Revolut to jeden z nielicznych fintechów, który w oczach setek tysięcy konsumentów stał się realną alternatywą dla banków. Jego usługi są powszechnie uwelbiane, ale na idealnym wizerunku Revoluta zaczyna się pojawiać coraz więcej rys. Klienci skarżą się, że nie wszystko działa tak, jak powinno, są też problemy z obsługą klientów. Czyżby Revolut zaczął padać ofiarą własnego sukcesu?
Podstawową zaletą Revoluta jest to, że oferuje to, co dla większości banków wydaje się być wciąż rocket science – wielowalutową kartę do płacenia i kantor w aplikacji pozwalający przewalutowywać pieniądze bez spreadów. „Wlewasz” więc do aplikacji dowolną kwotę w dowolnej walucie, a potem po prostu używasz karty, a płatność zawsze jest pobierana z właściwego subkonta walutowego.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tutaj recenzja: Revolut, czyli jedna karta do wszystkich walut i przesuwanie kasy między walutami bez opłat. To hit!
Do tego dochodzi możliwość darmowego wypłacania lokalnych pieniędzy z bankomatów na całym świecie (do pewnego, niezbyt wysokiego limitu) oraz przyjemne dodatki takie jak asystent wydatków, mechanizm saver (oszczędzanie na resztówkach), kryptowaluty, ubezpieczenie samo-się-włączające po przekroczeniu granicy i inne.
Czytaj też: Revolut wprowadził ciekawą usługę. Znowu zawstydzi banki? Oszczędzasz wydając pieniądze
Więcej na temat oszczędzania na resztówkach w tym klipie wideo:
Czytaj też: Ubezpieczenie, które samo „wie” kiedy ma się włączyć. A płacisz tylko wtedy, gdy go używasz. Ciekawe?
Czytaj też: Będzie Revolut Platinum? Trwają już przygotowania
Revolut i ukryte prowizje
Revolut tak bardzo rozbudził oczekiwania konsumentów, że coraz trudniej mu walczyć o najwyższą jakość obsługi. Najpierw zaczęły się pretensje klientów o to, że w weekendy – gdy karty Revolut są najczęściej używane przez turystów – spready przy przewalutowaniach są wyższe, niż w dni powszednie.
„Revolut przegina z tymi weekendowymi cenami. Pare miesięcy temu już raz ich przyłapałem, że rozliczyli transakcję z wyższym kursem niż był deklarowany w chwili wymiany. To, co sie dzieje teraz w weekend to juz grube przegięcie. W Walutomacie mam dolara po 3,39 zł, a Revolut przewalutował mi po 3,46 zł.. Rozumiem prowizję za wymiany w weekend, ale spread na takim poziomie to już przegięcie!”
– poskarżył mi się jakiś czas temu jeden z weekendowych turystów. Cóż, te kilka groszy to i tak tylko połowa standardowego spreadu bankowego, ale przyzwyczajeni do dobrego użytkownicy nie mają ochoty na żadne kompromisy.
Czytaj też: Porównałem „na żywo” kilka kart, płacąc nimi za granicą. Wśród nich był Revolut. Jak wypadł?
Jeszcze inny użytkownik twierdzi w e-mailu do mnie, że mimo iż wybrał w bankomacie opcję wypłaty w złotych, została mu naliczona wysoka prowizja – 84 zł – wynikająca z przewalutowania. Pracownicy obsługi klienta przekonywali go, że to niemożliwe, że musiał wybrać w bankomacie opcję wypłaty w walucie karty (Revolut od strony formalnej ma karty „brytyjskie”, które są „czytane” przez terminale jako karty w funtach).
Klient zarzeka się, że wybrał wypłatę w złotych i że musiał nastąpić jakiś błąd w systemie naliczania prowizji, ale mu nie uwierzyli i prowizji nie oddali (bo jeśli nawet był błąd lub nie działająca opcja wyboru, to na poziomie operatora bankomatu). Jest to mój stały czytelnik, który doniósł mi już o niejednej nieprawidłowości, więć znam go z drobiazgowości. Raczej nie zrobiłby tak głupiego błędu (zwłaszcza, że często podróżuje i ma w małym palcu procedury typu DCC).
Czytaj też: Ta funkcja bankomatów jest niezbyt popularna. A przydatna! Przetestujmy
A propos bankomatów: ostatnio sieć Euronet wprowadziła całkiem nieukryte prowizje typu surcharge dla użytkowników m.in. kart Revolut. Nie można powiedzieć, by była to „ukryta” prowizja, ale napisał do mnie czytelnik, który poskarżył się, że nie zauważył, iż ją wprowadzono i musiał zapłacić prowizję od wypłaty.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Revolut i ginące przesyłki (oraz pieniądze)
Kłopoty zdarzają się najlepszym – jakiś czas temu opisywałem jak poczta zgubiła klientowi kartę wysłaną zwykłym listem, a bank nie miał ochoty płacić za kolejną wysyłkę. Od Revoluta – jako istoty idealnej, nie skalanej błędami świata bankowego, wymaga się więcej. Żeby nic nie gubił. Ale i Revolutowi zdarza się czasem coś zgubić.
„Namówiliście mnie na Revolut i już mnie wnerwili tak, że wychodzę z siebie. Wysłali mi dwie karty w dwóch przesyłkach. Paczka doszła, ale tylko jedna. Obie paczki w systemie DHL mają ten sam tracking number. DHL „numer” dostarczył, a ci z Revoluta mi każą wyjaśniać wszystko z firmą kurierską”
– pisze kolejny niezadowolony klient Revoluta. Inna z moich czytelniczek wyznała dosłownie kilka dni temu, że już od tygodnia czeka na przelew wysłany do Revoluta z Deutsche Bank w Berlinie. Nawet piechotą w tym czasie pieniądze powinny dotrzeć. Ale nie dotarły. I nic nie da się zrobić:
„Potwierdzenie nadania pieniędzy oczywiście mam. Pisałam do nich na czacie, ale odsyłają mnie do „live agent”, z którym nie mogę się skontaktować. Nie bardzo wiem, co mam zrobić w tej sytuacji, jak i gdzie sprawdzić co się stało z pieniędzmi. A może to normalne, że tyle się czeka? Szukam osoby, która mogłaby mi doradzić w tej kwestii i pomóc dowiedzieć się co mam zrobić”
– pisze do mnie zagubiona czytelniczka. Gdyby to był bank, pewnie poszłaby do pierwszego napotkanego oddziału i zwierzyła się z problemu pani w okienku. Ale to Revolut. Tu nie ma oddziałów, ani pań w okienku.
Czytaj: Jak bezpiecznie wypłacać pieniądze z bankomatu? Najlepiej rób tak, jak ja
Revolut i rozmowy z botem (trudne rozmowy)
No właśnie. Użytkownicy Revoluta nie są też przyzwyczajeni do fintechowych standardów komunikacji w razie kłopotów. Przeważnie bowiem trzeba dogadywać się z botami, a dopiero później dostępuje się zaszczytu czatowania z „żywym” pracownikiem helpdesku. Jeden z czytelników opowiada, że miał na koncie w Revolut niebagatelną kwotę 1000 euro i nie był w stanie jej wybrać w żadnym bankomacie.
„Support, z którym musiałem „gadać dwoma kciukami”, bo „nie oferują innego supportu”, nie wiedział dlaczego i powiedział mi tylko, że „ATMs play funny tricks sometimes”. I że pewnie mam jakiś limit. Ale jak zapytałem jaki limit, to sami nie wiedzieli. A miałem żywą kasę na koncie!”
Kto zachłysnął się fintechowością i zaczął zabierać w zagraniczne podróże tylko kartę Revoluta, już dziś nie jest taki „hej do przodu”. Bo ta karta potrafi „przez pomyłkę” zostać zastrzeżona i żaden bot ręcznie jej nie odblokuje. Trzeba czekać i dać na tacę żeby problem dało się rozwiązać.
„Zastrzegłem kiedyś jedną z kart podpiętych jako źródło pieniądza dla Revoluta. Mimo, że nie próbowałem potem z tej karty doładować konta w aplikacji, to Revolut zablokował moje konto w całości (wliczając w to dostęp do kasy w jakiekolwiek formie – karty fizycznej, e-karty, możliwości przelewania) na trzy dni. Tyle minęło zanim bot, a potem ktoś z supportu ogarnął temat. Produkt jest świetny, ale to nigdy nie będzie jedyna karta jaką można mieć w portfelu”
Revolut i kłopoty z GPS. Coś się zepsuło i…
Revolut ma przy swoich kartach rewelacyjną funkcję bezpieczeństwa opartą na lokalizacji. Polega ona na tym, że – jeśli klient ją włączy – karty można używać tylko wtedy, gdy fizycznie jest w zasiągu kilku metrów od smartfona z aplikacją. To oznacza, że złodziej – nawet jeśli ukradnie kartę i pozna PIN – nie będzie mógł jej używać w innym miejscu, niż miejsce pobytu prawowitego posiadacza (i jego smartfona). Jeden z moich cztelników twierdzi jednak, że funkcja ta… nie działa.
„Niedawno odkryłem, że ktoś w dalekim Delhi próbował wypłacić pieniądze moją kartą w bankomacie. Tak właściwie to nie moją, bo tę miałem w portfelu, ale jakąś inną, sklonowaną. Po kontakcie z supportem dowiedziałem się, że złodziej użył do transakcji paska magnetycznego, a funkcja GPS nie zadziałała, mimo że byłem w tym czasie w Portugalii, czyli ładnych parę tysięcy kilometrów od Indii. To, co zadziałało i uchroniło mnie przed stratą pieniędzy, to był wyłącznie brak środków”
– pisze do mnie czytelnik i załącza screenshoty. To oczywiście nie znaczy, że funkcja lokalizacji aplikacji – świetny, genialny pomysł – jest do chrzanu. Ale być może nie jest tak niezawodna, jak myślimy?
Fintech, czyli jak coś pójdzie nie tak to kto ma problem?
To są być może jednostkowe przypadki, błędy zdarzają się przecież wszędzie, gdzie obsługuje się setki tysięcy klientów. Tyle, że jeśli mówimy o banku – instytucji licencjonowanej i nadzorowanej przez państwowy urząd KNF – zawsze gdy coś pójdzie nie tak jest kilka miejsc, w których się można poskarżyć. A Revolut jest pozasystemowy. Nie tylko zresztą on.
Czytaj też: Zgubili przelew. Klient ma potwierdzenie, że go nadał, a oni… mają to gdzieś
Piszesz reklamację do helpdesku i czekasz grzecznie aż bot ci odpowie. Warto o tym pamiętać porównując jakość i ceny usług w bankach i fintechach. Przeważnie fintech daje więcej i jest cały za darmo, ale gdy coś pójdzie nie tak – w cenie są też nerwy i niemały stresik.