W likwidacji szkód komunikacyjnych jest ostatnio sporo innowacji: pojawiają się boty, które przyjmują zgłoszenie szkody zamiast ludzi (można już zgłosić stłuczkę przez Facebook Messengera), coraz częściej likwidatorów zastępują nasze smartfony (już w co najmniej trzech firmach ogędziny auta odbywają się za pomocą wideoczatu), do gry wchodzą specjalne algorytmy (automat wylicza wartość szkód w oparciu o dane dotyczące stanu samochodu, likwidator nie musi tracić na to czasu).
Czytaj też: Boty zamiast likwidatorów? W Warcie zgoszenie szkody przyjmą przez Facebook Messengera!
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wszystko dzieje się szybciej i sprawniej. Firmy ubezpieczeniowe doskonale wiedzą, że to od tego na ile sprawnie zlikwidują szkodę klientowi zależy to, czy zostanie z nimi na dłużej. Wizerunek ubezpieczyciela budują wyłącznie kryzysowe sytuacje.
Kolejnym tematem, z którym mierzą się ubezpieczyciele, jest auto zastępcze. Jeszcze kilka lat temu przyznawano je tylko tym, którzy w promieniu pięciu kilometrów od miejsca zamieszkania nie mieli żadnego autobusu lub tramwaju miejskiego. Potem przyznawano je tylko w sytuacji, gdy auto nie było „jezdne” i trzeba było je zwieźć lawetą do warsztatu.
Teraz w większości firm ubezpieczeniowych obowiązuje praktyka, że auto po kilku dniach jest klientowi odbierane, bez względu na to czy warsztat się wyrobił z naprawą czy też nie (w weekend warsztaty nie pracują, a czas wynajmu auta biegnie).
Czytaj też: Chcesz auto zastępcze? To je sobie weź. Ale lepiej nie wyjeżdżaj nim daleko od domu
Car-sharing na ratunek ubezpieczycielom
Na ratunek ubezpieczycielom przychodzi car-sharing, czyli firmy, w których można wynajmować samochody na minuty. Przypomnę pokrótce jak to działa. Wystarczy ściągnąć aplikację, zarejestrować się i potwierdzić tożsamość (oraz wgrać skany dokumentów, w tym prawa jazdy), doładować konto (lub przypiąć kartę) i zarezerwować auto. Otwiera się je smartfonem i można zostawić gdziekolwiek na terenie miasta. Płaci się od minuty i kilometra. Wygodne i tańsze od taksówki, pod warunkiem oczywiście, że poruszamy się w obrębie centrum miasta.
Największe firmy car-sharing to Traficar, 4Mobility, Panek, ale do startu szykują się kolejne. Są też podobne projekty „jednośladowe” – Blinkee oraz Scroot. Firmy ubezpieczeniowe marzą, by przynajmniej część klientów, którym należą się auta zastępcze, przesiadła się do car-sharingu. Ubezpieczyciele są gotowi nawet im do tego dopłacić. Wiadomo: wynajmując auto zastępcze płaci się za cały dzień, niezależnie od tego czy auto jeździ czy stoi. W wynajmie na minuty auto kosztuje tylko wtedy, gdy jest w ruchu.
Czytaj też: Testuję i porównuję oferty car sharingu. Ile to kosztuje i jak się tym jeździ? Miałem pewien problem z…
Czytaj też: Link4 obiecuje, że wybaczy pierwszy dzwon. Jak jest naprawdę?
Hestia plus Panek: 100 zł dziennie przez pięć dni. A potem – dogadasz indywidualnie
Pierwszą firmą ubezpieczeniową, która zaproponowała klientom car-sharing zamiast typowego auta zastępczego jest Ergo Hestia. Na razie tylko w Warszawie, w ramach pilotażu. Nie wiem czy wszyscy klienci dostają propozycję auta zastępczego, czy tylko niektórzy, ale oczywiście rzecz jest tylko opcją, a nie obowiązkiem.
Klient Hestii dostaje po 100 zł dziennie przez pierwszych pięć dni likwidacji szkody na wynajem auta w car-sharingu firmy Panek. Jeśli ma ponadstandardową polisę, to dostanie też pieniądze (choć już mniejsze) na kolejne dni korzystania z tej opcji. Nie wykorzystane danego dnia pieniądze przechodzą na kolejny dzień, nie ma obowiązku ich wykorzystania od razu. Jeśli klientowi zostaną jakieś pieniądze na koncie, może je wykorzystać nawet po odzyskaniu swojego auta, zmniejszając koszt jego eksploatacji w kolejnych trzech miesiącach.
Czytaj też: Moja recenzja car-sharingu zamiast aut zastępczych w Hestii
Czytaj też: Ergo Hestia i Yanosik wspólnie wprowadzają pierwsze ubezpieczenie pay-as-you-drive
W ślady Hestii – choć od razu na dużo większą skalę, bo aż w pięciu miastach – idzie Warta. Jak się dowiedziałem, na dniach rusza tam usługa wynajmu aut zastępcznych w car-sharingu realizowana wspólnie z firmą Traficar. Podobnie jak w Hestii klient, który po szkodzie chciałby skorzystać z auta zastępczego, otrzyma do wyboru dwie propozycje: samochód w ramach tradycyjnego wynajmu lub skorzystanie z usługi car sharingu.
Warta plus Traficar: bezterminowy budżet i ponad 100 zł dziennie do wykorzystania
Warta oczywiście przekonuje, że taki wynajem jest tańszy nie tylko dla ubezpieczyciela, ale i dla klienta, który nie płaci za parkowanie w centrum, ani za paliwo (biorąc tradycyjne auto zastępcze – te koszty musi ponosić). Podobnie jak w przypadku Hestii będzie można wykorzystywać przyznaną sumę na car-sharing już po odzyskaniu auta zastępczego. Co więcej – Warta nie będzie ograniczała klientom terminu wykorzystania pieniędzy do trzech miesięcy, jak Hestia. Tu ważność portfela będzie bezterminowa.
Warta udostępni klientom usługę car-sharingu w Warszawie, Trójmieście, Krakowie. Na początku będzie ona dostępna dla poszkodowanych z tytułu ubezpieczenia OC komunikacyjnego. Warta obiecuje też możliwość łączenia car-sharingu z tradycyjnym wynajmem, gdy np. klient będzie musiał wyjechać na dłuższy czas poza miasto, w którym car sharing nie jest obsługiwany.
W Warcie nie chcieli mi dokładnie powiedzieć ile pieniędzy na skorzystanie z car-sharingu dostanie każdy klient, który zdecyduje się na tę formę korzystania z transportu zastępczego. Przy małych szkodach, gdy auto zostaje w warsztacie przez dwa-trzy dni, kwota wyniesie ok. 300 zł. Spodziewam się, że średnio będzie to 100-120 zł dziennie, co wystarczy na kilka kursów każdego dnia. Z punktu widzenia firmy ubezpieczeniowej granicą bólu jest kwota 150-200 zł dziennie, bo tyle kosztuje najem auta zastępczego w traycyjnym modelu. Jeśli wszyscy mają tu wygrywać, to klient musi mieć mniejszy budżet.
Czytaj też: Czujesz, że potrzebujesz auta? Wynajmą ci je przez net. Od A do zet
Zgodzisz się na car-sharing – dostaniesz tańszą polisę?
Jestem głęboko przekonany, że już za rok będzie to dość popularna formuła korzystania z auta zastępczego. Jest bardziej elastyczna i bardziej opłacalna dla wszystkich. Choć oczywiście są sytuacje – jak np. konieczność rozwożenia dzieci do szkół i przedszkoli przez klienta, który nie mieszka blisko centrum – że tego typu usługa nigdy nie będzie korzystna. Ale sądzę, że dla większości klientów może to być dobry deal.
W dłuższej perspektywie popularność tego typu rozwiązań może przyczynić się do tańszych polis, bo koszt aut zastępczych dziś dość znacząco podbija ceny np. lepszych pakietów AC. A te teńsze są dość mocno kastrowane z usługi aut zastępczych. Może car-sharing trochę tę sytuację zmieni.
Niewykluczone, że pojawią się specjalne warianty ubezpieczeń, w których car-sharing będzie jedyną opcją auta zastępczego, ale za to przyznawaną na długi okres (bez ograniczeń np. do czterech dni roboczych). To oznacza, że w razie stłuczki nie będzie się ścigać z czasem i warsztatem, który „klepie” auto.
Czytaj też: Sąd nad polisami OC. Kto powinien płacić więcej, a kto mniej?
Czytaj też: Bliskie spotkania z drogówką? Mandat do zapłacenia? Oni skrócą ten ból do kilku sekund
źródło zdjęcia: Automotive Technologies