Złoto najdroższe w historii, 2000 dolarów za uncję to już nie sen wariata. Co się dzieje? I czy kto jeszcze nie kupił złota – przegrał życie?

Złoto najdroższe w historii, 2000 dolarów za uncję to już nie sen wariata. Co się dzieje? I czy kto jeszcze nie kupił złota – przegrał życie?

No i stało się. Cena złota – liczona w dolarach za uncję – osiągnęła najwyższy poziom w historii, przebijając szczyt z czasów kryzysu finansowego. Co się dzieje? To bańka spekulacyjna, czy realnie uzasadniony wzrost wartości kruszcu? I czy jeśli ktoś nie ma jeszcze złota, to „przegrał życie”? Czy złoto może błyszczeć jeszcze jaśniej?

Kurs złota osiągnął w ostatnich godzinach poziom 1944 dolary za uncję, pokonując rekord wszechczasów ustanowiony w 2011 r. o ponad 20 dolarów. Wygląda na to, że wkrótce cena żółtego kruszcu przebije psychologiczny poziom 2000 dolarów za uncję. Coraz cenniejsze są też inne kruszce – srebro (długo niedowartościowane względem złota) jest najdroższe od ponad siedmiu lat.

Zobacz również:

O tym, że warto mieć nieco złota wśród długoterminowych inwestycji, pisałem na „Subiektywnie o finansach” wielokrotnie, a czasem nawet wskazywałem dogodny moment do wyposażenia się w taką „polisę ubezpieczeniową” dla swoich oszczędności. Złoto bowiem jest od stuleci uznawane za coś, co dobrze przechowuje realną wartość majątku, chroniąc go przed inflacją.

Poprzednia „złota hossa” miała związek z kryzysem finansowym (gdy banki na całym świecie zaczęły drżeć w posadach wskutek załamania na rynku nieruchomości), a potem finansowym (gdy okazało się, że niektóre państwa nie są w stanie spłacać zaciągniętych przez siebie długów). Ale od 2011 r. do 2015 r. cena złota systematycznie spadała i w pewnym momencie zbliżyła się nawet do 1000 dolarów za uncję. Co się dzieje, że teraz – po raz pierwszy w historii – może przebić 2000 dolarów?

Dlaczego złoto tak drożeje?

Jest kilka czynników, które sprzyjają lokowaniu kapitału w „spokojnych przystaniach”, z których jedną jest złoto i ogólnie metale szlachetne. Pierwszy to oczywiście groźba inflacji wynikająca z olbrzymiego dodruku pieniądza (do tego jeszcze wrócę, by nakreślić pewne ryzyko wynikające z kupowania złota po obecnych cenach).

Ale są i inne. Przede wszystkim: ujemne realne stopy procentowe w coraz większej liczbie krajów. Banki centralne obniżyły do zera – a w kilku przypadkach poniżej zera – stopy procentowe, a jednocześnie prowadzą dodruk pieniądza. Powoduje on, że inflacja do zera nie spadła i realne oprocentowanie pieniędzy w bankach jest ujemne (tracą one na wartości). Poniżej macie wykres pokazujący ceny złota (sprzed kilku tygodni, ale to tutaj bez większego znaczenia) z nałożonym wykresem łącznej wartości obligacji, które są „ujemnie oprocentowane”.

Tak, jak w Polsce lekarstwem na to były zakupy nieruchomości na wynajem (w poprzednich latach przeznaczaliśmy na to po kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie, wycofywanych z banków), tak na świecie kupuje się w takiej sytuacji złoto i srebro. Bo skoro w banku jest gwarancja utraty wartości nabywczej pieniędzy, to idzie się tam, gdzie długoterminowo ta wartość była utrzymywana.

Kolejny czynnik to słabnący dolar. Przez ostatnich kilka lat stopy procentowe w USA były wyższe, niż w Europie, więc inwestorzy pędzili tam ze swoim kapitałem, podbijając notowania dolara. Aż amerykański bank centralny zaczął obniżać stopy procentowe, by ratować gospodarkę i eldorado się skończyło.

W nowych okolicznościach popyt na dolara spadł i ostatnio „zielony” – w relacji do koszyka pozostałych ważnych walut – traci na wartości. A złoto zawsze było inwestycją, która chroniła kapitał przed spadkiem wartości liczonej w dolarach.

Są i inne czynniki rekordowych notowań złota i szybkiego wzrostu ceny srebra. Choćby takie, jak groźba drugiej fali koronawirusa (i niezbadane konsekwencje dla gospodarki), wzrost napięć między USA i Chinami oraz ogólnie coraz więcej konfliktów na świecie.

Czytaj też: NBP drukuje pieniądze jak szalony, a Polacy… rzucili się na złote sztabki. Tak się rzucili, że sztabki się skończyły

Przy okazji przeczytaj: Kryzysowe niepokoje Polaków. Czy pieniądze w bankach są bezpieczne? Tak, dopóki rząd może ich sobie sam „dodrukować”

Luzowanie ilościowe, czyli banki centralne zniszczą wartość papierowego pieniądza?

Ale tak naprawdę złoto – i nie tylko złoto, akcje na światowych giełdach też – rośnie wskutek obaw o inflację, która może nadejść wskutek „nowatorskiej” polityki banków centralnych w walce z kryzysem koronawirusowym.

Tym sposobem na „zasypanie” kryzysu finansowego jest oczywiście „luzowanie ilościowe”, czyli po prostu drukowanie pieniędzy. Banki centralne skupują obligacje z rynku finansowego, w zamian wypuszczając do instytucji finansowych świeży pieniądz. Ten pieniądz ma ostatecznie trafić do ludzi i pobudzić gospodarkę. Kiedyś w tym celu obniżano podatki, a dzisiaj drukuje się pieniądze.

Banki centralne po raz pierwszy zastosowały ryzykowne lekarstwo dziesięć lat temu, w czasie kryzysu finansowego, gdy bankrutował Lehman Brothers i istniało ryzyko efektu domina. Dziś do niego wracają, tyle, że z kilkakrotnie większą mocą. Lekarstwem na koronakryzys stał się wyścig na to, kto wydrukuje więcej pieniędzy i bardziej zdewaluuje własną walutę (by jego gospodarka stała się bardziej konkurencyjna).

Więcej „pustego” pieniądza oznacza mniejszą jego wartość nabywczą (w skrócie: inflację). I tego właśnie – wzrostu inflacji i spadku wartości oszczędności ulokowanych w „papierowych” pieniądzach obawiają się ci, którzy kupują złoto. Tak wielkiej operacji dodruku pieniądza jeszcze nie było i nie wiemy jak się skończy. Tutaj macie skalę obecnego przedsięwzięcia banków centralnych.

Zakup złota – zakład o inflację. Przyjdzie czy nie przyjdzie?

Ale czy to znaczy, że złoto może już tylko drożeć? Niekoniecznie. Dziesięć lat temu banki centralne też drukowały pieniądze, a inflacja nie przyszła. Kto wtedy kupował złoto po prawie 2000 dolarów za uncję, po pięciu latach miał to samo złoto wyceniane po 1200 dolarów.

Dlaczego przed dekadą inflacja nie nadeszła? Ekonomiści wciąż się na ten temat spierają, ale prawdopodobnie chodzi o to, że pieniądz pompowany do banków nie został przeznaczony na kredytowanie gospodarstw domowych, tylko na zakupy akcji. „Inflacja” przyszła, ale nie dotyczyła cen jabłek na straganie, tylko cen akcji Apple’a.

Czy tak może być i tym razem? Z jednej strony – nie można wykluczyć, że inflacji nie będzie. Banki centralne po prostu zasypują dziurę po „wyparowanym” z powodu lockdownu popycie konsumpcyjnym. Podstawiają pieniądz w te same miejsca, w których on by w normalnych okolicznościach był. A więc nie tyle „produkują” inflację, co zapobiegają krachowi.

Czytaj też: Jak ochronić oszczędności przed inflacją?

W tej sytuacji powodów do inflacji nie ma, o ile banki centralne będą potrafiły „ściągnąć” ten awaryjny pieniądz z rynku, gdy gospodarka zacznie się już turlać. To trochę tak, jak przy odpalaniu zepsutego samochodu – kilka osób go musi popchnąć, ale potem już sam pojedzie.

Ale jest i druga sprawa: tym razem rządy i banki centralne próbują „ominąć” banki i dosypują pieniądze bezpośrednio gospodarstwom domowym, w formie różnych dotacji i dopłat. A więc – inaczej, niż 10 lat temu – nie można zakładać, że wydrukowane pieniądze na pewno nie pobudzą inflacji.

———————

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!

———————

Kto nie kupił – przegrał życie? Co przemawia za dalszymi wzrostami, a co za spadkiem ceny kruszcu?

Co to wszystko oznacza dla Polaka-szaraka, który zastanawia się czy zabrać z banku wszystkie swoje pieniądze i zamienić je na złote monety?
Patrząc chłodnym okiem – złoto oderwało się od swojej „realnej” wartości, czyli od ceny uwzględniającej spadek utraty realnej wartości papierowych pieniędzy. Są na to wyliczenia i wynika z nich niezbicie, że o ile po 1500-1600 dolarów za uncję można by złoto kupować z czystym sumieniem, jako coś, co przechowa realną wartość majątku, to dziś – jest to jednocześnie udział w spekulacji.

Jeśli gra pod inflację się nie uda, koronawirus zniknie, a nowy amerykański prezydent przestanie się kłócić z całym światem – złoto znów może być po 1200 dolarów za uncję. Ale jeśli inflacja rzeczywiście nadejdzie, to cena 2000 dolarów za uncję może nie będzie okazyjna, ale nie będzie można powiedzieć, że jest drogo.

Gdybym miał obstawiać rozwój wydarzeń, to obstawiłbym raczej wariant, w którym złoto w ciągu kilku lat potanieje. Ale z drugiej strony wydaje mi się, że inflacja tym razem nie „rozejdzie się po kościach”, więc złoto chyba nie wróci szybko „taniości” (czyli 1200 dolarów za uncję). Uważam, że każdy powinien mieć w portfelu długoterminowych inwestycji 10-15% złota. Nie po to, żeby na nim zarabiać, ale żeby przechować wartość majątku na wypadek jakiejś światowej „awarii” na rynkach finansowych.

Ale całego majątku w złoto bym nie ulokował. Uważam, że równie antyinflacyjnymi aktywami są udziały w największych światowych spółkach (generowane przez nie zyski – mające odzwierciedlenie w cenach akcji – są przecież wyrażone w nominalnej wartości pieniądza, czyli rosną razem z inflacją).

Ze złotem jest tak, jak z każdą inną inwestycją. Warto iść własną ścieżką, nie podążając razem z owczym pędem. Robić swoje, nie przepłacać. Jeśli nie masz jeszcze złota wśród swoich inwestycji długoterminowych – to powoli je kupuj. Ale nie na hurra. Jeśli już masz – spokojnie czekaj na to, co się wydarzy.

Warto też pamiętać, że złoto jest notowane w dolarach, więc jego wartość w naszej rodzimej walucie może się różnić od tej na „oryginalnym” rynku amerykańskim. Licząc w złotym (bardzo silnym ostatni0) my już wszystkie rekordy cen złota dawno mamy za sobą.

Czytaj teżKtóre złote monety warto kupić z myślą o długoterminowych profitach?

Tutaj znajdziesz: Tekst o tym, po ile warto kupić złoto – moim skromnym zdaniem. 

 

Subscribe
Powiadom o
18 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Krzysztof M.
4 lat temu

Złoto kupowałem w latach 2015-2017, obecnie za drogie, nie warto kupować. Wg mnie będzie się wahać na tym poziomie, nie stanieje znaczącą wobec druku makulatury i braku możliwości zwiększenia potencjału produkcyjnego.

Rafał
4 lat temu

Panie Macieju, wspomniał pan o istotnym aspekcie czyli wycenie wyrażonej w PLN. Co by pan rekomendował w krótkim, średnim, długim terminie dla inwestujących w akcje amerykańskie za pomocą eMakler mBanku, gdzie zysk na akcjach niwelowany jest obecnie przez mocne osłabianie się dolara?

Krzysztof M.
4 lat temu

Błąd logiczny w końcówce mojej wypowiedzi. Problem z nowymi złożami może sprzyjać wzrostowi, ale USA kontrolują rynek złota i nie dopuszczą do jego nadmiernego rozdmuchania.

IcpGx
4 lat temu
Reply to  Krzysztof M.

comex to nie jest rynek złota tylko kontraktów terminowych na złoto ,historia uczy że dolar nigdy nie wygrał ze złotem .Przy dzisiejszym dodruku cena złota może spokojnie sięgnąć 10 tys dolarów za uncję w ciągu 2,3 lat.

Grażyna
4 lat temu

Teraz złoto jest przewartościowane, to jest bezsprzeczne. Jednak opłacalność inwestycji w złoto psuje podatek PCC 2% pobierany przy sprzedaż sztabek i monet.

erdwa
4 lat temu
Reply to  Grażyna

No, ale co to znaczy że złoto jest przewartosciowane? Złoto nie ma kuponu, dywidendy, zysku z działalności żeby ot tak sobie powiedziec że jest przewartosciowane. TO nie jest aktywo a raczej pasywo (trzeba płacic za fakt jego posiadania w postaci przechowywania i zabezpieczenia). Zaletą złota jest jego ograniczona dostępność i niepowtarzalność. W swiecie finansów złoto jest odpowiednikiem Mona Lisy Leonarda – tyle że w kawałeczkach. Jaka jest realna wartość przedmiotu który do niczego nie służy oprócz oglądania i bycia ikoną kultury? Taki obraz jest bezcenny. Nie ma ceny. tak samo zoto. Właściwie może kosztować dolara jeśłi rządy uczynia go bezużytecznym… Czytaj więcej »

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  erdwa

Wszystko ma cenę, Mona też, tylko nikt o zdrowych zmysłach nie wystawi jej na licytację.

Miro
4 lat temu
Reply to  erdwa

A niech kosztuje 1 dolara, to wtedy sam kupię fizycznie 20 ton tego kruszcu 😊
Myślę że jak banki uwolniłyby w ten sposób złoto, to dopiero cena złota zaczęłaby jechać w górę.

Jacek
4 lat temu
Reply to  erdwa

(…) Właściwie może kosztować dolara jeśłi rządy uczynia go bezużytecznym wywalając go z bankow centralnych i banując jakikolwiek obrót złotem jak i miliard USD jeśli znajda się ku temu sprzyjające warunki.(…)
To dlaczego BTC kosztuje ponad 10 tys. $?

wies
4 lat temu
Reply to  Grażyna

he he przewartościowane ? przy takim dodruku w czasie 1 wojny w zatoce kiedy jeszcze był pewien link do złota osiągnęlo 3 tyś dolarów ale wtedy jeszcze był hamulec teraz już go nie ma.

Miro
4 lat temu

Panie Macieju,
Pisze Pan o złocie niefizycznym, o stopach i innych sztuczkach giełdowych.
A co z fizycznym złotem?
Czy nie ma znaczenia że złoto jest coraz trudniej opłacalne w wydobyciu? Że z tony rudy obecnie 5 razy mniej jest złota niż w latach osiemdziesiątych?
Że coraz więcej ludzi na świecie jest i każdy z nich chce mieć coś złotego?
Że obecne złoża przy takim wydobyciu starczy tylko na 40-50 lat?

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  Miro

Rów Mariański pełen jest złota wielkości główek kapusty, komety też je zawierają. 40-50 lat temu prognozowano katastrofę cywilizacji z braku żywności i ropy naftowej proszę spojrzeć na najbliższą Biedronkę i CPN. Złoto w tej chwili to przedmiot spekulacji jak bańki nieruchomości i gier.

erdwa
4 lat temu

Złoto drożeje i będzie drożeć bo n razie wszystko złotu sprzyja. Nie wiadomo jak długo, ale jednak. przede wszystkim złoto nie wycenia już za bardzo samej inflacji bo nikt sie nei spodziewa tego że inflacja w USA zerwie się z łańcucha pod 7%. Japończycy wydrukowali kosmos papieru i inflacja nie drgnęła wlaściwie. Powodem rajdu złota sa realnie ujemne stopy zwrotu z obligacji 10Y które będą się utrzymywać i pogłębiać latami. Przed drogim zlotem nie ma ucieczki a inflacja byłaby wręcz zagrożeniem dla złota bo wyciągnęłaby w dłuższym okresie rentownosci w USA grubo pod 3% tylko problem taki ze dalej byłaby… Czytaj więcej »

Krzysztof M.
4 lat temu
Reply to  erdwa

Czyli socjalista Biden został już skonsumowany przez rynki? Chyba nie do końca. W razie czego pozostaje powtórka Dallas.

Jacek
4 lat temu
Reply to  erdwa

(…)Dziś jest taka sytuacja że na EM nie ma za bardzo po co uciekać. Jesteśmy w procesie deglobalizacji handlu i łancuchów dostaw na skutek wojen handlowych Trumpa. Gdzie się nie spojrzy na mapę to mamy jakiś konflikt militarny lub pretensje terytorialne. To nie sprzyja w lokowaniu pieniędzy poza rynkami rozwiniętymi.(…)
W niespokojnym świecie powinne być w cenie raczej jednostki krypto niż sztaby kruszców.

tomasz
4 lat temu

to się dzieje że dolar upada na twoich oczach redaktorku a złoto się przewartościowuje zrównując się ze środkami pieniężnymi w obiegu potrwa to jeszcze 2,3 lata i zostanie okraszone pewnie wojną ,zaboli to wielu ludzi ale ja już jestem na to gotowy od 10 lat.

Jacek
4 lat temu
Reply to  tomasz

Gdyby doszło do wojny to najprawpodobniej lepiej mieć 1 BTC niż jedną sztabkę złota.

Jarek
4 lat temu
Reply to  Jacek

Jakby doszło do wojny to jak handlować BTC?? Bo zapewne „wyłączą” internet i prądu też nie będzie…

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu