W sposobach przemieszczania się po mieście można przebierać jak w ulęgałkach. Wybrać car-sharing, najem na długi termin, a może Ubera? Co będzie nie tylko najtańsze, ale i najwygodniejsze? Oto nasz subiektywny test
Posiadanie samochodu przestaje być „trendy”. Pokolenie milenialsów i młodsze pokolenie Z (czyli osoby urodzone po 2000 roku) zżyma się na myśl o posiadaniu samochodu. To dobre dla ich rodziców i dziadków. Młodzi chcą się przemieszczać, ale coraz mniej ważne jest dla nich posiadanie środka do tego transportu. Wystarczy im, że mogą go używać.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Za usługi coraz bardziej lubimy płacić w abonamencie: książki, czy muzykę chętnie po prostu odtwarzamy bez kupowania. Jak jest z samochodami? Czy wypożyczanie i wynajmowanie auta jest racjonalne z punktu widzenia stanu naszego portfela? Co wybrać jeśli poruszamy się po mieście, a co jeśli dojeżdżamy z przedmieść?
Car-sharing bywa tańszy niż autobus
Z samochodem jestem za pan brat od osiągnięcia pełnoletności, nie wyobrażam sobie życia bez własnych czterech kółek. Ale coraz częściej korzystam z car-sharingu, Ubera, a nawet z pomieszania tych form transportu. Jeśli wiem, że tam gdzie jadę nie zaparkuję, a podróż wypada w godzinach szczytu, to korki omijam metrem, potem przesiadam się na końcowy odcinek trasy do Ubera (spieszę się i nie chcę szukać auta na minuty) ale wracam już car-sharingiem i po drodze robię zakupy, które pakuję do bagażnika.
Po jednym z ostatnich takich tournee spojrzałem na rozliczenia: przejechałem Uberem niewiele, bo ok. 800 metrów więcej, ale za to zapłaciłem dwa razy tyle, co w aucie na minuty.
- Uber – trasa nr 1 – 1,9 km; 3 minuty przejazdu – koszt 10 zł
- Uber – trasa nr 2 – 3,84 km, 10 minut – koszt 12,27 zł
- Car- sharing – 5 km, 15 minut – koszt 11,5 zł
Czyli w sumie 5,74 km trasy w Uberze kosztowało mnie 22,27 zł. W car-sharingu 5 km – 11,5 zł. Dlaczego więc od razu nie wziąłem auta na minuty? Bo mi się spieszyło i wolałem dopłacić nieco do przewozu osób, niż szukać najbliższego auta na minuty. Mój rekord „ekonomiczności” w jeździe autem na minuty? 7 zł za 10 minut jazdy i 3 km. Gdybym zabrał się w dwie osoby, które nie mają karty miejskiej ,zapłaciłbym mniej niż na bilety autobusowe.
Auta na minuty stają się realną konkurencją nie tylko dla własnego samochodu, ale też dla komunikacji miejskiej w przypadku osób, które korzystają z niej nieregularnie. Teraz już wiem, że gdy następnym razem przyjedzie w odwiedziny rodzina spoza Warszawy, to zamiast kupować 5 biletów normalnych żeby przejechać 4 stacje metra, taniej będzie wsiąść w auto na minuty. Tym bardziej jeśli zamierzam wjechać do strefy płatnego parkowania – tam auta na minuty nie płacą.
Czytaj też: Samochód – to będzie kolejne pole bitwy w płatnościach. Będziemy kupowali jadąc
Najem krótkoterminowy kontra Uber. Porónujemy stawki
W dużych miastach pasażerowie mają całą paletę firm przewozowych, aut na minuty, skuterów na minuty, taksówek legalnych i tych zupełnie nielegalnych, czyli w ogóle nieewidencjonowanych przewozów typu „nocni kierowcy”, do których telefony mają tylko wtajemniczeni klienci. Żeby porównać co się bardziej opłaca – najem krótkoterminowy, czy długi musimy wprowadzić nieco uproszczeń i z czegoś wybrać.
Jeśli chodzi car-sharing, mój wybór padł na sieć aut na minuty Traficar (jest największa w Polsce). Ona liczy sobie: 0,5 zł za minutę jazdy, 0,8 zł/km, 0,1 zł za postój (czyli kiedy parkuję pod sklepem idę na zakupy, a samochód na mnie czeka). Kierowcy mają swoje preferencje – inni będą woleli sieć Panek, która ostatnia zabłysnęła tym, że do swojej floty dołączyła wymuskanego poloneza caro z 1993 r., a jeszcze inni wybiorą Audi A3 od firmy 4Mobility.
Dla porównania Uber kosztuje 4 zł na start, 0,25 zł za minutę, 1,3 zł/km. Pod warunkiem, że nie ma godzin szczytu. Jeśli popyt na kierowców Ubera jest duży, włączają się dynamiczne (czytaj – wysokie ceny), adekwatne do zainteresowania i zapotrzebowania na przejazdy. Rekordy bite są w Sylwestra, gdzie za powrót do domu z dalekiego Targówka musiałbym zapłacić w Uberze 200 zł, zamiast 20 zł. Dobrze, że miałem podwózkę ;-).
Czytaj też: W co gra Uber, gdy wystawia cenę przejazdu? Ta odpowiedź firmy na reklamację klienta zwala z nóg
Czytaj też: Zamówił Ubera, ale akurat nie było dostępnych kierowców. Nigdzie nie pojechał, ale jego karta – i owszem
Wady i zalety obydwu rozwiązań są powszechnie znane. Car-sharing to frajda z jazdy samochodem, wybór optymalnej trasy, ale trzeba znaleźć miejsce do parkowania. Wypożyczonym samochodem nie zaparkujemy np. na zamkniętych osiedlach, czy prywatnych parkingach.
Z przewozem osób nie ma tego problemu – to jest jego ogromna zaleta, że kierowca wiezie nas pod wskazany adres, a my nie musimy troszczyć się o miejsce parkingowe. Poza tym z car-sharingu nie skorzystamy po imprezie z procentami, do samochodu trzeba dojść (bywa, że w najbliższe auto jest oddalone o 20 min. spaceru, co powoduje że trzeba szukać alternatywnego środka transportu).
Czytaj też: Startuje dostawczy carsharing IKEA. Ale auta nie zostawisz gdzie chcesz. Kto na to pójdzie?
Jeździsz nie swoim autem. I płacisz niecały 1000 zł miesięcznie
Zróbmy prostą symulację. Załóżmy, że dziennie będziemy pokonywać w dwie strony 20 km w drodze do pracy i do domu, spędzając w samochodzie w sumie 60 minut – czyli 2×10 km i 30 minut. To akurat tyle, ile z Żoliborza na Dolny Mokotów.
Traficar: 16zł+30zł=46 zł
Uber: 26zł+15zł+4zł+4zł=49 zł
Dla porządku warto sprawdzić ile zapłacilibyśmy w licencjonowanej taksówce. Jeśli znaleźlibyśmy tę najtańszą, ze stawką 1,6 zł/km + 8 zł opłaty początkowej, to okazuje się, że w jedną stronę koszty nie są jeszcze takie wysokie: 16 zł+8 zł=24 zł, czyli niewiele więcej niż oferują alternatywne przewozy. Ale jeśli mielibyśmy wracać też taxi, to musimy dodać kolejne 8 zł opłaty początkowej. Wtedy wartość naszej dziennej jazdy to już 48 zł – to ciągle atrakcyjna w stosunku do przewozów cena. Problem w tym, czy znajdziemy taksówkę akurat w tak niskiej cenie 1,6 zł/km. Standardem staje się 2 zł/km, a nawet 2,4 zł/km.
W tym zestawieniu Traficar z ceną 46 zł wysuwa się na prowadzenie, bo w jego przypadku nie ma opłat początkowych (w Uberze to 4 zł). Ale widać, że atrakcyjność car-sharingu versus Uber jest niższa jeśli stoimy w korku. Dwa razy wyższa opłata za minutę jazdy zjada nam to, co zaoszczędziliśmy na o 50 groszy tańszym kilometrze.
W skali miesiąca, czyli 20 dni roboczych koszty wyglądają to następująco:
Traficar: 46zł x 20dni=920 zł
Uber: 49zł x 20dni=980 zł
Oczywiście, nie zapominam o tym, że warunki drogowe są zmienne – korki i zatory mogą być raz mniejsze, raz większe, czasem nie ma samochodu do wypożyczenia w pobliżu, albo Uber się spóźnia, bo kierowca nie może trafić pod nasz adres. Te wszystkie zmienne trzeba brać pod uwagę kalkulując to co nam się bardziej opłaca, wyliczenia są poglądowe.
Poza tym, to same koszty dojazdu do pracy, a przecież jeszcze czasami trzeba zrobić zakupy, odwieźć dziecko do szkoły, podjechać do rodziny, do lekarza: okazji do korzystania z samochodu jest mnóstwo.
Ten dodatek szacuje na umiarkowane 15-20% więcej, czy ok. 150-200 zł w zależności od częstotliwości i długości przejazdów. Czyli intensywne korzystanie z przewozu osób i rezygnacja z własnego auto to „wydatek” ok. 1000-1200 zł miesięcznie. Im mniejsze korki, tym lepiej dla car-sharingu, co cena będzie atrakcyjniejsza.
Jeśli wybierzemy Ubera, to możemy wozić się niemal jak król, albo prezes banku – mamy w końcu auto z szoferem, nie musimy kręcić kierownicą ani machać skrzynią biegów, to nie my jedziemy, ale jesteśmy wożeni. Co prawda szofer jest z Indii, a auto rozklekotane, ale za to próg wejścia na tron jest niski 😉
Czytaj też: Oto idea. Zamiast kupować auta możesz je… wynająć. Sprawdzam ofertę Idea Banku
Leasing auta zamiast car-sharingu? Jeśli prowadzisz działalność gospodarczą…
Jeśli zależy nam prostocie i na tym, żeby – tak jak w najmie krótkoterminowym – nie zamrażać pieniędzy inwestując w półtorej tony blachy na własność, nasz wybór powinien zwrócić się w stronę oferty najmu długoterminowego.
Reklamy od jakiegoś czasu czasu kuszą ofertami typu „nowe auto za 700 zł miesięcznie”. W kraju gdzie park samochodowy ma średnio 15 lat, i gdzie sprowadzamy z Zachodu prawie milion aut z drugiej albo i z trzeciej ręki rocznie, użytkowanie pachnącego nowością samochodu za 700 zł jest kuszące.
Czytaj też: Taksówkarze modlą się o „Uber lex”? Oto trzy powody, które sprawiają, że Uber może spać spokojnie
Część z tych ofert to leasing dostępny tylko dla firm, który w dodatku wymaga np. 15-20% wkładu własnego. Auta używamy przez 3 lata, a potem mamy wybór – wykupujemy je na własność, albo bierzemy następny. Problem w tym, że jeśli chcemy znów mieć nowe auto, znowu musimy wyłożyć wkład własny i od nowa zacząć spłacać raty, które właścicielowi pokrywają koszty utraty wartości auta.
A leasing bez wpłaty własnej i bez wykupu? Ile to kosztuje? Sprawdziłem ofertę popularnej marki z niższej półki: silnik 1,6 l diesel, okres wynajmu 3 lata, maksymalny przebieg 120.000 km – cena miesięczna 1950 zł netto (czyli bez VAT). Po tym czasie oddaję auto i wybieram sobie nowe.
Najtańsze jakie znalazłem to mini-samochód dwudrzwiowa Skoda Citigo – silnik o pojemności 1 litra i moc 60 KM. Cena? – 534 zł netto miesięcznie. Wybrałem też inny samochód, porównywalny do tego, jaki można znaleźć w Uberze, czyli Toyotę Auris 1,6 litra, benzyna – cena 1899 zł netto miesięcznie w umowie na rok.
W cenie jest to co obejmuje najem długoterminowy, czyli ubezpieczenie, assistance, serwisowanie i ogumienie w cenie raty – i uwaga limit kilometrów 26.000. Do tego kaucja w wysokości dwukrotności raty najmu.
Najem długoterminowy dla osób fizycznych. Czy wygrywa z car-sharingiem?
Na rynku pojawiła się oferta auta w abonamencie, którą wprowadziła firma Carsmile. To również najem długoterminowy, w którym płacimy miesięczną ratę, a umowę można podpisać na minimum rok, a maksymalnie na 5 lat. Ale ta oferta jest dostępna także dla osób fizycznych. Podobne oferty mają np. Fiat, Idea Bank oraz MasterLease i jeszcze kilka firm.
Prześwietliliśmy Carsmile.pl w tekście: Rusza Carsmile, wirtualny salon samochodowy. Zasubskrybuj dowolne auto i płać za nie jak za Netflix. Ma być uczciwiej, niż u konkurencji
Carsmile.pl ma kilka zalet. Np. jeśli z samochodem coś złego się stanie z winy użytkownika – płaci tylko wkład własny w szkodę w wysokości 500 zł. Resztę pokrywa ubezpieczyciel. I to niezależnie od skali szkód. Z kolei jeśli klient straci pracę, to może bezkosztowo skrócić okres najmu, domyślnie ustawiony na 12 miesięcy lub wielokrotność.
Ceny? Opel Astra 1,4 litra za 1810 zł brutto miesięcznie w umowie na rok (w pakiecie all inclusive) bez wkładu własnego. Słono, ale to umowa na rok. Jeśli ją wydłużymy, np. na 3 lata wtedy cena spada 1198 zł brutto miesięcznie. Do tej kwoty musimy doliczyć koszty użytkowania, czyli w przypadku tego modelu 30 groszy brutto za kilometr.
Czy to dużo? Załóżmy, że w skali roku jeśli takim samochodem przejechalibyśmy 10.000 km, to miesięczna rata byłaby wyższa o 250 zł. Do tego musimy jednak doliczyć koszty paliwa, które w zależności od spalania i cen benzyny mogą się wahać powiedzmy od 200 do 400 zł miesięcznie.
Podsumowując – bez żadnych kruczków, gwiazdek płacimy ok. 1450 zł brutto miesięcznie za samochód nówkę-sztukę, bez wkładu własnego, z pełnym ubezpieczeniem, gumami i kosztami serwisu i bez obowiązkowego wykupu. Oznacza to, że w po tych 3 latach będziemy do przodu w porównaniu do kosztów nowego auta własnego, za które musimy opłacić ubezpieczenie OC i AC (w pakiecie powiedzmy 2000 zł rocznie), płacić za przeglądy w autoryzowanej stacji obsługi, wymieniać opony i martwić się gdy ktoś nas zarysuje na parkingu, a na finał szukać kupca. Do tego kilka stówek na benzynę.
W zależności od możliwości naszego budżetu na Carsmile możemy wybrać tańsze modele, np. Volkswagena Up! za 818 zł i 24 grosze za kilometr w umowie na 5 lat aż po audi Q8 za 4700 zł miesięcznie i 1,2 zł za kilometr.
Z najnowszych danych firmy wynika, że najem pozwala kierowcom spełnić ich motoryzacyjne fantazje, bo największym zainteresowaniem cieszą się najdroższe i najmocniejsze pojazdy. Takie, na które przeciętny Kowalski nie mógłby sobie pozwolić poprzez tradycyjny zakup.
Kawa na ławę – co się bardziej opłaca?
Najem długoterminowy to opcja, która staje się realną alternatywą dla posiadania samochodu. Możemy przesiąść się z leciwego weterana szos do nowego, ekologicznego auta, naszpikowanego elektroniką. I co najlepsze – ponieważ auto nie jest nasze, to nie musimy się martwić czy ta elektronika się nie zepsuje, bo w cenie abonamentu mamy serwis. Czy taka oferta może konkurować z autami na minuty?
Czytaj też: Jak policzyć na jaki samochód tak naprawdę cię stać? Liczymy!
Czytaj też: Fakty i mity o kupowaniu samochodu. Czy auto może być „inwestycją”? A jeśli tak to gdzie są zyski?
Okazuje się, że stawki są podobne – średnia cena najmu w wysokości ok. 1000-1600 zł brutto + paliwo jest zbliżona – a w zasadzie nieco wyższa – niż dojazdy Uberem do pracy, czy używanie samochodu w najmie na minuty. Ale każdy powinen sam oszacować ile kilometrów i na jakich trasach pokonuje. Wtedy wyniki mogą się różnić.
Biorąc pod uwagę swobodę, wolność korzystania z samochodu, który zawsze stoi pod blokiem szala przechyla się na stronę auta na wynajem. W najmie krótkoterminowym trudno byłoby się wyprawić w dłuższą trasę – na weekend nad Zegrze, czy dalej, na Mazury. Ale za to auto w najmie długoterminowym ma koszty paliwa i parkowania. Tego w car-sharingu nie ma.
Jeśli ktoś jeździ niemal wyłącznie po mieście, to auto w najmie długoterminowym prawdopodobnie będzie dla niego o 20-30% droższe, niż korzystanie z car-sharingu lub przewozu osób albo taksówek.
źródło zdjęcia: Pixabay/Free-Photos