważył, że sposób rozliczania opisanej transakcji jest bez sensu i może warto coś poprawić na tym polu?
Przeczytaj też: Płaciliście za granicą kartami Alior Banku lub T-Mobile? Sprawdźcie, czy banki (wreszcie) poprawnie rozliczają transakcje!
Przeczytaj też: Drogie bilety do kina? Pani Renata znalazła na to sposób. Płaciła kartą i bilety miała gratis. Aż poczuła, że ktoś ją oszukał. Na 33 seanse
W daleką podróż z kartą bezspreadową. Albo z apką typu Revolut
Tylko kilka walut w pakiecie wielowalutowym to niewątpliwie wada tego płatniczego rozwiązania, bo chroni nas przed często wysokimi kosztami przewalutowania tylko w strefie euro i kilku innych krajach (w zależności od oferty banku). Tak to jest, gdy bank próbuje naśladować Revoluta, ale średnio mu to wychodzi. Powstaje proteza, która czasem się sprawdza, a czasem nie daje rady.
Ale i na to jest sposób – karta bezspreadowa. To również karta złotowa, którą płacimy na co dzień w Polsce, ale nie trzeba do niej podpinać rachunków walutowych. Transakcja w lokalnej walucie przeliczana jest bowiem bezpośrednio na złotówki po dość konkurencyjnych kursach organizacji płatniczych. Bezspreadowe karty debetowe oferują Bank Pekao, Bank Pocztowy i Envelo Bank, Getin Bank, mBank, BNP Paribas, zaś kredytowe – Citi Handlowy i PKO BP. Tutaj ich przegląd.
Czytaj też: Testujemy konkurentów Revoluta. Który nie-bank równie dobrze daje sobie radę?
Czytaj też: Karta wielowalutowa: mBank, Alior, PKO i inne: jak działają i która jest najlepsza